Nine

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Odkąd wróciliśmy do domu, mój humor wciąż nie uległ zmianie. Byłam przygnębiona i zła. Jak mój ojciec mógł potraktować tak Zayna?! Mając świadomość, że brunet ma na tym punkcie kompleksy, było mi jeszcze gorzej. Zayn nie ukradłby niczego. On taki nie jest.
Leżałam na łóżku i tępo patrzyłam się w sufit.
A co jeśli już nie będzie się chciał ze mną spotkać po tym wszystkim? Jak jednak zmieni o mnie zdanie?
Przetarłam twarz dłońmi i jęknęłam z bezradności.
W pewnym momencie usłyszałam jak coś stuknęło w okno. Spojrzałam w tamtym kierunku, lecz niczego nie dostrzegłam. Opadłam z powrotem na łóżko, ale za chwilę sytuacja się powtórzyła. Zaniepokojona zbliżałam się w tamtym kierunku i ujrzałam czarnowłosego. Szybko otworzyłam okno.
-Zayn?!- zawołałam cicho.
-Gdzie masz drabinę?
-Powinna stać obok garażu.
Zniknął na chwilę. Po czym zaczął się wspinać. Wszedł na balkon, a na jego ustach gościł uśmiech.
-Witaj Julio.
Z kieszeni kurtki wyjął małą różyczkę.
-Dobry wieczór Romeo- zachichotałam.
-Pięknie dziś wyglądasz.
Spuściłam wzrok i zaprosiłam go do środka.
-Wow! Całkiem spory ten twój pałac. Boję się, że coś popsuję albo zabrudzę.
Rozglądał się we wszystkie strony. Jego mina wyrażała zaskoczenie.
-Daj spokój.
Usiadłam na łóżku i podziwiałam tego wspaniałego młodzieńca.
Po chwili zajął miejsce obok mnie, ale między nami była cisza.
Cały czas biłam się z myślami. Czułam się winna i dlatego postanowiłam to przerwać.
-Przepraszam.
-Za co?- uniósł brew zdziwiony.
-Za dzisiaj. Tak strasznie mi przykro. Jestem zawstydzona zachowaniem mojego ojca. Ja wiem, że tobie można ufać i nic złego byś nie zrobił. Ale mój ojciec...
-Hey! Mała, nic się nie stało- objął moją twarz przez co miałam idealny widok na jego czekoladowe oczy.
-Nie jestem na ciebie zły.
-Myślałam, że już nie będziesz chciał mnie widzieć po tym wszystkim- na moją twarz wyszły wypieki.
On natomiast gładził moje policzki.
-To nie twoja wina- szepnął.
Nasze twarze były już tak blisko. Kciukiem obrysował moje wargi i intensywnie się w nie wpatrywał.
-Melanie?- usłyszeliśmy głos matki.
Podskoczyłam przerażona.
-Szybko! Schowaj się do szafy!- rozkazałam.
Pukanie do drzwi.
-Melanie, wszystko w porządku?!
-Tak, mamo!
-Mogę wejść?
-Oczywiście!
Otworzyła drzwi i porozglądała się po pokoju.
-Z kim rozmawiałaś?- spytała pełna podejrzeń.
-Z nikim. Coś ci się pewnie wydawało.
Znowu mam cienki głos.
-Nie wydaje mi się. A co robisz?
-Yhm... leżałam na łóżku.
-Tylko?
-Tak.
-W takim razie idź już spać, bo jest późno.
-Dobrze.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Zamknęłam za nią drzwi i odetchnęłam z ulgą.
-Już mogę?- słyszę szept.
-Jeszcze chwilkę.
Tak dla pewności.
Po chwili wyszedł z szafy.
-Oni są tacy zawsze?
Kiwam głową.
-Przecież tak się nie da żyć. Oni nie mogą cię tak kontrolować. Jesteś już prawie dorosła.
Spuściłam głowę.
Ma rację.
-Melanie, do cholery! Postaw się im! Masz swoje życie!
-Właśnie o to chodzi, że nie! Nie wiesz jak to jest! Moja przyszłość jest już zaplanowana i nie mam nic do gadania!
Z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
-Przepraszam.
Wziął mnie w ramiona.
-Martwię się. Nie zasługujesz na życie w niewoli.
Pocałował mnie w czoło i głaskał moje plecy.
Czułam się bezpiecznie w jego ramionach. To mnie uspokajało i rozluźniało.
Był moim bohaterem.
_______________________________________
Dodaję rozdział tak wcześnie, bo nie będzie mnie cały dzień w kraju :)
Miłego dnia i do jutra ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro