🍓1.Rozdział🍓

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W opowiadaniu mogą występować elementy A/B/O!

Liam

Siedziałem w szatni, słuchając Twenty on the pilots, Thomas już dawno poszedł do domu z Scott'em a ja byłem zmęczony całym tygodniem, uczenie się i trenowanie na mecze z tym kretynem Brett'em mi nie pomagały, ciągle mi dogryzał. Jeszcze dziś mieliśmy trening 2-godzinny na którym musiałem oczywiście być. Schowałem telefon do bluzy i zacząłem iść do szatni.

Większość chłopaków już dawno było w szatni, usiadłem na ławce. Nie ukrywam że posiadałem sporo kompleksów z powodu swojego wzrostu a także budowy. Prawie wszyscy wyszli oprócz Tablota, który stał z założonymi rękami patrząc się na mnie. 

- Czemu się nie przebierasz, co może stchórzyłeś? - zaśmiał się.

- Myślisz że jesteś pępkiem świata? Nie wszystko kręci się w okół ciebie Taboret - Powiedziałem i zdjąłem koszulkę nie chcąc żeby mi dogryzał i przy okazji się bardziej nie spóźnić. 

- Liam wszyscy dobrze wiemy, że jesteś za niski na siatkówkę i jesteś chuderlakiem, nic na to nie poradzę, może czas zacząć brać więcej hormonów? Albo wpierdalaj warzywa zamiast chipsów, to może w końcu urośniesz.

Szybko założyłem koszulkę na trening, żeby nie patrzył na mnie za dużo. Wstrętny chuj. - Ja przynajmniej nie zajebie o framugę, kiedy gdziekolwiek idę. - Zaśmiałem się szybko dalej się przebierając.

- ty kurwa gnojku - powiedział po czym pchnął mnie na ścianę przez co wyjebałem się i trafiłem na ławkę, złapał i ścisnął swoją ręką za mój podbródek i zmusił mnie do spojrzenia na niego - Wypisz się albo skończysz gorzej niż ci się wydaje, myślisz że potrafisz cokolwiek? Nikt cię tutaj nie chce, zawsze jesteś brany praktycznie na końcu. - puścił mnie prychając i wyszedł.

Tak. Taki właśnie był. Nie lubiliśmy się od początku, ale później było tylko gorzej. Dobrze wiedziałem, że mnie tu nie chciał.

Nie poddam się! Albo on albo ja. Żyrafa pierdolona.

Przebrałem się i wyszedłem na halę, jednak szybko usłyszałem swojego trenera, jakbym dostał plaskacza prosto w ryj.

- Liam! Schodzisz na rezerwowych! Mamy pełen skład! - Krzyknął idąc w moją stronę.

Czy ten chuj zrobił to specjalnie? Serio by mnie wykiwał żebym nie mógł grać? Japierdole.

Nie pozostało mi nic innego niż wgapiać się w ścianę, albo jak resztą gra bo zapomniałem zabrać telefonu ze sobą. Byłem zmęczony, wkurwiony i przy okazji niepotrzebny. Brakuje mi tylko kurwa okresu.

Nawet nie wiem kiedy poczułem piłkę która trafia w mój bark. Przez chwilę mnie to otłumiło, po chwili ogarnąłem co się dzieje. Piłka która odbiła się ode mnie trafiła ponownie w ręce Tablota.

- Ty głupi kurwiu! - Krzyknąłem a Brett z paroma chłopakami z naszej drużyny zaśmiało się. Po chwili usłyszałem gwizdek naszego ledwo ciągnącego trenera - chłopaki spokój! Wystarczy! - spojrzał na nas a następnie na bruneta - Brett co to miało być? Jesteście w klasie maturalnej czy w przedszkolu? - Zapytał zmęczony chyba nami wszystkimi.

- Moja wina, że przypadkowo piłka mi się odbiła tam gdzie nie trzeba a ten łamaga się drze jakby go za skóry obdzierali? Trenerze, to nie mnie trzeba ukarać tylko jego - wskazał na mnie otwartą dłonią.

Wstałem i już chciałem coś powiedzieć zanim mężczyzna uciszył mnie gestem ręki - Koniec dyskusji. Brett schodzisz i siadasz obok. Nie będę przerywał treningu bo zachowujecie się jak dzieci. Czas się w końcu jakoś dogadać. - Powiedział i zmienił Bretta, a ten zszedł na ławkę tę samą co ja ale ewidentnie dalej ode mnie. - Chłopaki gramy dalej!

Dobrze mu tak.

Rozdział chujowy bardziej niż zwykle, ale postaram się żeby następny był lepszy, w końcu znalazłem czas żeby poprawić trochę książkę więc enjoy kochani! 🤍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro