Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alanna 

Może przez chwilę zaczęłam pragnąć, jak bardzo chciałam zostać wymazana z jego pamięci i zacząć z nim od nowa. Postarać się naprawić błędy, unikać następnych krzywd i traktować Sebastiana jak człowieka, który nie zasługiwał na takie cierpienie. W tak krótkim czasie przeszliśmy ze sobą mnóstwo zabaw i smutku, rozmów i śmiechu, wspólnie spędzonych chwil i po tym wszystkim chciałam zacząć z nim od nowa. Po tym wszystkim on rzeczywiście mnie nie pamiętał. Po tym wszystkim nie byłam gotowa, żeby Sebastian mnie nie pamiętał. 

To był cios prosto w serce. Podświadomie przez krótki czas walczyłam z myślami, czy aby na pewno taka sytuacja nie będzie najlepszym rozwiązaniem. Przez krótką chwilę zaczęłam tego pragnąć najbardziej na świecie. Jak szybko moje myśli nabrały tak okropnie czarnych scenariuszy, tak szybko wpadłam w płacz i rozpacz, że rzeczywiście to stało się na prawdę

Nie potrafiłam siebie zrozumieć. Tego, czego w końcu chciałam; tego, czego w końcu oczekiwałam, dlaczego tak histeryzowałam, czego się bałam i czemu tak płakałam. Nie wiem, czego w końcu oczekiwałam od Sebastiana i naszej relacji – ona była dość krótka, żeby mówić tu o prawdziwej miłości, ale dosyć przepełniona tak potężnymi uczuciami, że nie chciałam się wycofać. Zakochałam się w nim i czułam w sercu, na umyśle i duszy, że byłam w stanie zrobić dla niego absolutnie wszystko. Absolutnie wszystko potrafiłam poświęcić dla Sebastiana i wiedziałam, że moje przywiązanie do niego jest czymś więcej niż zwykłym zadurzeniem się w najlepszym kumplu mojego kuzyna. 

Może dlatego moja histeria była tym spowodowana – zakochałam się w nim tak potwornie mocno, że myśl, że mogłabym go stracić, była nie do zniesienia. Ból, jaki towarzyszył mi przy tych myślach był prawdziwym armagedonem w ciele; szarpana emocjami nie umiałam zapanować nad niczym, a przede wszystkim myślami. Czułam się jak małe dziecko, które panicznie bało się opuszczenia matki. Znalazłam w Sebastianie tak dużo bezpieczeństwa, troski i ciepła, że chorobliwie bałam się, że to wszystko zniknie, że on zniknie z mojego życia. Bałam się, że przez to, przez co wspólnie przeszliśmy, pozostanie tylko i wyłącznie w mojej głowie, bo on nie będzie niczego pamiętał. 

I właśnie tak się stało. 

I właśnie dlatego tak płakałam. W rzeczywistości nie pragnęłam tego, żeby mnie nie pamiętał. Chyba podświadomie był to jakiś mechanizm obronny, że gdyby tak się stało, to będę myślała, że tak powinno być lepiej i zacznę z nim od nowa – tak ubzdurałam sobie wizję. Co za absurdalne to było. Hej, chłopak cię nie pamięta, ale nic się nie stało, przecież zaczniesz z nim od nowa! Jakby to było takie proste? Tyle razem przeszliśmy, tyle wspólnych rzeczy robiliśmy, tyle o sobie wiedzieliśmy i nagle po tym wszystkim on o tym nie wie? Nie wie, że coś takiego miało miejsce, bo przestał mnie pamiętać. 

Sebastian mnie nie pamiętał. 

Byłam załamana i nie miałam siły na nic. Tym razem nie potrafiłam wstać z łóżka i pójść do szkoły. Ilekroć mama próbowała mnie namówić, nawet groźbami, to totalnie miałam wszystko gdzieś. Leżałam tak do południa, wiedząc, że o godzinie szesnastej wypisują Sebastiana ze szpitala. Goofy spał pod kołdrą obok mojego brzucha, a Rengar blisko głowy przez cały ten czas pomrukiwała pod nosem. Nawet zabawa z nimi sprawiała mi trudności, a co dopiero myśl, że miałam wstać i robić cokolwiek innego. Czułam się tak beznadzieje, że powoli nie mogłam wierzyć w to, że był to powód jakiegoś chłopaka.

No właśnie! Dlaczego ja mam się tak załamywać przez jakiegoś zwykłego faceta?! Znaliśmy się tylko ponad dwa miesiące, a ja zachowuje się, jakbym przechodziła rozstanie kilkuletniego związku! Nie mogłam uwierzyć, w jakiego dołka wpadłam przez tego kolesia. Zawładnął moim umysłem i ciałem tak mocno, że bez niego nie miałam chęci do życia? Phi, też mi coś! Ciekawe, czy też tak miał. Poczułam uścisk na brzuchu; pełen bólu i nie do wytłumaczenia uczucia lęku, który gwałtownie opanował każdy zakamarek mojego ciała. Zaczęłam się zastanawiać, czy Sebastian mógł czuć to samo. Zamknęłam mocno oczy, chowając głowę w poduszkę. Zastanawiałam się, czy on mógł również tak przeżywać, a zwłaszcza czuć takie emocje związane ze mną. 

Dosyć! 

Koniec tego, Alanna, co się z tobą dzieję?! 

Wstałam jak feniks z popiołu, chaotycznie wyrywając się z łóżka. Nie wiem, czy wściekła, czy zmotywowana, czy zmęczona tym ciągłym leżeniem i dołowaniem się. Miałam po prostu tego dosyć, że jakiekolwiek czarne myśli na temat Sebastiana powodowały u mnie tak potworny spadek chęci do życia. Obiecałam sobie, że już żaden chłopak mnie nie złamie. Może nawet nie chciałam dopuścić do myśli, że tym kimś mógłby być Sebastian, dlatego w panice chciałam zrobić wszystko, aby temu zapobiec. 

Postanowiłam się nie poddawać i walczyć! Walczyć o pamięć Sebastiana, walczyć o naszą dwójkę! Boże, jakie to było żenujące, ale tak bardzo dawało mi kopa do działania. Narzuciłam na siebie wczorajsze czarne dresy, na stopy ubierając jakieś przypadkowe skarpetki w hamburgery, po czym prędko wyciągnęłam z szuflady wszystko, co przyszykowałam na przywrócenie pamięci: beznadziejnie namalowane rysunki, szczeniacko opisane wspólne przygody oraz wiersze, które pod żadnym pozorem nie mogły trafić w niepowołane ręce. Oglądana przez wiernych towarzyszy, jakim byli Rengar i Goofy, dokonywałam ostatnich poprawek nad pracami, w końcu z sukcesem uśmiechając się. Cieszyłam się. Sprawiało mi to ogromną satysfakcję i radość, to było naprawdę fajne uczucie. 

— Skarbie, wstań, pro-och, wstałaś — mama weszła do pokoju, zdziwiona przyglądając się mnie. Odwróciłam się do niej, cała umazana od pastelowych kredek na dłoniach i buzi. — Dziecko, jak ty wyglądasz? — zaśmiała się.

— Mamo, ładnie? Patrz! — pokazałam jej rysunki z myślą, że nie będą beznadziejne tak bardzo, jak mi się wydawało. Nie wiem, co sobie myślałam, że zaczęłam jej to pokazywać. Może chciałam się pochwalić, a może wiedzieć, że jeśli w jej opinii będą ładne, to na pewno spodobają się Sebastianowi?

— Śliczne, śliczne — uśmiechnęła się, przelotnie mnie lustrując. Patrzyła na rysunki, przesuwając delikatnie palcami po kartkach. — To ty i ten Sebastian od Oliversów? 

— Mhm, skąd wiesz? — zapytałam podejrzliwie, od razu oblewając się rumieńcem na policzkach. Wstałam i zaczęłam chować do plecaka rysunki i opowiadania, przede wszystkim prędko zabierając brązową kopertę z wierszami w środku. 

— Domyślam się, że ta czarna kropka nad jego brwią to ten jego tatuaż — parsknęła cicho, co jeszcze bardziej mnie zawstydziło. — Kiedy go zaprosisz na obiad? — rzuciła nagle, spoglądając na mnie.

— Co?! Czemu miałabym go zaprosić na obiad, co? — zapytałam skrępowana, czując, jak czerwień zalała mnie całą w środku, jak i na zewnątrz. Zdziwiłam się, kiedy zaczęła coś podejrzewać, bo mało rozmawiałam z nią na temat Sebastiana i tego, co nas łączyło.

— Skarbie, proszę cię — spojrzała na mnie z politowaniem. Stałam przed nią z burakiem na twarzy, na dodatek paląc głupa. Och tak, na pewno niczego się nie domyślała. — Nie rób głupiej z matki, nie rób — ostrzegła żartobliwie, machając palcem wskazującym. — Przecież wiem, że bajerzycie. W nocy, gówniaro, wymykasz się z nim i wracasz po kilku godzinach, myślisz, że nie wiem? — zaśmiała się, a ja totalnie zapadłam się pod ziemie ze wstydu. — Ostatnia twoja histeria w domu i szpitalu nie była histerią zwykłej przyjaciółki, wiesz? Czemu przed własną matką ukrywasz, że się zakochałaś? — ciągle się uśmiechała, jakby ją to bawiło. 

— Jezu, mamo! — rzuciłam zawstydzona, czując, że nawet krępowałam się jej mówić o tym, że się zakochałam. Czułam się jak dziecko, dosłownie. Miałam siedemnaście lat, a wstydziłam się przyznać mojej mamie, że się zakochałam. — To tylko przyjaciel... — odpowiedziałam cicho, uciekając od kontaktu wzrokowego. Rengar i Goofy bawili się na łóżku, co nagle zainteresowało mnie bardziej niż rozmowa. 

— Pha, przyjaciel! — parsknęła głośniej, nie mogąc powstrzymać śmiechu. — Malinki też ci zrobił po ''przyjacielsku''? — grzebała w temacie dalej, krępując kurewsko bardziej. Wypuściłam powietrze, nie mogąc opanować uśmiechu. 

— Mamo, przestań! — zawstydzałam się jak dziecko, czując ogromne rumieńce na policzkach. — No coś może jest między nami i co z tego? — zapytałam, wzruszając ramionami. 

— No i nic — uśmiechnęła się szeroko, przez chwile milcząc. Stała tak, oparta o biurko i patrzyła na mnie z radością, jakby analizowała to, że się zakochałam i coś między mną a Sebastianem było. — A bzykacie się? 

— Mamo! — krzyknęłam speszona, nie dowierzając. Boże, jaka ona była dziwna. — Proszę cię, idź stąd już. 

— No co, no, matce nie powiesz? — zapytała zdziwiona, wzruszając ramionami. Gotowałam się ze skrępowania, nie mogąc uwierzyć w to, jakie zadała pytanie, a ona jak gdyby nigdy nic! — No mów, no? Z gumką czy bez? Sprawia ci przyjemność? 

— Mamo, Boże święty! — spojrzałam na nią w szoku, już nie mogąc wytrzymać. Jezusiu, ja zaraz zapadnę się pod ziemie. Może była dla mnie jak przyjaciółka, ale temat seksu był dla mnie krępujący i nie rozmawiałyśmy o nim. To znaczy, wiele razy próbowała ze mną zagadać, ale ze wstydu uciekałam od tego, bo... sama nie wiedziałam, dlaczego. Może nie dojrzałam do tego? — Nie bzykaliśmy się jeszcze, przestań! 

— No, no — pokiwała głową, jakby dumna. — Pamiętaj: zawsze z gumką! — ostrzegła, gestykulując palcem. — Tabletek nie możesz, więc pozostaje ci tylko guma, pamiętaj o tym, córuś. 

— No dobrze, no, jejku... — wymamrotałam pod nosem, czując się taka upokorzona. Seks był normalną, naturalną rzeczą, wręcz potrzebą fizjologiczną, a ja nie umiałam o nim rozmawiać. Czy w takim razie powinnam się pchać do niego, kiedy wstydziłam się o nim gadać? 

— No dobrze, skarbie, daj znać co tam u niego — skierowała się do wyjścia, jeszcze przedtem z uśmiechem rzucając: — Trzymam za was kciuki!

Gdyby mnie jeszcze pamiętał. Westchnęłam, udając się szybko do toalety przemyć twarz, umyć zęby i wysikać się. Wróciłam do pokoju, patrząc do komórki: dwie wiadomości od Amandy i jedno nieodebrane połączenie. Posmutniałam, kiedy od Sebastiana nie było nic. 

AchTenAndy: 
Hej, czemu cię nie ma w szkole? Znowu źle się czujesz?:(
Nudno tu bez ciebie, wiesz? W szkole stypa, no chyba ciekawe było tylko to jak Susan i Jenny się pokłóciły, że musieli je rozdzielać, haha
W ogóle Ian dziś wychodzi, jak się z tym czujesz kochana?:(

AchTenAndy:
Martwię się Aly, wszystko w porządku?
Zadzwoń do mnie:(

Wykręciłam numer do niej, wzięłam plecak, okulary z opakowania, bo soczewek nie chciało mi się zakładać i skierowałam się do wyjścia. Była godzina siedemnasta i Sebastian był już w domu, wówczas sama myśl o tym wywoływała u mnie skręt brzucha ze stresu i paraliżowała ciało. Nie chciałam dać się ponieść emocjom, przecież musiałam być dzielna i twarda. Kto inny miałby mu to wszystko przypominać jak nie ja? Nie było innej opcji, żeby zrobił to ktoś inny. 

~*~

Stanęłam przed głównymi drzwiami, bojąc się zapukać i zadzwonić. Jeszcze przed chwilą byłam pewna siebie, gotowa walczyć o niego, a teraz stałam zestresowana przed jego domem i bałam się wejść. A co, jak pomyśli o mnie, jak o totalnej idiotce? Jak spojrzy na te wszystkie rysunki i mnie wyśmieje, jak przeczyta te opowiadania i nawyzywa od idiotek i farmazoniarzy? Jak przeczyta wiersze i... pomyśli o mnie tak dziwnie? 

Wzięłam głęboki oddech i zapukałam trzy razy. Nie miałam niczego do stracenia, bo już mnie nie pamiętał. Jedyne, czego się bałam, to jego odbioru: nie zniosłabym, gdyby mnie wyśmiał. Za szklanymi drzwiami zobaczyłam, jak szeroko uśmiechnięta Jade podbiega i otwiera mi wejście, przytulając się z utęsknieniem. Jego siostra była bardzo słodka i bardzo ją lubiłam. 

— Aly, jak fajnie, że jesteś! — ściskała mnie mocno i tarmosiła na wszystkie strony. O dziwo robiła to dość mocno jak na jedenastoletnią dziewczynkę. — Pewnie przyszłaś do Sebastiana, co? Chodź, wejdź! — złapała mnie za rękę i zaprosiła do środka. — Mamo, Alanna przyszła! — zawołała, zawstydzając mnie. 

— J-ja tylko na chwilę do Sebastiana... — wykrztusiłam speszona, ściągając buty. Pani Jane zjawiła się obok, wycierając mokre ręce w ścierkę. — Dzień dobry — przywitałam się z uśmiechem. 

— Cześć, Alanna, jak się czujesz? Wszystko dobrze, słońce? Jejku, wyglądasz na taką zmarnowaną — posmutniała jego mama, a ja, ze sarkastycznym uśmiechem, uniosłam kciuka w górę. 

— Marność nad marnościami, proszę pani — odpowiedziałam. 

— Aly, chodź, podokuczamy mu! — Jade złapała mnie za rękę, zaprowadzając prędko na górę. — Jest teraz słabszy i za wiele nam nie zrobi! — powiedziała cwaniacko, knując jakiś plan przeciwko bratu. Uśmiechnęłam się, nie dowierzając jej. 

Zaśmiałam się pod nosem, kiedy po raz kolejny zobaczyłam tabliczkę na drzwiach Jade z napisem ''psom wstęp wzbroniony'' i zdjęcie Sebastiana. W dodatku z pomieszczenia dochodził śpiew pana Winstona, który głośno prawił jakiś niemiecki monolog. Zaprowadziła mnie przez długi korytarz wprost do ostatnich drzwi na piętrze. Z hukiem, bez pukania, wpadając do pokoju jak burza rzuciła się na brata, który leżał z Maxem i czytał książkę o Jimim Morrisonie. Trochę się przestraszyłam, bo Sebastian nadal miał obwiązaną głowę bandażem i nie wyglądał na okaz zdrowego chłopaka, a Jade lała go jak szalona. 

— Co ty robisz, idiotko?! — wykrzyczał zły, spychając siostrę na podłogę. Jade upadła, a ja ledwo powstrzymywałam się od wybuchu śmiechu. Stałam na środku pokoju, obserwując, jak się tłukli. — Zjeżdżaj stąd, smrodzie mały! — odpychał ją rękoma, kiedy wciąż próbowała się na niego wciskać. — No zostaw, no!

— Teraz nic nie jesteś w stanie zrobić! — zaśmiała się złowieszczo, piąstkami klepiąc go po ciele. — Aly, chodź, przytrzymaj go! Chodź, on nic ci nie zrobi! — zachęcała mnie. Boże, to było takie zabawne, ale jeszcze słodsza była bezbronność Sebastiana.

— Spadaj, smarku, bo zaraz będziesz płakać — chwycił jedną ręką jej ramię i przycisnął do łóżka, po tym dociskając swoje kolano do klatki piersiowej siostry. — Skończyłaś, bękarcie? 

— Nie nazywaj mnie tak, psie! — wykrzyczała zmachana, próbując się wyrwać. — Puść mnie, zostaw mnie! Aly! — zawołała o pomoc. — Aly pomóż mi, on mnie bije! — jęczała, co jakiś czas śmiejąc się pod nosem. Nie wiedziałam, co zrobić: czy rzeczywiście jej pomóc, czy stać i obserwować ich bitwę. Trochę się bałam wejść między nimi, no bo przecież dla Sebastiana byłam jak obcy człowiek.

— Jade, ja nie mam siły na zabawy, zostaw mnie! — wkurzył się, mrożąc ostrzejszym wzrokiem siostrę. Dziewczynka umilkła, obserwując brata w ciszy. — Wszystko mnie boli, a ty popisujesz się przed Alanną, idiotko. Skończ pajacować i daj mi spokój, bo ja nie mam siły na twoje gierki, zjeżdżaj stąd — zszedł z niej, a ona momentalnie wpadła w płacz. Zaraz, dlaczego? Spojrzałam ze smutkiem i zdziwieniem na Jade, która zapłakana wstała i wybiegła z pokoju, rzucając dobijające zdanie: 

— Ja chciałam się tylko pobawić, a ty zawsze musisz mnie upokarzać! — wykrzyczała, trzaskając drzwiami. 

I zapadła krępująca cisza. Od niepamiętnych czasów między mną a Sebastianem ta cisza była tak dziwna, że człowiek chciał od niej uciec; ja coraz bardziej myślałam o ucieczce z tego pokoju. To było potworne uczucie, bo jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak skrępowana i zmieszana przy nim. Stałam, w milczeniu obserwując Sebastiana, który wyrównał ze mną kontakt wzrokowy. Patrzył na mnie, a ja zastanawiałam się, czy sobie coś o mnie przypomina. Myślałam tylko o tym: czy mnie pamięta? Drżący oddech ranił moje gardło i ledwo wypuszczałam powietrze z ust, nie mogąc nad targającymi mnie od środka emocjami zapanować. Sebastian pokręcił głową, jakby przytłoczony zachowaniem swojej siostry, i odłożył książkę na półkę, zasiadając z powrotem na łóżko. 

— Hej — wykrztusiłam, powoli zbliżając się do chłopaka. Obserwował mnie, głaszcząc leżącego Maxa obok. Usiadłam blisko, ściągając plecak. Patrzyłam w jego niebieskie oczy, które lustrowały każdą część mojej osoby; skanował od stóp aż po głowę, obserwował usta, okulary i włosy. Tak bardzo chciałam się do niego przytulić i pocałować. Tak bardzo mocno. — Nie pamiętasz mnie, prawda? — przerwałam milczenie. — Nie wiesz, kim jestem, prawda? 

— Nie wiem — odpowiedział cicho, obserwując mnie. Łzy napłynęły mi do oczu, co zauważył. Pękło mi serce, kiedy usłyszałam od niego te słowa. — Przepraszam — powiedział, chwytając mnie delikatnie za ramię. 

— To nie twoja wina — ledwo wykrztusiłam. Nabrałam głębokiego oddechu i, z powodu boleśnie uderzających emocji, schowałam twarz w dłoniach, starając się nie wybuchnąć płaczem. Siedzieliśmy w milczeniu, nie starając się tego przerwać. Tak bardzo chciałam, żeby powiedział, że to żart, ale on naprawdę mnie nie pamiętał. Może myślałam wcześniej o tym, żeby zacząć z nim od nowa, ale to było totalnie bezsensu: chciałam, żeby mnie po prostu pamiętał. — To nie twoja wina — zapłakałam cicho. 

— Jesteś kuzynką Adama, Alanna — powiedział, jakby był tego pewny. Pokiwałam głową, ścierając łzy z policzków. Sebastian położył swoją ciepłą rękę na moim udzie, delikatnie masując. Patrzył na mnie z taką troską i współczuciem, że nie mogłam uwierzyć, że mnie nie pamiętał. Jego wzrok był pełen ciepła i czułości, która zawsze biła z jego strony w moim kierunku. Niestety patrzył w ten sposób tylko dlatego, bo było mu mnie szkoda. — Jesteś też przyjaciółką Amandy — dodał, cały czas mnie obserwując. — A ja? Kim dla ciebie byłem? — zapytał. 

— Ty, Sebastian... — nie wiedziałam, co powiedzieć. Nagle zaczęło nasuwać mi się na język: byłeś moim chłopakiem, ale z drugiej strony nie miałam odwagi tego wykrztusić. Przecież tego właśnie chciałam, ale czy rzeczywiście byłam w stanie go okłamać już na samym początku? Wzięłam głęboki oddech, prawie wpadając w rozpacz. Chciałam to wszystko skończyć, chciałam od tego uciec, chciałam zniknąć. Nie znosiłam tych emocji; tej niemocy, tej bezradności. Nie byłam w stanie nic zrobić, on mi po prostu wypadł z rąk. Sebastian wypadł z moich rąk, a ja zniknęłam z jego życia. — Ty byłeś... moim najlepszym przyjacielem, Sebastian — zapłakałam, chowając twarz w dłoniach. Chlipałam cicho, a on w pocieszeniu mnie przytulił. 

Popłakałam się. Czułam, jakby świat runął mi przed oczyma, a ja musiałam nauczyć się od nowa funkcjonować i w nim żyć. Dla Sebastiana nic nie znaczyłam, byłam obcą osobą, którą nie umiał sobie przypomnieć. Pocieszenie, że mogłam zacząć z nim od nowa i naprawić krzywdy, jakie wyrządziłam mojemu sercu, zdało się na nic. Na nic również zdała się moja odwaga, mój zapał, moje zaangażowanie – ja tego nie udźwignęłam. To było silniejsze ode mnie i poczułam, że właśnie przegrałam walkę ze samą sobą. Starałam się tak bardzo być silna i dzielna, ale to w rzeczywistości okazało się być inne niż myślałam. 

— J-ja... Ja coś mam... dla ciebie — ledwo odezwałam się, sięgając do plecaka. Gula w gardle, potworny ból w klatce piersiowej i przeszywające szpile moje opuszki palców zaczęły uniemożliwiać mi rozmowę i ruch. Ze łzami w oczach i na policzkach wyciągnęłam rysunki, układając je na łóżku. Opowiadania położyłam obok, a kopertę z wierszami – w zastanowieniu, czy, był sens – zatrzymałam w dłoni, mocno ją ściskając. — J-ja zrobiłam... w razie, gdybyś mnie nie pamiętał... takie... chronologiczne momenty z nami — pociągnęłam nosem, rękawem od bluzy ścierając katar. 

— Słodkie rysunki — powiedział z uśmiechem, obserwując obrazki. Zapłakałam cicho, przez chwile nie mogąc niczego z siebie wykrztusić. — Ciężko mi sobie przypomnieć cokolwiek. 

— To... To jest halloween... Był niedawno i wszyscy siedzieliśmy na domku na drzewie... — wskazałam na jeden rysunek, który przedstawiał naszą dwójkę w domku na drzewie. Było to tak okropnie narysowane, ale bardzo starałam się ukazać jak najlepsze wspólne momenty. — Siedzieliśmy we dwójkę pod kocem i rozmawialiśmy tylko ze sobą... Przez cały ten czas, wiesz? Byłeś wtedy taki słodki — zapłakałam, a Sebastian mnie w milczeniu obserwował. — O, a to... To nasza pierwsza nie-randka... Zabrałeś mnie do Decathlonu i jeździliśmy po całym sklepie rowerami, i uciekaliśmy przed ochroniarzami. A ten... ten moment, to nasza pierwsza nocna przejażdżka twoim samochodem... My... My się całowaliśmy na tylnych siedzeniach i słuchaliśmy rocku... — wykrztusiłam zawstydzona, ścierając łzy. — Tutaj, jak... jak ganialiśmy za zającami pana Bagsa i w krzakach... Wtedy pierwszy raz tak na poważnie się do siebie zbliżyliśmy, Sebastian — zapłakana spojrzałam w jego oczy, z bezradnością poszukując odrobiny wspomnień. — Sebastian, ty musisz to pamiętać, musisz... — wychlipałam, chwytając go za ręce. 

Spojrzał głęboko w moje oczy. Dostrzegłam to, że był bardzo zestresowany i zastanawiałam się, czy przypadkiem to nie ja go zaniepokoiłam i nie zaczęłam wywoływać dziwne uczucia. Starłam prędko łzy i katar, w pośpiechu chwytając kartki z opowiadaniami. Czułam się tak potwornie bezsilna, tak potwornie zdesperowana, tak potwornie przemęczona, tak potwornie potworna. 

— Ty i ja wtedy siedzieliśmy na tym dachu, rozmawialiśmy o mnie i moich okropnych przeżyciach z dzieciństwa. Ty wtedy, kiedy dowiedziałeś się, że ja zostałam zmuszona przez ludzi z mojej klasy do przygaszenia papierosa na ręce, zrobiłeś to samo... — czytałam z kartki, pod koniec pokazując mu nadgarstek mój i jego. — W tym samym miejscu, Sebastian. Zrobiłeś to po kilku dniach znajomości. — popatrzyłam w jego oczy, po chwili chwytając do kolejnej kartki i czytając kolejny opis: — Przychodziłeś pod mój płot, zawsze przez niego przechodziłeś, bo nie miałeś odwagi wejść przez bramkę. Do mojego pokoju wchodziłeś przez balkon i zawsze tłukłeś fiołka w doniczce — zaśmiałam się cicho, co również go rozbawiło. Serce mi pękało, kiedy czytałam jemu historię, a on niczego z tych rzeczy nie pamiętał. — Kiedyś nas Amanda nakryła w moim pokoju, a ty wtedy wytłumaczyłeś, że zostawiłeś u mnie rzemyk i poszedłeś. Amanda też nakryła nas w tym budynku w lesie i zauważyła, że ramiączko od ogrodniczek mi wisi. Wtedy się przytulaliśmy, ja tak bardzo nie chciałam cię puścić... Sebastian pamiętasz to? Pamiętasz to wszystko? — zapytałam zrozpaczona, szukając w jego oczach pocieszenia. Milczał przez chwilę, by nagle rzucić: 

— Nie... — pokręcił głową, ze smutkiem spoglądając w moje oczy. — J-ja niczego nie mogę sobie przypomnieć, Alanna, tak strasznie cię przepraszam... — złapał mnie za ręce w pocieszeniu. 

— Jak nie pamiętasz, proszę cię, ty musisz mnie pamiętać! — zapłakałam, chaotycznie poszukując jakichś innych kartek i opisów. Byłam wstrząśnięta, nie mogąc w to uwierzyć, że to działo się naprawdę. — Austin mnie prześladuje, twój dawny kumpel z ekipy, ale kiedy się o tym dowiedziałeś, ty go tak bardzo znielubiłeś i nawet chciałeś bić. On przychodził pod naszą szkołę, pod mój dom, na wspólnych imprezach był, a ty zawsze mnie broniłeś, zawsze dawałeś mi tyle bezpieczeństwa... — czytałam dalej, szybko chwytając innej kartki: — Czasami się kłóciliśmy, ale były to kłótnie typowe o głupoty, mimo wszystko zawsze dla siebie byliśmy bliscy i nie znosiliśmy milczenia. Za długo nie potrafiliśmy milczeć i obrażać się na siebie, pamiętasz to? Pamiętasz to już? — zapytałam, a on pokiwał głową w zaprzeczeniu. Jęknęłam z bezsilności, czytając kolejny opis z następnej kartki: — To, co robiliśmy, było tylko i wyłącznie między nami, a Adam o niczym nie wiedział. Adam niczego nie musi wiedzieć, to zawsze powtarzaliśmy i tego się trzymaliśmy! Nie chciałeś stracić przez to najlepszego przyjaciela i nasze stosunki... — urwałam, przez chwilę się zastanawiając. — ...nasze stosunki ukrywaliśmy. Po jakimś czasie wszyscy zaczęli coś podejrzewać: przyjaciele, rodzina, ludzie w szkole, wszyscy. Każdy wiedział, że coś nas łączyło, a niedawno powiedzieliśmy sobie, że będziemy mówić, że jesteś moim chłopakiem, a ja twoją dziewczyną — spojrzałam rozpaczliwie w jego oczy, biorąc głęboki oddech. Patrzył na mnie ze zdziwieniem i współczuciem, jakby nie mógł tego pojąć. — Sebastian, ty naprawdę sobie niczego nie przypominasz? Tych wszystkich momentów ze mną, tego, co nas łączyło? Nic a nic? Proszę cię, cokolwiek, proszę! — zachlipałam, ściskając mocno w dłoni kartkę. 

— Przepraszam cię, kurde, ja... — niespokojny poczochrał włosy wydobywające się spod bandaża, ciężko oddychając. Chwycił raz za jeden rysunek to drugi, oglądając wszystkie z zaangażowaniem. Chwycił opowiadania i czytał w skupieniu resztę treści, których nie doczytałam. Oglądał wszystko i w końcu pokręcił głową, smutny wyrównując ze mną kontakt wzrokowy. — Przepraszam — odezwał się z żalem, lustrując mnie

Nie mogłam w to uwierzyć, że on nadal niczego nie potrafił sobie przypomnieć. Załamana zapłakałam, chowając twarz w dłoniach. Modliłam się, żeby to był sen, żeby to był głupi żart, żeby to tylko mi się wydawało. Sebastian przytulił mnie, a ja mocno przytuliłam jego, wpadając w najpiękniejszy afrodyzjak, jaki mógł mnie kiedykolwiek uspokoić: jego zapach, lecz tym razem przynosił tyle nostalgicznych emocji, że zaczęłam płakać mocniej, bo wiedziałam, że to już nie to samo, co jeszcze niedawno. Płakałam jak dziecko, nie puszczając go z najbezpieczniejszych objęć, w jakich czułam się najlepiej, ale również wiedziałam, że to nie będzie to samo. Aż w końcu rozbeczałam się, kiedy jego uścisk wydawał mi się tak piękny jak zawsze: tak czuły i tak pełen miłości. Jak zawsze, wówczas to już nie mogło być to samo. 

Max, leżący obok nas, wsłuchiwał się w mój płacz i zaczął się przymilać, chyba starając się pocieszyć. Ledwo mogłam zapanować nad oddechem, który drżał i nie potrafił się uspokoić. Zalana łzami odsunęłam się od Sebastiana, który od razu chwycił mnie mocno za ręce, jakby również starał się podnieść na duchu. Chwyciłam do brązowej koperty, starłam katar i łzy, i wręczyłam jemu najważniejsze z najważniejszych rzeczy, które znaczyły dla mnie mnóstwo intymności i uczuć. Zainteresowany otworzył i zaczął powoli czytać w milczeniu, a ja, zawstydzona, czekałam, modląc się, żeby tylko tym razem udało się cokolwiek przypomnieć Sebastianowi na temat mnie i tego, co nas łączyło.

Miałam wrażenie, że ten czas dłużył mi się najbardziej na świecie i nic nie mogło przebić tej potwornej podróży w przestrzeni. Marzyłam, żeby ten dzień się skończył, żeby ten sen się skończył, a jutro obudziłabym się, wiedząc, że to był tylko koszmar albo zwykły jego żart. Coraz bardziej czułam, jak bezradność i brak siły doskwierały mi psychicznie i fizycznie w tak dużym stopniu, że chciałam zapaść się pod ziemie i nie móc już tego przeżywać, bo to było okrucieństwo dla duszy. Obserwowałam go, jak czytał w skupieniu trzy wiersze. Może był to zbyt odważny krok z mojej strony, aby przelać taką intymność na papier, ale przeczuwałam w głębi serca, że to mogło wreszcie pomóc. Tak odważny ruch nie mógł nie przynieść żadnego skutku. 

W końcu Sebastian nabrał głębokiego oddechu i popatrzył na tył kartki, czy nie dopisałam czegoś na końcu. Popatrzył jeszcze przez dłuższą chwilę na wiersze, w milczeniu analizując to, co zostało w nich opisane. Stres wywołał ogromną pętle w moim brzuchu i na moment myślałam, że mnie odcięło; nawet osunęłam się kawałek w łóżka, a obraz przysłoniła rozmazana biel. Prawie odleciałam, kiedy w końcu się odezwał: 

— Nie spodziewałem się tego, Alanna — powiedział po jakimś czasie, odkładając delikatnie wiersze z powrotem do koperty. Ledwo przełknęłam ślinę, prawie się nią krztusząc. — Ja nie wiem, co powiedzieć. Wiem, jak bardzo musiałaś się starać... — prześwidrował swój pokój wzrokiem, jakby uciekając od kontaktu wzrokowego. Patrzyłam na niego z niecierpliwością, ciężko oddychając. 

— No i? — rzuciłam, nie mogąc dłużej czekać. Spojrzałam na niego stanowczo, kładąc ręce na ramionach. — No i? Pamiętasz coś? Pamiętasz już cokolwiek? Cokolwiek, Sebastian? Pamiętasz mnie, pamiętasz nas? — zapytałam sfrustrowana, pod koniec łamiąc głos. — Powiedz, że tak, powiedz, proszę... Proszę, Sebastian, nie rób mi tego... — wykrztusiłam z bólem, zalewając się łzami. Spojrzał w moje oczy, samemu również posiadając łzy. 

— Tak strasznie cię przepraszam... — prawie wyszeptał, wbijając mi nóż w serce. Popłakałam się głośno, wpadając w prawdziwą rozpacz. — Tak bardzo chciałbym cię pamiętać, tak bardzo — przytulił mnie mocno, jakby szczerze ubolewał nad tym, co się stało. — Byłaś dla mnie tak potwornie ważna, a ja cię nie pamiętam... 

— NIE, TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA, NIE! — szlochałam. Ból spiorunował mnie tak ogromnie, że wpadłam jak zwierzę w jakiś amok, ażeby tylko od niego uciec. Wyszarpałam się z uścisku Sebastiana i zabrałam plecak, nie zwracając uwagi na nic innego i nikogo. Zapłakana i zrozpaczona, poszukując pomocy w ukojeniu bólu, czarne myśli spowodowały, że chciałam umrzeć. Wybiegłam z pokoju, dostrzegając na korytarzu zmartwioną Jade, która powiedziała coś do mnie, ale chaos myśli przyćmił wszystko, co słyszałam. 

— Al, czekaj! — zawołał Sebastian, wybiegając za mną. 

Wybiegłam z jego domu, płacząc głośno i oddychając. Nie wiem, co właśnie we mnie wstąpiło. To było coś tak potwornego, jakbym straciła jakiś kawałek siebie i nie mogła już go nigdy odzyskać. Jakbym może straciła mamę przez własną głupotę? Biegłam przed siebie, z tyłu słysząc niewyraźny krzyk Sebastiana, ale czy miałam siły na jego obecność? Ja przestałam o nim myśleć, przestałam myśleć o nas, ja zaczęłam myśleć o bardzo, bardzo złych rzeczach. Biegłam przed siebie i myślałam, bezradna i przemęczona, żeby zapaść się pod ziemie, bo miałam dosyć. Było ciemno, park oświetlały w niektórych miejscach uliczne lampy, ale ja marzyłam tylko i wyłącznie o zgaszeniu światła. Przez chaos, jaki szalał w moich myślach i armagedon emocji, nie wiedziałam, dokąd biegłam, ale wiedziałam tylko jedno: chciałam zapaść się pod ziemie. 

Daleko nie miałam szczęścia uciec, bo Sebastian mnie dogonił; złapał mnie za ramiona i odwrócił, mocno przytulając, jakby chciał uspokoić. Wyszarpałam się, ostatni raz spoglądając mu w oczy. 

— Pamiętasz to miejsce, pamiętasz?! — rzuciłam zdyszana, zdobywając w sobie ostatnie siły, by wygarnąć mu ostatni raz: — Tutaj pierwszy raz mnie przytuliłeś, właśnie tutaj! Ja wtedy, ja wtedy... czułam się tak wspaniale — ochłonęłam, ze łzami opowiadając mu. — Poznaliśmy się na imprezie, zagadałam do ciebie pierwsza. Amanda opowiadała mi o tobie i widząc twój tatuaż, wiedziałam, że byłeś to ty. Opowiadała mi o tobie i tak strasznie się tobą zafascynowałam, Sebastian, ja... ja... To było takie dziwne, ale ja się tobą tak strasznie zafascynowałam. Wtedy też nadepnęłam ci na stopę, pamiętasz to?! To ja przebiegłam przez ten korytarz i to ja nadepnęłam ci na stopę! — opowiadałam jak najęta, a on mnie słuchał w milczeniu, patrząc prosto w oczy. — Spotkaliśmy się, przyszedłeś do mnie i przeskoczyłeś przez płot, gadaliśmy krótko, bo Amanda wtedy nam przerwała, ale umówiliśmy się na spotkanie i od tego się zaczęło, że zaczęliśmy się spotykać coraz częściej! Bawiliśmy się, robiliśmy tyle głupich rzeczy, ty i ja lubiliśmy wspólnie spędzać czas! Uciekaliśmy wspólnie ze szkoły, jeździliśmy w nocy twoim samochodem, pisaliśmy do późnych godzin, rozmawialiśmy przez telefon, pamiętasz to, pamiętasz? — patrzyłam wykończona w jego oczy, poszukując jakichś znaków. — Łączy nas ogromnie dużo: od dziwnego stylu ubioru, po muzykę i dziwne poczucie humoru, aż po te same poglądy! Tyle ze sobą rozmawialiśmy, tyle o mnie wiesz, tyle ja o tobie wiem... — posmutniałam, czując kolejną falę łez, która napłynęła do moich oczu, powoli spływając po policzkach. — Musisz mnie pamiętać, ty musisz pamiętać... — zapłakałam. — Od początku bawiliśmy się w coś, czego nie potrafiliśmy wytłumaczyć, a przede wszystkim przerwać. Ty próbowałeś, bo myślałeś, że to zniszczy twoją przyjaźń z Adamem, ja wtedy nazwałam cię tchórzem, ty wtedy wszedłeś na ten budynek szkoły, był alarm, wszyscy cię widzieli na tym dachu, krzyczałeś do mnie, że nie jesteś tchórzem, no bo masz lęk wysokości i wszedłeś na ten dach, ale, ale... Ale ty byłeś takim tchórzem odnośnie mnie, bałeś się wziąć mnie na poważnie... — rozpaczliwie mówiłam, otwarcie i szczerze dzieląc się z nim wszystkim, co mi pozostało. Stał i słuchał mnie w ciszy, ze zdziwieniem nie dowierzając. — Cały czas myślałam o tym, czy w końcu tego nie przerwać i ci nie powiedzieć, że mam dosyć tych gierek, że ja już tak nie chcę, że ja już chcę, żeby Adam wiedział! Chcę, żeby Adam, mój pieprzony kuzyn, wiedział! Chciałabym, żeby wszyscy wiedzieli! — zaczęłam płakać. — Znamy się tak krótko, poznaliśmy się z takiego przypadku, Sebastian, a ja czuję, jakbym znała cię całe życie i nie chciała przestać! Mieliśmy raz bardzo poważną kłótnie, wtedy tak bardzo cię zraniłam, tak ogromnie mocno, ja żałuję tego, żałuję tego każdego dnia, o każdej porze... Co noc myślę o tym przed snem i nie potrafię udźwignąć tych ton myśli... Nazwałam cię ćpunem, n-nie wiem, dlaczego, ja... ja tak bardzo nie chciałam cię stracić, a ty lubisz korzystać z takich używek, a ja... Ja ci opowiadałam, że straciłam najlepszego przyjaciela przez to, ja go straciłam i myślałam, że ciebie też stracę, nie chciałam cię stracić! Ja tak bardzo nie chcę cię stracić! — płakałam głośno, przytulając go mocno. On mnie nie pamiętał i to była jak strata, z którą nie umiałam się pogodzić. — Pamiętasz to? — odsunęłam się. Starłam katar i łzy rękawem, i pokazałam mu bliznę na małym palcu, którą miał taką samą. — Ty też taką masz, złożyliśmy obietnice, pamiętasz ją?! — zapytałam z nadzieją. Sebastian spojrzał na swój palec, oglądając podobieństwo. 

— Nie, co ona oznaczała? — zapytał zaciekawiony, oglądając nasze paluszki. 

— Złożyliśmy przysięgę krwi, która oznaczała... Ona oznaczała... — zawahałam się. Patrzyłam na Sebastiana, nie potrafiąc niczego wykrztusić. Moje serce biło z szaleństwem, ta prędkość wraz z ciężkim oddechem zaczęła bardzo boleć, a stres wyżerał mnie od środka. — Ona oznaczała... — ledwo wykrztusiłam, nie mogąc odpowiedzieć. Sebastian patrzył wyczekująco, delikatnie marszcząc brwi. — Że... Że się w sobie nie zakochamy — powiedziałam cicho po dłuższej chwili. Spojrzałam w jego oczy, czując, że nie miałam już niczego do stracenia. 

— Że się w sobie nie zakochamy? — powtórzył zdziwiony, jakby nie mógł w taką głupią przysięgę uwierzyć. 

— Tak, Sebastian, że się w sobie nie zakochamy — odpowiedziałam mu bez emocji, zmęczona tym wszystkim już mając gdzieś, co mógł pomyśleć. Milczeliśmy przez jakiś moment: on oglądał swój palec z zaciekawieniem, a ja walczyłam z myślami, w końcu, przecież nie mając niczego do stracenia, rzucając: — Ale ja ją złamałam. 

Spojrzał na mnie, szeroko otwierając oczy. Sebastian zdębiał, nie wiedząc, co powiedzieć i zrobić. Dopiero teraz, kiedy przestał mnie pamiętać, ja odważyłam się mu powiedzieć, że złamałam przysięgę i się w nim zakochałam. Popatrzyłam na niego, nie zamierzając już uciekać. Byłam zbyt zmęczona, zbyt zrozpaczona i zbyt zakochana, żeby od tego uciec. Nie miałam już niczego do stracenia.

— Złamałam ją i się w tobie zakochałam, Sebastian — odezwałam się, przerywając milczenie. Po chwili, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, co właśnie zrobiłam, łzy wróciły, a rozpacz uderzyła ze zdwojoną siłą. — Zakochałam się w tobie, a ty mnie nie pamiętasz... — popłakałam się, patrząc w jego oczy. — Po tym wszystkim ty mnie nie pamiętasz... 

Popatrzył na mnie w szoku, jakby nie rozumiał. 

— Co, myślałeś, że to była tylko zabawa? Że się pobawimy i pod koniec dnia pójdziemy w swoje strony? — zakpiłam ze łzami w oczach, patrząc na jego niedowierzanie. — Dla mnie to już dawno przestała być zabawa, wiesz?! J-ja... Ja zakochałam się w tobie i ty... Ty przestałeś mnie pamiętać! — rzuciłam zrozpaczona, jakby oskarżycielsko w jego kierunku. 

— Wiesz, tak się składa, że żartowałem. 

C o 

— Co? 

Zaraz, co? 

Sparaliżowało mnie. Ledwo przełknęłam ślinę, spoglądając na Sebastiana. 

— Co? — wykrztusiłam, nie mogąc utrzymać się na nogach. Gorąco zalało mnie od środka, jak i na zewnątrz, serce niemiłosiernie mocno i powoli uderzało o pierś, a szumy w uszach zagłuszały wszystko dookoła, tylko nie jego głos: 

— Tak się składa, że ja też chyba złamałem przysięgę. 

~*~




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro