Rozdział 2: Ale jak to?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Peggy

Rano Thompson wezwał mnie do swojego gabinetu.
~O co chodzi szefie?
- Bardzo zabawne Marge.
~Nie nazywaj mnie tak Thompson.
-Ty też Carter, bo jeszcze uwierzę, że naprawdę uważasz mnie za swojego szefa. Siadaj, jest sprawa.- coś było nie tak. Thompson nigdy nie był tak poważny i bezpośredni. Zwykle wymienialiśmy chyba więcej sarkastycznych wypowiedzi niż normalnych.-Zaszły pewne zmiany...do Los Angeles jedziesz jutro
~ Słucham?! ~to musi być żart. Proszę niech to będzie żart
~ Jak to? Przecież mieliśmy lecieć dopiero w przyszłym tygodniu.
- No wiem, wiem. Nie spodziewałem się, że tak będzie, ale zadzwonili dzisiaj, że musicie być tam jutro. Jesteście potrzebni. Samolot macie rano.
To źle, to bardzo bardzo źle. Nawet się jeszcze nie spakowałam, nie pożegnałam się z Angie. Co jest takie ważne?
- Wiem o czym myślisz. Jak spakujesz swoje rzeczy osobiste i akta możesz iść do domu.
~Dzięki~ wstałam i uśmiechnęłam się. Może nie jesteśmy przyjaciółmi , może nie uznaję go za agenta nie za mojego szefa, ale to dobry człowiek i mój kolega z pracy.
~ Do zobaczenia Jack~jeszcze nigdy nie mówiliśmy do siebie po imieniu.
-Do zobaczenia Peggy.
W

yszłam z gabinetu. Naprawdę mnie to wzruszyło. Czasami Jack Thompson stawał się naprawdę dobrym kolegą.
Zebranie moich rzeczy osobistych było proste. Z powodu docinek kolegów oprócz pióra i ołówka miałam tylko zdjęcie Steva w szufladzie, schowane pod papierami. Kopia moich akt zostanie w archiwum, a oryginał zabiorę do Los Angeles.
Wyszłam z pracy przed południem. Pożegnałam się ze wszystkimi. Rose nasza telefonistka obiecała, że czasem zadzwoni pogadać.
Po powrocie do Griffith* spakowałam walizkę i czekałam na powrót Angie.To moja jedyna przyjaciółka. Jest niezbyt wysoka, szczupła, ma lekko kręcone, brązowe włosy i oczy. Jako kelnerka ma względnie wyznaczone godziny pracy. Czasem kiedy zostawała dłużej przychodziłam do niej i razem wracałyśmy.
Po jakiś piętnastu minutach czekania usłyszałam za plecami jej radosny głos
-Peggy, jesteś już!~słysząc optymizm w jej głosie nie da się nie uśmiechnąć -Mam ciasto rabarbarowe, wpadniesz dzisiaj do mojego mieszkania?
~ Dobrze Angie. Tak w ogóle to musimy porozmawiać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro