Rozdział 39 Cel Nieumiarkowania

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Biały kotek wyglądał z plecaka patrząc na hale, by zaraz to samo zrobił drugi trzymając przy okazji paczkę ciastek. Mahiru kazał mu być ostrożnym podczas jedzenia, więc starał się część ciała odpowiadającą za trzymanie słodycza schować głębiej w plecaku. Oboje patrzyli na zmagania nastolatków, bo wbrew wszystkiemu okazało się, że Anzu wzięła sobie ich wychowanie fizyczne całkowicie do serca i każdy z uczniów za każdym razem nie wychodził — a ciągnął swoje zwłoki z hali.

— Może powinniśmy wreszcie porozmawiać z World's End'em? — Kuro pokręcił głową słysząc pytanie partnerki. Skoro sam z siebie widząc go i Shirote nie podszedł to tym bardziej oni nie powinni z nim rozmawiać.

— Wątpię, by czuł potrzebę rozmowy z nami — Raimei uniosła pytająco brew na odpowiedz wampira. Nie podobało mu się, że świnka wyraźnie unikała kontaktu wzrokowego z nim i brązowowłosym. Ich Pan wiele razy mu wspominał jak siedzeli we dwoje, by może zaczepić belferkę oraz jej maskotkę. Co ciekawsze rozmawiał ze swoimi braćmi, którzy twierdzili iż Nieumiarkowanie miał jakiś czas temu inną panią oraz nie miał zamiaru opuszczać swoich kochanych Włoch. To, dlaczego tutaj przyjechał z nową właścicielką?

— Wszystko w porządku Kuro..? — Kot spojrzał w jej stronę kiwając szybko głową. Chyba zaczął być tak samo wyczulony na problemy, jak ta dwójka. Rzeczywiście powiedzenie „Z kim przystajesz taki się stajesz" ma swoje odbicie w świecie realnym. Upierdliwość.

Koło nich na ławce usiadła Shade rozprostowując dłonie, by po chwili uśmiechnąć się do dwóch kotów. Biała kocica momentalnie znalazła się z czarnym kotem.

— Pamiętaj zoofilia jest karalna!

Someya wcisnęła dłonie w kieszenie bluzy wpatrując się tym razem przed siebie jakby słowa żeńskiego Lenistwa wcale do niej nie dotarły. Może nawet i lepiej, bo to naprawdę idiotycznie brzmiało. Oba koty za nią spojrzały na hale widząc Sakuye rozmawiającego z jakąś blondynką, którą musiała być ta dziewczyna z wymiany szkolnej. Susan Bride wyróżniała się na tle innych Japończyków nie tylko wyglądem twarzy, ale także miseczką, jakiej nawet Yuki mogłaby jej pozazdrościć mimo, że żeńska Chciwość ma je dość duże. Farbowała włosy na platynowy kolor, który był tak jasny iż z takiej odległości Raimei widziała przepalone końcówki, a przez ciemną opalenizne można spokojnie twierdzić, że solarium to jej drugi dom. Ogólnie ta nastolatka to jedna wielka chodząca sztuczność.

— No nie mów, że myślisz iż Sakuya poleci na takie monstrum.. — Czerwone tęczówki spojrzały na kocice i zachichotała pod nosem. Wiedziała, że mogła liczyć na pokrzepiającą uwagę kobiety, bo nie raz widziała jak wampirzyca obserwuje nowy nabytek szkoly.

— Cóż.. Dla facetów tutaj jest ciekawym okazem.

— Tego jak bardzo źle można wyglądać? — Obie tym razem popatrzyły na Sleepy Ash'a, który dalej podjadał ciastka tak jak one nie spuszczając wzroku z blondynki — przecież to monstrum jest.

W tym samym momencie obok nich uderzyła piłka i cała trójka podskoczyła nie spodziewając się zagrożenia ze strony hali.

— Przeprauszam moi kondycja uest eszcze dobrza — Susan podbiegła po piłkę łapiąc ją w dłonie, które przez długie tipsy były niczym szpony drapieżnika. Tak naprawdę trzeba się było nagimnastykować, by zrozumieć chociaż słowo z tego, co mówiła. Jej japoński leży i kwiczy, przez co, nawet Osaka poczuła się lepiej. Jej japoński z początku chociaż miał ręce i nogi.

— Szkoda, że, co innego działa lepiej.. — Czarnowłosa prychnęła zniesmaczona, a twarz blondynki przybrała idiotyczną mimikę i można było sądzić, że gówno zrozumiała ze słów Someyi. Wampirzyca podniosła się z ławki łapiąc w obie dłonie piłkę mrużąc niezadowolona oczy, a oba koty schowały główki z powrotem do plecaka. Wyczuwały te aure rywalizacji nawet tutaj — uważaj za co się bierzesz blondwłosa małpo. Krew jest droga.

Wcisnęła jej przedmiot w dłonie, aż Susan się zachwiała i widząc wzrok Anzu oraz chłopców pomachała im wesoło odwracając się w stronę szatni. Nie będzie stała i patrzyła jak każdy skacze obok tej ofiary losu.

____________

Yuki siedziała obok Lawlessa na kanapie opierając znudzona dłoń o policzek, kiedy Lizzy kurwiła na dwójkę wampirów rzucając przy okazji różnymi przedmiotami rozbijając je o ziemię. Licht siedział w fotelu obserwując w ciszy jak kobieta niszczy sobie dom. Inaba musiała przyznać — darcie Foster nie dawała takiego posłuchu jak milczący Todorki. W tej chwili wiedziała czego się po rudowłosej spodziewać, a czarnowłosy był niczym cichy psychopata. Wcale się nie zdziwi jak rano obudzi się wisząca do góry nogami w piwnicy. Może powinna ulotnić się do Raimei i chłopców na jakiś czas?

— Wy dwa bezmózgie ścierwa! Prawie zawału przez was dostałam!

— Nie przesadzaj. Z tego, co słyszałem było całkiem za.. — Blondyn nie dokończył, bo wzrok Lizzy przeraził go na tyle iż miał ochotę zwinąć się w kulkę i ukryć w kanapie.

— Dobra przyznaje. Głupi byliśmy.

— Głupi..? Głupi to wy byliście jak mieliście po trzy lata i tak wam zostało! Idealnie do siebie pasujecie! Dwa debile w jednym ciele! — Servampy skrzywiły się słuchając dalszej litanii, której nie było widać końca. Zginą to jest pewne. I albo się to wydarzy po jej całym opierdolu, albo rzuci w nich czymś zaraz.

— A to anioły nie wykluwają się z jajek? — Zapadła cisza w ktorej każdy spojrzał na czarnowłosego siedzącego w fotelu. Czasami cieszyła się, że Licht mimo swojej natury sadysty jest z lekka niewinny. Ale kurwa jego mać. Facet ma już po dwudziestce i z nią sypia, a nie wie skąd się biorą dzieci?!

— Licht siadaj obok nich. Czas byś trochę, jednak kurwa dorósł.

Todoroki uniósł zdziwiony brew patrząc po dwóch blondwłosych wampirach, które wzruszyły przepraszająco ramionami. Jak ona chce mu teraz dać wykład z WDŻ to może oni powinni się ulotnić? Blondyn podniósł się ze swojego miejsca, kiedy tylko czarnowłosy usiadł na skraju kanapy, by po chwili Servamp wziął za dłoń zdziwioną Yuki.

— A wasza dwójka, gdzie się wybiera..?

— Mówiłaś, że do siebie pasujemy, nie? Idziemy to sprawdzić! — Twarz Inaby zrobiła się czerwona. Że kurwa jak on chce to sprawdzić? Widząc zboczony uśmiech na twarzy Servampa popatrzyła zszokowana w stronę Lizzy, która westchnęła zmęczona — zresztą na co my ci do cholery przy tłumaczeniu skąd się biorą dzieci?

— Patrząc na waszą dwójkę jestem coraz bardziej pewna, że jeśli kiedykolwiek będę miała dzieci zostaniecie wezwani jako przykład czemu trzeba używać antykoncepcji..

Machnęła ręką w ich stronę i oba Servampy spojrzały na siebie. Z jednej strony dobrze, bo żyją. Ale z drugiej... czy ona ich właśnie nie obraziła czasem?

_____________

Raimei stała przy półkach z warzywami szukając pomidorów malinowych. Shirota miał dzisiaj wyjść do kawiarni i kina ze przyjaciółmi oraz co ważne Suzuharą, więc na nią spada zrobienie czegoś do jedzenia. Niby brązowowłosy zaproponował im, by gdzieś się przeszli, ale wolałaby się dzisiaj polenić w domu. Oni, obiad i telewizor. Idealnie. Zresztą wiedziała, że jakby wyszli to nastolatek zamiast myśleć o zaproszeniu na randkę koleżankę z klasy zacząłby się zastanawiać nad tym czy ona i Kuro są w jednym kawałku oraz czy zdążyli wysadzić restauracje. Albo lepiej — czy to planuja. Widząc już upragniony owoc wyciągnęła po niego dłoń i w tym samym momencie zrobiła to druga osoba przez co oboje położyli dłonie na warzywie. Pytające spojrzenie Osaki przeniosło się na właściciela dłoni i ściągnęła brwi widząc białowłosego Servampa, którego twarz przybrała ten sam wyraz. World's End szybko cofnął rękę od warzywa jakby przedmiot palił i kobieta uniosła pytająco brew. Chyba nie myśli, że go jebnie w sklepie? Dalej musiał nie zapomnieć historii z zebrania.

— Chyba go chciałeś — Wcisnęła mu warzywo do koszyka, by zaraz pochylić się nad zielskiem biorąc drugi. Czuła na sobie palący wzrok szóstego brata Kuro, ale dzielnie to znosiła. Miał jakiś powód nie pokazywania się reszcie rodzeństwa i chciałaby się o nim dowiedzieć — a tak w ogóle czemu unikasz swojego ro..

Odwróciła głowę nie widząc już wampira obok siebie i pomrugała parę razy rozglądając po sklepie dookoła jak debil.

— dzeństwa?

To było dziwne. Słyszała wiele rzeczy o Nieumiarkowaniu. Był głośny, żerty oraz w gorącej wodzie kąpany jednak żadne z nich nie wspomniało, że Servamp jest taki... dziwny. Wydawało się jej nawet, że różnił się od tego, którego spotkała na zebraniu parę lat temu. Popatrzyła na zegarek skrzywiając się lekko. Długo już tutaj sterczy powinna wracać, bo miał się u nich pojawić niedługo Lily. Złapała wszystkie potrzebne rzeczy kierując się do kasy, by zaraz wyjść ze sklepu idąc w stronę mieszkania. Z marketu nie mieli daleko, więc spokojnie za parę przecznic znajdzie się w domu. Skręciła w jedną z uliczek i zatrzymała się widząc stojącą postać z zakupami. Przymrużyła oczy poznając w zakapturzonej postaci Servampa, którego dopiero, co spotkała w sklepie. Co jest kurwa..?

— World's End? — Postać drgnęła i uniosła głowę wpatrując się w niebieskowłosą, która nie ruszyła się nawet kroku. Stali tak w bezruchu parę chwil milcząc, co wampirzycy dłużyły się niczym godziny. Nagle ciałem żeńskiego Lenistwa wstrząsnęły dreszcze widząc puste spojrzenie wampira, które powoli ustępowało wściekłości i odruchowo chciała się cofnąć. Nim się obejrzała została złapana za gardło i przyciśnięta do ściany, a zakupy rozsypały się po ziemi. Zdziwiona próbując się oswobodzić z uścisku białowłosego złapała dłoniami za jego ręce chcąc się wyszarpać przy okazji wierzgając nogami w powietrzu, ale wampir przycisnął mocniej dłonie przez, co miała problem złapać oddech.

— Miło, że mnie pamiętasz — Uścisk na chwile zelżał i dziewczyna patrzyła na męskie Nieumiarkowanie w ciszy — szukałem cie kupę czasu. Co za szczęście, że spotkaliśmy się tutaj czyż nie?

Raimei chciała zapytać o co dokładnie mu chodzi, że jej szukał jednak zaciśnięta ręka na gardle ledwo dawała złapać jakiekolwiek powietrze, a co dopiero dać coś powiedzieć. Servamp przycisnął ją do ściany mocniej wbijając paznokcie w gardło.

— Przez twoja popieprzoną rodzinkę zginęła moja Pani, więc z łaski swojej zanim zmiażdżę ci gardło powiesz mi, gdzie.. — Nie dokończył, bo poczuł jak coś wbija się w jego brzuch i puszczając wampirzyce odleciał do tyłu lądując wbity w ścianę. Zjechał zaraz po niej wpadając w śmietnik. Osaka opadła na kolana łapiąc się za krwawiące gardło próbując złapać oddech kasłała rozglądając załzawionymi oczami po uliczce, by znaleźć wybawcę.

— Wszystko w porządku Raimei? — Poczuła jak Lily łapie ją w tali pomagając wstać i wampirzyca spojrzała przed siebie widząc wściekłego Kuro wpatrującego się w młodszego leżącego brata.

— Kuro zaczekaj on.. — Niebieskowłosa widząc jak męskie Lenistwo szykuje się do rzucenia na młodszego brata oswobodziła się z dłoni blondyna chcąc na drżących nogach podejść do niego.

— Nie ruszaj się z miejsca Osaka — Zatrzymała się w pół kroku słysząc wściekły syk z ust wampira. Sleepy Ash powoli tracił nad sobą panowanie. Jako, że rzadko się to zdarzało to stała w miejscu nie spuszczając wzroku z wampirów.

Wampir widząc dwójkę swojego rodzeństwa skrzywił się podnosząc ze zniszczonego śmietnika stając prosto mrużąc oczy przy okazji. Powinien sie spodziewać, że oni sie pojawią. W końcu wcześniej także byli z nią na zebraniu. To normalne, że będą trzymać kontakt.

— Co to za sadzenie się z łapami do mojej narzeczonej.. — Co kurwa..? Popatrzył w milczeniu na najstarszego brata by to samo po chwili zrobić z młodszym zatrzymując się na końcu na kobiecie zjeżdżając wzrokiem na jej dłonie, gdzie na lewej połyskiwał pierścionek. To są jakieś jaja, prawda? Lenistwo i kobieta? Widząc, że każdy milczy nachylił się gotowy do ataku.

— One przynoszą same problemy bracie — Słysząc wściekły syk niebieskowłosa zadrżała. Nieumiarkowanie wyglądał jakby miał zaraz rzucić się nawet na stojącego Servampa byleby móc się do niej dostać. Potarła się po poranionej szyi czując jak już powoli rany zaczynają się goić, jedyny pieprzony urok bycia wampirem. Nieczystość wyczuwając aurę szóstego wampira złapał dziewczynę za dłoń pociągając za siebie. Kuro powinien dać sobie z nim radę, ale.. lepiej dmuchać na zimne — ona tobie także go przyniesie i radzę wam się odsunąć, bo inaczej waszą dwójkę także będę musiał usunąć.

— Śmiało. Wątpię byś z naszą dwójką miał jakiekolwiek szansę.

— Przestańcie! — Raimei chciała jakoś ominąć blondyna, jednak Lily dbał, by kobieta nie mogła zza niego wyjść.

— Mój odpowiednik zabił Laure twierdząc, że za wszystko odpowiada ona i reszta jej rodzeństwa! Co ona im zrobiła?! — Wampirzyca zamarła słysząc o Blau. Spojrzala na plecy Nieczystości przełykając nerwowo ślinę czując dopiero teraz jak zaczyna być tam sucho. Claudia zabiła człowieka zwalając wszystko na nich..? A jeśli zabiła te dziewczynę, bo się bała, że skończy podporządkowana jakiemuś Panu? — ta wampirzyca za nią odpowiada! Powinna ponieść konsekwencje!

— Czy ty siebie słyszysz? — Sleepy Ash wcisnął dlonie do kieszeni kurtki obserwując młodszego brata — od kiedy Raimei ma odpowiadać za kogokolwiek innego niż za siebie? Zwłaszcza, jeśli Blau jest pod wpływem naszego najmłodszego brata oraz jego odpowiedniczki.

— Nie twoja sprawa! Odsuńcie się obaj!

— Uspokój się bracie, porozmawiajmy — Lily chciał załagodzić konflikt, który patrząc na najstarszego brata przybierał na sile i mało brakowało, by to właśnie męskie Lenistwo było tym, co rzuci się młodszemu do gardła.

— W dupie mam rozmowy z wami! Wmieszaliście się tam, gdzie nie trzeba! Zawsze tak robicie!

— Ale ty wydzierasz tego ryja. Jesteś gorszy od Mahiru..

— A propos twojego Pana. Zobaczysz ona go także zabije! One od tego są by nas wszystkich wykończyć! Ta białowłosa jędza to właśnie powiedziała!

Nie musiał nic więcej dodawać. Sleepy Ash przeteleportował się do niego uderzając pięścią w twarz ignorując już krzyki Lily'ego przez co, młodszy wampir wbił się w ziemię.

~~*~~

Niebieskowłosa leżała na lóżka zwinięta w kłębek przykryta pościelą prawie, że pod samą szyje. Nie miała ochoty nawet podnieść głowy z poduszki. Claudia zabiła Panią Nieumiarkowania zrzucając całą winę na nich. Ścisnęła mocniej pościel nasuwając już prawie na głowę. World's End powiedział to o czym, kiedyś wspomniał jej Chared i przez co niebieskowłosy prawie zatłukł młodszego brata, gdyby nie Lily. Usłyszała jak drzwi cicho trzeszczą, by zaraz ciche kroki zmierzały w stronę łóżka. Przycisnęła się bardziej do poduszki jakby to byla jej tarcza przed przytłaczającą rzeczywistością i ktoś usiadł obok niej na łóżku.

— Lily już wyszedł. — Usłyszał cichy pomruk, który musiał oznaczać potwierdzenie i popatrzył w strone zwiniętej pod pościelą wampirzycy — może coś ci przynieść do jedzenia..? Lily zamówił tego tyle, że przez następne parę dni nie będzie się nam opłacało wychodzić do sklepu.

— Nie jestem głodna..

Servamp westchnął podnosząc się odrobinę chcąc pozbyć części ubrań, by zaraz unieść pościel i przysunąć do dziewczyny. Oplótł ją dłoniami w tali przyciągając do siebie i wampirzyca dotknęła plecami jego torsu. Wyciągnął jedną z rąk podnosząc jej głowę by położyć ją na swoim ramieniu i wtulił się w jej szyje.

— Nie przejmuj się tym tak. Nie miałaś żadnego wpływu na to, co zrobiła Blau.

— Zabiła Panią twojego brata, Kuro — Okręcił ją w swoją strone przyciskając do siebie mocniej wolną dłonią łącząc ich ręce — co gorsza przez to, że stanęliście z Lily'm po mojej stronie będziecie mieli problem z nim.

— Jakby jego obrażalska strona miała mnie jakkolwiek obchodzić. On zawsze był narwany, ale jak jeszcze raz wyciągnie do ciebie łapska albo do którejkolwiek z was będziemy musieli się nim zająć.

— Nawet, jeśli stwarza dla nas zagrożenie nie zabijecie go, prawda?

— Wiesz patrząc na to, że jakbyśmy z Lily'm nie poszli po ciebie do sklepu, bo długo cię nie było mogło się to różnie skończyć — Różnie? Koleś chciał jej zmiażdżyć gardło — ale nie patrz na mnie takim wzrokiem. Jeszcze nic mu nie zrobiłem.

Oprócz wybicia paru kłów, poprzebijania w paru miejscach i pewnie złamania nogi oraz przebicia głowy, gdyby w tamtej chwili nie wtargnął pomiędzy nich blondyn.

— Czy ty czasem nie mówiłeś zawsze, że jesteś pacyfistą?

— Zależy od sytuacji — Od sytuacji?

— Czyli jak pół roku temu ledwo nam się udało upolować tamtego wampira mogłeś ruszyć te cztery litery i coś z tym zrobić?!

— Był Hoshi. Jego ekscytacja by móc złapać tamtego rozdartego wampira była tak wielka, że bałbym mu się wejść w drogę — Ale tego, że prawie ona wtedy oberwała włócznią to już nie łaska było dodać?!

— Ty... leniwy koci po....

Nie dał jej dokończyć napierając na nią ustami wywalając ją na poduszki przez co, po chwili wisiał nad nią przytrzymując lekko dłonie. Oderwał się od niej patrząc na wampirzycę.

— Te. Teraz jestem mniej leniwy — Odwrócił głowę w stronę odrobinę uchylonych drzwi i uśmiechnął się łobuzersko — jako, że Mahiru szybko dzisiaj nie wróci możemy się nacieszyć swoim towarzystwem. Ściągaj koszulkę! Chyba, że mam ci pomóc.

Cholera wie, kto go nauczył takiego słownictwa, ale wyczuwało się tutaj zbytni wpływ męskiej części wampirów. Już otwierała usta by mu coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęła rozmyślając się. Servamp zaśmiał się pod nosem widząc jak kobieta walczy z rzuceniem mu kąśliwej uwagi.

— Hej, co ty wyrabiasz?! — Nawet nie zauważyła, kiedy dłonie wampira znalazły się pod jej bluzką chcąc ją ściągnąć.

— No pomagam ci się rozebrać — No patrzcie kurwa jaki pomocny się zrobił. Planowała już mu powiedzieć, że dopiero, co prawie została ze zmiażdżoną krtanią i depresją w łóżku, a ten znalazł sobie idealny moment na seks. Uchyliła usta z zamiarem powiedzenia mu tego, ale Servamp w tej samej chwili pocałował ją kolejny raz nie pozwalając już na żadną uwagę. Miała okazję trzeba było się nie wahać. Przez jeszcze parę nieszczęsnych chwil próbowała wydostać z macek niebieskowłosego, który zablokował jej nawet dłonie i weź się tutaj człowieku nie wkurwij.

Odsunął się od niej uśmiechając lekko puszczając dłonie by złapać za dolne rogi koszulki. I teraz nasuwa się pytanie, kiedy on się pozbył swojej?!

— Kiedy ty..

— Czary — Przewróciła zirytowana oczami, by zaraz jej góra wylądowała poza łóżkiem, a męskie Lenistwo z powrotem wróciło do jej ust całując z jeszcze większą nachalnością niż wcześniej, a opuszkami palców zarysowywał biodra dziewczyny, której twarz robiła się coraz bardziej czerwona. Próbowała nadążyć nad tempem całowania jaki narzucił Kuro przez co czuła jak trudno jej było złapać pełniejszy oddech i Raimei modliła się, by jednak się okazało, że wampiry mają większe płuca.

— Ty tu już się nie wymiguj magią, bo nawet nie potrafisz jajecznicy ugotować. — Oddychała ciężko korzystając jak najwięcej mogła z przerwy jaką zaserwował jej właśnie niebieskowłosy także próbując złapać trochę oddechu.

— Nie muszę. Wystarczy, że teraz na twoich policzkach można by było zrobić jajka sadzone.

— Jeszcze słowo, a zasadzę kopa w twoje i wtedy już na pewno do niczego się nie będą nadawać — Usłyszała ciche prychnięcie ze strony Sleepy Ash'a, który próbował się nie zaśmiać. Niczym obrażone dziecko spojrzała na niego zapatrując się w czerwone tęczówki wampira. Zawsze podczas jego oczy się zmieniały przez co w ogóle nie przypominał tego leniwego gnoja leżącego wiecznie na dywanie albo kanapie. Niebieskowłosy nachylił się przejeżdżając językiem po płatku jej ucha, by zaraz go przygryźć i nieprzygotowana na to Osaka wstrzymała powietrze.

— Nie uduś mi się tylko tutaj. Zapowietrzasz się niczym balonik — Niebieskowłosa pokazała mu środkowy palec wypuszczając przy okazji wstrzymane powietrze, a Servamp zjechał ustami niżej całując delikatnie zarys szczęki. Kurwa balonik. Se wymyślił. Odruchowo westchnęła i jej ciało przeszyły przyjemne dreszcze, kiedy niebieskowłosy paznokciami przejechał po zarysowaniu bioder. Dochodząc pocałunkami do szyi zatrzymał się widząc zasinienia i zadrapania od spotkania World's Enda — boli cię to jeszcze?

— Miałam rozpłatany brzuch. Wierz mi, że przy tym to, to jest tylko mały siniak — Męskie Lenistwo spojrzało na kobietę, by zaraz wrócić wzrokiem z powrotem na szyję. Powinien się spodziewać takiej odpowiedzi, bo ona rzadko, kiedy mówi iż coś ją boli. Od taka babska zawziętość. Przysunął się do ciała wampirzycy ostrożnie ustami dotykając zasinionego miejsca i od razu wyczuł jak zadrżała. Mógłby jej zwrócić uwagę na temat tego, że dalej nie mówi mu wszystkiego, ale to i tak by nic nie dało. Niczym walka z wiatrakami. Upierdliwa jest. Zaczął ustami błądzić po jej szyi starając się robić to jak najbardziej delikatnie.

Usłyszał zadowolony pomruk z ust kobiety i uśmiechnął się z satysfakcją zjeżdżając dłoniami pod plecy żeńskiego Lenistwa starając się rozpiąć stanik. Dzięki niebiosom nauczył się już rozpinać to diabelstwo, więc i tym razem nie musiał się z tym siłować. Bo nie kryjąc początki były naprawdę złe i nie raz w złości oraz zniecierpliwieniu po prostu rozrywał przedmiot. Rzucił koronkowym materiałem za siebie w mało mu znane miejsce. Dopóki to jest w ich sypialni to nie ma, co się przejmować. Zszedł ustami niżej przejeżdżając nimi po dekolcie Raimei, która wzdychając jedną z dłoni zanurzyła we włosach Sleepy Ash'a. Z uśmiechem delikatnie drapała go po głowie czując pod opuszkami palców miękkie włosy partnera. Servamp zamruczał zadowolony przymykając oczy odrywając się od ciała kobiety dając się drapać.

— Przebywając tyle w kocim ciele cechy ci zostały — Otworzył oko słysząc ubawiony głos dziewczyny, która dalej nie przerywała drapania.

— Może, ale nie tylko mi — Męskie Lenistwo przysunęło się do jej twarzy łapiąc kciukiem za gumkę od bielizny wampirzycy strzelając nią przez co zdziwiona Raimei podskoczyła pod nim — wystarczy, że przejadę paznokciami po twojej szyi to też zaczynasz mruczeć.

Zaraz po tym jego dłoń zaczęła sunąć od jej podbródka w dół i Osaka odchyliła głowę do tyłu zadowolona zapominając już o tym, że chłopak przed chwilą strzelił jej gumką w bok. Jeszcze mu się odegra. Palcami zatrzymał się na jednej z piersi zaciskając dwoma sutka, by ustami zassać się na drugiej piersi i westchnęła zaciskając dłoń mocniej na jego włosach, a drugą przyciskając do prześcieradła. Wolną dłonią złapał za bieliznę zsuwając ją powoli kręcąc nią sobie na palcu.

— I widzisz jak szybko chętna się zrobiłaś.

— Wypchaj się — Czerwona prychnęła odwracając zawstydzone spojrzenie na ścianę i Kuro chichocząc rzucił koronkowym przedmiotem za siebie.

— Aleś ty uparta. Nawet się nie przyznajesz, że ci się podoba. Jak to mawia Lawless „Straszna kobieta z ciebie".

By nabrało to zabawniejszego charakteru wampir przybrał teatralną pozę jaką najczęściej pokazywał im piąty z rodzeństwa i niebieskowłosa mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem.

— Czy ty właśnie chcąc mnie przelecieć zaczynasz nam tu do łóżka przytaczać Lawlessa?

— Niektórzy śpiewają, inni przynoszą śniadania do łóżka, recytują omleta czy jak on tam miał.

— Hamleta.

— Mniejsza.. a ja cytuje ci blondwłosego kretyna byś chociaż na chwilę przestała mieć minę jakbym miał cię utłuc.

— Kończ waść wstydu oszczędź *

— Słucham?

— Nie ważne. Weź się wreszcie do roboty zamiast chrzanić o głupotach. — I taka właśnie jest różnica pomiędzy osobami, kiedy druga w życiu nie miała w rękach żadnego papieru oprócz instrukcji używania spłuczki do kibla. Jak niebieskowłosy nie drgnął jeszcze przez parę chwil zastanawiając się nad słowami dziewczyny żeńskie Lenistwo westchnęło podirytowane. Pierw sam zaczyna, a potem rozmyśla nad Bóg wie czym. Uniosła się odrobinę na rękach pchając wampira na pościel by na niego wejść siadając mu na biodrach.

— Co to ma być?

— Równouprawnienie mój drogi. Trzeba było korzystać z okazji póki była, a nie robić z siebie idiotę — Zamruczała zadowolona i tym razem ona dłonią przejechała po jego torsie zataczając kółka palcem przy prawym obojczyku. Nachyliła się nad Sleepy Ash'em muskając jego usta, by ręką tym razem przejechać od obojczyka na plecy zaczynając zataczać podobne kółka, co na klatce to na karku. Kuro jęknął jej w usta przyciągając mocniej do siebie agresywniej całując przez co kobieta straciła równowagę prawie spadając z wampira. Wolną dłonią pozbył się swojej bielizny nie czekając już na nic więcej nie pozwalając nawet przerwać pocałunku zagłębił się we wnętrzu dziewczyny i oboje cicho syknęli pomiędzy pocałunkami. Położył obie dłonie na jej biodrach chcąc wyznaczyć własny rytm w jakim niebieskowłosa ma się poruszać.

— Co to ma być?

— Równouprawnienie moja droga — Uśmiechnął się złośliwie. Czyżby znowu powtórka z paru lat wcześniej, jeśli chodzi o wymianę złośliwości. Pamiętliwa żmija. Jęknęła, kiedy wampir poruszył się gwałtowniej jakby chciał by przestała rozmyślać — skup się, a nie bujasz w obłokach. Na to przyjdzie czas później.

— Jak na razie to się bujam na czymś innym — Pokazała mu złośliwie język i męskie Lenistwo na chwilę odsunęło rękę od biodra najeżdżając na jej plecy popychając w swoją stronę przez co upadła na jego klatkę. Sleepy Ash korzystając z okazji kolejny raz agresywnie ją pocałował nie pozwalając przy ruchach zmienić pozycji. Sama chciała być na górze.

Czas mijał wampirom stosunkowo szybko zbyt skupionym na tym, by zaspokoić drugiego. Niebieskowłosy całując zostawiał jak najwięcej śladów na ciele Raimei. To był chyba pierwszy raz odkąd wrócili do tego wymiaru, kiedy naprawdę mogli robić to bez martwienia się o wtargnięcie nieproszonej osoby trzeciej do pokoju.

Osaka przeciągnęła się leżąc na torsie wampira mrucząc zadowolona odpoczywając po wszystkim. Za to Kuro położył sobie rękę za głową powoli już przysypiając po wykorzystaniu całego zapasu energii jaki dzisiaj miał. Niebieskowłosa spojrzała na zegarek widząc za dwadzieścia dwunastą i uniosła zdziwiona brew. Jak męskie Lenistwo wchodziło do sypialni mogła być najwyżej dwudziesta. Mieli aż tyle energii po dzisiejszej sytuacji. Zwróciła swoje spojrzenie na uchylone drzwi i poczuła lekki ucisk w brzuchu.

— Kuro... — Wampir mruknął nie otwierając nawet oczu na znak, że jeszcze nie śpi i ją słucha — chyba, jednak jestem teraz głodna... przyniesiesz mi coś do łóżka..?

Baby... nic dodać.. nic ująć.




* Kmicic do Wołodyjowskiego „Potop" — Henryk Sienkiewicz


_______________________


Witajcie w ten jakże wieczorny wtorek. Tak, więc nadeszła ta pora by wam powiedzieć, że niestety, ale przez te dwa tygodnie, co będą nie dam rady wrzucić już żadnego rozdziału. Przygotowania do ślubu rozumiecie. Potem jedziemy na chociaż cztery dni na wakacje, by coś tam z tej podróży poślubnej było ;p ( a tam nie będę miała neta na tyle by coś wrzucić. Ale... będę pracować i postaram się wrócić z czymś fajnym! )


Jak widzicie to pierwszy rozdział, gdzie występuje 18 + pisane bezpośrednio przeze mnie. Jest to mój jakoby pierwszy raz, więc proszę o wyrozumiałość, bo zbierałam się do tego serio od cholery czasu i walczyłam z tym niczym lwica kocica. Zwłaszcza denerwowałam się świadomością, że będą to czytać i oceniać inne osoby ( dziwny stres wiem.. )


 A teraz ostatnie: Jako, że tyle czasu mnie nie będzie zostawiam wam moi drodzy czytelnicy taką o to przyjemność: Gdy tylko wrócę będzie Q&A! Można o wszystko pytać Strażników, Servampy, Eve, więc śmiało pytajcie :D!


Pozdrawiam i życzę wszystkim udanych dalszych wakacji. Jak wrócę dam znać. Czy przeżyłam swój własny ślub :D" Dotąd nie wierzę, że to robię.. serio xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro