Rozdział 3: Witamy w Los Angeles

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Peggy

W mieszkaniu Angie byłam mocno zdenerwowana.
-To o czym chciałaś porozmawiać?
~ Wiesz Angie.. okazało się, że wyjeżdżam jutro z rana.
W skrócie opowiedziałam jej co powiedział Thompson.  Zapadła chwila ciszy. Widziałam delikatny, smutny szok malujący się  na jej twarzy. Wzięłam ją za rękę.
~Przykro mi Angie.
- Spokojnie Peggy. Nie gniewam się. Nie wiedziałaś. Potrzebujesz pomocy w pakowaniu?
Taka właśnie jest Angie. Dobra, miła i kochana. Zadeklarowała się nawet, że wstanie rano i odprowadzi mnie na lotnisko.
Tak też zrobiła. Wstała wcześniej zamieniła się na zmiany z dziewczyną, która przychodzi na popołudnie i pojechała ze mną na lotnisko. Przy wejściu czekał na nas Daniel.
- Witaj Peggy, panno Martinelli.
~Witaj Danielu.- Dzień dobry.
Daniel lubił Angie, nie tak jak Thompson ale lubili się. Swoją drogą zastanawiam się czy nie ma czegoś między nią a Jackiem.
-Peggy, obiecaj, że będziesz dzwonić.
~Obiecuję. Jeśli szef mi pozwoli.
To ostatnie powiedziałam w żartach i spojrzałam czy Daniel załapał.
- Oczywiście, że pozwolę. A teraz jeśli panie zechcą wejść do środka to byłbym wdzięczny, bo odleci nam samolot.
Wybuchliśmy śmiechem. Przytuliłam Angie.
~Będę tęsknić.
- Ja też.
Weszliśmy na lotnisko, potem do samolotu. W trakcie lotu czytałam książkę i rozmawiałam z Danielem.
-Wiesz Peggy, na lotnisku się rozdzielimy.
~Dlaczego?
- Ja jadę do biura, a ty do swojego nowego mieszkania, ale najpierw chcą żebyś załatwiła coś jeszcze.
~ Ciekawe co, ale dobra.
- Jeśli nie chcesz, to nie musisz dzisiaj iść do biura.
~ Zobaczę co będę musiała załatwić i może jeszcze wpadnę.
-Dobrze.
Na lotnisku czekało na nas dwóch mężczyzn. Pierwszy był średniego wzrostu,  około czterdziestki miał czarne włosy i szare oczy. Przywitał się i oddalił w towarzystwie Daniela. Drugi był odrobinę młodszym blondynem o niebieskich oczach. - Witamy w Los Angeles panno Carter jestem agent Jones i będę pani przewodnikiem. Czy mogę wziąć pani bagaż?
~Dobrze, jeśli pan chce.
- Jeśli pani pozwoli zanim odwiozę panią do mieszkania, pojedziemy jeszcze w jedno miejsce. To dość ważne.
~ Cóż ściągneliście nas tu tydzień wcześniej, więc chcę wiedzieć dlaczego.
-Oczywiście. Ruszajmy.
Wsiedliśmy do samochodu, który zawiózł nas do małej biblioteki na przedmieściach.
- Kiedy będzie pani w środku proszę wejść trzecimi drzwiami z lewej. Mi nie wolno iść z panią.
Weszłam do wskzanego pomieszczenia, pełnego książek. Już zamierzałam sięgnąć po pierwszą z brzegu, gdy nagle usłyszałam za sobą głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby  i zamarłam.
-Peggy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro