Twenty two

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zmierzałam w stronę chłopaka, który opierał się plecami o jedną z kamienic i palił papierosa. Obserwował każdy mój ruch, a ja z każdym krokiem przyspieszałam. Gdy byłam już naprawdę blisko, rzucił niedopałek i mnie przygarnął do pocałunku.
Odsunęliśmy się od siebie z głośnym mlaśnięciem.
-Tęskniłem, Bella.
-Ja również.
Pocałowałam go w brodę.
-Co słychać u twojej przyjaciółki?
-Pamiętasz tego chłopaka dla którego porzuciła ciebie na festynie?
-Jak mógłbym zapomnieć? Uraziła moje wielkie ego- zażartował.
-No to z tym właśnie o to chłopakiem spotyka się moja przyjaciółka. Spędzają mnóstwo czasu i cieszę się jej szczęściem.
-W każdym razie i tak twój chłopak wygrywa wszystko, bo jest najwspanialszy na świecie- podsumował.
-I do tego strasznie skromny.
Dałam mu buziaka w policzek.
-Zgadza się kochanie- ujął moją dłoń, którą następnie pocałował.
-Gdzie idziemy?
-Najpierw odwiedzić moich znajomych, a potem poznasz moją rodzinę.
Zatrzymałam się.
-Tak szybko?- spytałam zdziwiona.
-Nie mam nic do ukrycia. Chcę, aby najważniejsze osoby w moim życiu się poznały.
Posłał mi ciepły uśmiech.
Tylko, że ja nie byłam pewna czy mnie zaakceptują.
Szliśmy za ręce w stronę miejsca, w którym nie tak dawno byłam. Nic się tu nie zmieniło. Z wyjątkiem naszej dwójki. Teraz przybyliśmy tu jako para, a nie dwójka znajomych.
Ciekawe czy Zayn im o tym wspominał?
-Siema, ludzie!
Piątka przyjaciół odwróciła się w naszą stronę. Na ich twarzach zagościł uśmiech. Tylko przez Vivi przebiegło stado różnych emocji, gdy dostrzegła nasze splecione dłonie. Jej źrenice się powiększyły i próbowała ukryć łzy i choć stałam dość daleko, to i tak je widziałam.
Roxi szturchnęła ją łokciem w bok, po czym zmierzyła mnie od góry do dołu.
-Ona mnie przeraża- szepnęłam brunetowi na ucho.
-Kto?
-Roxi. Patrzy się na mnie jakby chciała mnie zjeść.
Spojrzał w jej stronę i przyciągnął mnie bliżej siebie.
-Roxanne, odczep się od mojej dziewczyny!
Powiedział to z taką zaborczością, że wszystkie wnętrzności w moim brzuchu zrobiły fikołki. W dodatku nazwał mnie "swoją dziewczyną".
Pocałowałam go w podzięce w szyję, na co mruknął zadowolony.
-Uwielbiam twoje usta w tym miejscu.
Zadrżałam.
-No, no, no. Wystarczyło kilka dni, aby ta dwójka kleiła się do siebie jak te papużki nierozłączki - zauważył Denis.
-Gdybyś był trochę bardziej spostrzegawczy, to byś zauważył, że poprzednio identycznie się zachowywali- odpowiedział mu Chad.
-Pewnie dała mu dupy- skomentował Jack.
-Kurwa, Jack! Znowu ci odpierdala?!- warknął Zayn.
-Nie. Po prostu wymiękasz Zayn dla pierwszej lepszej dziewczyny.
-Nie dla pierwszej lepszej. Nie nazywaj jej tak.
Wtuliłam się w niego bardziej. Czułam jak każdy jego mięsień się napina.
-Stary, nie poznaję cię. Kiedyś przebierałeś w dziewczynach, a teraz stałeś się taką cipą. Chwaliłeś się na prawo i lewo jakie były naiwne.
Zamarłam i Zayn chyba to wyczuł, bo przycisnął mnie bliżej siebie.
-Jack, daj spokój- odezwał się Chad.
-Może ty też kiedyś to poczujesz i zrozumiesz mnie.
Po chwili dodał, ale to było wyłącznie do mnie.
-Wiem, że masz pytania odnośnie tego co powiedział, dlatego potem ci to wyjaśnię. Zapewniam cię jednak, że nie masz się czym przejmować, mała.
Pocałował mnie w czoło, więc trochę się rozluźniłam.
_______________________________________
Do piątku :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro