s

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mógł ukrywać to lepiej. Nosić dłuższe rzeczy, pamiętać o rękawach i mieć na uwadze to co miał na rękach.

Ale Kevin widział jego bandaże, długie rekawy i ten nawyk naciągania ich gdy tylko mógł lub kiedy opatrunki były niewygodne.

Kevin znał go może trzy tygodnie gdzie prawie codziennie gdzieś wychodzili. Felix często był nie w sosie, więc starał się poprawiać mu humor nawet jeśli wyglądał jakby wcale nie miał ochoty na jego towarzystwo. Udawał, że wcale nie boli go w jaki sposób młodszy się czasami do niego zwraca myśląc, że źle się czuje. I w pewnym stopniu, miał rację.

Ale mimo to, nie spodziewał się, że może mieć większe problemy.

Felix wcale nie chciał tego wyznawać. Miał okropny humor od samego obudzenia się po wypadku i ani razu po tym nie czuł się dobrze. Było gorzej z dnia na dzień, wiedział o tym, ale nie mógł nic z tym zrobić. Nawet gdy Chan wręcz wymusił na nim wizyty u psychiatry, dalej nic się nie zmieniło. Było tak samo źle jak nie jeszcze gorzej.

Potrzebował tylko Hyunjina. Nadzieja, że jeszcze się wybudzi go podtrzymywała.

Ale tylko to mu pozostało. Nic innego nie dawało mu chęci do dalszego funkcjomowania.

Kevin nic nie odpowiedział. Przytulił go tylko do siebie tak nagle, że Felixowi chwilę zajęło zarejestrowanie tego co się właśnie stało.

Mimo wszystko, oddał uścisk po jakimś czasie.

─ Zawsze mlzesz na mnie liczyć. Zawsze.

★★★

─Nie musiałeś mnie odprowadzać ─ powiedział Lee gdy razem z Kanadyjczykiem stali pod drzwiami mieszkania Banga. Moon uśmiechnął się delikatnie i ostatni raz pogłaskał Kkami.

─ I tak mam niedaleko ─ odparł, co było całkowitą nieprawdą. Chciał mieć tylko pewność, że piegowaty wróci bezpiecznie do domu bez żadnych komplikacji.

─ Przecież wiem gdzie mieszkasz. Jeśli uda ci się zdążyć na autobus, będziesz w domu za godzinę jak nie więcej. Czemu mnie odprowadzasz? ─ spytał a Moon posłał mu lekki uśmiech. Wstał z ziemi i wyjął słuchawki z tylnej kieszeni.

─ Żeby znowu zobaczyć ten twój wdzięczny uśmiech gdy wychodzę ─ powiedział na co nie dostał odpowiedzi.─ Cóż, będę się zbierał. Do następnego, Lix! ─ poklepał go po ramieniu i zbiegł ze schodów.

Blondyn nawet nie zauważył, że ponownie uśmiechnął się w ten sam sposób.

Może nie szczęśliwie, ale na pewno z wdzięcznością.

─ Felix...? ─ usłyszał gdy tylko zamknął za sobą drzwi. Podniósł wzrok na swojego przyjaciela, który nieruchomo stał w przedsionku.

─ Hej, Sung ─ mruknął zdejmując swoje buty. Zawiesił kurtkę na wieszaku i już chciał się kierować do swojego prowizorocznego pokoju, lecz zatrzymał go głos Hana.

─ No nie wierzę. Znowu ten Kevin? Pamiętasz jeszcze kto walczy o życie w szpitalu?

─ Co? ─ młodszy odwrócił się do swojego przyjaciela, który wyglądał na złego. Pokręcił głową prychając ironicznym śmiechem.

─ Hyunjin leży w szpitalu. Walczy tam o życie, pamiętasz? Ten sam chłopak, który chciał ci się oświadczyć. Jestem twoim przyjacielem i naprawdę ciężko mi się to mówi, ale- ─ tu zatrzymał się na moment. Wziął głęboki wdech i spojrzał Felixowi prosto w oczy.─ Ogarnij się w końcu.

─ Ale o co ci chodzi? ─ spytał po jakimś czasie, kiedy szok nieco minął.─ Przyjaźnię się z Kevinem. Lubię go tak po przyjacielsku. Chodzę codziennie do Hyunjina, nawet często śpię obok niego, bo nie mogę przeżyć myśli, że mogłoby go nie być. Pamiętam o nim, bo go kocham. Dlaczego nie rozumiesz tego, że Kevin pozwala mi zapomnieć?

Wtedy, od niedawna brunet, westchnął ciężko. Włożył ręce do kieszeni i odezwał się, nawet na niego nie patrząc.

─ Bo boję się, że wreszcie zapomnisz, ale nie to co trzeba.

Wtedy właśnie piegowaty nie wytrzymał. Z powrotem się ubrał i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami.

Po drodze strasznie płakał, ale gdy był już na miejscu, pół godziny później, nieco mu ulżyło.

Ścisnął rękę swojego chłopaka niechcąc jej już przenigdy w życiu puszczać.

Czy naprawdę to było aż tak złe, że szukał pomocy w Kevinie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro