5. Gdziekolwiek daleko

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Usiadłyśmy z Peo w Central Parku.

- Jak myślisz, co powinnam zrobić? /Zapytałam po opowiedzeniu dziewczynie całej historii.

- Masz dalej jego numer? /Zapytała spokojnie.

- Tak, przepisałam go do telefonu.

-  Cóż... mówiłaś że tego wieczoru nie chciałaś wsiadać do taksówki, czyli jego towarzystwo ci się podobało, mam rację?

- Tak, chyba tak.... nie wiem.... /Westchnęłam głęboko/ Chodzi o to że rozmawiało mi się z nim naprawdę dobrze. Myślę że to dobry człowiek i dlatego nie wiem czy potrafiłabym spotkać się z nim dla pieniędzy. To było by takie fałszywe...

- Vee....

Popatrzyłam na dziewczynę.

- Słuchaj, zabrzmi to płytko ale czasem warto iść za głosem serca. To jak spotkał cię wtedy w restauracji.... Nie sądzisz że był to wyjątkowo dziwny zbieg okoliczności? Tak jakby cały świat się umówił żeby was na siebie naprowadzić. Może nie warto psuć tego dla pieniędzy.... Przecież możesz odmówić.

- Masz rację. Dziękuję Peo. /Wstałam i uściskałam ją mocno.

- Dokąd idziesz? /Zapytała dziewczyna.

- Rozwiązać parę spraw, daj mi znać jak wrócisz do Chicago. Muszę ci jakoś podziękować ale teraz mam coś do załatwienia, wiesz... czas goni.

Pożegnałam się z dziewczyna i szybkim krokiem ruszyłam w stronę hotelu, jednocześnie dzwoniąc do szefa.

- I jak namyśliłaś się? /Odparł głosem prawie pewnym że dopiął już swego.

- Nie przyjmuje propozycji.

- Słucham? Żartujesz Vivian?!

- Absolutnie nie żartuje.

- Pomyśl dobrze, masz szanse na awans i duże pieniądze.

- Duże pieniądze? Mam się sprzedać za 6000 i podstępem wyciągać informacje z człowieka którego...

- Którego co?

- Nie ważne. Nie zrobię tego.

- Vivia, mam dziesięć takich jak ty chętnych na twoje miejsce!

- W takim razie masz z czego wybierać.

- Mam rozumieć że się zwalniasz?!

- A mam rozumieć że jest jakaś inna opcja?

- Jeśli zgodzisz się na ukł..

- Nie zgodzę.

- W takim razie wracaj do Chicago i zabieraj swoje rzeczy.

- Lepiej zacznij już rekrutacje na moje miejsce - szefie.

Rozłączyłam się pierwsza. Tak, właśnie zwolniłam się z pracy. Nie wiedziałam co myśleć, nie czułam przerażenia ani satysfakcji. Mój mózg jakby jeszcze nie zarejestrował tego co się przed chwilą wydarzyło. Zerknęłam na zegarek: 14:36 - Zdążę jeszcze na samolot. Przyspieszyłam kroku i udałam się prosto do swojego hotelu.





Dwie godziny później siedziałam już w swoim przedziale. Powinnam teraz wracać z trzema wywiadami, a wracam bezrobotna i z numerem Toma w telefonie. Życie jest szalone.  Kilka razy zmuszałam się do posłuchania muzyki, lub drzemki ale emocje zaczęły się we mnie kumulować i narastać coraz bardziej. Byłam na zmianę przerażona brakiem pracy, i szczęśliwa że postąpiłam zgodnie z samą sobą i nie sprzedałam czegoś ważnego dla mnie za 6000 dolarów.

Właśnie.... dlaczego to dla mnie takie ważne? I właściwie co to konkretnie jest? Czy to moja duma? A może... A co jeśli chodzi o niego? Czy to  z powodu Toma, wolałam rzucić prace niż zepsuć relację z nim? Gubiłam się we własnych myślach ale w głębi czułam że zrobiłam dobrze.













Na drugi dzień przyjechałam do redakcji jak każdego ranka - na 8:00. Jednak tym razem weszłam do biura  z średniej wielkości kartonowym pudłem. Oczy wszystkich wbiły się we mnie dokładnie tak jak podejrzewałam, ale ja patrzyłam twardo przed siebie i poszłam prosto w stronę swojego gabinetu.

- Vivian! /Roztrzęsiona Sara wpadła przez drzwi gdy pakowałam ostatnie teczki.

- Naprawdę to robisz? Miałaś szanse na awans, co takiego się stało w Nowym Yorku że zdecydowałaś się zwolnić?

Przerwałam na chwilę pakowanie i zamilkłam myśląc jak odpowiedzieć.

- Pamiętasz jak opowiadałaś mi o Tomie Hiddlestonie? /Zaczęłam w końcu, jednocześnie wracając do układania papierów./ - Opowiadałaś o jego oczach ale ja nie rozumiałam tego zachwytu. Dopiero rozmowa z nim uświadomiła mi o co mogło ci chodzić, szybko zauważyłam w nim więcej niż tylko wspaniałe oczy. Spotkanie z nim było dla mnie trochę tak jak lekarstwo i teraz widzę o wiele więcej. Widzę że utknęłam w tej pracy która mija się z tym co naprawdę chce robić, widzę że utknęłam tu, w Chicago.

- Co masz na myśli?

- Wiesz, już nic mnie tu nie trzyma. Moja rodzina mieszka w Los Angeles, właściwie nie wiem jak do tego doszło że się tu znalazłam.

- Czekaj, dalej nie rozumiem. Chcesz wrócić do LA?

- Może, sama jeszcze nie wiem. Jedno jest pewne, tu nie zostanę długo.

- A Tom? Czytałam że...

- To bzdury Sara, nie wiesz jak działają takie gazety? Kłamią żeby tylko zdobyć zainteresowanie. Z resztą, my też nie raz kłamałyśmy...

- Tak ale wiesz... /Zamilkła na chwilę jakby szukała usprawiedliwienia, jednak najwidoczniej nic nie wpadło jej do głowy bo szybko zmieniła temat. / - W takim razie, było coś między wami, no wiesz wtedy w hotelu?...

Popatrzyłam na Sarę. Była jakaś inna, nerwowo wyczekiwała odpowiedzi jakby przyszła tu tylko po to by dowiedzieć się tej jednej konkretnej rzeczy.

- Nic nie było.
- Sara /Dodałam po chwili/ dlaczego tak cię to interesuje?

Dziewczyna milczała.

- Sara, jesteś jakaś inna...

Ciągła cisza ze strony dziewczyny tylko zwiększała moją podejrzliwość. Odłożyłam teczkę i podeszłam do Sary stając z nią twarzą w twarz.

- Co ci właściwe było? Wtedy w nocy, gdy dzwoniłaś że jesteś w szpitalu.

- Byłam chora.

- Chora? Na tyle poważnie że miałaś zostać na obserwacji a jednak stoisz tu teraz i najwyraźniej masz się dobrze... Sara, o co chodzi?

- To już nie twoja sprawa. /Odparła tak chłodno że prawie nie poznałam w niej tej zawsze uśmiechniętej Sary.

- Nie moja sprawa? Sara! Leciałam do Nowego Yorku w zastępstwo za ciebie, więc owszem - to jest teraz moja sprawa.

- Naprawdę chcesz wiedzieć? /Odparła z wyrzutem, zakładając ręce na krzyż.

- A jak myślisz?!

- Jeśli wydaje ci się że coś tu nie gra, to tak - masz rację. Okłamałam i ciebie i szefa, nie byłam w szpitalu, a znajomy lekarz załatwił mi zwolnienie.  

- Po co to wszystko?

- Żebyś pojechała na galę. Nigdy nie przeprowadzałaś wywiadu z aktorami, z resztą byłaś u nas nowa więc celowo wysłałam ci na maila beznadziejne pytania i dałam fałszywe rady. Chciałam żebyś zawaliła ten wywiad. Wtedy szef musiałby szybko wykombinować coś w zamian i ja mogłabym zaproponować że mogę przeprowadzić wywiad sam na sam z Tomem jako że był gościem na gali. Szef na pewno dałby rade załatwić mi z nim prywatne spotkanie. /Powiedziała siadając mi na biurku.

- Nie łatwiej Ci było po prostu jechać na tą galę?

- Nie o to mi chodziło, na gali wszystko jest w pośpiechu, masa dziennikarzy do jednej osoby. Nie miałby czasu na dłuższą rozmowę...

Zacisnęłam wargi i pokiwałam głową.

- Teraz rozumiem.... Ty się w nim zakochałaś! Jak mogłam się tego nie domyślić po tej twojej paplaninie o jego oczach?!....Sara /Pokręciłam głową/ - Cały ten czas dążyłaś tylko do tego by znów go spotkać sam na sam?!

- Tak, i szło całkiem nieźle. Do momentu  w którym przeczytałam w gazecie że jakimś cudem go poznałaś i że byliście na kolacji!  Co za idiotyzm! /Wysyczała/ - Akurat jego musiałaś spotkać! Ale teraz, skoro już wiem że nic między wami nie było.... A wywiadu wciąż nie ma - dalej mam szanse. /Odparła triumfalnym tonem.

- Jesteś szalona... /Pokręciłam głową oddalając się od niej o krok.

- Może /Uśmiechnęła się szyderczo/ - Ale ty doskonale mnie rozumiesz. Prawda? Spotkałaś go, rozmawiałaś z nim, wiesz już jaki jest. Takich mężczyzn nie spotyka się często. Zmieniłaś się Vivian... zmieniłaś się po spotkaniu z nim!

- Sara zaczynam się bać.

- Chcesz to się mnie bój, uciekaj do swojego Los Angeles i nie wchodź mi już więcej w drogę.

- Nie... źle mnie zrozumiałaś /Zaśmiałam się ze spokojem/ - Nie ciebie się boję - boję się co z tobą będzie jak szef się dowie że ściemniałaś  ze szpitalem. / Podeszłam bliżej i nachyliłam się do niej jakbym chciała wyjawić jej jakiś wielki sekret/ - Zwolni cię i twój genialny plan skończy się tak szybko jak się zaczął /Dodałam prawie szeptem.

Nie wiem skąd biorą się u mnie takie teksty gdy ktoś mnie zrani, ale czasem nie potrafię obejść się bez rewanżu. Ta mała "sukowatość" została mi chyba jeszcze z czasów liceum. Długo już taka nie byłam ale Sara obudziła we mnie kogoś kim nie chciałam być. Dawną mnie. Dałam się ponieść.

Uśmiechnęłam się i przekrzywiłam głowę w lewą stronę zakładając ręce na krzyż.

- To co? Mam iść teraz, czy poczekasz aż skończę się pakować i obie pójdziemy do szefa?
- Nie uwierzy Ci.
- Ja nie mam już nic do stracenia, ty masz bardzo wiele.
Sara wstała i skierowała się w stronę wyjścia, jednak w progu obróciła się i dodała:
- Powiedziałam już raz i powtórzę drugi - NIE WCHODŹ MI W DROGĘ.

Gdy zostałam sama, wzięłam głęboki oddech i przyłożyłam sobie rękę do czoła - tak jak to się robi przy sprawdzaniu temperatury. Zawsze tak robiłam by się uspokoić lub poukładać sobie myśli.
Nie chciałam jednak zostać tu ani minuty dłużej wiec szybko skończyłam pakowanie i z pełnym pudłem ruszyłam w troje gabinetu szefa.

- Portman.... /Burknął szef gdy położyłam na jego biurku kartonowe pudło.

- Gdzie mam podpisać? /Oparłam na przywitanie.

Otyły mężczyzna wyjął z szuflady kartki spięte zszywaczem i rzucił je na blat.

- Uznałem że sama się zwolniłaś więc jest to wypowiedzenie z pracy na życzenie.

- Może być. /Burknęłam podpisując dokumenty.

- Wie szef co? /Powiedziałam uzupełniając ostatnią stronę/ - Niech się lepiej szef przyjrzy temu zwolnieniu Sary...

Mężczyzna popatrzył na mnie pytająco.

- A i jeszcze jedno! /Dodałam wychodząc/ - Na miejscu szefa, poważnie zastanowiłabym się nad tym czy Sara powinna przeprowadzać jakiekolwiek wywiady, wie pan... oszuści w firmie nie są powodem do dumy.

- Nie rozumiem...

- Prześle panu maila którego dostałam od Sary z jej "złotymi radami" jak przeprowadzać wywiad. Osoba która układa taki scenariusz chyba się do tego nie nadaję.





Po powrocie do domu zrobiłam sobie zielona herbatę i usiadłam na kanapie w moim małym pokoju gościnnym. Moje mieszkanie składało się z dwóch pokoi, kuchni i łazienki, jednak do tego czasu było do mnie w sam raz. Teraz jednak dopadła mnie myśl przed którą uciekałam trzy lata, "Czy właśnie tu chce mieszkać?".





Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Następnie wstałam i popijając herbatę poszłam do kuchni. Zawsze chciałam mieć wsypę kuchenną, tym czasem ledwo co mieścił mi się w niej stolik i dwa krzesła.

Potrzebowałam zmian.


Rozpisałam sobie na kartce co chce robić i jaka chce być. Z taką ściągą w ręce otwarłam laptopa i zaczęłam poszukiwanie nowej pracy, nie ważne gdzie - ważne by wreszcie pozwoliła mi być sobą.




Przejrzałam milion ofert jednak żadna z nich nie pasował mi w 100%. Chciałam wybrać dobrze, więc szukałam dalej i dalej. W końcu zrezygnowana zamknęłam laptopa. Za oknem było ciemno, popatrzyłam na zegarek: 20:53.


Wstałam obolała z kanapy i skierowałam się w stronę łazienki. Tego dnia marzyłam już tylko o gorącej kąpieli. Związałam włosy i odkręciłam ciepłą wodę. Gdy wanna się napełniała, postanowiłam włączyć sobie jakąś muzykę. Odblokowałam więc telefon i wybrałam losową piosenkę ze Spotify.

[Tutaj powinien być GIF lub film. Zaktualizuj aplikację teraz, aby go zobaczyć]




Odłożyłam telefon na pralkę nie wiedząc co właściwie puściłam, lecz gdy piosenka się zaczęła znieruchomiałam. Pierwsze słowa mówiły:

"Noc dopiero zapadła a czas ucieka
Gdzieś w nieznanym miejscu wstał już dzień, po świcie
Przekrwione oczy szukają słońca"

Poczułam że serce bije mi mocniej niż przed chwilą. Czułam każde jego uderzenie, lecz nie mogłam wyrwać się z transu. Coś w głębi mnie mówiło mi że to nie przypadek, że to mnie dotyczy. Stałam więc w łazience patrząc pustym wzrokiem przed siebie i słuchałam kolejnych słów:

"Gdzieś za górami, daleko stąd
Miliony mil z dala od Los Angeles
Z Tobą gdziekolwiek daleko
Na nowo wszystko tam zaczniemy
Tam gdzie nas nikt zupełnie nie zna
Po prostu musimy tam wyjechać
Tylko weź mnie tam daleko, dokądkolwiek daleko
Gdziekolwiek daleko z tobą
Po prostu zabierz mnie, dokądkolwiek zabierz mnie
Będę z Tobą gdziekolwiek daleko"


To tylko piosenka a jednak poczułam jak po moim policzku spływa gorąca łza, a za nią kolejna i kolejna, aż oczy miałam tak mokre że widziałam jedynie zamazany obraz. Zasłoniłam twarz dłońmi. To nie mógł być przypadek, słowa które właśnie unosiły się mojej łazience były dokładnie tym co tłumiłam w sobie już dłuższy czas.











I wtedy zdałam sobie sprawę. Doszło do mnie co próbowałam w sobie zabić od powrotu z Nowego Yorku. Wypierałam uczucie które mimo to przetrwało gdzieś po kryjomu w głębi mnie i teraz dało o sobie znać.

Tak długo bałam się kogokolwiek do siebie dopuścić, ale on jakimś cudem się przedarł i teraz nie potrafię przestać myśleć o tym że....











Tęsknię za nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro