d

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwa dni później Felix dostał wiadomość od Kevina, który pilnie chciał się spotkać. Nie miał ochoty go widzieć. Tak naprawdę to nie miał ochoty widzieć kogokolwiek oprócz Hyunjina, ale Kanadyjczyk wciąż go namawiał. Wreszcie się zgodził. Mimo wszystko, tęsknił za nim. Nie byli najlepszymi przyjaciółmi, ale naprawdę się do siebie zbliżyli przez ten czas.

Miał udać się do jego domu, więc musiał jechać autobusem. Kiedy był już w drodze, założył słuchawki na uszy i słuchał swojej playlisty utworzonej nie tak dawno temu. Dzięki niej, trochę się odstresował przed przyjazdem w wyznaczone miejsce. Jednak gdy tylko znajdował się w pobliżu budynku w którym mieszkał Kevin, coraz bardziej się denerwował. Wziął głęboki wdech i zapukał do drzwi. Nie musiał długo czekać aż ktoś mu otworzy. Chłopak przed nim niepewnie się z nim przywitał i przepuścił go do środka.

─ O czym chciałeś porozmawiać? ─ spytał prawie od razu. Szczerze to Kevin wcale się nie zdziwił na jego oschły ton. Wiedział, że nawalił jako przyjaciel, a nawet jako zwykły znajomy, przy poprzednim spotkaniu.

─ Ja... Po prostu chciałem powiedzieć, że nie musisz się już mną martwić. Pogadałem z Jacobem, jesteśmy razem od wczoraj i dam mu szansę. Teraz nie musisz się martwić chociaż tą sprawą ─ sprostował przenosząc swój wzrok po ścianach. Było mu strasznie głupio aż usłyszał odpowiedź od chłopaka.

─ Jest okej. Szczerze życzę wam obu szczęścia ─ odparł uśmiechając się słabo do chłopaka.─ A co dalej z nami?

─ Oh, to ─ odwrócił wzrok drapiąc się nerwowo po karku.─ Trochę zjebałem, to trzeba mi przyznać. Mimo to, tęsknię i jeśli chciałbyś.. Możemy do tego wrócić. Do kumplowania się ─ powiedział niepewnie. Dalej na nie nie patrzył dopóki nie poczuł jego tak zaciskających się na jego tułowiu. Chwilę zajęło mu zajerestrowanie co się stało, ale oddał uścisk po jakimś czasie.

─ Też tęskniłem ─ mruknął w ramię chłopaka, który uśmiechnął się na te słowa.

Wreszcie zaczęło mu się układać.

★★★

Hyunjin wyszedł ze szpitala kilka godzin temu a teraz siedział w ich wspólnym mieszkaniu z Minho oraz Changbinem. Felix niechętnie przystał na propozycję wciągnięcia do tego Seo, ale przekonał go argument, że Hwang go pamięta. Mógł pomóc mu lepiej niż on sam a to wiele znaczyło.

Rozmawiali w salonie podczas gdy piegowaty przyglądał im się z kuchni. Nie miał ochoty tam być. Najchętniej zaszyłby się w swoim pokoju, przykrył się kocem aż po uszy i nie wychodził do momentu aż wszystko się ułoży. Naprawdę się bał, że Hwang zostanie w takim stanie i nigdy go sobie nie przypomni. Będzie trwał w niewiedzy ile razem przeżyli i nie będzie chciał dać mu drugiej szansy myśląc, że go oszukuje.

Bardzo chciał mu pomóc, ale nie miał już na to siły.

─ Felix? ─ zagadał do niego Minho. Młodszy podniósł wzrok na chłopaka, który przysiadł się do niego.─ Brałeś leki?

─ Po co mam je brać skoro nie pomagają? ─ spytał jakby bez emocji. Właściwie to czuł się jakby je wszystkie z niego wyciągnęli a on czuł po prostu pustkę.

─ Skoro nie pomagają to zawsze możemy iść do psychiatry i może przepisać ci nowe ─ zaproponował na co ten od niechcenia pokręcił głową.─ Lix, usiłuję ci pomóc. Nie potrafię zrozumieć jak się teraz czujesz w twojej sytuacji, ale dalej chcę ci pomóc. Warunek jest taki, że musisz tą pomoc przyjąć, proszę.

─ Minho, nie potrzebuję żadnej pomocy. Tak, boli mnie to, że mój własny chłopak o mnie nie pamięta, ale poradzę sobie. Nie musisz się mną przejmować, dam sobie radę ─ odparł chcąc wyjść z pomieszczenia, lecz starszy uniemożliwił mu to łapiąc go za nadgarstek.

─ Nie, nie dasz sobie rady. Nie zamierzam pozwolić na to, żebyś sięgnął dna, nikt nie pozwoli, ale cholera, nie możesz ciągle od tego uciekać. Chan robi wszystko, żebyś poczuł się dobrze a wiesz w jakim on jest stanie. Błagam, jeśli nie chcesz sobie pomóc to chociaż zrób to dla niego za nim się wykończy ─ mówił coraz bardziej nerwowo. Bał się. Tak cholernie się bał, że nie zdąży pomóc im obojga, że zrobi mały błąd, który zepsuje wszystko. Nie chciał ich stracić, nie przeżyłby tego.

─ Minho, ja nie wiem czy go odzyskam ─ odezwał się po jakimś czasie.─ A jeśli nie, to ja nie mam po co tutaj być. On jeszcze dawał mi jakąś nadzieję, że będzie lepiej, a tak bez niego... Hyung, ja sobie nie poradzę, naprawdę.

─ Masz nas. Pomożemy ci, obiecuję ─ przyciągnął go do uścisku. Nie minęło dużo czasu aż poczuł na swoim ramieniu jego łzy. A nawet i całe morze łez.

Dlaczego akurat on?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro