🌹Kwiaciarnia🌹

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia artysta ponownie udał się do kwiaciarni. Nie miał pojęcia czemu, ale czuł, że coś go tam ciągnie. Przechodząc między dwoma półkami, na których były poukładane kwiaty natknął się na kogoś, kogo tutaj zupełnie się nie spodziewał. Spotkanie to jednak bardzo go ucieszyło. Uśmiechnął się do swojego obiektu westchnień i podszedł bliżej. Włoch zdawał się go rozpoznać.

- Widzę, że masz już wybrankę serca. - Stwierdza Antonio starając się nie pokazać zawiedzenia.

- To? - Młody mężczyzna z ledwo widocznym uśmiechem wskazał na kwiaty. - Nie. Nie mam dziewczyny, a one są na grób wybranka serca...

- Czyli jesteś gejem? - Malarz zdecydowanie częściej powinien zastanawiać się nad słowami. Ale cóż. To była jego nierozłączna część, najpierw mówi, potem w ostateczności myśli. - Znaczy... To smutne, że miłość twojego życia jest już po drugiej stronie. To tragiczne, ale ten tragizm nadaje romantyzmu.

Chłopiec cicho się zaśmiał.

- Wybranka serca mojego brata. Uwielbiał gerbery, a te są w kolorze, który mi się z nim kojarzy. Pewnie przez włosy. Ja wolę róże. Są romantyczniejsze. Wolałbym dostać różę niż gerberę, dlatego pewnie swojej miłości dałbym bukiet róż... - Dokończył i ponownie zerknął na kwiatki. - Zastanawiam się, czy to była prawdziwa miłość. Feliciano był strasznie załamany po śmierci chłopaka. Miałem wrażenie, że popadł w depresję i starałem się go pilnować na każdym kroku. Jednak niecały miesiąc później znalazł pocieszenie w o dwa lata młodszym bracie swojego tragicznie zmarłego ex i teraz się z nim umawia. Nazywa to miłością, ale mnie się wydaje, że próbuje się pocieszyć. Na dodatek kolejnym Niemcem. Mógł sobie wziąć jakiegoś Włocha albo Hiszpana. Hiszpanie są przystojni i bardzo... ekhem. - bursztynowo oki nieznacznie się zarumienił, jakby zdając sobie sprawę, z tego co zamierzał powiedzieć. - Nie wiem czemu panu to mówię...

- Oj tam. Jesteś taki piękny, że mógłbym cię słuchać całymi dniami, - Mężczyzna delikatnie zawinął wokół swojego palca odstającego loczka młodzieńca. - bo noc jest na ciekawsze rzeczy.

- Takie jak spanie. - powiedział szybko cały czerwony, co według Hiszpana było bardzo urocze, Włoch. - Na osobnych łóżkach. Każdy w swoim domu.

- Miałem na myśli coś bardziej.. - odwinął włosy swojej jeszcze niespełnionej miłości i przesunął dłoń lekko ku dołowi łapiąc go za brodę. Uniósł ją tak, by zawstydzony chłopak spojrzał na niego. - niegrzecznego. Ale to może kiedyś.

- Em.. - Włoszek nie miał pojęcia jak zareagować. Co odpowiedzieć, co zrobić. Z jednej strony bardzo spodobała mu się ta wizja. I pewnie by się zgodził i oddał mężczyźnie całkowicie, ale gdzieś z tyłu głowy była myśl "nawet go nie znasz. Nie wiesz kim jest, co ci zrobi." - Kto wie...

- Więc na razie może sprawisz mi ten zaszczyt i uczynisz mnie powiernikiem tej tajemnicy, jaką jest twoje imię?

- Jestem Lovino. - przygryzł delikatnie wargę, żeby powstrzymać uroczy, ledwo wkradający się na jego usta uśmiech.

- Imię równie piękne, co jego właściciel. - powiedział szarmancko malarz. - Antonio. - chwycił i pocałował dłoń chłopaka, jakby zapominając o jego płci.

- Em.. a teraz wybacz, ale chciałbym jeszcze dzisiaj podejść na cmentarz. - usłyszał delikatny, bo zawstydzony głos włocha, który szybko zabrał rękę i odwrócił się w stronę kasy i wyjścia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro