s

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Felix wyszedł z dość ciasnej windy od razu kierując się w stronę wyjścia. Minął już tydzień odkąd wyszedł i codziennie przychodził tu do Hwanga, lecz czasem dalej miał problemy z chodzeniem. Próbował dużo ćwiczyć, ale czasami się aż nadwyrężał, więc Chan pilnował go, by na siebie uważał. Nie mógł pozwolić na to, żeby jego stan jeszcze bardziej się pogorszył. Już i tak nie był w najlepszym stanie - tym psychicznym jak i fizycznym. Nie potrzebowali więcej komplikacji.

Jednak to i tak musiało się stać.

Gdy przechodził obok drzwi, one nagle otworzyły się, uderzając o blondyna, który nie mógł się utrzymać i wylądował na ziemi.

─ Boże, przepraszam! ─ krzyknął głos nad nim a już po chwili poczuł jak ktoś go delikatnie podnosi.─ Nic ci nie jest? ─ dopytywał go.

Wtedy to Felix podniósł na niego wzrok. Nie kojarzył go znikąd, ale wyglądał na mniej więcej jego wiek, z czego się nawet ucieszył, bo nie chciałby, żeby dotykał go jakiś stary facet. Zwrócił uwagę na jego niecodzienne włosy, ponieważ były koloru czarnego, lecz miał blond pasemka. Wyglądał raczej na dość miłego. Był dość chudy, ale nie przekraczał raczej normy. Nosił na głowie czarny beret a ubrany był dość na jasno, lecz piegowatemu przeszło przez myśl, że nawet mu to pasuje.

─ Halo, wszystko w porządku? Poczekaj, pójdę po pielęgniarkę ─ powiedział gdy Lee nie odzywał się jakiś czas. Wtedy to złapał go za ramię i powstrzymał nieco wyższego chłopaka od wezwania kogokolwiek.

─ Nie trzeba, wszystko w porządku. Po prostu trochę się zamyśliłem ─ odparł a on kiwnął głową.

─ Przepraszam, mogłem bardziej uważać. Masz jeszcze złamaną nogę, mogłem ci coś zrobić- ─ panikował coraz bardziej z każdym nowym słowem.─ Może jednak wezmę cię do jakiegoś lekarza? Na pewno ktoś nas na chwilę przyjmie, żeby chociaż się upewnić, że nic ci nie jest.

A mimo wszystko, Felix pomyślał, że to jego zmartwienie jest nawet urocze.

─ Nic mnie nie boli. No, oprócz ręki, bo na nią poleciałem, ale i tak dobrze, że nie poleciałem na drugą stronę ─ wskazał na lewą rękę a potem na prawą nogę w gipsie.

─ Ale nie boli bardzo? ─ spytał a blondyn pokręcił głową przecząco.─ Całe szczęście... Mogę jakoś wyregulować szkody?

─ Cóż... Niczego nie potrzebuję, dziękuję ─ powiedział i już miał odejść gdy zatrzymał go ponownie głos nieznajomego.

─ A co powiesz na gorącą czekoladę? Ja stawiam ─ zaproponował uśmiechając się delikatnie w jego stronę. Widząc jednak niezdecydowanie chłopaka, wyciągnął długopis z kieszeni a następnie wziął jedną z broszurek ze stolika. Napisał coś na niej a następnie podał kartkę blondynowi.─ Proszę. Możesz odpowiedzieć mi później albo w ogóle nie dzwonić.

Lee zawahał się przez moment, ale przyjął kartkę. Zdziwił się gdy zauważył numer telefonu oraz najprawdopodobniej jego imię i nazwisko, ale nie w hanggulu.

─ Kevin Moon ─ powiedział cicho i podniósł wzrok na chłopaka.─ Dziękuję.

─ Nie ma za co ─ posłał mu lekki uśmiech.─ Choć mogę poznać imię chłopaka, któremu podaje swoje dane osobowe?

─ Lee Felix ─ przestawił się zginając kartkę. Schował ją do kieszeni przytrzymując się swojej kuli.

─ W takim razie, nie męczę cię już. Do zobaczenia, Felix ─ pożegnał się a gdy otrzymał odpowiedź zwrotną, skierował się do wyjścia budynku.

Dobrze zrobił? Może powinien jednak odmówić? Przecież jego chłopak teraz leży w sali mogąc się już nie obudzić.

Z drugiej strony, to nie musiało nic znaczy. Mogli się tylko zaprzyjaźnić. Felix potrzebował znajomego, który nie pytał o jego stan co pięć minut. Mógłby się przy nim wyluzować, porozmawiać o jego problemach i zająć się kimś innym niż Hyunjin. Przecież to nie oznaczało, że mniej kochał Hwanga tylko musiał czasem odpocząć od myśli krążących wokół niego. Musiał czasem odpocząć, żeby nie zwariować. Już i tak odczuwał wielkie poczucie winy, więc może po prostu powinien spróbować?

Spróbować mieć kogoś, kto odciągnie go od wszystkich negatywnych myśli?

★★★

Dwa tygodnie.

Tyle minęło od spotkania chłopaka w szpitalu. Może już zapomniał o Felixie? W końcu nie wniósł wiele do jego życia.

A mimo to, Felix zadzwonił z nutką nadziei, że wcale nie zapomniał.

─ Halo? ─ usłyszał znajomy głos po drugiej stronie. Wziął głęboki wdech i odpowiedział po chwili.

─ Hej, ja... Um, wiem, że wiele minęło, ale... Miałem zadzwonić gdy się namyślę. Trochę mi to zajęło, wiem... Po prostu przemyślałem to i tak. Wybiorę się z tobą na czekolade, Kevin ─ mówił jąkając się. Strasznie denerwował się tą sytuacją. Przecież Moon mógł pomyśleć sobie o nim wszystko. Kazał mu tyle czekać a potem nagle dzwoni z propozycją wyjścia. Mógł się nie zgodzić i wcale by się nie zdziwił.

─ Felix, prawda? ─ upewniał się a piegowaty się zdziwił.

Dalej pamiętał jego imię.

─ Tak, Felix ─ wydusił po krótkim czasie.

─ Cieszę się, że dzownisz! ─ powiedział a Lee mógł wyczuć jego uśmiech na twarzy. Nie wiedział, że sprawi mu tyle radości.─ Gdzie chcesz się spotkać? I kiedy? Szczerze to mam dużo wolnego czasu, więc tylko zarzuć terminem a ja się dostosuje-

─ Tak właściwie... Mógłbyś się spotkać teraz? Wiem, że to tak nagle, ale... Mam teraz trochę czasu oraz jestem w szpital a niedaleko jest taka jedna kawiarnia... Oczywiście jeśli nie możesz to możemy kiedy indziej-

─ Właściwie to mam czas. Spotkajmy się już na miejscu, postaram się być jak najszybciej ─ powiedział i się rozłączył.

Felix natomiast ostatni raz przemył ręce z krwi. Przetarł oczy, by ukryć odznaki płakania i opuścił szpitalną toaletę.

Musiał się trochę odstresować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro