3. Gala

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ve! Jak leci w Nowym Yorku? Przygotowujesz się na galę?

- Cześć Sara / Odparłam zakładając kolczyki i przytrzymując sobie telefon lewym ramieniem./ - Właśnie jestem w hotelu, przygotowuje się do wyjścia.

- Na pewno pójdzie Ci świetnie, jesteś dobrą dziennikarką.

- Tak, ale wiesz jeszcze nigdy nie przeprowadzałam żadnego wywiadu.

- Najważniejsze to zawsze trzymać się scenariusza, nie zadawaj innych pytań niż te które masz zapisane na kartce.

- To jest jakiś scenariusz?

- Wysłałam ci go wczoraj na pocztę.

- Zaraz na niego zerknę / Oparłam tym razem próbując dopiąć sukienkę.

- Dobra, słyszę że jesteś zajęta, jeszcze raz powodzenia!

- Dzięki.

Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na wielkie hotelowe łóżko. Jeszcze pół godziny...

Na miejsce dotarłam taksówką.

Po przekroczeniu progu moim oczom ukazała się ogromna sala bankietowa. Pięknie ubrane kobiety w długich sukniach szły powoli pod rękę z mężczyznami w garniturach. Z zachwytu aż przystanęłam w wejściu.




- Rusz się słonko. /Szepnęła mi złośliwie do ucha starsza kobieta za mną, klepiąc mnie po plecach.

W odpowiedzi obdarzyłam ją wymuszonym uśmiechem. 


Rozpoczęła się gala.


Po godzinnej przemowie wyłoniono najlepszego aktora 2018 jakim okazał się być Ryan Reynolds. Następnie 15 minutowa przemowa zwycięzcy i podziękowania dla wszystkich jak leci.

Nie potrafiłam jednak skupić się na przemowie, moją uwagę przykuli wyszczerzeni od ucha do ucha prowadzący i cała banda chichoczących się ludzi z toną make-upu na twarzy. Zastanawiałam się ile pieniędzy jacyś bogaci inwestorzy wywalili w to wszystko i czy nie mądrzej by było przeznaczyć je pomoc wygłodzonym dzieciakom na skraju śmierci. Jakoś inaczej sobie to wszystko wyobrażałam. Poczułam się winna że biorę w tym udział. Nalałam sobie więc kieliszek wina postawionego na środku stołu by trochę się rozweselić do wywiadu. Nie wiedzieć kiedy zrobiło mi już naprawdę bardzo wesoło, próbowałam policzyć w głowię ile wypiłam ale rachunek urywał mi się przy 4, a może 5 kieliszkach... Nie powinnam była w ogóle brać się za to wino, tym bardziej że jako nastolatka dużo piłam, właściwe z każdej imprezy wracałam pijana... Najpopularniejsze dziewczyny w mojej szkole były głupie. A ja była jedną z tych głupich popularnych dziewczyn. Byłam.

- Jeszcze raz dziękujmy wszystkim za przybycie! / Głos prowadzącego zadudnił mi w uszach.

„Czy to już koniec?"- rozejrzałam się nerwowo po sali. Nie miałam pojęcia kiedy to wszystko zleciało. Właśnie trwała pora wywiadów. Wstałam od stołu i poczułam jak uginają mi się nogi. Szybko dotarło do mnie jak dużo wypiłam.

Poprawiłam sukienkę, odgarnęłam nerwowo włosy za ucho i powoli ruszyłam w stronę aktorów. Niestety... dwóch z nich już opuściło gale, a trzeci właśnie wsiadał do limuzyny. Zostałam z niczym. Skarciłam się w myślach za swoja głupotę, teraz stracę pracę i to wszystko będzie moja wina. Z nerwów zaczęło kręcić mi się w głowie. Przyłożyłam sobie rękę do czoła i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę najbliższego krzesła.


Nagle podszedł do mnie ochroniarz. Myślałam że chce mi pomóc jednak ten chwycił mnie za nadgarstek i powiedział:

- Jest pani pod wpływem alkoholu?!

- Skąd! /Zaśmiałam się, chodź w środku byłam przerażona że coś ode mnie wyczuje.

- Ta, jasne. / Odparł / - Proszę opuścić salę.

- Z jakiej racji? Jestem dziennikarką muszę przeprowadzić wywiad. /Odparłam wyrywając rękę z jego uścisku.

Czułam jak gubię się w słowach, wiedziałam że nie będę mogła się wybronić w tym stanie.

- PROSZĘ OPUŚCIĆ SALĘ.

- Proszę na mnie nie krzyczeć... /Opowiedziałam, odwracając wzrok w prawą stronę, by nie patrzeć na twarz ochroniarza.

- Ostatni raz powtarzam, albo opuści Pani salę sama albo ja Pani pomogę.

- Ja jej pomogę / Odezwał się głos zza moich pleców.

Odwróciłam się do tyłu by zobaczyć kto to za mną stoi. Moim oczom ukazał się wysoki, przystojny mężczyzna w garniturze.

- Zna Pan ją? / Burknął ochroniarz pokazując na mnie palcem.

- Tak, to moja osoba towarzysząca. /Odparł nieznajomy.

- Proszę więc lepiej dobierać sobie osoby towarzyszące. /Odburknął ochroniarz.

- Proszę lepiej dobierać słowa, niech Pan nie zapomina że rozmawia Pan z kobietą. /Odparł twardym głosem mężczyzna, stając przy moim lewym ramieniu.

Ochroniarz zagryzł wargę i odszedł,a  ja skierowałam wzrok na nieznajomego.

- Jestem Tom / przedstawił się i wyciągnął do mnie rękę lekko się kłaniając. Dotąd nie spotkałam mężczyzny który jeszcze kłaniał by się kobietą.

- Vivian Portman, miło mi / odparłam odwzajemniając gest.

- Widzę że ma pani... problem. Może mogę jakoś pomóc?

- Jest Pan bardzo miły ale... / w tym momencie dotarło do mnie z kim tak naprawdę rozmawiam. Był to Tom Hiddleston, brytyjski aktor. Sara przeprowadzała z nim wywiad rok temu, dokładnie na tej samej gali gdy wygrał złoty glob. Opisywała go nam potem w redakcji jako faceta swoich marzeń i rozmarzona wspominała jego „ponoć niesamowite oczy". Zwróciłam więc na nie szczególną uwagę, jednak nie potrafiłam dostrzec w nich tej „niesamowitości". A to dlatego że ona nie była w jego oczach, a w jego spojrzeniu. Ciężko to opisać, ale gdy na mnie patrzył czułam w środku ciepło, jakby rozpalał we mnie ogień.

- Ale... / Powtórzył mężczyzna oczekując odpowiedzi.

- Właściwie jest taka jedna rzecz... /odparłam.

- W takim razie słucham / zaśmiał się mężczyzna i obdarował mnie ciepłym uśmiechem.

- Jestem dziennikarką i piszę artykuł o tej gali. Może zgodził by się Pan na wywiad?

- Nie ma żadnego problemu.

Nie wiem jak to się stało ale rozmowa stoczyła na zupełnie inne tory i z wywiadu wywiązała się zwykła rozmowa. Trwało to grubo ponad pół godziny. Po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam że ktoś naprawdę mnie słucha. Mogłam się wygadać, wyrzucić wszystko co leżało mi na sercu a on uważnie słuchał. Nie przerywał, nie zmieniał tematu tylko skupiał się na tym co mówię, i jakby zainteresowany tym co mówię zadawał wiele pytań. 

Dawał mi tam poczucie bezpieczeństwa, wiedziałam że jak długo będzie ze mną tak długo żaden ochroniarz nie odważy się mnie wyprosić.

Ponieważ byłam po 5 kieliszkach mój sposób wypowiadania się był dość śmieszny a co najgorsza nie zastanawiałam się nas tym co mówię, po prostu na głos powtarzałam swoje myśli:

- Dlaczego usiadł Pan tak daleko? / Zapytałam w końcu mężczyznę siedzącego po drugiej stronie okrągłego stołu.

- Z szacunku. /Uśmiechnął się do mnie jakby przypominając mi że nie jestem do końca trzeźwa.

- Mówisz tak wszystkim swoim kobietą? / Zaśmiałam się.

- Pani nie jest MOJĄ kobietą, ms. Vivian / odparł jakby speszony tą sugestią.

- Ale chcę nią być / Odparłam pewnie. Mężczyzna podniósł na mnie wzrok i obdarzył takim spojrzeniem jakbym właśnie obiecała mu cały wszechświat. Było tak dużo miłości w jego oczach, biło od niego ciepło.

Momentalnie zdałam sobie sprawę co właśnie powiedziałam i oblała mnie fala gorącego potu.

- T..to znaczy /Zaczęłam plątać się w słowach/ - Chodziło mi o to że... Chciałam po prostu podziękować. /Naprawdę chciałam tylko podziękować, i nie miałam pojęcia dlaczego to powiedziałam. On tak dziwnie na mnie działał.

- Chyba nigdy nie słyszałem milszych podziękowań /Odparł śmiejąc się do mnie. Ten uśmiech rozkładał na łopatki. Nie byłam w stanie sobie wyobrazić jak można nie polubić takiego człowieka.

Po chwili do naszego stolika niepewnie podszedł ochroniarz. Popatrzył na mnie z pogardą i skierował wzrok na Toma.

- Jest Pan proszony o podejście pod ścinkę zdjęciową. Reporterzy potrzebują Pańskich zdjęć z dzisiejszej gali.

- Czy to nie może poczekać? /Odparł Tom, zerkając na mnie.

- Jest Pan niedostępny już od ponad pół godziny...

- Dobrze, zaraz podejdę.

- Pani Portman /Popatrzył na mnie ponownie/ Zostawiam swój numer telefonu, na wypadek gdyby potrzebowała Pani podwózki... /Napisał ciąg cyfr na kartce i wsunął mi ją do ręki po raz kolejny uśmiechając się do mnie.

Zostałam sama jednak od razu zdecydowałam się opuścićgalę. Nie pasowałam tam, i nie czułam się dobrze. Idąc pośpiesznym krokiem wstronę wyjścia zauważyłam lawinę fotoreporterów oblegających Toma na ściance zdjęciowej. 

     

Mężczyzna zauważył mnie i uśmiechnął się podnosząc rękę jakby sugerując mi bym na niego poczekała . „Chyba zacznę liczyć jego uśmiechy" pomyślałam.

W momencie cała fala reporterów obróciła się w moja stronę by zobaczyć do kogo tak uśmiecha się „sławny aktor". Momentalnie zalali mnie fala zdjęć i chodź starałam się jak mogłam zakryć twarz to byłam pewna że któremuś z nich udało się mnie uchwycić. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro