Rozdział 18: Złe wieści

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Peggy

Zeszliśmy ze wzgórza dopiero kiedy zaczęło się ściemniać i było to znacznie łatwiejsze kiedy widziałam drogę. Steve niósł koszyk, drugą ręką trzymając moją dłoń. Zabawne jak takie proste gesty dają nam poczucie bezpieczeństwa..
Wieczór był przyjemnie ciepły, jeszcze nie zaczęły się upały więc sięgające łokci rękawy, które musiałam założyć żeby ukryć zabandażowane ramię nie przeszkadzały tak bardzo. Popatrzyłam na blondyna, którego twarz oświetlały ostatnie dziś promienie słońca.

-Wiesz, że jutro będziesz musiała zostać w domu?- zaczął Steve kiedy weszliśmy do środka
~Chyba żartujesz- prychnęłam
-Peggy..
~Nie- powiedziałam stanowczo- nie było mnie przez trzy dni. Cztery jeśli liczyć dzisiaj.
-Jesteś osłabiona..- próbował wciąż, ale już wiedział, że tych negocjacji nie wygra.
-To chociaż nie rób nic męczącego, dobrze?- westchnął w końcu zrezygnowany
~Tak jest Kapitanie- zaśmiałam się cmokając go w policzek

Steve

Oparłem się zrezygnowany o blat i patrzyłem na znikającą w drzwiach do pokoju brunetkę. Ależ ona jest uparta -westchnąłem po czym uświadomiłem sobie, że między innymi za to ją uwielbiam.
Kiedy wszedłem do pokoju Peggy już spała. Poprawiłem jej bandaż na ramieniu, bo oczywiście nie zawołała mnie kiedy zakładała nowy

***

Peggy

Rano w biurze nowi koledzy zapytali tylko jak się czuję, a potem zostawili mnie w spokoju. Daniel gdzieś pojechał, więc nie bardzo było co robić. Dokumenty, które przywiozłam z Nowego Jorku wciąż były nie posegregowane w archiwum, więc zajęłam się tym. Steve chciał pomóc, ale szybko okazało się, że nie nadaje się do pracy biurowej. Bardzo się starał więc dawałam mu gotowe pliki do włożenia do kartonów, zostawiając sobie segregowanie.

Mniej więcej pół godziny po porze lunchu wrócił Daniel i natychmiast zwołał zebranie.

Okazuje się, że mamy kreta- powiedział z kamienną twarzą, a wokół rozległy się szmery- nie mamy jeszcze pełnych informacji- kontynuował kiedy wszyscy już przycichli- człowiek, którego ścigamy od incydentu w porcie nie pracował sam- kilka osób spojrzało w moją stronę, ale starałam się żeby nie drgnął mi nawet jeden mięsień na twarzy
-Możemy niestety przypuszczać, że ewentualny wyciek informacji nastąpił właśnie w naszej centrali. O akcji nie informowaliśmy nawet policj.
-P-proszę pana.. em szefie?- z tłumu wyłonił się agent Jones- czy to możliwe, że stoi za tym HYDRA? Bo chyba tylko oni..- urwał i popatrzył na mnie jakby wcale nie chciał powiedzieć "mogliby ją zabić"
Daniel zmarszczył brwi i popatrzył na Jonesa jak starszy brat na młodszego kiedy ten boi się burzy.

-HYDRA nie istnieje. Aczkolwiek możemy zakładać, że stoją za tym ludzie kiedyś z nią powiązani. Przemytnicy broni nie wiedzieliby, że będziemy na nich czekać i nie mieli..- urwał na chwilę szukając właściwego słowa- motywu. Chodź mógł być to też przypadek, a ofiarą ataku mógł paść każdy z nas.. ale do rzeczy. Czy macie nagrania z kamer?- zwrócił się do jednego z członków drugiego zespołu, który był z nami tamtego wieczoru. Niezła taktyka; przekazać złe wieści, pocieszyć wszystkich trochę i zmienić temat.
-Mamy taśmy, a obrazy zostaną wywołane najpóźniej dziś po południu- odpowiada mężczyzna
Daniel kiwnął głową
-Dobrze. Jeśli nikt więcej nie ma żadnych informacji możecie się rozejść.

Wszyscy rozeszli się do swoich zadań, tylko ja i Steve staliśmy w miejscu. Myślałam nad słowami Jonesa; to przecież nie może być HYDRA. Osobiście aresztowałam wszystkich w ostatniej bazie, konfiskując wszystko i wysadzając pusty budynek w powietrze.
-Nie martw się- szepnął Steve biorąc mnie za rękę.
Chciałam mu powiedzieć, że wcale się nie martwię, ale i tak by nie uwierzył, więc po prostu lekko kiwam głową.
~Zaraz wrócę- mówię puszczając dłoń blondyna, który posyła mi ciepły uśmiech.
Pukam do drzwi gabinetu Daniela i wchodzę do środka.
Na szafie z dokumentami stoi kilka ramek ze zdjęciami. Przedstawiają głównie ludzi; młodszego Daniela w wojsku, jego rodziców, nawet nasz nowojorski zespół. Mój przyjaciel stał przy oknie i patrzył w przestrzeń.
~Cześć- mówię na co brunet odwraca się w moją stronę
-Peggy, jak się czujesz?
~Bywało lepiej, ale dzięki, w porządku. Czym się martwisz?
-Wcale się nie martwię
~Daniel- spoglądam prosto w oczy mojego przyjaciela i widzę jak na dłoni, że coś go trapi- przecież widzę.
Kąciki ust bruneta drgają
-Violet robi to samo- mówi, ale uśmiech szybko znika z jego twarzy- Nie wiem już, który scenariusz jest gorszy; że HYDRA nadal istnieje czy, że mamy zdrajcę.
~Myślisz, że to mogą być oni?
-Myślę, że chodzi o coś więcej niż przemyt broni. Tylko jeszcze nie wiemy o co.. nie mów pozostałym dobrze? Nie chcę niepotrzebnie siać niepokoju
~Dobrze
Ktoś zapukał do drzwi, więc wychodząc minęłam się z agentem niosącym plik dokumentów.
Steve rozmawiał z Jonesem, który umilkł kiedy do nich podeszłam.
-Dzień dobry- uśmiechnął się do nas i zwrócił się na chwilę do Steva- lepiej już pójdę.
I zniknął za drewnianymi drzwiami na korytarz. Popatrzyłam na mojego narzeczonego unosząc brwi
~Czy wy coś planujecie?
-Może- odpowiedział z uśmiechem- Jak Daniel?- pyta widząc moją minę
~Nie za dobrze.. z resztą chyba wiesz o wszystkim, prawda?
Pokiwał smutno głową. Postanowiłam zapytać o coś jeszcze zanim wszyscy popadniemy w paranoję
~A kim jest Violet?
Twarz blondyna rozjaśnił tajemniczy uśmiech..

______________________________________

Kochani moi; Steve i Peggy wrócili. Ze skandalicznym opóźnieniem, co oczywiście jest tylko moją winą (i trochę tej wrednej weny, która gdzieś mi ucieka), ale jakoś mi wybaczycie, prawda? Ładnie proszę ;* Nowe rozdziały będą się pojawiały w różnym czasie, mam nadzieję, że poczekacie i że będą wam się podobać. Postanowiłam, że bedą dłuższe niż poprzednio, raczej takie jak ten :)

Trzymajcie się cieplutko :*

Wasza #CaptainPeggy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro