Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Śpiewałam razem z Sebastianem piosenkę Village People, YMCA, skacząc po łóżku Adama, który sfrustrowany cały czas zwracał nam uwagę. Wiedziałam doskonale, jak bardzo powinnam o trzeciej w nocy siedzieć cicho ze względu na śpiącą ciocię z wujkiem, ale przy Ianie nie potrafiłam zachowywać się normalnie. Ja nigdy przy nim nie potrafiłam zachowywać się normalnie; odpierdalało mi w jego obecności bardziej niż po alkoholu, po którym ani śladu w moim organizmie. Byłam kompletnie trzeźwa, a szalałam i wygłupiałam się gorzej niż na imprezie. Ja nie wiem, skąd to się wszystko brało, że on miał na mnie taki wpływ – że przestałam szanować nawet własne śpiące wujostwo, ażeby tylko wariować z Sebastianem, skacząc i wydzierając się wniebogłosy. Amanda siedziała obok na łóżku, roześmiana chichrając się z nas, kiedy oboje tańczyliśmy układ YMCA. 

— It's fun to stay at the Y.M.C.A! — wydarliśmy się.

— Kurwa, dosyć! — krzyknął na pograniczu cierpliwości Adam, pociągając za rękę przyjaciela, oraz wywracając go na łóżko. — Zamknij mordę, moi starzy śpią, kurwa mać — przygniótł jego klatkę piersiową kolanem. 

— A-Ale... stary... — odezwał się bezbronnie, lustrując Lutchera maślanym, zrozpaczonym spojrzeniem jak u zbitego psa. — J-Ja się tylko bawię... 

— To się baw, kurwa, ciszej — rzucił zły, wstając z niego. — A ty co? — skarcił mnie poważnym wzrokiem. — Taka niby poszkodowana, co? Szyja cię już nie boli? Przyszłaś tu i obiecałaś, że będziesz cicho, Alanna, a odpierdalasz z tym debilem — nie mógł powstrzymać pod koniec uśmiechu, który wkradł się na jego ustach. Rozbawiona uśmiechnęłam się, przelotnie lustrując leżącego Sebastiana, który również na mnie radośnie spojrzał. — Jak jesteś taka cwana, to zdejmuj moje ubrania, zakładaj swoje szmaty i wracaj do domu. 

— Hell not, baby! — pomachałam palcem, w mgnieniu oka uspokajając się jak dziecko. — Przepraszam, już nie będę — usiadłam po turecku na dużym łóżku Adama, śmiejąc się cicho. — A-Ale my się tylko bawiliśmy... — dodałam cichutko pod nosem, wydymając rozpaczliwie usta. 

— No, a jak mój ojciec tu przyjdzie, to wy się tłumaczycie — prychnął, wstając z materaca. 

— Oj Adam, weź wyluzuj... — wtrąciła Amanda. — Co ty taki marudny, co? — zapytała, spoglądając na przyjaciela. 

Spojrzał na nią, zalewając się rumieńcem. Prychnęłam razem z Sebastianem, przelotnie się za sobą oglądając. To było takie komiczne, kiedy mój kuzyn speszony nawet nie umiał z siebie nic wykrztusić. Zaczęłam się zastanawiać, jak długo będzie ukrywał to, że był w Amandzie zakochany po uszy, oraz to, czy ona zaczęła jego zaloty i cipkowate zachowanie w stosunku do niej zauważać. 

— N-Nie marudny! — zaprzeczył po jakimś czasie, zawstydzony wreszcie się odzywając. — Tylko nie chcę mieć przejebane, cholera. 

— Oj dobra, już się tak nie złość, bo złość piękności szkodzi, a ty masz co stracić, dziubasku — pocmokał czarująco Sebastian, zakładając ręce z tyłu głowy. 

Zaśmiałam się, co nie umknęło uwadze Iana, który spojrzał na mnie z uśmieszkiem. 

— Idź się wreszcie umyj, brudasie, bo chcę mieć czystego kutasa, tak? — rzucił kobieco Adam, gestykulując śmiesznie palcem. 

— Umyć ci plecy, kotku? — zapytałam uwodzicielsko, spoglądając na Oliversa. 

— Och, i nie tylko — mruknął lubieżnie i złapawszy się ochoczo za krocze, wstał z łóżka, kierując się do łazienki. 

Zaśmiałam się, oglądając go. Sebastian wprawił swoje ciało w seksowny taniec, uprawiając dla nas striptiz. O mój Boże. Z Amandą wybuchnęłam śmiechem, kiedy Ian odwrócił się do stojącego obok Adama, powoli i zmysłowo odpinając metalowe guziki w swojej czarnej koszuli na krótki rękaw. Swoją drogą, była boska, bo miała na piersi naszywkę postaci z kreskówki Ed, Edd i Eddy. Zaśmiałam się, kiedy pomachał palcem przed twarzą przyjaciela. Był taki słodki. Nawet wtedy, kiedy robił z siebie kompletnego durnia, to był dla mnie najcudowniejszym durniem na świecie.

— To dla ciebie, skarbie! — wykrzyczał śpiewająco do Adama, odpinając ostatnie guziczki w koszuli.

Zaśmiałam się, rozbawiona wyrównując kontakt wzrokowy z Amandą, która siedziała obok mnie. Boże święty, i ona miała tak z nimi przez całe swoje życie? Cholera jasna, jak ja jej zazdroszczę, że miała tak cudownie. Roześmiana odwróciłam głowę do Sebastiana, czując nagły uścisk w podbrzuszu. Zacisnęłam uda, odczuwszy niespodziewany, przebiegający po moim kręgosłupie dreszcz, który przez chwilę wywołał we mnie szok i dziwne, niespotykane dotąd emocje. Umilkłam, gapiąc się na jego odkrytą klatkę piersiową. Z trudem przełknęłam ślinę, czując, jak moje gardło opanowała bezlitosna Sahara, a wraz z nią całe ciało zalało w mgnieniu oka okropne gorąco. I to był tylko ułamek sekundy, bo po chwili Sebastian ściągnął swoją koszulę i rzucił na moją głowę, cały obraz przysłaniając czernią. Jego zapach otulił moje zmysły jak czysty, uzależniający i kurewsko mocny narkotyk. Był wszędzie. Tak dobry i słodki, że pod nosem chciałam mieć go już wiecznie. Nabrałam głębokiego oddechu, pośpiesznie osuwając materiał z twarzy; Ian zniknął za drzwiami łazienki, pozostawiając mnie w kompletnym oszołomieniu. 

Popatrzyłam w zamkniętą białą framugę drzwi, nie mogąc zrozumieć sytuacji. Co się tak właściwie przed chwilą wydarzyło? Ścisnęłam jego koszulę w rękach, rozchylając delikatnie wargi. Co ja właśnie widziałam? Przecież to był jeden z najnormalniejszych widoków na świecie, Adam aktualnie również stał w swoich szarych dresach, niczym innym. Nabrałam dużego wdechu, przełykając ślinę. Skąd te wszystkie buzujące we mnie emocje? Co mną tak niesie? Dlaczego tak się, do cholery jasnej, czuję? Nerwowo wierciłam się na łóżku, wbijając wzrok w czarny materiał na rękach. To było takie... ciepłe, gorące, łaskotliwe na całym ciele i takie hipnotyzujące dla oczu. Zarumieniłam się. Zalała mnie jedna z najgorszych fal rumieńców, jakich w życiu mogłam doznać. To było takie... nie do opisania. Zwłaszcza piorunujące, łaskoczące mrowienia w dole brzucha, a nawet niżej podbrzusza. Zacisnęłam uda, podnosząc głowę na Amandę. 

— Huh? — mruknęłam zdezorientowana, przyglądając się wyczekującej Morgan. 

— Idziesz z nami? — zapytała, stojąc przy Adamie.

— Ale gdzie? — zatrzepotałam rzęsami, skrępowana uciekając od jej podejrzliwego spojrzenia. Może jednak ono nie wydawało się być tak wątpliwe i to ja wyolbrzymiałam, ale cholernie bałam się pytania: Co ci jest? Skoro nawet sama nie umiałam sobie na nie odpowiedzieć. 

Co mi jest? 

— Chcesz coś zjeść? Zrobić ci herbaty? — zapytała troskliwie, przyglądając się mnie. — Boli cię szyja? — dodała.

— N-Nie, nie boli... — odpowiedziałam niepewnie, starając się nie patrzeć w jej niebieskie oczy. — I nie, dzięki, nie chcę. 

— Dobra, zaraz przyjdziemy — powiedziała, kierując się z moim kuzynem do wyjścia z pokoju. 

— Niczego nie dotykaj, jasne? — odwrócił się z cwanym uśmieszkiem, wskazując ostrzegawczo na mnie palcem. 

— Jasne — odparłam słodko, chwytając z nocnej szafki jego komiksy Marvela. Parsknął rozbawiony pod nosem, wychodząc z pomieszczenia. 

Trzask drzwi, później szum wody z prysznica; zadrżałam, nabierając głębokiego oddechu. Przelotnie obejrzałam się za łazienką, powracając do komiksowych obrazków. Batman i Joker, ciekawe. Byłoby ciekawsze, gdybym nie znała tej historii na pamięć, a nawet tego wydania, które za młodu kradłam Adamowi i czytałam w kącie pokoju. Odrzuciłam komiks, na ślepo sięgając do kolejnej leżącej na szafce gazety. Otworzywszy jej środek, rozbawiona pomrugałam kilka razy, uśmiechając się pod nosem. Playboy, o kurwa, jeszcze ciekawsze! Obejrzałam wypiętą brunetkę w kostiumie mikołajki z dziurą na kroczu, to po chwili zlustrowałam całujące się ze sobą dwie blondynki w przeźroczystej bieliźnie. Zaśmiałam się pod nosem jak dziecko, z fascynacją oglądając erotyczny magazyn. Nie wiem, mnie takie rzeczy zawsze śmieszyły – jakoś nie potrafiłam w ciszy i z powagą oglądać skromne porno, bo śmiałam się jak głupia przy tym. Zwłaszcza śmieszył mnie fakt, że było to tego stulejarza Adama, a ja leżałam na jego łóżku i to przeglądałam, co pewnie podobnie robił po nocach. 

Z zaciekawieniem przyglądałam się nagim kobietom, lustrując ich cycki i dupę. Nie powiem nie, ale było to fajne. Zwłaszcza wtedy, kiedy laska miała co pokazywać. No bo nie ukrywajmy – każda dziewczyna obejrzy się za jakimś dobrym tyłkiem albo zajebistym dekoltem, to normalne. Sama patrzę na bagażnik Amandy albo zderzaki Jennifer, no bo to naturalne. Nie oszukujmy się – świat kocha cycki i dupę i z tym nawet nie warto robić podjazdu. Tak samo jak wszystkie dziewczynki się masturbują, a chłopcy płaczą. 

Kurwa, w takim razie ja też jestem stulejarą, skoro przeglądam Playboya jak Adam? 

Przestraszona krzyknęłam i przymknęłam oczy, zamykając szybko magazyn; drzwi od łazienki gwałtownie się otworzyły. Spojrzałam w tamtą stronę, czując nagły uścisk w dole brzucha. Jakby coś mocno mnie chwyciło i wykręciło, dodatkowo zalewając falą gorąca we wszystkich zakamarkach organizmu. Zacisnęłam uda, nabierając dużego wdechu. Stał w samych dresach we framudze, opierając się nonszalancko ręką o ich próg. Napełniające mnie uczucia były silniejsze niż wtedy, kiedy za pierwszym razem widziałam jedynie urywek jego odkrytej klatki piersiowej. Tylko urywek. Tym razem stał przede mną pół nagi, pobudzając we mnie dziwną, intensywną fascynacje i uciążliwe, wrzące płomieniami podniecenie. Obciągnęłam palce u stóp, ponownie zaciskając uda. Sebastian na pierwszy rzut oka nie wydawał się typowym mięśniakiem, który każdą wolną godzinę spędzał na siłowni. Wolał jeździć na desce i zamiast wpierdalać białko, uwielbiał spalać jointy. Wówczas, kiedy jego ciało pod warstwą czarnych, luźnych ubrań nie wyglądało jak kanon męskości z napakowanymi mięśniami w bicepsach, tak było w tym coś pociągającego i intrygującego. Powiedziałabym, że nawet kurewsko seksownego. Już wcześniej zdążyłam zauważyć, że miał wąską talię i szerokie ramiona. Tak mocne, że pod opuszkami palców miałam wrażenie dotykania czystego metalu. Teraz bez wstydu patrzyłam się na jego brzuch oraz delikatny, ale atrakcyjny zarys sześciopaku razem z efektem V. Myśl, o dotykaniu go, wywołała przebiegający po moim kręgosłupie dreszcz. Zadrżałam, nabierając oddechu. Sebastianowi nie brakowało niczego. Taką, jaką miał piękną twarz, tak podejrzewałam, że reszta równie co ona będzie piękna. Bo przede wszystkim twarz Sebastiana była łagodna i ładna. Miał delikatne rysy twarzy, jak młody, urodziwy nastolatek, lecz jego błękitne, prawie że śnieżnobiałe oczy były owiane tajemnicą. Wzrokiem potrafił patrzeć na ludzi tak, jakby chciał ich zabić, co może stąd czyniło go złym, niegrzecznym chuliganem. W rzeczywistości był pięknym, słodkim chłopakiem. 

Uśmiechnął się uroczo, zasiadając obok mnie na łóżku. Przyciągnęłam do piersi kolana, owijając wokół nóg ręce. Nikt nie mógłby zaprzeczyć, że Sebastian należał do przystojnych facetów. I przede wszystkim atrakcyjnych. Miał w sobie coś, co uwiodłoby wiele kobiet, nawet nie fizycznie a psychicznie. Jego poczucie humoru i sposób bycia sam w sobie był pięknem, ale co powodowało, że żadna dotychczas nie interesowała się nim tak, jak ja się zainteresowałam? I czy zdawał sobie sprawę z tego, że przyciągał mnie niczym kocimiętka, mącąc w głowie jak najlepszy iluzjonista? I teraz, gdy siedział tak blisko w samych czarnych dresach, spalałam się z rumieńców i jednoznacznego podniecenia. Chęć ujęcia jego policzków w swoje dłonie nagle stała się tak okropnie uciążliwa, że wbijałam paznokcie we własną skórę, ażeby odtrącić od siebie brudne myśli. Sebastian był kurewsko seksowny i atrakcyjny, chociaż zapewne dużo dziewcząt na pierwszy rzut oka uważałaby go za zwykłego, przystojnego dziewiętnastolatka, który za wiele nie miał do zaoferowania. Miał tak wiele i jeszcze więcej. 

Rozchyliłam delikatnie wargi, nabierając głębokiego wdechu. Uśmiechnął się w moją stronę, unosząc rękę oraz zbliżając ją do mojej twarzy. W ciągu setnej sekundy moje serce przyspieszyło z prędkością światła, prawie wyrywając się z piersi. Był mnie tak blisko i bałam się, że usłyszy te szaleńczo bijącą pikawę. Cholera jasna, Alanna, ogarnij się, idiotko. W życiu widziałam wiele zajebistych męskich ciał, chociażby nad oceanem albo basenem, ale przy Sebastianie czułam się onieśmieloną, zawstydzoną, świętą dziewicą, dla której temat: chłopaki, był tematem zamkniętym i niewiele znanym. Zalewałam się gorącem i czerwienią z sekundy na sekundą coraz gorzej, ledwo przy nim oddychając. Nie wspomnę o potwornym, mocnym podnieceniu, przez którego zaciskałam uda. Kolejne, przeszywające mrowienia w podbrzuszu; Ian chwycił Playboya, z zaciekawieniem otwierając pierwszą stronę. 

— Ty zboczenico, oglądasz porno? — zapytał rozbawiony, przelotnie się za mną oglądając.

— Nie, ale z twoim udziałem mogłabym z chęcią — odparłam, zadziornie unosząc prawy kącik ust.

— To chodź, nakręćmy — powiedział z powagą, odkładając erotyczny magazyn na szafkę nocną. 

— Oj, kochany... — rzuciłam rozbawiona, kręcąc palcem wskazującym. — Ostrzegam, że blask mego ociekającego zajebistością ciała cię zabije, więc uważaj — uśmiechnęłam się, co słodko odwzajemnił.

— Zduś me swym ciałem, zanim konar zapłonie — oznajmił żartobliwie, na co wybuchnęłam śmiechem. — Uwielbiam patrzeć, jak się śmiejesz — powiedział cicho po jakimś czasie, przyglądając się mi.

Zarumieniłam się. Wszystko, co w tej chwili do mnie mówił, pobudzał i rozpalał jeszcze większą dozę emocji, która targała mną na wszystkie strony. Oblizałam dolną wargę, wyrównując z nim kontakt wzrokowy. 

— Uwielbiam, jak powodujesz, że się śmieję — odparłam równie cicho co on, spoglądając w jego oczy. 

Uśmiechnął się. Uśmiechnął się znowu tak słodko, powodując szaleństwo motylków w moim brzuchu. W ciszy patrzeliśmy w swoje ślepia, po chwili Sebastian spoważniał, jednak w jego przypadku znowu słodko, przybliżając się do mnie. Nabrałam głębokiego oddechu, przymykając na chwilę powieki. Dotknął mojej pokaleczonej szyi, palcami delikatnie przesuwając po plastrach. 

— Kto ci to zrobił, Al? — zapytał przejęty. 

— Przewróciłam się — okłamałam go. 

Okłamałam Sebastiana w żywe oczy. Tak właściwie, to czemu go okłamałam? Tak właściwie, to nie wiedziałam. Nie wiedziałam, czy to ze strachu, że go stracę, czy z powodu przykrości, jaką mogłabym mu wyrządzić. Czy to i to, bo wszystko się ze sobą łączyło. Nie chciałam go stracić ani zranić, ale kłamiąc czułam się o wiele gorzej, niż jakbym powiedziała mu prawdę. Ale co miałabym mu powiedzieć? Że pocałowałam jakiegoś chłopaka, a jego laska uderzyła mnie butelką i straciłam przytomność? Że po tym wszystkim, jak wyznał mi swoje pokręcone uczucia, jak sama dopuściłam go do siebie tak blisko, jak łączy nas niezrozumiana, dziwna więź – po tym wszystkim całowałam innego faceta? I tylko po to, żeby się zemścić, odpłacić za Susan? Wiele osób potraciłam w swoim życiu, ale tym razem bałam się stracić jego. Wszystko inne, ale nie Sebastiana. 

— Szczerze, to za wiele nie pamiętam, bo straciłam przytomność — dodałam, na co ze współczuciem wyrównał kontakt wzrokowy. — I jakoś się cieszę, że tego nie pamiętam — uśmiechnęłam się, co odwzajemnił słodko. 

— A gdzie jest Amanda i ten pajac? — obejrzał się dookoła pokoju, powracając do moich oczu. 

— Poszli coś zjeść — odpowiedziałam, zawiązując ciaśniej przy biodrach spodenki, które Adam mi pożyczył. Przelotnie obejrzałam się za Sebastianem, który przyglądał się temu. — Co tak patrzysz? Lepiej je rozwiązać i zdjąć? — zapytałam, uśmiechając się. 

— Kurewsko — rzucił. — T-To znaczy tak, nie, nie! Albo kurewsko tak — spojrzał w moje oczy.

Kolejny uścisk w podbrzuszu. Zacisnęłam uda, rozchylając delikatnie usta, oraz nabrawszy głębokiego oddechu, oblizałam dolną wargę, co nie umknęło uwadze Ianowi, który spojrzał na ten gest, poprawiając się na łóżku. Po krótkiej chwili przybliżył się do mnie, wystawiając rękę w moją stronę. Przymknęłam oczy, czując przeszywający, gotujący się w całym moim ciele płomień. Wszystko zaczynało mnie parzyć, nawet najmniejsze muśnięcie jego palców o moją skórę. Zadrżałam, kiedy ujął mój prawy policzek, kojąco go głaszcząc. Napięłam wszystkie mięśnie, wzdychając cicho pod nosem; dotknął mojej szyi, pożądliwie masując jej okolice. Niepewnie chwyciłam go za drugą rękę, czując skręt w dole podbrzusza. Jezus, zwariuję. Był przede mną bez koszulki, obnażał się tak bezwstydnie, a ja nawet nie potrafiłam go dotknąć. Zobaczyć, jak delikatna była jego skóra, jak mocne były jego mięśnie, jak gorące było jego kurewsko boskie ciało. Byłam nim tak onieśmielona i zawstydzona, że ledwo powstrzymywałam się od ciągłego patrzenia w jego klatkę piersiową oraz z trudem powstrzymywałam jęki. Chciałam jęczeć pod wpływem jego przyjemnego dotyku, którym koił moje policzki i szczękę, szyję i dekolt. Zadrżałam, kiedy ścisnął w ręce czarną koszulkę Adama, w której byłam ubrana. Złapałam go mocniej za dłoń, sapiąc cichutko pod nosem; Sebastian przybliżył się, gorącymi ustami muskając moje wargi. Niepewnie położyłam obie dłonie na jego ramionach, pod palcami czując napinające się mięśnie. 

— Nie powinienem... — wyszeptał podniecony, ciężko nabierając oddechu. Oblizał swoje usta, muskając moją górną wargę. Jęknęłam cicho, nienasycona przeczesując palcami drogi po jego plecach. — To Adama dom, to jego łóżko, a ty, Al... Nie kuś — poprosił cicho, ujmując moje policzki w swoje ciepłe, duże dłonie. — Strasznie mnie kusisz, Alanna, przestań to robić — szepnął w szale rozgorączkowania. 

— To ty przestań mnie dotykać — mruknęłam, niechcący brzmiąc bardziej uwodzicielsko niż chciałam zabrzmieć. Nie wiedziałam, kiedy to się stało, że w trakcie tak intensywnej bliskości znalazłam się na jego udach, podniecona wbijając paznokcie w ramiona. Wplątał ręce w moje włosy, bawiąc się nimi tak miło i przyjemnie jak zawsze. — Tak między nami, to Adam nie musi wiedzieć — szepnęłam, muskając jego wargi.

— To nieprzyzwoite i niegrzeczne, że robię takie rzeczy na łóżku mojego najlepszego przyjaciela z jego kuzynką i nawet nie chcę przestać — powiedział cicho, delikatnie, ale stanowczo chwytając za mój kark. — Pocałuj mnie — wyszeptał w moje usta.

— Dlaczego ty mnie w końcu pierwszy nie pocałujesz? — zapytałam, głaszcząc go czule po głowie.

— Nie wiem, czy mogę — odpowiedział z wątpieniem, drugą ręką zatrzymując się przy moich lędźwiach. 

— Możesz — wyszeptałam mile, ujmując jego ciepłe, zaczerwienione policzki. — Zawsze możesz.

I w tym momencie runęło wszystko, co mogło wydarzyć się piękne. Drzwi otworzyły się niespodziewanie, a do pokoju weszła Amanda z Adamem. To był spontan, zwykła, szybka improwizacja pod wpływem impulsu – uderzyłam z pięści Sebastiana w pierś, powalając go na plecy. Zaczęłam go bić, gdy ten niezrozumiale mi się przyglądał, po chwili zrozumiawszy już o co chodzi. Chwycił mnie za obie ręce i uniósł biodra, przez co z jękiem spadłam z jego ciała na bok, pozwalając dominować Ianowi nad sobą. Siedział na mnie okrakiem, wykręcając moje ramiona. 

— Ała! Dobra, stop, dosyć! — wierzgałam się rozbawiona, ciężko oddychając. Z trudem było mi ukryć stan podniecenia, w jakim się znajdowałam pod Sebastianem, który jeszcze bezczelnie mi się przyglądał.

Dlaczego, kurwa, musiał na mnie usiąść. 

— I na chuj ci to było? Znowu cię ojebałem — zaśmiał się z drwiną, spoglądając w moje oczy. 

— Okej, wygrałeś, szmato — rzuciłam, wyrównując z nim kontakt wzrokowy. 

— A wy co? — zapytał Adam, zasiadając na łóżku.

— Hej, Aly, patrz! — przybiegła szczęśliwa Andy, w rękach trzymając grubego, puszystego kota mojego kuzyna, Garfielda. Uśmiechnęłam się radośnie, tęskniąc za tym słodkim rudzielcem. Położyła leniwca na kołdrze, który ten od razu roznegliżowany domagał się pieszczot po swoim grubym brzuszku. 

— Jejku, co tam u ciebie, słodziaku? — zapytałam, głaszcząc jego rude futerko. 

— Świetnie, a u ciebie? — wtrącił Sebastian. 

Odwróciłam się w jego stronę, zarumieniona nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Spojrzał na mnie, uroczo unosząc kąciki ust. Speszona szybko odwróciłam z powrotem głowę do kota, drapiąc jego bródkę. 

— Dobra, łajdaku i łajdaczki... — zaczął Adam, spoglądając na nas wszystkich. — Pan i władca idzie spać, bo jest w kurwę zmęczony — zdjął z siebie dresy i w bokserkach z hamburgerem na pupie wskoczył pod kołdrę tuż przy ścianie. Spaliśmy w poprzek, tak więc zajął jedno z najlepszych miejsc.

Razem z Amandą i Ianem spojrzeliśmy na pozostałe miejsca, po chwili jak poparzeni wyrywając się do zajęcia jak najlepszego. Tylko nie przy krawędzi łóżka, bo tam czyhają potwory. Proszę, tylko nie przy krawędzi łóżka. Sebastian w mgnieniu oka staranował mnie i Andy, pchając się pod kołdrę obok Adama. Zaśmiałam się, leżąc na łóżku i zwijając się rozbawiona – wystrzelił jak petarda, to było takie komiczne. Na dodatek szczęśliwy wydał z siebie okrzyk triumfu, ciesząc się jak dziecko, że spał obok najlepszego przyjaciela. Zaczęłam bić się z Morgan o miejsce obok Oliversa, walcząc niczym zawzięte lwice. Wzięła mnie raz z jednego cycka to drugiego, powalając na ostatnie z najgorszych. Jęknęłam, uderzając w poduszkę. 

— Kurwa! — syknęłam roześmiana. — Ja pierdolę, pierdolcie się! — rzuciłam, udając obrażoną, oraz przyciągając aż po szyję kołdrę. — No, to co tam? Co jadłaś? — zapytałam Andy, która odwróciła się w moją stronę. Kątem oka zauważyłam, jak chłopaki o czymś szeptali. 

— Spermę Adama — rzuciła, a ja otworzyłam szeroko oczy, przez chwilę z szoku nie mogąc nic wykrztusić. Rzadko zdarzało się komukolwiek przymknąć mi jadaczkę. Amanda zrobiła to perfekcyjnie. Zaśmiała się, uspokajając mnie. — Żartuję, Al! Szkoda, że nie widziałaś swojej miny, szmato, hahaha — powiedziała rozbawiona, śmiejąc się pod nosem. — Wczorajszy sernik z nutellą — dodała dumnie, oblizując usta. — A wy co tam? — zapytała podejrzliwie, cwanie unosząc brwi. 

Prychnęłam, zalewając się rumieńcem. 

— Nic. Przeglądaliśmy Marvela i Playboya — odpowiedziałam, parskając śmiechem. 

Nagle Adam i Sebastian w tym samym czasie puścili głośne bąki, pośpiesznie wychodząc spod kołdry, oraz ukrywając nas pod nią bez możliwości wyjścia.

Kurwa mać, zaraz się popłaczę ze śmiechu.  

— Filtrowanie powietrza! — wykrzyczeli.

— Wy kutasy jebane! — szamotała się biedna Amanda, wciągając cały smród. Ból brzucha ze śmiechu nie pozwalał mi na jakikolwiek wdech, przez co nawet nie potrafiłam oddychać, leżąc i rycząc z rozbawienia. Próbowałam ją złapać za rękę i uspokoić, ale tak się wierciła, że postanowiłam mieć już wyjebane. — A ja was, kurwa, złapię, gnoje jedne! Urwę wam jaja, przysięgam!

— Rasputia się odpala! — wykrzyczał Sebastian, śmiejąc się głośno z Adamem. 

Po chwili zaprzestali, odsuwając się jak najdalej w kąt przy ścianie, spoglądając na nas niewinnie i bezbronnie. Wychyliłam głowę spod kołdry, nabierając dużego wdechu, po czym zaśmiałam się głośno, spoglądając na Amandę, która w szale wściekłości, choć również rozbawiona, rzuciła się na przyjaciół, okładając ich pięściami. Z łatwością powalili Pączusia, łaskocząc ją wszędzie po całym ciele. Nie byłam nawet w stanie jej pomóc, tak mocno i niepohamowanie się śmiałam, ledwo wyłapując oddech. Łaskotali ją, ręką zakrywając jej usta, z których dźwięk wybudziłby pół okolicy. Jak bardzo byłam złą i okropną przyjaciółką, kiedy na moich oczach moja najlepsza kumpela potrzebowała mojej pomocy, a ja śmiałam się w jej twarz, zwijając się z bólu brzucha?

~*~

Uśmiechnęłam się, podpierając głowę o rękę. Oczarowana i zachwycona nie potrafiłam oderwać od niego wzroku. Sebastian z fascynacją opowiadał swój dzisiejszy wieczór z chłopakami, wczuwając się w opisy jak najlepiej, przez co słuchanie go było czymś ogromnie przyjemnym. Dochodziła czwarta nad ranem. Amanda i Adam spali obok, a my jak najęci rozmawialiśmy i nawet nie próbowaliśmy przestać. Pogłaskałam Garfielda, który spał smacznie tuż przy moim ramieniu. Zaśmiałam się cicho, słysząc jego kolejną opowieść: 

— Dosłownie! — gestykulował rękami, rozbawiony unosząc kąciki ust. — Całe szczęście nas nie złapał, bo nawet za nami nie nadążył, grubas jebany — zaśmialiśmy się cicho, by nie wybudzić ze snu Lutchera i Morgan. — Później idziemy pod jego radiowóz, patrzymy, a tam siedzi za kierownicą z drugim psem i opycha się tymi donutsami. Jeden za drugi znikał w jego chomiczej buzi — naśladował śmiesznie policjanta, który gonił ich po centrum handlowym za jazdę na deskorolce. 

— O mój boże — parsknęłam, kręcąc głową. — Zawsze zastanawiałam się, dlaczego tacy otyli ludzie pchają się na służbę. Przecież tam potrzeba odporności fizycznej a nie pączusiów w maśle — powiedziałam, na co Ian wybuchł śmiechem, szybko ściszając swój ton brechtu. — I co jeszcze robiliście? — zapytałam zaciekawiona, kładąc głowę na poduszkę. 

— Nasikałem na klamkę drzwi posterunku policyjnego — rzucił, zawstydzony unosząc kąciki ust. 

— Chrzanisz! — podniosłam się na rękach, nie dowierzając. Zaśmiałam się, kiedy skinął głową w zaprzeczeniu, skrępowany uciekając od kontaktu wzrokowego. 

— Nie naśladuj mnie, Al — oznajmił pouczająco. — Ty musisz być grzeczną dziewczynką, nie idź drogą takiego parszywego chuja, jakim jestem. 

— Nie pieprz — zmarszczyłam brwi, uderzając go lekko w ramię. — Dobrze wiesz, że obieram własną drogę ninja — mruknęłam dumnie, uśmiechając się. Spojrzał na mnie, odwzajemniając mile gest. 

— Twoja ulubiona postać w Naruto? — zapytał, oparłszy głowę o rękę, przyjrzał mi się zaciekawiony. 

— Itachi — odparłam od razu, nie starając się nawet zmienić decyzji. — Tylko Itachi Uchiha, ale też bardzo kraszowałam Kakashiego — uśmiechnęłam się. — A twoja? 

— No rejczel, że Naruto — odpowiedział z oczywistością, prychając. 

— Nie rzucasz słów na wiatr? — zapytałam, przyglądając się mu z zachwytem. 

— Nie rzucam słów na wiatr — skwitował pewny siebie, patrząc w moje oczy. 

— Co jeszcze ciekawego dziś robiłeś? — zapytałam, leżąc spokojnie i głaszcząc śpiącego Garfielda. 

— Umm... — zastanowił się, patrząc zamyślony przed siebie. — Dużo rzeczy. O! Najpierw, to ujaraliśmy się na drzewku, a później poszliśmy do kina bez biletów — uśmiechnął się. 

— Haha, serio? — zaśmiałam się cicho. 

— Tak, ale najzabawniejsze jest to, że przejechaliśmy pieprzone dwadzieścia pięć minut na jebane pięć minut filmu o jakimś psie Piorunie — prychnął kpiarsko, samemu nie dowierzając. — A Lloyd i tak cieszył się jak łysy do grzebienia, że w ogóle był w kinie. 

Wybuchłam śmiechem, zatykając szybko usta. 

— A! I jeszcze bawiliśmy się w chowanego w Ikei — dodał rozbawiony. — Wiesz, jak trudno po zjaranemu odróżnić, czy czarna szafa to szafa, czy Lloyd? Czarnuch za każdym razem wygrywał, jebany — zaśmiał się. 

— Jezu, wszystko, co opowiadasz, jest takie zabawne — powiedziałam, przyglądając się mu. 

— Bo mam ciekawsze życie niż ty, życiowa tragedio — parsknął drażniąco, unosząc kąciki ust. 

— O ty! — uderzyłam go w ramię, nie ukrywając rozbawienia.

— No dobrze, dam ci tym razem mnie zaciekawić, mój uczniu: Jak twój dzisiejszy wieczór, kotku? — zapytał zainteresowany, wplatając palce w moje rozpuszczone włosy. 

— Umm... krwawo i zabawnie — uśmiechnęłam się, co odwzajemnił słodko, bawiąc się moimi kosmykami. — Byłam w toalecie i jeszcze nigdy w życiu nie słyszałam, żeby laska jęczała jak dinozaur, dosłownie — gestykulowałam rozbawiona rękami, zadziwiając go. 

— Naprawdę? — rzucił ogłupiały. — Ale jak to jęczała? Jak, kurwa, co? — zmarszczył brwi, nie dowierzając.

— No tak: Raaaw! — ryknęłam cichutko, wyrzucając ręce w górę. — Raaaw! — pomachałam nogami pod kołdrą, słodko naśladując dinozaura, na co Sebastian zaśmiał się, oglądając mnie. — Wiesz, gdyby nie te dwa, śpiące debile, to ryknęłabym takim konkretem, no ale nie mogę — wyrównałam kontakt wzrokowy, uśmiechając się. 

— Wystarczyło mi to — powiedział mile — Jesteś strasznie słodka — zaplątał palca wokół kosmyka, ciągle się nim bawiąc. 

Umilkłam, zalewając się rumieńcem. Skrępowana poprawiłam się z niewygodnej pozycji, czując masę przyjemnych, atakujących mój brzuch motylków. Onieśmielona popatrzyłam na Sebastiana, oblizując dolną wargę; spojrzał na ten gest, przez przypadek pociągając za moje włosy. Zawstydzona jęknęłam cichutko, za co przeprosił, głaszcząc kojąco i delikatnie kosmyki. Nie podejrzewałam, że kiedykolwiek usłyszę od jakiegoś chłopaka, że jestem... słodka. Ja nigdy nie byłam słodka. Taka dziewucha jak ja nie może być słodka. Czy ubolewałam nad tym, że nikt mnie tak w życiu jeszcze nigdy nie nazwał? Nie bardzo. To było dziwne. Niedawno też mi to powiedział i dobrze pamiętam, jak wtedy ledwo co mogłam wykrztusić zdanie. To było bardzo dziwne. I jeszcze te emocje, które zalewały mnie porównywalnie do jakiejś słodyczy i przyjemności. Było mi... miło. Tak strasznie miło.

Zadrżałam, czując przeszywający po całym moim ciele dreszcz. Jak piorun, który uderzył prosto w brzuch, rozsyłając swoje napełnione podnieceniem i błogością iskierki po żyłach, mięśniach i komórkach; Sebastian dotknął mojego policzka, delikatnie, jakby bał się skrzywdzić, głaszcząc kojąco skórę. Momentalnie do głowy przyszły mi myśli, żeby go odtrącić i powiedzieć, aby przestał i tak nie robił, bo jeszcze mogą nas zobaczyć, ale przymknęłam oczy, wzdychając cicho pod nosem – oddałam się pieszczotom, mając już to kompletnie gdzieś. Dotykał mnie. Tak ślicznie i przyjemnie mnie dotykał. To było takie miłe i czułe. Ból, który był nie do zniesienia w okolicy szyi, został obdarowany jednym z najpiękniejszych doznań w moim życiu. Zalewała mnie fala przyjemności i ulgi, pozbywając się krzywdy i cierpienia; zawsze się tak przy nim czułam – jak wyzwolona od męczarni, jakiejkolwiek złości i smutku. Tylko on poprzez nawet zwykły uśmiech potrafił uwolnić mnie od złego. 

Tylko Sebastian. 

Położył delikatnie swoją rękę na moim ramieniu, zmuszając do położenia się na plecy. Nabrałam głębokiego oddechu, kiedy przybliżył się do mnie, nachylając nad moją twarzą. Bijące ciepło od jego ciała uderzało we mnie z podwojoną siłą, plątając figle i prawdziwe wariactwo wszystkich zmysłach oraz organach. A podniecający skurcz w podbrzuszu był najuciążliwszym doznaniem. Wplótł dłoń w moje włosy, zaczesując je na boki. Cała z nerwów ledwo mogłam wyłapać oddech, leżąc pod nim, obok niego i wpatrując się w jego onieśmielającą, piękną twarz i błękitne, prawie że śnieżnobiałe oczy. Oblizał swoją dolną wargę, lustrując moje usta. Zaraz oszaleję. Czy on chciał mnie pocałować? Czy Sebastian chciał mnie właśnie pocałować? Nie może, nie może, on nie może mnie przy nich pocałować. Jeszcze niedawno wszyscy się wygłupialiśmy, a teraz z Sebastianem obok dotykamy się i chcemy całować. 

— Pocałuj mnie — poprosił, szepcząc cicho. Zaczesał ponownie moje włosy, kciukiem głaszcząc po skroni. Zadrżałam, poruszając nerwowo nogami oraz zaciskając uda. Spaliłam się ze wstyd, czując mokre majtki. 

Z każdą sekundą podniecałam się niemiłosiernie mocniej niż przedtem, nie potrafiąc nawet skontrolować własnych emocji i zaprzestać im pojawianiu się. Przymknęłam oczy, odwracając głowę w bok. Zalana czerwienią na twarzy położyłam ręce na jego nagim torsie, pod opuszkami odczuwając spinające się mięśnie. Był taki twardy i doskonały, a ja, zamiast oddać się temu i zacząć dziko obmacywać jego klatkę piersiową, uciekałam od tego, bojąc się konsekwencji. Bojąc się, że zaraz wybudzę ze snu przyjaciółkę i kuzyna, którzy spali obok nas. 

— Nie mogę... — wyszeptałam z niechęcią, kurewsko powstrzymując się od pociągnięcia go za kark prosto w swoje usta. Odtrącałam go lekko, ale ani rusz z jego ciałem nade mną; napierał coraz mocniej, uporczywie starając się zdobyć to, czego tak bardzo pragnął. — Jeszcze nas usłyszą — dodałam szeptem, zestresowana wyrównując z nim kontakt wzrokowy. 

— Niech słyszą — rzucił chłodnym tonem. Zadrżałam, odczuwszy intensywny, mocny skręt w podbrzuszu. Spięłam całe ciało, prawie z jękiem nabierając głębokiego oddechu; Sebastian muskał wargami moją skroń i policzek, drażniąco zahaczając o prawe ucho, do którego po chwili wyszeptał łobuzersko: — Niech, kurwa, cały ten popieprzony świat usłyszy. 

— Przestań, proszę... — wbiłam paznokcie w jego barki, napinając wszystkie mięśnie. — Od kiedy tak zacząłeś wszystko pieprzyć i nie przejmować się konsekwencjami? — zapytałam szeptem, unosząc kąciki ust. 

— Pieprzyć konsekwencje, nie pamiętasz? — uśmiechnął się zadziornie, wplatając rękę we włosy. — Pocałuj mnie i pokaż, jaki świat może być kolorowy — wyszeptał. 

Zadrżałam podniecona, rozchylając delikatnie wargi. Wbiłam paznokcie w jego tors, powstrzymując się od dotykania wszędzie tej klatki piersiowej. Musnęłam Sebastiana usta, który ujął kojąco mój policzek, nabierając dużego oddechu. To wszystko było nie do opisania. Te emocje, te uczucia i te doznania. To było coś odlotowego, kosmicznego, magicznego. Nie oddawały tego żadne słowa. I tego, jak poparzona zepchnęłam z siebie Iana na bok, słysząc głos Amandy: 

— Hej, Al? — wymamrotała niewyspana, podnosząc się z materaca. — Hej, Alanna, śpisz? — zapytała cicho, spoglądając w moją stronę. 

— Huh? — sapnęłam, oblizując spierzchnięte wargi. Nigdy w życiu nie byłam tak zestresowana jak teraz, ledwo potrafiąc nabrać oddech. Ledwo potrafiłam zapanować nad targającymi mną wrażeniami. Otępiała patrzyłam w sufit, starając się opanować chociaż ogromne podniecenie i rozgorączkowanie, które przeszywało mnie we wszystkich zakamarkach ciała. — Andy?

— Śniło mi się przed chwilą, jak włamałaś się na konto jakiejś laski na Stardoll i wysłałaś sobie i mi jej rzeczy, ale przypomniało mi się, że serio tak zrobiłaś — zachichotała słodko, na co parsknęłam śmiechem, wspominając to również. — No i w sumie to tyle, elo — z powrotem się położyła. 

Zaczerpnęłam dużej dawki tlenu tak cicho, jak było to możliwe. Bałam się, że i to mogło mnie zdradzić ze wszystkiego. Nawet jakikolwiek ruch; przez co leżałam nieruchomo, patrząc jedynie w sufit. Patrzyłam i nie dowierzałam, jak stres potrafił zjadać człowieka od środka: jak palące i przeszywające ogromnym bólem były każde organy, a szalejąca krew w żyłach odbijała się szumem w uszach. Ledwo oddychałam, wystraszona bojąc się nawet poruszyć palcami. Przełknęłam ciężko ślinę, odważając się wreszcie po jakimś niebywale długim czasie spojrzeć na Sebastiana obok. Patrzył na mnie, ale poza owianym tajemnicą wzrokiem żadnych innych emocji nie pokazywał. Nawet stresu albo zdenerwowania, jakby nie zdawał sobie sprawy z sytuacji, która przed chwilą nastąpiła. Też chciałam być tak spokojna jak on. Uniósł rękę, kierując ją w stronę mojej twarzy. Nie, stop. Dosyć. Poczułam kolejny intensywny uścisk w żołądku, który rozlał się w dole podbrzusza, piorunując mnie podnieceniem. Zacisnęłam uda, nabierając oddechu; Ian próbował ująć mój policzek. Odwróciłam się, chowając twarz oblaną rumieńcami w kołdrę. Zadrżałam, kiedy dotknął moich włosów, delikatnie je zaczesując, aż w końcu głaszcząc kojąco głowę. Może to chore, że po tym wszystkim zapragnęłam, żeby nie przestawał. I nie przestał, póki nie zasnęłam.

~*~

Wskoczyłam na rampę, dosiadając się do siedzącej już Amandy. Rozejrzałam się dookoła skateparku, nie dostrzegając ani żywej duszy dzisiejszego, sobotniego wieczoru. Wiedziałam, że nie ucieknę od tej rozmowy; że Andy będzie mnie męczyć od rana, wydzwaniając i wypisując, aż w końcu się odezwę. Musiałam, nie było innej opcji, a raczej ucieczki. Westchnęłam, znudzona opadając plecami na platformę, oraz kątem oka zauważywszy, jak Morgan odpala swojego niebieskiego LM'a. 

— Ale mam kaca, o kurwa — odezwała się ochrypniętym głosem, odchrząkając. — Ja już więcej nie piję, przysięgam — zaciągnęła się, zrezygnowana machając ręką.

Zaśmiałam się, już doskonale znając te jej teksty. 

— Pierdol, pierdol, ja posłucham — prychnęłam rozbawiona, spoglądając na przyjaciółkę. — I kac cię nadal trzyma? Przecież jest dziewiętnasta, laska — parsknęłam, nie dowierzając.

— Ale to nie ty wychlałaś prawie litra, łbie — rzuciła, odwracając do mnie głowę. — Jezus, Aly, ja jestem taką pijaczką... — wymamrotała załamana, chowając twarz w rękach. — Ja mam dopiero siedemnaście lat, co ja moim dzieciom będę opowiadać? Że zajebana leżałam w krzakach czterdzieści kilometrów od domu? — prychnęła drwiąco. 

— Dobra, weź już nie pierdol, bo mnie głowa od tego pierdolenia boli — rzuciłam, nie mogąc jej już słuchać. Przecież to takie oczywiste, że będzie marudzić pięć minut, a po tym sięgnie po browara, zatapiając w nim smutki i gorzkie żale. Podniosłam się do pozycji siedzącej, klepiąc Pączusia w udo. — I tak w Halloween schlejesz mordę, to już za tydzień. 

— No i nie mogę się doczekać — uśmiechnęła się szeroko, nagle szczęśliwa zapominając o swoich lamentach. — No dobra, ale opowiadaj, co tam z Austinem, bo mi nie mówiłaś: Co od ciebie chciał, co? Mów wszystko, ja słucham — strzepnęła popiół i przekręciła się w bok, z lepszej perspektywy mnie obserwując.

— A co on mógł ode mnie chcieć? — prychnęłam, spoglądając na nią jednoznacznie. Chciała mi wręczyć papierosa, ale podziękowałam gestem ręki, preferując Camele albo Marlboro czerwone. — Znowu pierdolił trzy po trzy bez sensu — wzruszyłam ramionami. 

— Ale co? Znowu wyznawał ci miłość? — zapytała zaciekawiona, zaciągając się.

— Taaa — prychnęłam, zakładając na głowę kaptur czarnej i ciepłej, oversize'owej bluzy. — Ale ostatecznie się pogodziliśmy. — dodałam. 

— Al, no ja bym w żadne jego pierdolenie nie wierzyła — powiedziała poważna, spoglądając na mnie. — Ile razy ci obiecywał, że się zmieni i przestanie? Ja bym na niego już dawno nasłała Adama i Sebastiana — rzuciła podirytowana, nagle szeroko się uśmiechając: — A właśnie! 

Zawstydzona uniosłam kąciki ust, uciekając od jej spojrzenia. Wiedziałam, że jak zacznie, to już łatwo nie skończy.

— I jak tam z Sebastianem? Mów wszystko! — nakazała stanowczo, podekscytowana mnie lustrując. — Aly, ty się w nim zakochałaś! 

— Nie wiem! — rzuciłam, czując szybsze bicie serca oraz skok temperatury. Wystarczyło jedno zdanie, aby rozbudzić w moim żołądku płomień i masę przeszywających łaskotliwie motylków, które wędrowały powoli w każdych zakamarkach ciała. Zarumieniłam się, czując uścisk w podbrzuszu. — Nie wiem, czy się w nim zakochałam.

— To co przy nim czujesz? — zapytała zaciekawiona, z fascynacją mi się przyglądając.

— Co przy nim czuję? — powtórzyłam, przez chwilę samej się zastanawiając. — Taki spokój. Przy żadnej osobie nie czułam takiego wewnętrznego spokoju, jaki czuję przy Sebastianie. I radość — uśmiechnęłam się ciepło pod nosem, na samą myśl o tych emocjach doznając skurczy w podbrzuszu oraz milutkich dreszczy. — O, no, radość to pierwsza rzecz, która pojawia się, kiedy go widzę. Takie wręcz szczęście, nie wiem, czy mnie rozumiesz. Masz taką osobę w życiu, która zwykłym milczeniem sprawia, że się uśmiechasz? Nawet, jak nic nie powiedział, to ja zaczynam się uśmiechać. Tak, wiem, że to dziwne, ale nie umiem tego opanować — zaśmiałam się zawstydzona, czując wkradający się rumieniec na policzki. — To też dziwne, ale przy nim nie potrafię siedzieć cicho i ustać w miejscu, dosłownie. On ma w sobie coś, co sprawia, że się wygłupiam, szaleję jak idiotka i bawię jak dziecko, i nawet nie chcę przestać, wiesz? Podoba mi się to. Przy nim zapominam, że istnieje takie coś jak czas albo konsekwencje. Po prostu przy nim wszystko staje się takie kolorowe i wszystko nabiera sensu — wzruszyłam ramionami, bawiąc się sznurówkami w czarnych conversach.— Nie wiem, czy mnie rozumiesz, Amanda. Nie oczekuję od ciebie tego w stu procentach, ale chociaż odrobinę, bo tego nie da się zrozumieć, ja nawet nie rozumiem. To jest inne, to jest bardziej popieprzone. Wiesz, że moje życie nie było kolorowe, nawet te miłosne — powiedziałam, na co skinęła głową, zrozumiawszy wszystko. — Przez Pete'a moje uczucia sięgnęły dna. Zostałam doszczętnie zniszczona z jakichkolwiek emocji do drugiej osoby. Miłość? Zaufanie? Trzymałam się od tego z daleka. I nagle moje życie wywróciło się do góry nogami, kiedy zobaczyłam Sebastiana. To brzmi banalnie, jak z jakiegoś filmu... — zaśmiałam się cicho, zawstydzona unosząc kąciki ust. — Ale tak jest. Tak jest, że przy nim nie umiem panować nawet nad oddechem, nad myślami, które w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach są o nim, ale to taki mały szczegół. Najgorsze są te motylki w brzuchu, bo mam ochotę się wtedy zrzygać. One przeszywają mnie wszędzie, wiesz? Krążą tutaj, po brzuchu, rękach, nogach, nawet chyba po głowie, bo czasem mnie boli. Przebić mnie tylko igłą i obserwować, jak gromadą wylatują z mojego ciała. Chyba tam zamieszkały, jebane  — Andy zachichotała rozbawiona, na co uniosłam kąciki ust. — Ale serio, ja panować nad tym nie potrafię. I tym ciepłem, które mnie przy nim zalewa. Nie powiem nie, jest to miłe i taaakie przyjemne, ale bardzo uciążliwe. To jak podniecenie! — wykrzyczałam skrępowana, gestykulując rękami. Amanda uważnie mnie obserwowała w milczeniu, paląc swojego papierosa. — Jego najzwyklejsze ruchy, gesty, nawet głos, sprawiają, że czuję takie oczarowanie jego osobą, wiesz? I najgorsze jest to, że gdzie nie spojrzę, tam zobaczę Sebastiana. Jakby był takim olbrzymem z kreskówek i przysłaniał mój obraz swoją osobą. Czy spojrzę tu, czy spojrzę tam, wszędzie go zauważę. Albo chociaż o nim pomyślę, bo nie potrafię go wyrzucić z głowy nawet na jebane pięć minut. Jakby on... przeniknął przeze mnie. Był tutaj — z niedowierzaniem dotknęłam głowy, zdając sobie sprawę, jak Sebastian zawładnął moim umysłem. — Opanował mnie całym sobą. Wiesz, co jest najgorsze? Że przez Pete'a kompletnie przestałam interesować się chłopakami. W ciągu dwóch lat zbudowałam tak ogromny mur, że nikt nie potrafił go zburzyć. Sebastian zrobił to z taką łatwością, a znam go dopiero dwa miesiące. Chore, co? I wiesz, ja poznałam go z czystego przypadku, ale ten przypadek był jedną z najpiękniejszych chwil w moim życiu — spojrzałam na przyjaciółkę.

— Ty, stara, ty jesteś zakochana — powiedziała, spoglądając na mnie z powagą.

Pomrugałam kilka razy, spuszczając wzrok. Jestem zakochana? Czy ja się zakochałam?

— Ojej... Ale, kurwa, jak to się stało? — zapytałam, ciągle nie dowierzając.

Amanda wybuchnęła śmiechem, uderzając rozbawiona w swoje udo. Spojrzała na mnie, gdy ja nie potrafiłam skoncentrować nawet wzroku na jednej rzeczy. Szukałam ratunku wszędzie, gdzie się dało, a bardziej odpowiedzi na pytanie, kiedy i dlaczego zakochałam się w Sebastianie. Ja się zakochałam w Sebastianie.

— Stara, słyszałaś się? — rzuciła podekscytowana. — Nigdy w życiu nie usłyszałam od nikogo, żeby opisywał tak drugą osobę. Ty jesteś w nim zakochana, Al! — zachwyciła się, unosząc radosna kąciki ust. — Opowiadaj, czy coś między wami jest, mów wszystko! Całujecie się? A dotykał cię już?! Spotykacie się potajemnie?! — zadawała masę pytań.

Gwałtownie wyrównałam z nią kontakt wzrokowy, zalewając się rumieńcem. Poczułam ogromny, uciążliwy uścisk w podbrzuszu, przez którego nie potrafiłam dobre kilka sekund wykrztusić słowa.

— Jezu, opowiadaj wszystko! — powiedziała podekscytowana, przez moje milczenie uznając to za coś na rzeczy.

— N-Nie! Nie całujemy się... I nie, nie dotykał mnie... — okłamałam ją, skrępowana uciekając spojrzeniem gdzie indziej. — To przyjaciel Adama, mojego kuzyna. Jak on zareaguje, jak się dowie, że jestem w nim zakochana?

— Yyy, przejmujesz się Adamem? — uniosła brwi, zażenowana nie dowierzając. — Aly, a co mu do tego? Wyjebane miej w Adama, to nie jego życie.

— Ale jego najlepszy przyjaciel. Jak się dowie, że... — urwałam, przez przypadek chcąc zdradzić coś więcej. Nie mogłam jej powiedzieć, że całowałam i dotykałam się z Sebastianem. — Mi się podoba jego najlepszy przyjaciel? To chore.

— Chciałabym mieć takie słodkie zmartwienia jak ty, sweetheart — dotknęła czule mojej ręki, uśmiechając się z rozbawienia. — Ale gdybym je miała, to już dawno miałabym je gdzieś. Jak ty możesz się tym przejmować?

— Nie wiem. Czy ja jestem dziwna? — zapytałam, zastanawiając się.

— Tak, ale co z tego? Każdy jest dziwny — parsknęła, odpalając kolejną fajkę. — Jezus, mówisz mi nagle tyle newsów, że nie wytrzymam bez papierosa. Opowiadaj dalej: a Sebastian też coś do ciebie czuje? — zapytała zaciekawiona, soczyście się zaciągając.

— N-Nie! — rzuciłam od razu, czując piekące policzki. — T-To znaczy nie wiem... Nie wiem, czy jemu się podobam tak, jak on mi. Nie wiem, czy mnie uwielbia tak, jak ja jego, nie wiem. Chciałabym wiedzieć — wzruszyłam ramionami, po chwili zawstydzona unosząc kąciki ust i dodając: — Chociaż powiedział, że mnie uwielbia.

— O mój Boże, to takie zajebiste! — ekscytowała się, podjarana cały czas mnie obserwując z błyskiem w oku. — Aż nie mogę w to uwierzyć, Al. Moja przyjaciółka i mój przyjaciel!

— Co ci na tym tak zależy? — zmarszczyłam podejrzliwie brwi, wkładając lekko zmarznięte ręce do kieszeni bluzy.

— Bo chciałabym was widzieć razem, hello? — parsknęła, gestykulując ręką i odpowiadając, jakby to było oczywiste. — Pasujecie do siebie i wyglądacie słodko — uśmiechnęła się, co odwzajemniłam pod nosem zawstydzona. — Poza tym on ma auto, to już coś — zaśmiała się.

— Uważasz... — odwróciłam speszona głowę, uciekając od jej spojrzenia. — Że pasuję do Sebastiana? — zapytałam zawstydzona.

— Oj, i to bardzo — odpowiedziała — I to widać, że coś macie ku sobie.

— C-Co?! — ledwo wykrztusiłam przerażona, od razu wyrównując z nią kontakt wzrokowy. — Jak to widać?!

— No normalnie — uśmiechnęła się. — On dostaje jakiegoś szaleństwa przy tobie i ślini się na twój widok gorzej niż pies na baby, a ty dostajesz szału macicy przy nim. Debile z was, jeśli myślicie, że tego nie widać.

— O mój Boże... — spuściłam zawstydzona głowę, wbijając wzrok na buty. Poczułam kolejny uścisk w żołądku, który po sekundzie zaczął siać chaos w moim organizmie.

— Wiem, że nie mówisz mi wszystkiego, Aly — powiedziała poważniejszym tonem. Spojrzałam na nią w milczeniu, speszona rozchylając delikatnie wargi. — Ale chciałabym, żebyś mi zaufała i opowiedziała wszystko, co cię łączy z Sebastianem.

— Nie wiem, co mnie z nim łączy — powiedziałam od razu — My się tylko bawimy.

— Za naszymi plecami — uniosła cwanie kąciki ust.

— Nie, niczego nie robimy za waszymi plecami — skłamałam, zaprzeczając wszystkiemu. Nie mogłam powiedzieć jej prawdy, choć kłamstwa były okropniejsze, to jednak nie mogłam powiedzieć czegoś więcej, oprócz moich szczerych, prawdziwych uczuć do Sebastiana. — On po prostu mi się podoba. 

— Po prostu jesteś w nim zakochana, a on w tobie, czego nie możesz pojąć? — powiedziała z oczywistością.

— S-Skąd wiesz, że jest we mnie zakochany?! — zapytałam zawstydzona, czując przyspieszone tętno wraz z sercem. 

— Och, Boże, daj spokój, to tak widać, ile razy mam powtarzać? — zaśmiała się cicho, przyglądając się mnie. — Oboje jesteście tacy słodcy, ale żadne nie zrobi kroku dalej. 

Och, a żebyś się zdziwiła, maleńka.

— Chciałabym, żeby mój przyjaciel sobie wreszcie kogoś znalazł, wiesz? To takie fajne, nie wiem czemu — wzruszyła ramionami. — Nigdy nie miał dziewczyny, a ty jesteś dla niego taka idealna, Alanna. Oboje szaleni, oderwani od rzeczywistości i żyjący na własnych zasadach. To trzeba połączyć — uśmiechnęła się w moją stronę.

— A, hej, Andy... — zaczęłam niepewnie, oblizując dolną wargę. — Jaki jest Sebastian? — zapytałam, chcąc dowiedzieć się, co uważała i powie o nim Amanda, jego najlepsza przyjaciółka.

— Sebastian jest... — odezwała się, wzdychając cicho pod nosem. — Skomplikowany — skwitowała. — On jest dziwny, go trzeba zrozumieć. Ludzie w nim widzą tylko złego człowieka, który na każdym kroku wpada w kłopoty i konflikty z policją, a prawda jest... zupełnie inna — uśmiechnęła się. — Jest inny, żyje we własnym świecie i nie należy do inteligentnych osób — parsknęła rozbawiona, co odwzajemniłam. — Jest trochę głupiutki. Ale trzeba go naprawdę poznać, żeby wiedzieć, jakim jest dobrym i spokojnym człowiekiem. Nigdy dla nikogo nie chce najgorzej, ma bardzo dobre serce. Chociaż wiele sytuacji pokazuje, że jest odwrotnie, to tak nie jest – no bo, hej, każdy się z kimś pobije albo zrobi coś bardzo, baaardzo nieodpowiedniego — zaśmiała się. — Ten cymbał jest okropnie roztrzepany, ale za to bardzo lojalny. Nigdy na nikim nie mogłam tak polegać, jak właśnie na nim, naprawdę. Jest bardzo lojalnym przyjacielem, a w tych czasach to bardziej niespotykane i zadziwiające niż fałszywy człowiek. No i sama przyznam, że jest bardzo słodki, ale patrzę na niego inaczej niż ty, Aly, dlatego nie obawiaj się konkurencji — uśmiechnęła się zadziornie, na co zareagowałam rumieńcem, zawstydzając się. — Powiem tyle: jest tego wart, Alanna. Nikt inny nie da ci tyle ciepła i miłości, co ten głupi pies. 

— Nie jest głupim psem — rzuciłam z grymasem. — Jest najpiękniejszym szczeniakiem, jakiego w życiu widziałam — uśmiechnęłam się pod nosem. Przelotnie obejrzałam się po parku za skateparkiem, nagle zawieszając wzrok w poruszających się krzakach. Zmarszczyłam brwi, dostrzegając coś w nich małego, czarnego i włochatego, oraz usłyszawszy ciche skomlenie. — O mój Boże, Andy — rzuciłam, gwałtownie zeskakując z rampy.

Rozkojarzona obejrzała się za mną ze zdezorientowaniem, po chwili dołączając do mnie. Moje serce przyspieszyło, lecz tym razem było to coś w rodzaju jakiejś obawy i zdenerwowania, nie umiałam nawet tego opisać. Ręce momentalnie zesztywniały, a nogi pod sobą prawie uginały; stanęłam przed odpowiednim krzewem, kucając. Wśród kolczastych gałęzi, kolorowych, dobiegających do uschnięcia liści dostrzegłam zwinięty, mały kłębek szczeniaka, który w całym tym brudzie i własnej krwi skomlał cierpiąco, piszcząc przeraźliwie dla moich uszu. Coś uderzyło w moje serce. Coś bardzo ciężkiego, mocnego i niebywale rozpaczliwego, co momentalnie wywołało w moich oczach łzy – szczenię rasy długowłosego jamnika miał cały zakrwawiony pyszczek. Załkałam zrozpaczona, kiedy dostrzegłam jego brak lewego oka. 

Zaczęły mi niepowstrzymanie lecieć łzy. Ciekły strumieniami po policzkach i brodzie, kapiąc na czarny materiał spodni, tworząc dużą plamę. Nienawidziłam patrzeć na cierpienie zwierząt, to było coś najokropniejszego. Wszystko inne, tylko nie cierpienie małych, bezbronnych istot. Amanda wykrzyczała rozpaczliwie, odwracając głowę w drugą stronę. Nie bardzo obchodziło mnie to, jak kaleczyłam swoje ręce przez wbijające się, rozdzierające moją skórę kolce – sięgnęłam po szczeniaka, wyciągając go. Przerażony wierzgał się w moich ramionach, cierpiąco skomląc jeszcze głośniej. Zapłakałam, pociągając nosem. Przytuliłam go, starając się pozbyć całego brudu, w jakim jego sierść się znajdowała.

— Masz, zadzwoń po moją mamę — drżącymi rękami wyjęłam komórkę, pośpiesznie wręczając ją Amandzie. — O mój Boże — jęknęłam, spoglądając na jego otwartą ranę w lewym oku. — O mój Boże, kto ci to zrobił...

— C-Ciociu? — wykrztusiła Andy, co chwilę obracając się za cierpiącym psem. — Tak, to ja, Amanda. Alanna...

— Daj na głośnik! — rzuciłam szybko. 

— Halo? — usłyszałam mamę.

— Mamo... — zapłakałam. — Proszę cię, przyjedź z tatą do parku tu obok. Znalazłam porzuconego szczeniaka i jest w masakrycznym stanie. 

— O mój Boże, gdzie jesteście? — zapytała przejęta. 

— Tu za skateparkiem. Mamo, proszę cię, szybko. Proszę, pojedźmy z nim do szpitala, weterynarza, nie wiem, cokolwiek, proszę — głaskałam drżące z zimna szczenię. 

— Już, za chwilkę będę. Nie ruszajcie się, dziewczynki, i przykryjcie czymś psa — oznajmiła, rozłączając się.

— Masz, trzymaj go — delikatnie wręczyłam jamnika Amandzie, pośpiesznie zdejmując z siebie bluzę.

— Hej, co ty robisz? Zimno ci będzie, Aly, ubieraj się! — wtrąciła, lustrując mnie. 

— Mam wyjebane, rozumiesz? Ja mogę być jedynie chora, on może umrzeć — okryłam psa w duży materiał, pozostając w czarnej koszulce na ramiączka. Zadrżałam, czując nadchodzący, listopadowy chłód, który otulił moją skórę. 

— Jezu Chryste, kto mu takie okropieństwo zrobił? — zapytała smutna, głaszcząc pyszczek szczeniaczka.

— Nie wiem, ale przysięgam, że własnymi rękami udusiłabym tego człowieka — zaśmiałam się, mając ochotę z narastającej złości coś rozwalić. 

~*~

Wybuchłam śmiechem, przelotnie obejrzawszy się za jego stolikiem. Siedział razem z chłopakami, spoglądając na mnie ze słodkim, rozgniewanym wyrazem twarzy. Co chwile uciekał od spojrzenia, udając, że niby nie widzę tego, jak nas oglądał. Gianni opowiedział kolejną swoją śmieszną historię, która tym razem naprawdę powaliła mnie na nogi. Zaśmiałam się znowu, rozbawiona chwytając go za ramię, co było moim tikiem w trakcie niepowstrzymanego, głośnego śmiechu. Prawie spadłam z ławki, nie mogąc się opanować, oraz przyciągając razem z Włochem dużą uwagę ludzi dookoła. Nagle poczułam wibracje w telefonie; chwyciłam komórkę, odblokowując ekran. Uśmiechnęłam się, spoglądając na Sebastiana, który patrzył na mnie, unosząc z entuzjazmem, choć cwanie, kąciki ust. 

  TasiemiecUzbrojony
Co tam?

  KilogramPizdy
Rozmawiam, nie przeszkadzaj

Odwróciłam głowę do Gianniego, oblizując dolną wargę. Chłopak się uśmiechnął, co mile odwzajemniłam, jednak kolejna wibracja zakłóciła kompletnie moje skoncentrowanie. Westchnęłam, przeczesując kosmyk włosów.

  TasiemiecUzbrojony
Dlaczego mnie ignorujesz? Nie ignoruj mnie
Alanna
Mówię do ciebie
Nie ignoruj mnie 
Szmato jebana
Kurwo pierdolona
Ty dziwko, zdychaj
Wolisz jego? 

Uśmiechnęłam się, po chwili parskając śmiechem. A więc o to tu chodzi? 

  KilogramPizdy
Jesteś zazdrosny, kotku? 

  TasiemiecUzbrojony
Nie, jestem w ciąży, a ty jesteś matką i kręcisz z jakimś Włoskim fiutem 
Czuję się zdradzony

  KilogramPizdy
Ma większego od ciebie, kotku.

  TasiemiecUzbrojony
Dobrze, rób co chcesz, mnie to nie interesuje. Proszę bardzo, zostaw mnie w spokoju. 
Tak, dobrze słyszysz, miej mnie gdzieś. 
TO JUŻ DEFINITYWNY KONIEC 
ZDRADZIECKA ŹDZIRO

Wybuchłam śmiechem, szybko blokując ekran komórki. Schowałam telefon z powrotem do kieszeni, z zaciekawieniem odwracając głowę do Gianniego. Może specjalnie udawałam, że mnie interesowało wszystko, co chłopak opowiadał? Może podobało mi się, jak Sebastian zaczął być o mnie zazdrosny i podobało mi się podkręcać to jeszcze bardziej? Cholera jasna, jaka ja byłam okropna. Kurewsko kręciło mnie drażnienie się z Ianem i kurewsko kręciły mnie jego reakcje. To było kurewsko intrygujące. A myśl, że rzeczywiście Sebastian był o mnie zazdrosny, przyprawiała mnie o skurcz podbrzusza i dziwną, napływającą satysfakcję. To było złe, ale przestać nie potrafiłam. 

— I jak przygotowania na bal z okazji Halloween? — zapytał, oglądając się za wszystkimi. — Aly, może dobierzemy razem strój? 

Zakłopotana otworzyłam szeroko oczy, przelotnie obejrzawszy się za rozkojarzoną Andy. Przyjaciółka ze skrzywieniem zmierzyła Gianniego, jakby się właśnie przesłyszała, po czym wzrok odwróciła w moją stronę, posyłając pytające spojrzenie. Umilkłam, nic się nie odzywając. Cholera jasna, zapomniałam, że po pijaku zgodziłam się pójść z nim na szkolną imprezę, świetnie. Zdecydowanie powinnam przestać pić, to są same problemy. 

— Wiesz, to jeszcze się zobaczy... — powiedziałam niepewnie, speszona sięgając do mirindy. 

— Zaraz, wy idziecie razem? — zapytała zdziwiona Jennifer. 

— Tak — odpowiedział szybko z dumą Gianni, spoglądając na mnie, oraz ręką czochrając czubek mojej głowy. — I może wygramy tytuł króla i królowej. 

Zakrztusiłam się. Dosłownie się zakrztusiłam, wypluwając wszystko z buzi i nosa. Amanda, moja lojalna i najlepsza skrzydłowa, wstała i okrążyła nasz stolik, podchodząc do mnie i jak szalona waląc ręką w moje plecy. 

— Już, dosyć! Koniec, zabijesz mnie, stara! — wykrztusiłam, kaszląc. 

— Nic ci nie jest? — zapytał przejęty Gianni. — Może chcesz iść do pielęgniarki? Pójdę z tobą.

— Nie, wszystko gra — uspokoiłam jego szał empatii, który zaczął być trochę denerwujący. Był jak taki pies, który zrobi dla ciebie wszystko, ale to absolutnie wszystko. Zero sprzeciwień, zero stawiania się, zero pyskowania, zero w tym zabawy. Zero z nim zabawy. Nie chciałam takiego psa. Wolałam tego, który siedział kilka stolików dalej z grymasem na twarzy, co chwile na nas zerkając. — Wiesz, jakoś nie bardzo zależy mi na tym tytule.

— Och, szkoda. I wiem, za co możesz się przebrać! — uniósł palca, doznając błogiego olśnienia. — Moja ciotka jest wizażystką, to możesz przebrać się za panią Squirting i wezwać psy, że ta stara baba się pod ciebie podszywa. 

Wybuchłam śmiechem, a razem ze mną wszystkie dziewczyny i dwoje kumpli Gianniego. Śmiałam się rozbawiona jego pomysłem, nagle dostając czymś po nosie. Co jest, kurwa, raz, dwa, trzy? Zażenowana spojrzałam w dół, dostrzegając frytkę. Dostałam frytką w nos. Uniosłam wzrok, a pierwszą osobą, którą skarciłam zimnym, lodowym spojrzeniem był Sebastian, z uśmiechem trzymający w swojej dłoni paczkę frytek. Pomachał mi łobuzersko, prowokująco zajadając się nimi. Okej, nie mogłam ukryć tego, że mnie rozśmieszył i zainteresował bardziej niż to, co opowiadał Gianni. Odchrząknęłam, powstrzymując szeroki uśmiech, który z rozbawienia wkradał się na moje usta. Amanda jęknęła, kiedy wyrwałam jej wpół zjedzonego burgera, rzucając nim w Sebastiana. Schylił się gwałtownie, przez co dostał siedzący za nim jakiś chłopak. Zaśmiałam się cicho, a wraz ze mną Ian, który obejrzał się za knypkiem, prychając kpiarsko. Po całej sali zapadła długa, grobowa cisza, aż w końcu odezwał się ktoś ze środka stołówki:

— Wojna na żarcie!

Po całej stołówce zaczęło latać wszystko, co każdy miał pod ręką: jedzenie, napoje, burgery, frytki, sałatki, jakieś przekąski, a nawet stanik i męskie slipy ze Spongeboba. Amanda razem z Isabellą schowały się pod stół, Jennifer z uśmiechem i wielką radością jak szalona obrzucała wszystkich, do których pałała nienawiścią, a ja skupiałam całą uwagę na jednej osobie. Widziałam, jak do zabawy również dołączył Adam. Sebastian odsunął się od ławy, głównym przejściem udając się do wyjścia ze stołówki. Szedł tyłem, z uśmiechem mi się przyglądając, oraz z łatwością omijając wszystkie napoje, jakimi w niego rzucałam. Cholera jasna, traf chociaż jednym! Żadnym nie trafiłam. Wystawił mi język i odwrócił się, pośpiesznie opuszczając salę. Pobiegłam za nim i opuściwszy również, zostałam przez niego pociągnięta za ramię.

— Kutas — syknęłam opryskliwie, kiedy delikatnie przycisnął mnie do ściany. 

— Takie brzydkie słowa z twoich ust brzmią zbyt pięknie — uśmiechnął się, zaczesując moje kosmyki włosów za prawe ucho. 

— Jesteś zazdrosny o Gianniego? — zapytałam zaciekawiona, cwanie unosząc kąciki ust. 

— To dziwne, ale tak — odparł, przyglądając się mi uważnie. Nabrałam głębokiego oddechu, co z uśmieszkiem zlustrował. Nawet tak proste słowa z jego ust wywoływały w moim organizmie prawdziwy armagedon. — Wiesz co, kochanie? — odezwał się po dłuższej chwili ciszy.

— Słucham, kochanie? — zapytałam kusząco, spoglądając prosto w jego oczy. 

— Ten świat nie jest dla nas, chodźmy stąd — powiedział, po czym chwycił mnie za rękę i splótł nasze palce, kierując nas do wyjścia ze szkoły.

~*~


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro