Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chadzałam po Stajni Jorvik, każdy krok był lekki, niczym piórko. Wszystko było takie spokojne, słyszałam śpiewy ptaków. Delikatne szumy wiatru kołyszącego liście drzew. Spokojne, a zarazem nerwowe rżenie koni.
Spojrzłam w stronę stajni, w której zwykle były konie, tamtym razem, również tak było.

Niby byłam spokojna jak otaczający mnie świat, a zarazem niespokojna jak morze wpadające na skały.
Szłam przed siebie rozglądając się dookoła.

Widziałam stare domy za dawnych lat, starą stajnię, za którą tęskniłam, stary padok, mój stary dom.
Zaczęłam iść po chwili w stronę mojego domu. Czułam się dziwnie.

Złapałam za klamkę i chwilę się zawachałam. Stresowałam się, nie wiem czemu. Jeszcze raz odwróciłam się, nikogo nie było.

W końcu otworzyłam drzwi. Popchnęłam je do samego końca. Stałam na progu domu, bałam się tam wejść. Widziałam kurz unoszący się. W domu było dość ciemno.
Kiedy przeszłam przez próg domu, zaczęłam iść trochę nie pewniej niż zawsze.
Chociaż to był mój dom od tylu lat.

Weszłam w głąb domu. Przejechałam dłonią po komodzie, którą zawsze mijałam, a na niej dalej stał ten sam niebieski motyl. Poczułam nagle się spokojniej, na sam widok motyla uśmiechnęłam się.

Nagle ktoś otworzył drzwi, szybko się odwróciłam. Byłam zdziwiona bo wcześniej drzwi były otwarte na ościerz.

Osobą, która weszła do domu... Byłam Ja.
Po chwili zrozumiałam jaki to był dzień.

Weszła do domu i zawiesiła na wieszaku swoją kurtkę. A buty położyła na podłodze. Po chwili poszła na górę, domyśliłam się, że poszła się przebrać, tak jak Ja kiedyś.

Patrzyłam nerwowo raz na schody a to raz na drzwi.
Wtedy zeszła po schodach. Drzwi się otworzyły, a w nich stała moja ciocia -Johanna. Johanna podeszła do niej, przytulia i pocałowała w czoło. Widziałam, że starała się nie płakać.
Patrzyłam na to zdarzenie mając łzy w oczach, choć nie chciałam słyszeć słów Johanny ponownie.

-Marika... Skarbie, twoi rodzice...nie wrócą...już nigdy. -powiedziała.

A ja z przeszłości w to nie wierzyłam, zaczęłam płakać. Mówić, że to nie może być prawda. Ciocia wtedy wcisnęła jej kłamstwo, kiedy zapytała się co się stało. Ale Wy tę historię już znacie.

Johanna wraz "małą" ja na poszły górę.
Byłam ponownie, tak samo załamana jak kiedyś. Łzy płynęły nurtem po policzkach.
Chwyciłam kartkę niebieską, bo akurat taka była i długopis. Zaczęłam pisać do dawnej mnie.

Wiem, że Ci jest teraz smutno z powodu Straty Więzi z rodzicami. Ale oni zawsze są przy Tobie, nawet kiedy zwątpisz. Nie popełniaj głupich błędów Marika. Każda decyzja będzie miała swoją zapłatę. Trudno Ci pewnie po stracie Clevera, spotkasz tak samo wyjątkowego konia, tylko musisz na to poczekać.
Błagam nie zkreślaj koni, ani Johanny kiedy wyzna Ci prawdę, której nie mogę teraz Ci powiedzieć.
Spędzaj czas z Johanną i Ashley.
Jeżeli zrbisz głupi błąd możesz nawet tu nie wrócić.
Nie poddaj się kiedy odejdziesz z Jorviku.
Może piszę bez ładu i składu, ale po prostu chcę abyś uważała na siebie.
Nie żałuj tego co zrobisz  życie jest za krótkie by żałować rzeczy, które się kiedyś zrobiło.
Stracisz w życiu jeszcze parę osób, ale dasz radę.

Marika

Zostawiłam list na komodzie obok motyla. I odeszłam zamykając drzwi.
Nagle dom zniknął, nie było Go. Zaniepokoiłam się więc poszłam w stronę Ashley, która szła do swojego domu.
Podbiegłam do niej najszybciej jak mogłam. Stanęłam przed nią.

-Ashley... Tak za Tobą tęsknie... -powiedziałam ocierając łzy.
Ash nagle zniknęła, a wraz z nią całe Jorvik. Nie było nic, tylko ja i ciemność.

Szłam w ciemności i samotności starając się odnaleźć wyjście.
Nagle przede mną pojawiła się Wild.

-Wild! -powiedziałam i przybiegłam do niej. Od razu ją przytuliłam, ale po chwili... Zniknęła...

-Co tu się dzieje?!

Zobaczyłam swoich rodziców stojących nieruchomo, wraz z nimi stała Wild, Clever, Ashley, Lara, Max, Johanna, Sands... Amanda i jej koń, Strażnicy Dark Core, Alex, Katja, Alex, Linda, Lisa, Anne i Elizabeth.

-O co tu chodzi? -zapytałam mając nadzieję, że ktoś odpowie.
Wszyscy w pewnym momencie zniknęli, zostałam sama rozglądając się nerwowo.

Nagle zobaczyłam światełko, zaczęłam szybko biec w jego stronę.

Ciemność zniknęła, pojawiło się światło.

***
Koniec rozdziału 16, zbliża się 17 wraz z końcem.

Oczywiście 17 to nie koniec.. Dopiero może 20 któryś.
Podobał Wam się rozdział?

Z góry przepraszam za błędy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro