Rozdział 32 Symbol rodziny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Niebieskowłosa siedziała przy nagrobku po turecku opierając swoją głowę na rękach zaś łokcie umiejscowiła na kolanach wpatrując się w zdjęcie siostry Yody. Widziała te dziewczynę tylko parę minut, a mimo to czuła jakby znały się o wiele dłużej. Może to zasługa tego, że dużo czasu spędza teraz z Hoshi'm? Po sytuacji z tym przeklętym Ichitą wszystko szło niby w dobrym kierunku, ale przez to iż teraz także Gniew go od siebie odsunął wampir pewnie czuje się odtrącony.

— I co ja mam z tobą zrobić Hoshi, co? — Owszem poprawili mu humor urodzinami, ale czy to wystarczy by chłopak pozbył się wyrzutów sumienia? Nie wiedziała o nim zbyt wiele, ale z tego co zrozumiała jeszcze na wystawie to on namówił młodszą siostrę by się na niej pojawili. Tylko skąd on miał wiedzieć jak to się skończy?

Siedzenie na cmentarzu chyba także i jej nie służy dobrze, bo zaczyna rozmyślaniami stąpać po zbyt kruchym lodzie. Lepiej jak wróci do mieszkania, bo jutro powinni wziąć się za remont domu. Ta przeklęta rusałka dała się im we znaki, a czarnowłosy chcąc pomóc zalał im jeszcze piwnice. Cały Yoda. Odwróciła wzrok w prawą stronę i prawie wrzasnęła widząc dziewczynę ze zdjęcia siedząca obok niej w tej samej pozycji, co ona.

— Zauważyłaś mnie wreszcie — Słodki Jezu... a może ona za dużo pije i ma omamy? Odruchowo zaczęła się cofać do tyłu nie podnosząc nawet z ziemi obserwując niebieskowłosego ducha. Owszem wierzyła w życie poza grobowe, ale litości... Czemu ona?! — nie bój się chce ci pomóc.

Jasne. W każdym horrorze tak mówią. Może jako wampir widzi duchy? W końcu, kiedyś Layla jej wspomniała iż polowała na Poltergeisty.

— Wcześniej jakoś się mnie tak nie bałaś, kiedy pierwszego razu spotkaliśmy się w kawiarni.

— Pomyślmy... może, wtedy żyłaś? — Kobieta otworzyła szeroko oczy po czym zaśmiała się jakby niebieskowłosa opowiedziała jakiś dobry żart tyle szkoda, że jej nie było do śmiechu.

— Och, ale ja żyje. — Co, kurwa? — jestem mocą Hoshi'ego.

— Mo.. mocą Hoshi'ego..? — Dziewczyna uśmiechnęła się tylko pobłażliwie. Nie wiedziała czym do końca jest ta moc i nie chciała to nawet wnikać. Cokolwiek to było oznaczało, że bliźniacza siostra chłopaka żyła. W jakimś chorym wymiarze, ale żyła.

— Wyglądałaś jakbyś się wahała, bo siedzisz na tym cmentarzu już któryś raz od szału naszego brata — Jak uroczo. Już mówi „nasz". Tak łatwo dała się podzielić Yodą? Kobieta nagle przeteleportowała się przed żeńskim Lenistwem, które prawie zawyło. To jak nic duch albo kurwa jakiś demon! — zobaczyłam jak uparcie chciałaś chronić mojego brata zupełnie jak ja. Szkoda tylko, że ja zrobiłam to kompletnie inaczej niż powinnam.

_____________________

Trójka stała w ciszy obserwując niepewnie osobnika przed nimi spoglądając przy okazji na Kamyię. Co teraz? Nie znają tej postaci przed nimi, a z tego co im wiadomo Tsurugi nie miał brata bliźniaka. W pewnej chwili niebieskowłosa zmrużyła oczy wyczuwając coś dziwnego z ciała drugiej postaci by zaraz w jej oczy rzuciły się okulary wiszące na jego szyi. Lub to co z nich mogło zostać.

— To przecież są.. — Nie zdążyła dokończyć, bo została szarpnięta przez Kuro w prawo przez co udało im się uniknąć fali czarnego ognia, która odbiła się rozlatując we wszystkie strony na drzwiach. Tsurugi skoczył za to w drugą niż dwa Servampy wyciągając dłoń przed siebie, a ziemi wyskoczyły sznury zatrzymując zdziwioną postać przy podłodze.

— Ja się nim zajmę wy idźcie znajdzie chłopaków — W innej sytuacji zaczęłaby się z nim wykłócać, ale teraz nie mieli na to czasu. Tym bardziej, że przypadkiem mogliby skrzywdzić prawdziwego czarnowłosego, bo trudno by było ich rozróżnić. Zresztą to Kamyia chyba najlepiej wie jak sam sobie ze sobą poradzić. Kiwnęła głową w stronę mężczyzny po czym nie puszczając ręki Sleepy Asha ruszyła w prawo zostawiając chłopaka ze swoim odbiciem. — nie wiem czym jesteś, ale niezbyt mi się widzi by było nas dwoje.

Drugi Tsurugi zachichotał dziwnie przez co przez plecy czarnowłosego przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Wiele w życiu widział, ale te stworzenie było przerażające zwłaszcza jak miało identyczną gębę.

— Naprawdę mnie nie rozpoznajesz? Jestem tobą, a ty mną — Kamyia skrzywił się na te słowa. Teraz chociaż wie jak się czuły Servampy jak spotkały swoje odpowiedniki. Chociaż one na pewno były dla nich bardziej sympatyczne.

— Chciałbyś.. — Zacisnął mocniej dłoń przez co sznury jeszcze się zmniejszyły zmuszając drugą osobę do spotkania się z ziemią. — czym ty jesteś do cholery..?

Gdy drugi Kamyia kolejny raz podniósł twarz by spojrzeć liderowi Wściekłych Psów w oczy czarnowłosy prawie jęknął. Złote oczy jakie jeszcze parę chwil temu miała postać zrobiły się krwistoczerwone zupełnie jak u wampirów. Tsurugi cofnął się kawałek przez co rozproszył własną magię i stworzenie skorzystało z okazji podnosząc się oraz wskakując na chłopaka przez co przeturlali się przez połowę pomieszczenia.

Drugi Tsurugi uniósł prawą rękę przywołując włócznie i oczy Kamyi otworzyły się szeroko. Przecież to oręż Osaki jak i Shiroty, co jest do kurwy? Uchylił głowę, a przedmiot z hukiem rozwalił podłogę obok niego wytwarzając przy okazji iskierki. Tak teraz zdecydowanie wyglądało to jak magia niebieskowłosej. W tym samym momencie w jego oczy rzuciły się okulary ledwo wystające za stroju postaci.

— Przecież to są okulary Raimei..

— O.. zauważyłeś! — Nie dając mu się podnieść, bo siedział na nim okrakiem z zadowoleniem złapał za przedmiot delikatnie nim machając jakby był na niewidzialnych sznurkach — mam nie tylko ten oręż.

Oczy Tsurugi'ego otwierały się coraz szerzej jak jego kopia bez żadnej krępacji wyciągnęła kolejne dwie rzeczy, które wyglądały jak przedmioty należące wcześniej do Ichity i Layli. Co tutaj się do cholery dzieje.. chyba, że..

Kiedy Mutsuko niszczyła przedmioty należące do strażników pojawiały się popioły, które schowała w swoim ciele. To by oznaczało tylko jedno..

— Jesteś popiołem..

— Cholernie niebezpiecznym popiołem — Zachichotał widząc zszokowaną twarz czarnowłosego i chowając przedmioty przejechał palcem po jego dolnej wardze — to co Tsurugiś zabawimy się?

_______________

Raimei z Kuro biegali pomiędzy celami zaglądając do każdej z nich by zobaczyć znajome twarze, jednak jak na razie nie znaleźli nic. Co jeszcze bardziej im nie pasowało — brak jakiekolwiek przeciwnika. Niby powinni to traktować jako kolejny łut szczęścia, ale to musiało mieć głębsze dno. Daisaki na pewno nie zostawiła by celi bez agentów zwłaszcza, jeśli w nich trzymane są Servampy.

— Mam złe przeczucia Kuro.

— Poważnie..? Ja je mam odkąd Elise powiedziała nam plan — Wampirzyca przewróciła oczami słysząc znudzony ton partnera. — zostawiliśmy Tsurugi'ego z tym czymś, co było niezbyt mądre skoro Stevens kazała nam się nie rozdzielać.

— Dobrze wiesz, że nie mieliśmy innego wyboru. Jeśli byśmy musieli włączyć się w walkę moglibyśmy nie rozpoznać prawdziwego Kamyi i nie chcący go zranić.

— Tyle teraz Rai jest coraz mniejsza szansa, że go rozpoznamy — Niebieskowłosy westchnął krzyżując dłonie i przekładając za siebie spoglądając w górę — jak tam wrócimy jeden z nich może wygrać, ale skąd będziemy pewni, że ten Kamyia, a nie ten drugi?

Twarz żeńskiego Lenistwa zbladła. W ogóle tego nie przemyślała! Męskie Lenistwo miało rację! Teraz już na pewno nie będą wiedzieli, który z nich jest prawdziwy! Muszą zawrócić! Odwróciła się na butach chcąc pognać w odwrotną stronę by wrócić do Sali, gdzie zostawili chłopaka, ale Sleepy Ash złapał ją za dłoń.

— Teraz i tak już nic nie poradzimy, bo nawet jak wrócimy już być po wszystkim. Znajdźmy naszych braci — Widząc niepewne spojrzenie kobiety zacisnął jej rękę mocniej — później się z tym uporamy, dobra?

Szkoda, że nie pomyślał o tym zanim jej wytknął ten nieprzyjemny dla nich błąd. Zaraz dwójka odwróciła głowę do tyłu słysząc z jednej celi huk. Niepewnie spojrzeli po sobie by z powrotem swoje spojrzenia zwrócić na więzienie powoli do niej podchodząc. Cokolwiek w niej szalało bardzo chciało wydostać się z celi. Kiedy Kuro chciał sięgnąć za klamkę usłyszeli strzał i przedmiot odpadł przeturolowując się po ziemi, a w tej samej chwili z drzwi wyskoczył Jeje celując broniami prosto w czoło niebieskowłosego. Zapadła cisza w której Zazdrość spojrzał jeszcze w bok widząc stojącą Raimei do której nie dotarło to co się wydarzyło przed chwilą.

— Co wasza dwójka tutaj robi..?

— Szukaliśmy ciebie, ale widzę sam wyszedłeś.. — Wampir opuścił bronie i męskie Lenistwo odetchnęło z ulgą. Nie lubił jak celowane do niego było z broni zwłaszcza młodszego brata. Niebieskowłosa podeszła do wampira łapiąc go za rękaw ubrania — gdzie jest Hoshi..?

— Nie widziałem go odkąd dorwała nas Daisaki — Raimei drgnęła nieznacznie. Trzymała Yodę oddzielnie od Jeje? Dlaczego? — najdziwniejsze, że zanim na nas napadła z Hoshi poderwał się przerażony ze snu. Pierwszy raz widziałem go w takiej rozsypce. Nie wiem, co mu się przyśniło, ale na pewno nie było to nic do kurwy dobrego.

Przyśniło..? Oddzielony czarnowłosy..? Spojrzała w ciemną przestrzeń blednąc widząc niebieskowłosą dziewczynę. Azura. Kobieta stała ze zmartwioną miną pokazując jej na migi. Dlaczego pokazała się jej moc Yody..? Zaraz ona chyba nie.. Kurwa! Dlatego uważała, że ósma siostra to wrzut na dupie. Ignorując rozmawiających chłopców ruszyła pędem w stronę reszty celi. Servampy pierw spojrzały na siebie po czym pobiegły za kobietą. Jak Osaka wyrywała się bez słowa to oznaczało tylko jedno — coś sobie przypomniało i nie koniecznie to była dobra wiadomość.

Jak jej pamięć nie myliła za tymi celami mieściła się druga sala monitorująca w której w raz z Laylą i pozostałą trójką obserwowali poczynania Yody podczas jego szału. To dlatego nikogo tutaj nie było. Daisaki bawiła się nimi patrząc na ich ruch przez kamery czekając z najstarszym z nich w tym właśnie pomieszczeniu. Do tego dalej potrafiła mieszać we wspomnieniach, a jeśli użyła jej magii którą wchłonęła by przypomnieć wampirowi tamten dzień? Zacisnęła nerwowo wargi w wąską linijkę — jak zrobiła coś Hoshi'emu znajdzie ją i zatłucze. Choćby miała przez to smażyć się w piekle.

— Raimei, gdzie my biegniemy? — Niebieskowłosy nie lubił tak nadmiernego wysiłku, a jak widać jego narzeczona starała się jak mogła wykończyć go tego dnia.

— Do Hoshi'ego — Jeje jak i Sleepy Ash unieśli zdziwieni brwi. Ona wie, gdzie go szukać? Tak nagle?

„Moim zdaniem on jest zagrożeniem dla innych. Powinniśmy go zutylizować i to jak najszybciej. Potem porozmawiamy z szefostwem.

Chyba sobie kpisz! Chcesz zabić własnego brata?!

To nie mój brat Osaka. Żadne z was nie ma ze mną nic wspólnego.

A jak zginiesz to ja się już nie będę bawić w łapanki i od razu go zeżrę."

Cały czas miała nadzieję, że kobieta się zmieniła po walce z Willmonami na lepsze. Nie raz jej powtarzała, że jest zbyt łatwowierna i to ją zgubi. Miała tyle okazji by zabić żeńską Melancholię, a nigdy tego nie zrobiła. Czy powinna to traktować jako błąd przez który teraz cierpi Hoshi..?

~~*~~

Czarnowłosy siedział skulony w ciemnościach trzymając się za głowę. Czuł jak całe jego ciało dygocze od nadmiaru emocji. Czemu ona go po prostu nie zabiła, a tak go męczy? Zacisnął mocniej ręce na włosach po części je sobie odrobinę wyrywając. Znowu mimowolnie zaczęły mu płynąc łzy po policzkach.

Obiecaj mi, że nie będziesz płakać"

Zawiódł Azurę, a ona tak go prosiła by nie płakał więcej za nią. To wszystko jego wina! Zachciało mu się tej pieprzonej wystawy! Jego uszy postawiły się na baczność, gdy coś delikatnie nacisnęło na klamkę. Mutsuko wraca..? Wampir niepewnie cofnął się bardziej w ciemny kąt jakby chciał się zlać z ciemnością. Trochę ironiczne. Miał białe ubranie, a próbował się ukryć w mroku.

— Hoshi.? — Servamp otworzył odrobinę oczy słysząc znany mu głos i nawet chciał podnieść głowę po czym zadrżał przypominając sobie jak prawie ją zabił. Zacisnął usta w wąską linijkę próbując się nie odezwać by zaraz dobrze znane mu stukanie oficerek przeszło przez kawałek pomieszczenia i dziewczyna nacisnęła włącznik światła.

Kuro wszedł za niebieskowłosą jak tylko zapaliła światło i to samo zrobił Jeje. Obaj spojrzeli w kąt, gdzie siedział skulony Yoda. Właśnie w takim stanie ostatni raz widział go Zazdrość chociaż mógł odnieść wrażenie, że chłopak czuł się jednak odrobinę lepiej. Raimei szybkim krokiem pokonała dystans dzielący ją z najstarszym bratem i niepewnie ukucnęła kładąc dłonie na jego kolanach.

— Hoshi..?

— Zostaw mnie Rai — Wampir w odruchu strząsnął jej dłonie ze swoich kolan i dziewczyna uchwyciła jego zapłakane policzki. Jak tylko dorwie te czarnowłosą mendę urwie jej wszystkie kłaki ze łba. Możesz być tego pewna Daisaki.

— Ho..

— Mówię daj mi spokój! — Jak tylko Servamp wrzasnął obaj chłopcy podskoczyli, bo z ściany się za trzęsły by zaraz po szybach zaczęła spływać woda. Zazdrość musiała wysadzić jakąś kanalizację. Niezrażona dziewczyna kolejny raz położyła rękę na jego kolanie opierając drugą o swój policzek.

— Nie jestem tutaj sama Hosh. Mażesz się przed Kuro i Jeje — Czarnowłosy zadrżał i uniósł zapłakaną twarz widząc stojących kawałek dalej chłopców.

— Nie interesuje mnie to.. dajcie mi kurwa wszyscy święty spokój — Znów strząchnął dłoń dziewczyny z kolana i odwrócił się do niej plecami by zaraz Osaka znowu usłyszała chlipanie, a Jeje usłyszał trzask z góry, który mógł oznaczać iż chłopak nieświadomie niszczy dalsze miejsca z dostępem do wody.

— Chłopcy zostawicie nas samych? — Słysząc głos Raimei obaj stanęli na baczność. Zwłaszcza, że mieli wrażenie iż głos kobiety z łagodnego zmienił się na bardziej drżący. Zdenerwowała się — i zamknijcie za sobą drzwi. Możliwe, że popieprzona Daisaki się tutaj pojawi i dla jej pierdolonego bezpieczeństwa lepiej by się nie znalazła tam, gdzie ja.

Sleepy Ash'owi wystarczyło ostatnie zdanie by wiedzieć, że lepiej teraz jej posłuchać jeśli chciało się mieć twarz w jednym kawałku. Złapał swojego brata za kołnierz wyciągając wampira z pomieszczenia i zamknął za nimi drzwi. Mimo rozpaczy Hoshi też lekko zadrżał na niezbyt przyjemny ton dziewczyny i pewnie szykował mu się opierdol stulecia. Wyczuł jak kobieta staje by zaraz usiąść obok niego po turecku i był niemal pewien, że rzuca w jego stronę ukradkowe spojrzenia.

— Czy czasem to nie ty upierałeś się, że jesteś naszym starszym bratem i masz nas chronić..?

— To nie jest czas na przywoływanie moich starych słów Rai — Servamp uniósł głowę by spojrzeć wreszcie na siostrę zaciskając nerwowo palce na spodniach od garnituru — zabiłem ją i oboje o tym dobrze wiemy.

— Wcale jej nie zabiłeś. Sama zdecydowała się na taki koniec — Zdziwiony chłopak pomrugał parę razy widząc niebieskowłosą, która właśnie wpatrywała się w jakiś punkt na ścianie — a ty takim sposobem robisz jej tylko przykrość pokazując, że jej poświęcenie poszło na marne.

— Zostawiła mnie! Jak rodzice! — Zamilkł widząc karcące spojrzenie siostry, które zaraz zmieniło się na łagodniejsze i pokręciła zmęczona głową.

— Przeżyła wypadek w którym zginęli wasi rodzice. Przypomniała sobie parę chwil przed naszym wypadkiem, że ma stać się strażnikiem i ty masz zginąć. Uważasz, że potrafiłaby żyć z takim brzemieniem, gdy straciła was wszystkich, lecz miała szansę uratować ciebie?

— Ale takim sposobem zostawiła mnie samego! Może jakby została zazdrością zaczęłaby chodzić!

— Wcale nie zostawiła cię samego, a my? — Hoshi drgnął wpatrując się w spokojną nad wyraz siostrę. Rzadko jej się to zdarzało, ale często odnosił wrażenie iż to dla niego miała największe pokłady cierpliwości. Nie ważne, co spieprzył ona zawsze stawała po jego stronie — z tego, co mnie pamięć nie myli wypiliśmy z tobą sake z porcelanowych talerzyków przez co staliśmy się pełnoprawnie rodziną.

— Doskonale rozumiesz o czym mówię siostro tylko starasz się odwrócić kota ogonem.. — Kobieta uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę widząc, że wbrew wszystkiemu chłopak odrobinę się uspokoił.

— Trochę to ironiczne mówić o kocie, kiedy dwójka kotów po ciebie przyszła, co? — Mimowolnie słysząc te uwagę jego usta rozszerzyły się — wiesz pewna osoba mi kiedyś powiedziała, że w życiu spotkasz tak samo ważne osoby jak ona. Pamiętasz może kto to mówił?

Blady Servamp spojrzał na niebieskowłosą nie dowierzając w to co słyszy. Dziewczyna zaczęła się podnosić ze swojego miejsca chcąc już dołączyć do chłopców przed pomieszczeniem. Dość długo już tam sterczeli by kazać im jeszcze więcej czekać.

— Spotkałaś Azurę?! Ona żyje!?

— Żyje. Może nie tutaj, ale w tobie na pewno — Wampir przekrzywił głowę nie rozumiejąc o czym mówi kobieta, kiedy ona przyłożyła palec do jego klatki piersiowej — żyje tutaj i nie pozwól jej sobie tak łatwo odebrać jak na starszego brata przystało.

Odsunęła od niego dłoń czując się już lekko zakłopotana. Nie lubiła takich rozmów, a z tym wampirem musiała je najczęściej przechodzić. Pomieszczeniem znowu zadrżało.

— Tsurugi, chyba próbuje roznieść to miejsce w pył.

— KAMYIA?!

— A znasz innego..? Przyszedł tu ze mną i Kuro chcąc was uratować. Naprawdę otacza cię dużo osób, którym zależy na tobie Hoshi i nie będziesz sam tylko chwyć rękę, którą do ciebie wyciągają.

W tej samej chwili wampir zobaczył wyciągniętą dłoń w jego stronę. Wystarczy, że ją chwyci..? Z ręki spojrzał na pierwszą siostrę. Jakie to zabawne, on jest najstarszy i powinien mówić takie rzeczy. Na pewno nie młodsza siostra, ale miło widzieć iż zawsze może na nią liczyć. I nie tylko na nią. Bez dłuższego zastanowienia złapał za jej dłoń i dziewczyna podciągnęła go do pozycji stojącej.

— Znajdźmy tego palanta i wynośmy się stąd siostrzyczko.

— Jak ty uroczo wyrażasz się o Tsurugi'm to jak nic musi być miłość...

Słysząc uwagę kobiety uśmiechnął się szeroko. Właśnie w takiej chwili przypominał sobie tamte urodziny, gdzie w szóstkę siedzieli w mieszkaniu dziewcząt popijając sake z talerzyków. Ich symbol rodziny. Szkoda, że pozostała trójka strażników nie chciała do niej należeć tak bardzo jak chcieli tego oni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro