Kolejny dzień i kolejny koszmar.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Derek.
Wszyscy zaczęli się budzić i zbierać do domów ale zanim to zrobili to ustaliliśmy że musimy pustynną wilczyce odstawić do Ditona. Podobno on ma coś co ją unieszkodliwi tak mówił Scott. Zetknąłem na Stailsa czy się już obudził. Naszczęscie tak.
Stails
Czułem się w porządku. Choć nie wyspałem się za dobrze to nie było aż tak źle. Wstałem i ruszyłem za resztą do kliniki.
W klinice.Duże kłopoty.
Scott.
Pustynna wilczyca wyrwała się z kajdanek i zaatakowała Ditona który padł na szafkę i upadł. Potem Derek się na nią żucił i próbował obezwładnić na próżno. Odepchneła go a mnie zadrapała w okolicach rzeber i również wylądowałem na ziemi obok Ditona.
-Stails NIE!!
Zdołałem tylko krzyknąć kiedy ten ruszył i z całej siły walnął ją kijem bejsbolowym gdy ta chciała ponownie walnąć Dereka pazurami. Kij podziałał bo upadła ale potem zamachneła się i jedną ręką Odepchneła Stailsa tak że ten plecami uderzył o ścianę i bezwładnie opadł na ziemię. Derek znów ją zaatakował. Ditonkorzystając z sytuacji poszedł do niej i wstrząsnął jej coś w szyję przez co ta upadła. Stails chwiejnym krokiem podszedł do nas a raczej upadłby gdyby nie Derek który go złapał. Potem wróciliśmy do Loftu bo musieliśmy wszystko przemyśleć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro