Rozdział 20.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nadszedł piątek, a wraz z nim pewne problemy, które pojawiły się nagle i niespodziewanie. Niektóre sprawy również nie potoczyły się tak, jak planowano, czyli krótką rozmową, która wcale nie miała rozwinąć w żaden sposób znajomości między dwojgiem ludzi. Ale słoneczna, jasna aura, bijąca od blondyna nie pozwoliła brunetowi trzymać się od niego z daleka, dlatego jeszcze tego samego wieczoru wysłał ckliwą wiadomość na temat tego, że nie powinien tak burzliwie przedstawiać swojej opinii na temat kędzierzawego i chciałby przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie w łazience. Tak właśnie rozpoczęła się wymiana codziennych smsów pomiędzy dwójką, która wkładała w to więcej energii niż powinna. 

Niall odczuwał dziwną euforię, kiedy znane imię pojawiało się na ekranie jego telefonu. Miał wrażenie, że czasem próbował flirtować z tatuatorem, który nie zauważał lub nie chciał zauważyć tych wszystkich podtekstów i słów, mających drugie dno. Czasem, kiedy zielonooki spał tuż obok niego, a on wysyłał kolejne zdania do Zayna, zastanawiał się, czy to tak powinno być, czy jego zachowanie było odpowiednie, czy przekraczało jedną z granic, których nie powinno się przekraczać w związku. Ale z drugiej strony ich związek nie był normalny, taki jak innych, więc w nim obowiązywała tylko jedna zasada: nie całuj drugiego w usta. Nikt nic nie mówił o pisaniu z kimś, kto sprawiał, że jeden z nich czuł się... na nowo wyjątkowo. 

Po prostu... Zayn pytał, czy niebieskooki dotarł bezpiecznie do domu, czy spał wystarczającą ilość godzin i czy ten sprawdzian, na który się uczył poszedł dobrze. Było to coś, czego nie doświadczył od dawna, taka bezinteresowna troska. Selfie, które dostawał, przedstawiające szczery uśmiech lub wymuszoną smutną podkowę zrobioną z ust ciemnookiego na wieść o jego irytacji szkołą, sprawiały, że Horan zbyt długo wpatrywał się w nie, zastanawiając jak to możliwe, że ktoś taki poświęcał mu uwagę. Ten chłopak był... kurwa piękny, nie było w nim niczego, co kwalifikowałby jako wadę. 

Harry również pytał go o niektóre z tych rzeczy, ale to była już rutyna, do której przywykł. To było coś nowego, od nowego człowieka, którego nie widział na co dzień. Powodowało w nim więc nowe emocje, które w niektórych momentach wzbudzały w nim niepokój. Nie widział w tym nic złego, ale może poniekąd było to nie fair wobec Stylesa? Chociaż on sam nie wiedział, czy ten przypadkiem nie pisał z Liamem, u którego przecież siedział, kiedy ten zamartwiał się na śmierć. 

Tak czy siak, Niall i Harry późnym popołudniem siedzieli na kanapie i oglądali jeden z filmów, który leciał w telewizji, bo nie mieli żadnych konkretnych planów na ten dzień. Blondyn leżał na udach zielonookiego, kiedy ten bawił się jego kosmykami, jednocześnie drugą dłonią przeglądając wpisy na twitterze i w tym samym czasie kątem oka, oglądając akcję, przedstawioną na ekranie, znajdującym się naprzeciwko nich. Miał dużą podzielność uwagi. 

W pewnym momencie rozległ się dźwięk telefonu niebieskookiego, po który niechętnie wstał, kierując się do kuchni, gdzie zostawił go na stole. Zmarszczył brwi, widząc na wyświetlaczu imię swojego przyjaciela. 

— Cześć Lewis, kumplu mój najdroższy — przywitał go z uśmiechem, który szybko zszedł z jego twarzy, słysząc potok wielu niezrozumiałych słów. — Chwila, spokojnie. Nic nie rozumiem — wymamrotał.

— Mam kryzys związkowy, Niall — westchnął głośno. — Potrzebuję cię. Mojego ukochanego przyjaciela, teraz przy sobie — dodał spokojniej, a kiedy blondyn usłyszał w tle dźwieki butelek skrzywił się. — Czy jest to dla ciebie wykonalne? 

— Byłbym głupcem, gdybym cię teraz zostawił — odparł, pocierając dłonią kark. — Daj mi dziesięć minut, maksymalnie piętnaście i będę u ciebie. 

— Dziękuję — i tyle wystarczyło, aby połączenie się zakończyło.

Niall pokręcił głową i schował telefon do kieszeni, idąc prosto do sypialni. Zainteresowany Harry odłożył swoją komórkę i przechylił się, aby móc przyglądać się poczynaniom swojego chłopaka. Już z jego rozmowy wywnioskował, że dzisiejszy wieczór prawdopodobnie spędzi sam.

— Wychodzisz? — spytał, widząc jak ten przebiera w pospiechu koszulkę. Niebieskooki skinął głową. — Gdzie?

— Lewis pokłócił się z Suzan i chyba nie jest dobrze — odpowiedział, biorąc potrzebne rzeczy i chowając je do kieszeni. — Przepraszam, Hazz, ale nie wiem, kiedy wrócę. 

— Spokojnie. Wiem, że twój przyjaciel cię potrzebuje — posłał mu uśmiech, który zaraz został odwzajemniony. Blondyn podszedł do bruneta i złożył na jego ustach delikatny pocałunek. — Idź już — ponaglił go ruchem dłoni.

— Postaram się wrócić szybko, ale nie wiem, ile to może zająć — poinformował i nie czekając na odpowiedź ruszył do drzwi. Nie minęła chwila, a w mieszkaniu został jedynie Styles.

Początkowo cieszył się wolnym mieszkaniem, oglądał i nagrywał głupie tiktoki, które zapisywał w roboczych i śpiewał pod nosem krótkie fragmenty piosenek, ale z godziny na godzinę zaczął odczuwać samotność i nudę, która potęgowała się, kiedy oglądał instastory swoich znajomych, którzy zaczynali weekend dobrą zabawą. I wtedy Harry również zapragnął dobrze się bawić. Dlatego to była chwila, kiedy wszedł na snapa i korzystając z tego, że wcześniej kiedy zyskał numer Liama, dodał go poprzez kontakty na tej platformie, wysłał mu snapa, przedstawiającego jego, jak leży na kanapie, oglądając w tle telewizję. 

W zasadzie na reakcję nie musiał czekać długo. Jego telefon wydał charakterystyczną melodię, a na twarzy kędzierzawego pojawił się zwycięski uśmieszek. Nie miał ochoty iść do klubu i tam wydać znowu miliony na samo wejście i drinki, dlatego samo zabicie czasu poprzez rozmowę musiało mu wystarczyć. 

— Hej — odezwał się, kiedy odebrał.

— Cześć, nie spodziewałem się, że w piątek będziesz siedział w domu — przyznał szczerze — Nie szalejesz nigdzie z Niallem? 

— Cóż, Niall ratuje kumpla z opresji, a ja... nudzę się, pozostawiony sam sobie — westchnął, zaczynając bawić się swoimi włosami. — Ale jak widzę postanowiłeś mi urozmaicić czas.

— Nie wiem, czy nie przeszkadzam ci, skoro oglądasz jakiś film — parsknął, na co jego rozmówca wywrócił oczami.

— Oh, tak, jest tak interesujący, że nawet nie wiem, co to jest — mruknął, dodając zaraz — Po naszym spotkaniu... rozmawiałem z Niallem o tym wszystkim, całej tej sytuacji i doszliśmy do wniosku, że niepotrzebna była nam ta umowa o niepieprzeniu. Przysporzyło nam to więcej problemów jedynie i... wracamy do tego, co było.

— Mhm — odparł, a Styles był przekonany, że słyszy zadowolenie w jego głosie. — Mówiąc mi to, sugerujesz coś? 

— Nie wiem... ty mi powiedz — odpowiedział, przygryzając dolną wargę. 

— Czyli chyba jednak coś mi sugerujesz — roześmiał się melodyjnie. 

— Myślę, że... skoro rozmawiasz ze mną to nie pracujesz, a skoro nie pracujesz to oznacza, że siedzisz w domu. Równie znudzony i samotny co ja.

— Być może masz rację, ale co w związku z tym? — spytał Liam.

— Może... możemy urozmaicić sobie dzisiejszy wieczór? 

— Wiesz, gdzie mieszkam — rzekł — A co z tą informacją zrobisz to już twoja sprawa — i po tych słowach rozłączył się, co Harry uznał za zgodę. 

Odsunął telefon od ucha i uśmiechnął się szeroko, wstając z kanapy i wyłączając telewizor. Podskoczył radośnie, idąc do łazienki, aby wziąć szybki prysznic i ubrać coś, co nie wyglądałoby jak piżama lub strój domowy. Na samą myśl o tym, co może wydarzyć się za drzwiami domu barmana, robiło mu się gorąco, bo w końcu będzie mógł spełnić swoje nieczyste fantazje, które miał z nim w roli głównej. Ten mężczyzna tak cholernie pociągał go fizycznie, że czasami bolała go głowa. 

Dwadzieścia minut później wyszedł z mieszkania jego i Nialla i pisząc krótkiego smsa do swojego chłopaka, że dzisiaj na noc raczej nie wróci, bo znalazł sobie zajęcie, aby zabić nudę, ruszył pod znany mu adres. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro