•płatek czwarty•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Wzięła błękitny kubek z Kubusiem Puchatkiem i zamieszała w nim łyżeczką, by miód dobrze się rozpuścił.

  Pociągnęła nosem, po czym wytarła łzy, które zbierały się w kącikach oczu. Nie chciała, by słone krople się mieszały z herbatą.

  Herbata. On nienawidził herbaty. Krzywił się za każdym razem, gdy ją piła wieczorami, obserwując gwiazdy pojawiające się na niebie. Narzekał, że przez to nie będzie spać, bo ona nie zaśnie. A przecież nie mogł jej pozwolić tkwić samej w ciemności, była jego małym skarbem.

[dlaczego więc
zaczął znikać
na całe noce?]

Ona chciała tylko, by on był szczęśliwy. Miłość bywała jednak kapryśna niczym małe dziecko.

  Była pewna, że gdyby była taka potrzeba, poświęciłaby dla niego wszystko.

  Nie była na niego zła. Była rozżalona, zawiedziona i zrozpaczona. Nie chciała się na niego złościć.

  Nawet teraz, kochała go tak samo jak pięć lat temu. Uczucie dalej się w niej tliło, mimo iż pragnęła by zgasło, by zniknęło.

Niech wszystko po prostu przestanie istnieć.

  Zabawne.
Zabawne, jak łatwo można zniszczyć relację, naiwnie wierząc, że będzie ona trwać wiecznie. Zniszczyć jednym czynem. Lata wymienionych uśmiechów, łez szczęścia, pocałunków o północy przestają mieć znaczenie.

[dlaczego
wspomnienia
tak bolą?]

  Usiadła powoli na parapecie okna. Lubiła to miejsce. Tak samo jak herbata, parapet był jej miejscem, gdzie czuła się bezpiecznie. Patrzyła na ciemne chmury, czarne dachy domów i na kolorowe auta. Herbata przestała parować, wystygła.
Nie miała pojęcia ile czasu minęło – nie chciała wiedzieć.
 
  Nagle szybę okna przeciął deszcz, prawie że ulewa. Krople deszczu tworzyły pasma wody, robiąc małe pajęczyny. Wydawało się, że padało bez końca, a słońce już nigdy nie miało wrócić. Jasne dni zniknęły, nie wiadomo było kiedy znów się pojawią. Dziewczyna dotknęła swojego policzka, i zaskoczeniem zauważyła, że jest mokry.

  Jej wzrok jeszcze raz powędrował na szybę. Słońce dalej świeciło, a niebo było jasne. Nie padało – patrzyła tylko na swoje odbicie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro