Rozdział 10 Na scenę wkracza Chared!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tsurugi Kamiya był jednym z najważniejszych gości w agencji. Kiedy tylko się pojawiał, szefostwo szalało. Zupełnie, jakby koleś był Bogiem. Jego twarz wyglądała jak zwykle na rozmarzoną. Nie podobało się jej to, ale cóż mogła zrobić? Czarnowłosy poprawił kajdanki, które nazywał swoimi ulubionymi bransoletami. Zdecydowanie był szaleńcem.

— Cóż Pana tutaj sprowadza? — Wysoka szczupła blondynka uśmiechnęła się szeroko, patrząc w stronę mężczyzny.
— Słyszałem, że pojawiło się wreszcie Lenistwo — Tak bardzo chciał zobaczyć postać, która intrygowała go od samego początku.
Ta dziewczyna była inna. Idealnie pasowała na tego wampira. Ostatnio miał tyle pracy w C3, że nie mógł przebywać w tym świecie zbyt wiele. Na szczęście, kiedy u nich mijał dzień, tutaj mijało dużo więcej. Więc mógł na spokojnie zrobić parę rzeczy w domu i wrócić tu, spotykając co nowsze Servampy. Zobaczył Laylę, lecącą korytarzem z szerokim uśmiechem na ustach. Ciekawe czy ona wie, po co stała się krwiopijcą? Zatrzymała się na chwilę przy złotookim chłopaku.
— Och... Witam Pana — Jak zwykle ukłoniła się z gracją. Dziewczyna musiała mieć w sobie krew szlachcianki, bo takich gestów nie da się po prostu wyuczyć.
— Laylo, jak się czuje Raimei? — Kobieta poprawiła lekko okulary na nosie.
— Jest troszkę zagubiona — Storm skrzyżowała dłonie za sobą — ale to normalne. Nie codziennie ktoś się dowiaduje o...
— Chcę ją zobaczyć! — Kamiya już nie mógł wytrzymać i pewnie by się rzucił na Nieczystość, byleby zaprowadziła go tam, gdzie chciał.
Krótkowłosa blondynka westchnęła i mruknęła cicho "za mną...", a Tsurugi ruszył za nią. Mijali korytarze w kompletnej ciszy aż wreszcie zatrzymali się pod jednym z pokoi. Weszli do niego spotykając się z zamyśleniem dziewczyny, siedzącej na jednym z krzeseł. Była idealna! Brązowe włosy sięgające do ramion były lekko postrzępione, a podobnego koloru oczy ukrywały się pod okularami. Była ubrana w czarny strój z chińskimi wzorami i koturny. Słysząc otwieranie się drzwi, spojrzała w ich stronę.
— Nareszcie Cię widzę! — Nim Layla zdążyła coś powiedzieć, chłopak pojawił się przed Osaką, łapiąc ją za dłonie. — Nasza naturalna bronio biologiczna!
— Że jak?! — Storm pacnęła się w czoło, widząc jak Raimei wyrwała ręce z jego uścisku i wściekła podniosła się z siedzenia — Że jak mnie nazwałeś?!
Dopiero co Nieczystość starała się uspokoić Osakę na ten temat, a czarnowłosy jegomość już wszystko psuje. Gdyby nie jej dobre wychowanie i nakaz z góry, dawno wyrzuciłaby go za próg. Ruszyła szybko w stronę swojej przyszłej partnerki, kładąc jej dłoń na ramieniu.
— Już czas zdmuchnąć świeczki! — Drzwi otworzyły się i mężczyzna zobaczył wchodzącą czwórkę innych wampirów, przy czym wampir w białym garniturze uśmiechał się szeroko.
— Będziemy świętować do rana! - oświadczył.
Postawił tort przed zdziwioną Raimei, która dalej kipiała ze złości, na myśl o broni biologicznej. Ale reszta Servampów wyglądała na miłych. Zwłaszcza Layla i Hoshi. Gniew jak i Nieumiarkowanie stali kawałek dalej, obok czarnowłosej wampirzycy obserwującej cały czas Kamiyę.
— Ciebie nie powinno tutaj być — czarnowłosa zwróciła się do mężczyzny. Miała chłodny i wyniosły ton — to tylko impreza rodzinna.
Tsurugi zaśmiał się pod nosem i wstał z siedzenia, kierując się do wyjścia. Ich spojrzenia skrzyżowały się przy framudze. Mutsuko Daisaki — Servamp Melancholii przeżywająca dalej śmierć swojego narzeczonego, mimo upływu lat. Kobieta pochodząca z wyższych sfer. Czasami można odnieść wrażenie, że jest spokrewniona z Laylą lecz żadna się do tego nie przyznaje.
— To do... Zobaczenia — Minął ją, zamykając drzwi. Melancholia była pewna, że coś się szykuje, tylko nie wiedziała jeszcze co.

____________________

Przyciemnione światła w sali obrad. Czwórka najważniejszych osób siedząca za biurkiem, które stało na olbrzymim podwyższeniu. Grupa Servampów rozmawiająca cicho na boku. I ona. Czarnowłosa wampirzyca siedząca na swoim metalowym krześle, związana łańcuchami i patrząca na wszystkich spod byka. Jakże nienawidziła tego miejsca, najchętniej puściłaby je z dymem. Jej spojrzenie zatrzymało się na wściekłej Osace, która dalej nie wyglądała zbyt dobrze po ich starciu. Kto by pomyślał, że ta leniwa dziewczyna ma w sobie tyle siły?
— Zdecydowaliśmy! — W sali zapadła cisza i mężczyzna wstał ze swojego siedzenia. — Po długiej i pełnej niepewności naradzie, postanowiliśmy nie zabijać cię, Melancholio...
Twarz kobiety wykrzywił grymas wściekłości. Chciała zginąć! Wtedy mogłaby się zobaczyć z tym, którego tak kochała. Czemu kolejny raz nikt nie zwraca uwagi na jej pragnienie? Naprawdę są tak głupi, by pozwalać żyć istocie, która jest gotowa zniszczyć świat? Jej oczy znów zatrzymały się na niezdawolonej Raimei. Głupia jest, ale dzisiaj pierwszy raz czuje ten sam żal co ona. Zabawne.. Przed swoim uwięzieniem nawet zapałała do niej jakąś tam sympatią. Tsurugi podszedł do bramy, niosąc niepozorną kulkę i wpychając ją na swoje miejsce.
— Zostaniesz skazana na zamknięcie międzywymiarowe, dopóki nie zdecydujesz...
— Chyba śnicie! — Jej ironiczny śmiech poniósł się po sali, powodując u innych dreszcze przebiegające po plecach. — Nigdy sobie nie pozwolę...
— Zamknijcie ją — Cała jej nowa rodzina przyglądała się zamknięciu, przy czym Yuki zaciskała mocno ręce na kurtce Lenistwa, obserwując tę scenę.
Czy była wściekła, bo nie udało jej się ją zabić? Pewnie tak. W końcu zjadła duszę chłopaka, z którym się przyjaźniła. Niby on nic nie zrobił, ale niech płacą wszyscy. Inaba poczuła na sobie wzrok ostatniej siostry i przygryzła wargę. Ona jeszcze jest człowiekiem, ale już niedługo. Kiedy pojawi się piąta z sióstr, Mutsuko wyjdzie i urządzi im prawdziwe piekło! To samo, które dostała od agencji. Reszta wampirów nic nie wie na temat planów tej organizacji, ale może to i lepiej. Nie podzielą jej losu. Woli ich zabić sama niż by oni to zrobili.
— Jeszcze wrócę, a wtedy... — Portal otworzył się i stanęła już jedną nogą w środku — będziecie żałować, że w ogóle się urodziliście.
Została wepchnięta przez Kamiyę do środka.

~*~

Daisaki otworzyła szeroko oczy i wrzasnęła, siadając na łóżku. Ciężko oddychając, rozejrzała się po ciemnych zakamarkach pokoju. To był tylko sen. Wypuściła z ulgą powietrze, gdy otworzyły się drzwi, w których stanął Tsubaki, przyglądając się kobiecie.
— Krzyczałaś.— powiedział, widząc jej pytające spojrzenie.
Westchnęła, wstając z łóżka. Już się jej odechciało spać. Za dużo wspomnień. Miała ochotę wreszcie zjeść jakąś duszę. Na pewno jak się naje, jej humor od razu się polepszy. W końcu jest bezlitosnym potworem, prawda? Ludzie ją taką stworzyli, więc czemu ma być teraz dla nich łagodniejsza?
— Masz ochotę na spacer? — Mimo, że nie lubiła się uśmiechać, dla tego jednego wampira robiła wyjątek.
Tsubaki, nic nie mówiąc, po prostu pokiwał głową i we dwójkę wyszli z budynku na ciemną ulicę. Lubiła tego Servampa, bo w pewnej mierze byli podobni. A nawet śmiało mogła go uważać za brata. Ciekawe, że wspólny cel i chęć zniszczenia mogły zbliżyć dwójkę osób do siebie, jednak w głowie cały czas miała swojego dawnego narzeczonego. Gdyby dalej żył, a ona była człowiekiem, teraz byliby po ślubie. Dokładnie wczoraj przypadałaby rocznica. Czarnowłosy szedł obok niej w milczeniu, po prostu ciesząc się towarzystwem. Czasami nazywała go świrem, z powodu jego wypaczonego poczucia humoru, ale widać nie było tak źle, skoro chciała z nim wyjść na spacer.
— Widziałeś kiedyś kogoś bez duszy? — Zapytała, a zainteresowany Tsubaki spojrzał w jej stronę.
— Nie — Niezbyt rozumiał, co ona ma na myśli. Właściwie nie zapytał jej nigdy, jaką magią dysponuje. Widział resztę jej rodziny, która w większej mierze reprezentowała żywioły. Tylko Nieumiarkowanie odchodziło od normy.
— To dzisiaj będziesz miał okazję — Usta kobiety wykrzywily się w złośliwym grymasie — czas na polowanie!
Jak wygląda zjadanie duszy? Są dwie opcje: Powolna. Mutsuko delikatnie nakłuwa swój palec igłą, przez co krew kapie na ziemię, zamykając ofiarę w kręgu, wysysając powoli duszę. A druga jest bardzo szybka i powoduje śmierć na miejscu poprzez pocałunek. Daisaki lubi męczyć swoje ofiary by umierały powoli, więc rzadko wysysa duszę bardzo szybko. Już wyobrażała sobie smak pierwszego obiadu połączonego z wyssaniem dodatkowo krwi.

______________


Raimei siedziała przy biurku, popijając herbatę w kubku z zastawy Layli. Żeby w domu nie było ani jednego kubka to już szczyt wszystkiego! Yuki jak i reszta dziewcząt były w swoich pracach. Niby Osaka pracowała z najmłodszą siostrą, ale miała już dość rozdartych klientów i dzisiaj zrobiła sobie dzień wolnego. Potrzebowała trochę spokoju by wreszcie zastanowić się, co robić dalej. Okruszki kuli grzecznie leżały sobie obok niej, uroczo migając od światła słonecznego. Spojrzała w ich stronę.
— Co zrobimy później? — W jej głowie tłukło się dużo myśli. Stało się właśnie to, czego obawiała się najbardziej. Przywiązała się do tego świata.
W tamtym byli odmieńcami. Udawali ludzi, chodząc do szkół, pracy i tylko agencja wiedziała o nich prawdę. A tutaj? Było wiele osób takich jak one! Traktujących ich na równi, a nie jako maszyny do pracy. Naprawdę chce wracać? Może powinna porozmawiać z dziewczynami o jej rozmyślaniach? Storm na pewno doradziłaby jej coś dobrego. W końcu to Layla. Jej zdanie zawsze było jednym z ważniejszych. Ona była tą, która wprowadziła ją do tego życia, kiedy była zagubiona. Osaka doskonale pamiętała dzień, kiedy spotkała rudowłosą piękność pełną uroku osobistego. Na początku myślała, że dziewczyna jest lesbijką. Dzięki Bogu rozwiała jej wątpliwości bardzo szybko.
Wstała od biurka i podeszła do szafy, zastanawiając się, czy wreszcie uda jej się stworzyć chociaż cząstkę iluzji. Czemu wcześniej robiły to bez problemu, a teraz nie mogą? W odbiciu lusterka zobaczyła rękę, sięgającą po okruszki kuli i szybko odwróciła głowę. To była dosłownie chwila. Postać złapała ich dobytek, a Osaka, niewiele myśląc, ruszyła za złodziejem, wyskakując przez okno. Po plecach było widać, że to chłopak i skubany był dość szybki! Mijała ludzi, modląc się w duchu, by kaptur nie spadł jej z głowy. Niby pogoda była do dupy, ale dzisiaj była tak niewyspana, że pewnie miała opuchnięte oczy. Postać wbiegła do gmachu szkoły. Raimei spojrzała na zegar, od razu poznając szkołę Mahiru. Pieprzyć to, nie ma czasu! Wpadła do środka, widząc jak chłopak uśmiecha się do niej zalotnie, machając słoiczkiem z okruszkami.
— Tak się gnojku chcesz bawić? — Jej syk odbił się od ścian.
Nastolatek ruszył biegiem po schodach, śmiejąc się pod nosem. Wampirzyca nie wiedziała, kim jest ten fioletowowłosy gnojek, ale grzało ją to. Chciała tylko odzyskać swoją własność. Gdy dobiegli do jednej z klas, chłopak zamienił się w mysią zabawkę. Ironiczne... Ona jest kotem, a ten wampir zamienił się w mysz. Zobaczyła, jak lawiruje między ludźmi, wchodząc do jednego z plecaków. Nie zauważą jej, jeśli zamieni się w kota! Mały biały kotek zaczął się skradać pod ławkami, modląc się w duchu, by rozwrzeszczane nastolatki jej nie przyuważyły. Dochodząc do plecaka, wskoczyła do niego.
— Oddawaj to zasrańcu! — Złapała mysz za fraki, wysuwając pazury w prawej łapce. — Bo inaczej się pobawimy...
Mysz już miała odpowiedzieć, gdy usłyszeli nad sobą głos jakiejś dziewczyny.
— Znowu Ci telefon dzwoni, Mahiru... — Plecak rozchylił się i kocica zamarła, widząc blondyna, którego jakiś czas temu widziała z Shirotą przy gmachu szkoły.
Chłopak złapał ją za kark, podnosząc z plecaka do góry i obserwując z dziwnym wyrazem twarzy. Osaka zacisnęła zęby na wardze, modląc się w duchu, by ją puścił, bo mu da po gębie. Gnojek za mocno ją trzymał. Zobaczyła przerażony wzrok Mahiru i zdziwiony wzrok Kuro. No tak, bo skąd ona nagle się wzięła w jego plecaku?
— Mahiru... ja rozumiem Kuro — Ryusei spojrzał na kolegę — ale na litość Boską. Schronisko otwierasz?
Shirota już miał coś odpowiedzieć, gdy na blondyna rzuciła się grupa dziewcząt, wyrywając mu kocicę. Zaczęły ją głaskać i postawiły na biurku obok Kuro, którego zdziwienie już minęło i pewnie planował oddać się Morfeuszowi.
— Jest taka śliczna jak Kuro! — Dziewczyna z fioletowymi włosami złapała wstążkę we włosach, chcąc ją zaiązać na szyi Osaki. — W tym będzie Ci do twarzy!
Nastolatek już poznał minę wampirzycy, mówiącą „A tylko kurwa spróbuj.."
— Nie! — Grupa spojrzała na niego. Raimei była Servampem. Kto wie, może też takim sposobem zadziała kontrakt? Layla wspomniała im o tym, że też tak mogą. Jednak żadne z nich nie chciało podlegać pod jakiegoś rozhisterowanego gnojka — Raimei... Um... Ma uczulenie na ten materiał.
Mina kocicy pokazywała tym razem coś w stylu „O czym ty chrzanisz?" Z ust Kuro wyszło ciche parsknięcie, co mogło oznaczać, że Lenistwo powstrzymuje się od śmiechu.
— Rzeczywiście, bardzo kurwa zabawne, Kuro.. — Syk, który poszedł w stronę wampira spowodował, że od razu zpoważniał. Ale mogła przysiąc, że jego pyszczek dalej się trochę uśmiecha.
— Co to...? — Suzuhara zobaczyła mysz, leżącą na parapecie i chciała ją podnieść. Jednak maskotka, ku jej zdziwieniu, ugryzła ją w rękę przez co dziewczyna wypuściła ją i mysz wypadła przez okno.
Osace wyrwał się lekki pisk, co nie umknęło uwadze chłopców. Ona oszalała, czy jak? Przywiązała się do głupiej pluszowej myszy? Czarnowłosa dziewczyna uklękła, trzymając się za rękę, na której widniały dwa małe ślady.
— Chyba miała jakieś igły... — Gdy zebrali się obok niej ludzie, uśmiechnęła się przepraszająco.
Raimei, widząc jak tamta nastolatka odwraca uwagę, zeskoczyła z biurka, gnając już do wyjścia. Shirota niewiele się zastanawiając, złapał Kuro pod pachę i ruszył biegiem za nią. Nie był pewny o co do końca chodzi, ale wampirzyca coś miała do tej myszy. Gdy biegła korytarzem, wróciła do swojej ludzkiej formy, na koniec wyskakując przez okno. Tak jak myślała. Chłopak zniknął, uciekając z ich ciężko zebranymi kawałkami. Miała ochotę usiąść i się rozpłakać. Wszystko idzie w kompletnie innym kierunku. Nawet nie wie, kim ten gnojek jest, by go znaleźć.
— Raimei? — Słysząc głos Mahiru, odwróciła się w jego stronę. Narobiła chaosu w szkole i mało brakowało, a tamci na górze by się domyślili o ich istnieniu.
Spuściła głowę, wzdychając załamana. Poczuła dziwne kłucie w ręce. No nawet nie żartujcie. Kiedy ona ostatni raz piła krew? Jakoś jej dziwnie... Resztę zdarzeń pamiętała jak przez mgłę. Zobaczyła mroczki przed oczami i znowu usłyszała głos Shiroty, a za chwilę jego wołanie, gdy całym ciałem padła na ziemię.

_______________

Przyglądała się wszystkim wampirom z osobna, siedząc przed tortem. Ona musi to po prostu zdmuchnąć? Nie będzie żadnego strzelania? Gryzienia? Zabijania? Jej wzrok znowu zatrzymał się na Layli, która, widząc jej zagubienie, zachichotała cicho.
— Nie bój się, to nie boli — Pstryknęła palcami, zapalając wszystkie świeczki — wystarczy ze zdmuchniesz i będzie po wszystkim.
— No dalej, dmuchaj! — Wampir w białym garniturze skakał po Sali, bawiąc się wodą ze szklanki.
Ekscytacja Hoshiego powodowała u Osaki dziwny rodzaj uczuć. Z jednej strony zachowywał się jak małe dziecko, a z drugiej był... no, dość zabawny. Takie dziecko w dorosłym ciele. Zebrała trochę powietrza w płucach i zdmuchnęła wszystkie dwadzieścia jeden świeczek. Światło zgasło i nim się zorientowała co się właściwie dzieje, było już po wszystkim. Pomieszczenie znowu było widoczne, tylko ona czuła się dziwnie. Rozglądała się po pomieszczeniu, jakby działała w zwolnionym tempie. Słyszała głos ubawionego wampira Zazdrości, który od razu wyskoczył jej przed nosem i dziewczyna niewiele myśląc, odskoczyła kawałek, przygotowując się do ataku. Zabawne, dopiero co się nim stała, a już wie kiedy się poruszyć.
— Yoda, przestraszyłeś ją — Karcący głos Gniewu można było usłyszeć z prawej części Sali. Chłopak siedział dalej na swojej kanapie, popijając piwo z kufla.
Gdy czerwone oczy Raimei spojrzały na niego, ten uśmiechnął się do niej łobuzersko. Wygląda na sympatycznego. Ale dwie kobiety siedzące obok niego, przyglądały się jej z innym zainteresowaniem. Była niemal pewna, że ta kobieta, która zwróciła uwagę tamtemu mężczyźnie patrzyła na nią z niezbyt przyjacielską miną. I jak nic będą między sobą drzeć koty. Poczuła dłoń na ramieniu i jej wzrok powędrował do tyłu, widząc uśmiechniętą blondynkę.
— To już możemy świętować! — klasnęła w dłonie Layla, ignorując dziwnie napiętą atmosferę między dwiema kobietami — kto ma ochotę na tort?

~*~

Zaczęła powoli otwierać oczy, widząc nad sobą rozmazaną twarz. Pomrugała parę razy by przyzwyczaić swój organ do tej ciemności wymieszanej ze światłem, które mógł emitować tylko telewizor.
— Mahiruu, budzi się! — Od razu poznała ten znudzony głos. Jak nic musi sterczeć nad nią ten leniwy wampir.
Momentalnie poderwała się do siadu, przez co Kuro odrobinę się odsunął. Złapała się za dłoń, próbując zrozumieć co się właściwie stało. Jakiś czas temu przecież byli przy szkole. Zamiast tego, co się stało potem, miała wyblakłą dziurę w głowie i na koniec widziała swoje pierwsze wampirze urodziny. Spojrzała pytająco na wampira, siedzącego przed nią z miską ramenu w rękach. Zaraz do salonu wpadł Shirota, podbiegając do kanapy.
— Jak się czujesz? — Był zmartwiony, to widać — Kuro postarał się wyciągnąć z ciebie jad.
— Do... zaraz, jaki jad?
Chłopcy spojrzeli na siebie, a później znowu na wampirzycę.
— Zostałaś ugryziona przez wampira — Białowłosy poprawił swój kaptur, który odrobinę zjechał mu na twarz — pewnie tego samego, co uciekł przed tobą ze szkoły.
— A jak wyciągnąłeś ze mnie jad? — Nie była pewna czy chce to słyszeć. Ale ręka, na której widziała teraz ślad była lekko zaczerwieniona. Goiła się, to widać.
— Wyssałem? — Mahiru przyglądał się temu, czując się chyba bardziej zakłopotany niż Kuro. Sam wpadł w panikę, widząc jak dziewczyna runęła na ziemię, a ten leń zaraz zrozumiał co się stało. I chwała mu za to. Nim Osaka zdążyła coś na to odpowiedzieć, czując się zażenowana (bądź co bądź, ten Servamp kolejny raz uratował jej tyłek), zobaczyła przed twarzą wyciągniętą prawą dłoń Shiroty — lepiej jak szybko wrócisz do pełni sił.
— Oszalałeś? — Chciała odepchnąć rękę, gdy usłyszeli dźwięk wiadomości i cała trójka spojrzała na ekran.
— Dzisiejszej nocy zostały znalezione kolejne ciała — Speakerka stała przed gmachem szpitala, przyciskając do siebie mikrofon — możemy to uznać za falę dziwnej choroby nawiedzającej miasto.
— Słyszałem o tym w szkole — Mahiru przysiadł się do dwójki wampirów na kanapie — podobno nie mają żadnych obrażeń wewnętrznych i wyglądają tylko jakby spali.
— Mutsuko zaczęła żer... — Chłopcy spojrzeli na nią zdziwieni. Słyszeli imię Melancholii, ale to było trochę nieprawdopodobne. Raimei zaczęła się podnosić z łóżka i nogi się pod nią ugięły, przez co z powrotem była na kanapie. Niechętnie spojrzała na dłoń chłopaka — dobra, daj trochę...

_______________


Yuki szła zadowolona z dwoma rolkami ręczników papierowych. Dzisiaj na posterunku była tylko ona i jej szef. Raimei potrzebowała odpoczynku. Nawet nie protestowała, widać było po niej przemęczenie ostatnimi wydarzeniami. Może powinna jej jakoś poprawić humor?
Wiem! Pójdziemy grupką na jakiś głośny koncert! Będą tłumy, gwar i rozdarty wokalista! - myślała Inaba. Jak tylko wróci do pracy przejrzy wszystkie nadchodzące imprezy. Kiedy przechodziła obok wąskiej uliczki, zatrzymała się, spoglądając w tamtą stronę. Obok śmietnika zobaczyła wystającą ludzką rękę. Niewiele myśląc, rzuciła ręczniki w bok, podbiegając do ciała zasypanego po części śmieciami. Ludzie są ślepi do ciężkiej cholery? Ciało leży, a oni na nie śmieci rzucają. Zaczęła odrzucać śmieci, by dokopać się do leżącej postaci. To była kobieta, dość młoda. Mogła mieć jakieś dwadzieścia sześć lat. Wampirzyca nachyliła się nad nią, widząc dwa małe ukłucia na szyi. Wampir... Powinna się tego spodziewać.
— Cześć, blondyneczko! — Zamarła, słysząc za sobą głos. Powoli zaczęła odwracać głowę, modląc się w duchu, że to nie jest ten, który zjadł kobietę przed nią.
Za nią stał fioletowowłosy chłopak w czarnych skórzanych spodniach i koszulce Metalici. Widząc kolor jego oczu, wiedziała, że nie ma co się oszukiwać. Wampir...
— Z niej już nic nie będzie — Zachichotał, bawiąc się słoiczkiem w rękach.
— To nasz... słoiczek! — Wściekła, wycelowała w niego palcem.
— A jest to gdzieś napisane? — Znudzony pojawił się przed jej twarzą, pokazując język — kradzione, to moje! Zresztą tamtej się i tak nie przyda. Jad już pewnie zadziałał.
— Jad...? — Oczy Inaby otworzyły się szeroko. Coś złego przytrafiło się Osace?
Chłopak zachichotał kolejny raz. Musi odzyskać słoik! Przywołała swoją szablę, celując wprost w wampira.
— Oddawaj to — Syknęła niezadowolona —albo zrobię z ciebie szaszłyk.
— Jaka groźna — Zamruczał, pstrykając palcem, a w jego dłoni pojawiła się druga szabla — lubię takie!
Odbił się od ziemi, pojawiając się przed Yuki i tylko szybkie wyczucie wampirzycy uratowało ją przed przebiciem na wylot. Zatrzymała jego szablę, podcinając mu przy okazji nogę i wampir wylądował na ziemi. Podciął ją, przez co ona znalazła się na martwym ciele. Fioletowowłosy szybko się poderwał, celując już bronią w jej oko i Chciwość przeturlała się po ziemi, a miecz wbił się w trupa, wydając z siebie niemiły dźwięk. Obrzydliwość... Stanęła na nogach. Zamrozi gnojka. Zamachnęła się szablą gotowa wytworzyć śnieżycę, gdy chłopak znalazł się nad nią, przygwożdżając ją do ściany.
— Chared jestem, miło mi! — Po czym pocałował zdezorientowaną dziewczynę. Kiedy się od niej oderwał, odskoczył kawałek, znajdując się na śmietniku. Ukłonił się i zniknął w chmurze dymu — do zobaczenia mademoiselle.
Jak Yuki zdała sobie tylko sprawę, że chłopak zniknął, złapała się za język próbując pozbyć obrzydliwego uczucia pocałunku tego gnojka. Musi sobie kupić jakąś gumę. Przypomniała sobie o siostrze i wyciągnęła szybko telefon, błagając, by Raimei odebrała. Niestety, włączała się skrzynka, więc wybiegła zza rogu, wykręcając numer do pierwszego kontaktu jaki jej się wyświetlił.
— Halo? — Ubawiony głos chłopaka odbił się w słuchawce. Pewnie jak zwykle przygotowywał koncert swojego Pana.
— Lawless? — Słysząc drżący głos dziewczyny, od razu przerwał chichot — coś złego chyba stało się Raimei...
— Gdzie jesteś? — Servamp starał się mówić spokojnie. — Zaraz tam będę.
Jak tylko podała chłopakowi adres, rozłączyła się i usiadła przed jakąś wystawą, czując ucisk w żołądku. Ten wampir, który był tutaj przed chwilą, zrobił coś jej siostrze. Miał ich części kuli... Co zrobią, jak jej nie znajdą? Jeśli on ją czymś otruł? A jak ona już... Nie, Yuki, nawet tak nie myśl! Postukała się po głowie, ściskając w drugiej dłoni aparat.

Chared był kolejną pokręconą osobą, która w ogóle nie pasowała do tego, jakie miała zadanie. Czy on chciał tak naprawdę je wypełnić, czy może się tylko z nami wszystkimi zabawiał dla własnego widzi mi się? Wróg czy przyjaciel?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro