o

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłopak po raz kolejny sprawdził godzinę na zegarku. Jego towarzysz spóźniał się już dwadzieścia minut a on myślał już nawet o tym czy go nie wystawił.

Ale czekał dalej, ponieważ musiał z nim porozmawiać.

Przeczesał swoje włosy, które niedawno przefarbował na czarno. Jego najlepszy przyjaciel namawiał go długo do tej zmiany i wreszcie udało mu się go przekonać. Dalej nie mógł przyzwyczaić się do braku blond pasemek przy twarzy, lecz postanowił sobie za cel przetrwania jakiś okres czasu bez farbowania. Musiał wreszcie o nie porządnie zadbać.

Tak jak o samego siebie. To było naprawdę ciężkie zważywszy na to, że całe życie przejmował się drugą osobą. Przyzwyczaił się już, że zawsze stawia kogoś innego na pierwszym miejscu, lecz nie mógł już tak dłużej. Wiedział, że może kogoś zranić, ale nie mógł już tego dłużej ukrywać.

Nagle przy jego nodze wylądował mały kamyk. Był w parku, więc to nie było dla niego zaskoczeniem, lecz dziwił go fakt z jaką siłą się tam dostał. Podniósł wzrok i zauważył przed sobą piegowatego. Uśmiechnął się słabo do niego i ruchem głowy wskazał, by usiadł zaraz obok niego.

─ To... ─ zaczął młodszy zaraz po przywitaniu się.─ Dlaczego chciałeś się tak pilnie spotkać? Coś się stało?

─ Wiesz, Felix- ─ przerwał nagle. Miał w głowie teraz wszystkie za i przeciw wobec tego co miał powiedzieć. Chciał wreszcie mu to wyznać, ale z drugiej strony, co jeśli wszystko zniszczy?

─ Kevin? Wszystko w porządku? ─ spytał zmartwiony gdy czarnowłosy nie odzywał się przez dłuższy czas.

─ Po prostu to ciężkie. Bardzo ciężkie ─ odparł wzdychając cicho.─ Wiesz, mam jednego przyjaciela, Jacoba. Opowiadałem ci o nim.

─ Pamiętam. Trudno zapomnieć, gadasz o nim całkiem często, ale chociaż przez to wiem, że zostawiam cię w dobrych rękach, gdy nie wychodzę z tobą ─ powiedział na co Moon parsknął śmiechem kiwając głową.

─ Problem w tym, że... Nie do końca chcę, żeby to był mój przyjaciel ─ wyznał a piegowaty uniósł brwi zdziwiony. Już miał się odezwać gdy ten zaczął mówić dalej.─ Podoba mi się. I to naprawdę bardzo, bardzo. Tylko że... Nie on jeden. Nie wiem już co mam teraz zrobić.

─ Podoba ci się dwójka na raz? ─ dopytał się a starszy kiwnął głową.─ Oh... Rozmawiałeś już o tym z Jacobem? ─ spytał a on zaprzeczył.

─ Chciałem na początku pogadać z tym drugim. Nie mam odwagi powiedzieć tego przyjacielowi a ten drugi... Cóż, nie wiem jak nazwać naszą relacje ─ wzruszył ramionami obserwując wszystko dookoła byleby nie patrzeć na piegowatego. Nie mógł na niego spojrzeć gdy wypowiadał kolejne słowa.

─ Tak, Felix. Tym drugim jesteś ty.

Zamurowało go. Zresztą, kto by nie był zszokowany na jego miejscu? Nie wiedział co na to odpowiedzieć, więc siedział cicho.

─ Wiem, że nie powinienem ci o tym mówić. Masz mnie tylko za kolegę z którym można czasem wyjść-

─ Hyung ─ przerwał mu.─ Ja... Tak, nic do ciebie nie czuję. Mam już chłopaka, wiesz o tym. Uważam, że dobrze, że mi powiedziałeś, ale... Najlepiej będzie jak mnie sobie odpuścisz. Naprawdę kocham Hyunjina-

─ Nawet nie wiesz czy on przeżyje. Ma małe szanse na przeżycie, prawda? ─ wypalił nagle. Nie chciał tego powiedzieć, to wyszło samo przez stres, ale pożałował tego gdy tylko znów przeniósł wzrok na siedzącego obok niego blondyna.

─ Wiem ─ odparł tylko i wstał odchodząc. Nawet nie odwrócił się do niego, żeby się pożegnać, po prostu ruszył przed siebie.

Kevin wiedział, że wszystko zniszczył, ale żałował tego bardziej niż czegokolwiek innego.

A mogłem trzymać gębę na kłódkę.

★★★

─ Ile musisz tego brać? ─ spytał Bang siadając na krześle naprzeciwko Minho, który jakby bez emocji patrzył na pudełeczko leków uspokajających.

─ Dwie na dzień. Przypisali mi też nasenne, bo nie mogę normalnie spać praktycznie od wtedy kiedy to się stało ─ odparł a starszy uniósł brwi w szoku.

─ Minho, minęły już trzy miesiące. Dlaczego nie poszedłeś tam wcześniej? ─ spytał spokojnie. Wiedział, że musi podejść do niego ostrożnie, żeby nic nie pogarszać. Niestety bądź stety, znał się na tym.

─ Nie miałem odwagi ─ przyznał drżącym głosem.─ A-ale Jisung był w coraz gorszym stanie. B-bał się tak bardzo o mnie, ż-że również nie spał. Kiedy mi zasłabł, w-wiedziałem, że muszę coś z tym zrobić ─ mówił i kiwnął na śpiącego Hana w salonie. Czarnowłosy westchnął wstając z krzesła i przyciągnął Lee do swojego uścisku.

─ Hej, już, spokojnie ─ mówił gdy poczuł na swoim ramieniu coraz więcej łez szatyna.─ Już jest wszystko w porządku. Wiem, że się martwisz o nich, ale nie zapominaj o sobie. Sung jest wymęczony, ale to wcale nie jest twoja wina. To nie jest twina nikogo z nas, tak już wyszło ─ próbował go pocieszyć.

Długo trwało nim młodszy się uspokoił. Przynajmniej w miarę, ponieważ gdy czarnowłosy się odsunął, szatyn dalej drżał. Szybko starł łzy rękawem i pociągnął nosem.

─ Słuchaj, może zostaniecie dzisiaj z Sungiem na noc? ─ zaproponował opierając się o blat obok.─ Będę miał na was obu oko. Ty będziesz mógł w spokoju spać bez zmartwień o niego a on trochę odeśpi.

─ Nie chcę ci się narzucać, hyung ─ mruknął zgodnie z prawdą. Starszy posłał mu ciepły uśmiech i złapał go za rękę, by pogładzić ją delikatnie.

─ Nie narzucasz. Po prostu chcę, żebyś chociaż jedną noc miał spokojną ─ powiedział nalewając do szklanki wody.─ Co ty na to? ─ podał mu ją. Szatyn po chwili ją przyjął i przytaknął.

─ Niech będzie ─ odparł a Bang kiwnął głową idąc do salonu.

─ Zaniosę go do mojej sypialni ─ powiedział biorąc ostrożnie Hana na ręce niechcąc mu przerwać snu. Wiedział, że gdyby go obudził, nie chciałby znów zasypiać, żeby tylko mieć na oku Minho, więc kiedy otrzymał od niego odpowiedź w postaci kiwnięcia głową, ruszył do swojego pokoju.

Za to Minho usiadł na krześle w kuchni. Z trudem powstrzymywał łzy cisnące mu się do oczu gdy nagle usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Spojrzał w tamtym kierunku i zauważył Felixa zdejmującego swoje buty. Gdy tylko odwrócił się w jego stronę, mógł zauważyć cieknące po jego policzkach łzy. Wstał z krzesła i, mimo uporu młodszego, zamknął go w swoich objęciach. Oboje tego potrzebowali.

Nie przewidzieli tego, że zostaną w nim aż do rana zasypiając w takiej pozycji na kanapie.

Chan przykrył ich kocem. Nie chciał ich obudzić, by rozsunąć kanapę, więc zostawił ich tak. Napisał do Jeongina krótką wiadomość z treścią "śpij dobrze, kochanie" i podłączył telefon do ładowarki. Sam zaś usiadł w fotelu wiedząc, że nie zaśnie już tej nocy.

Dlaczego wszystko musi się tak komplikować?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro