Rozdział 66 Upierdliwości ciąg dalszy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


                Tobias usiadł krzyżując dłonie i stukając zniecierpliwiony nogą o ziemię. Gdzie się podziewała Anastasja? No nie mogła przecież tyle czasu szukać tego przeklętego rudowłosego naukowca. Popatrzył na zegarek, który leniwie posuwał się do przodu wskazując na dziesiątą w nocy. Noah wszedł do pokoju zajmując miejsce obok czarnowłosego biorąc za szklankę wody

— I znaleźliście go? — Czarnowłosy pokręcił przecząco głową słysząc jak zamek w drzwiach się otwiera przez które weszła czerwonowłosa by zaraz je zamknąć. Odwróciła się widząc pytające spojrzenia w jej stronę. A tym, co?

— Niestety przepadł jak kamień w wodę.

— Myślicie, że zginął podczas walki z tą dwójką kobiet? — Wallace skrzywił się kręcąc przecząco głową. Na pewno nikogo by nie zabiły. Chociaż rudowłosą mógłby o to osądzić. Ona była bezwzględna, co widział śledząc jej poczynania w C3.

— Nie wiem — Willmon rozłożył ręce w geście niezrozumienia. Pierw pod ziemię zapadł się Chared po wypadku jak uratował niebieskowłosą, a teraz ten profesorek. Po prostu sama amatorszczyzna i powinni bardziej przyglądać się tym kogo chcąc zwerbować do swojej rodziny.

Niebieskowłosy podrapał się po podbródku obserwując dwójkę wampirów ze swojej jakby rodziny. Nigdy najmłodszy z nich z nimi nie przebywał, ale dzisiaj brakowało mu towarzystwa tego dzieciaka. W końcu fioletwowłosy nie miał byle jakiej mocy. Uważali to za jedną z lepszych jaką można dostać w ramach życzenia. Aż szlag jasny trafia, że dali mu tak po prostu czmychnąć! Siedzieli tak chwilę w milczeniu by wreszcie Noah odłożył swój napój podpierając podbródek na dłoniach.

— Rozmawiałem z Lenistwem i Melancholią — Wampir na chwilę zamarły jakby zapomniały jak się oddycha wpatrując w swojego mistrza. Mężczyzna wyglądał na odrobinę zmęczonego i bardziej interesowało go jak woda płynęła w szklance niż patrzenie na wampirze rodzeństwo — niestety odrzuciły ostatnią ofertę pojednania. A szkoda mogłyby przeżyć, bo udowodniły mi, że ich życie jest coś warte. Podszkolenie i by mogły robić za waszą straż.

— Od początku mistrzu mówiłam, że się nie zgodzą — Kobieta uśmiechnęła się szeroko jakby bawiła ją cała ta sytuacja. Dla niej jest to na rękę! Chętnie wytłucze każdego z tych wampirów. Zwłaszcza po tym jak Mutsuko ostatnio prawie ją zabiła — widziałam to z każdej możliwej perspektywy.

— Twoja magia też potrafi się mylić Anastasjo — Odwzajemnił uśmiech krzywiąc się lekko — chociaż próbowałem.

— Czy jeśli zbierzemy całą kulę to nasze ciała musza się znowu złączyć? — Wallace zaśmiał się głośno widząc skrzywione miny obu osób i pokiwał twierdząco głową. Niestety by mógł odprawić prawdziwy rytuał cała magia musi wrócić do kuli. Czarnowłosy jak i czerwonowłosa spojrzeli na siebie zniesmaczeni po czym zwrócili się w stronę kapsuły, gdzie pływało ciało.

— Robimy to dla dobra nowego w rodzinie, prawda? — Wstał z siedzenia podchodząc do szyby by lekko w nią popukać. Głuchy dźwięk nie obudził osoby w środku, więc odwrócił głowę w stronę rodzeństwa Willmonów. — czas zniszczyć jeden z ostatnich murów. Naszym celem jest C3. Ma z niego nie pozostać nic.

— Wiesz, że w tym jesteśmy najlepsi — Wreszcie zacznie się coś bardziej interesującego niż kiwanie wszystkim tym gnojkom w agencji. To było już zbyt nudne i nareszcie napije się krwi z żyjących osób. Sama przyjemność!

— Jak widzisz naszą przyszłość Anastazjo?

— W jak najlepszym porządku mistrzu — Oba wampiry ukłoniły się przed swoim panem, który wyciągnął przed siebie dłoń, gdzie fruwała już prawie cała kula. Jeszcze tylko troszkę.

________________

Raimei patrzyła kątem oka na wampira, który zamiast wspierać swojego Pana po prostu grał sobie na konsoli. Wypuściła zirytowana powietrze zostawiając Mahiru na polu walki i zdziwiony nastolatek cudem uniknął kosy Layli za co wampirzyca od razu przeprosiła. Nie spodziewała się, że Osaka nagle obróci się na butach i ruszy w stronę zjeżdżalni. Powinna bardziej uważać na to co robi. Niebieskowłosa podeszła do sprzętu, gdzie Kuro dalej grał nie zwracając nawet uwagi, że ktoś do niego podszedł zwinnie klikając guziki.

— Kuro — Servamp nawet nie zareagował na to dalej grając. Zupełnie jakby był w innym świecie. No rzesz kurwa — Kuro tu ziemia kurwa!

Jak to nie zadziałało wyciągnęła rękę wyrywając mu z dłoni konsolę i niebieskowłosy jakby dopiero się obudził spoglądając na kobietę. Widząc jej wściekły wzrok miał ochotę zeskoczyć z metalu na jakim siedział i schować pod ziemię.

— Tak Raimei? — Co tym razem zrobił nie tak?

— Miło, że wreszcie zauważyłeś iż tutaj stoję — Nim cokolwiek zrobił złapała go za kawałek kurtki unosząc do góry i bez zbędnych słów ruszając w stronę stojących Servampów oraz ich Panów. Jak tylko doszła do miejsca, które niedawno opuściła puściła wampira przez co rąbnął tyłkiem o asfalt. Sama wyłączyła jego grę chowając do wewnętrznej części kieszeni kurtki — jak już się obudzisz nie obraziłabym się jakbyś trochę, jednak nadwyrężył swoje mięśnie i nam pomógł wiesz?

Nie musiała nic więcej dodawać by zrozumieć aluzję iż odzyska konsolę dopiero po tym morderczym treningu. Brązowowłosy patrzył na żeńskie Lenistwo z uznaniem, bo sam by tak nie potrafił. Nie żeby się bał, ale nie umiał siłą kogoś przekonać do swoich przekonań — zwłaszcza Sleepy Asha, który od zawsze jęczał na temat treningów.

— Ale ty jesteś upierdliwa.. — Podźwignął się z ziemi i popatrzył na stojącą po drugiej stronie Laylę oraz Lily'ego. I co oni niby mają zrobić?

— Wybacz, ale jak szukasz mniej upierdliwych osób to po śmierci — Otwierał już usta by powiedzieć jej, że nie żyje od dawna i dalej się to nie zmieniło. A wystarczyło jej zirytowane spojrzenie by szybko je zamknął kiwając głową. Ostatnio ma naprawdę podły humor jakby coś się wydarzyło, ale jak to zwykle u niej bywa wolała to zostawić dla siebie. Zacisnął nerwowo ręce w pięści co nie umknęło uwadze dziewczyny. Dlaczego jej tajemniczość tak go irytuje?

— Kuro wszystko w porządku? — Nastolatek także zobaczył dziwne zachowanie pierwszego wampira.

Niebieskowłosy lekko kiwnął głową dodając beznamiętnie:

— Tak.

~~*~~

Mahiru rozciągnął się czując jak boli go najmniejszy skrawek ciała. Dzisiejszy trening mogą uważać za zaliczony. Teraz byle tylko dojść do sklepu kupić rzeczy na kolację i mogą się cieszyć przyjemnym wieczorem — właśnie przyjemny wieczór.

Popatrzył na białą kotkę, która obserwowała ulice jakby w nadziei znalezienia jakiegoś odłamka by zaraz potem nastolatek popatrzył na czarnego kota, którego mina była dziwna. Od treningu nie odezwał się nawet słowem na temat tego jakie to wszystko jest upierdliwe. Ba! W ogóle się nie odezwał. Odnosił wrażenie, że Raimei też to zobaczyła tylko ignoruje to robiąc dobrą minę do złej gry. Obraził się, bo zabrała mu konsolę czy o to co powiedziała później?

— Mahiru! — Zatrzymał się odwracając głowę do tyłu i zobaczył biegnącego w jego stronę Ryusei'a. Oba wampiry jak na zawołanie schowały się w plecaku. Po momencie jak każdy ich gniecie wolą ukrywać się w tym bezpiecznym ciemnym miejscu. Blondyn zatrzymał się przy Shirocie zupełnie jakby gnał od dłuższego czasu. Brązowowłosy obejrzał się jeszcze w każdą stronę czy aby ktoś ich nie śledzi. Zabawne, po sytuacji z atakiem na Foster sam się bał iż zostanie celem. — pomógłbyś mi?

— Ja.. jasne Ryusei — Zająknął się na chwilę zdając sobie sprawę z tego, że właśnie wizja obiadu oddala się w dalsze zakamarki jego głowy — co się stało?

— Pamiętasz tego dziadka Koyuki? — Chłopak kiwnął głową. Słyszał, że starszy mężczyzna ostatnio źle się czuł przez co jego przyjaciel był niespokojny — dzisiaj było tak źle, że musieli go zabrać do szpitala. Właśnie idę do niego do domu. Idziesz z mną? Na pewno mu będzie raźniej jak zobaczy nas oboje.

W szpitalu? Tak był zamyślony ostatnimi wypadkami, że nawet nie spodziewał się iż jest aż tak źle. Widząc zniecierpliwmy wzrok blondyna przełknął nerwowo ślinę. Mieli dzisiaj ustalić jakąś taktykę we trójkę.

— Idź Mahiru. My znamy drogę do domu — Usłyszał cichy szept Osaki, która zawisnęła tak by Ryusei nie zauważył jej, a tym bardziej cichego szeptu. I tak brązowowłosy cały czas jest zajęty problemami wyższych celów, więc niech chociaż dzisiaj zajmie się przyjaciółmi — zostało coraz mniej czasu pospędzaj go z przyjaciółmi. W końcu po coś oni są.

Nastolatek wciągnął więcej powietrza kiwając potwierdzająco głową, a blondyn wypuścił powietrze z ulgą. Nie chciał iść tam sam, a z Mahiru będzie mu raźniej. Chłopak tłumacząc się tylko odejściem na chwilę by zadzwonić stanął przy uliczce pozwalając kotom wyjść z plecaka. Wyprostował się szybko wybiegając i zostawiając oba koty, który zaraz przybrały swoje wampirze formy by wyjrzeć czy ich Pan jest już na tyle daleko, że mogą sobie pozwolić na wyjście. Jak tylko nastolatek zniknął im z pola widzenia oba Servampy wyszły z zaciemnionego miejsca by we dwójkę ruszyć zatłoczoną ulicą w stronę domu. Niebieskowłosa, co jakiś czas rzucała podejrzliwe spojrzenia w stronę Kuro, który jakby ją ignorując szedł sobie przed siebie z rękami w kieszeniach. Jeszcze to milczenie wcześniej by zrozumiała, ale jak nie zmieniło się ono do momentu dojścia do mieszkania zaczęło ją to denerwować. Otworzyła drzwi i Sleepy Ash przepuścił ją w drzwiach zamykając je zaraz za sobą.

— Jesteś zły na mnie za coś? — Męskie Lenistwo odwróciło się w jej stronę widząc przeszywający wzrok kobiety. Czy już nawet milczeć nie można? Pokręcił przecząco głową i ruszył sobie do salonu. Nie kurwa wcale nie jest zły. To takie u tego kogoś normalne. W milczeniu poszła za nim by zaraz zobaczyć jak wywala się na swojej kanapie i włącza pilotem telewizor. Może za szorstko potraktowała go na treningu? Ale każdy by się wreszcie wkurwił jakby widział ten olewczy stosunek. Wyciągnęła konsole z kieszeni i położyła ją na kolanach zdziwionego wampira — przepraszam, chyba za chamsko cię potraktowałam tam na treningu.

Odwróciła się chcąc sobie wstawić wodę na herbatę. Da mu dzisiaj święty spokój. Może poszpera jeszcze w tym laptopie? A co jeśli jest tam skryte położenie ostatnich okruchów? Kuro popatrzył na swój sprzęt, który kusząco do niego machał by sobie pograć. Ale jakoś nie miał humoru. Spojrzał do tyłu na zamyśloną wampirzyce grzebiącą przy czajniku z wodą. Czemu ona go coraz bardziej irytuje tym swoim byciem? Wydziera się na wszystko co może. Gada od cholery dużo, a to co ważne skrywa w sobie. Upierdliwa. I chyba za tą upierdliwość go tak do niej ciągnie.

Lubisz ją... prawda?

No lubię. Nie jest tak upierdliwa jak inni. W końcu z nami mieszka.

Ja mówię o innego rodzaju lubieniu pacanie. Bardziej w sensie damsko-męskim.

Damsko-męski powiadasz? W milczeniu obserwował jak dziewczyna zaczyna szperać w szafkach jak myślał w poszukiwaniu torebeczek z herbatą. Ostatni raz tak patrzył, gdy się szybko uwijała to w barze i to było tak dawno temu, że aż sam się podziwia ile potrafi wytrzymać ze swoim Panem i nią razem wziętymi. Spojrzał ostatni raz tęsknie na konsolę po czym podniósł się z łóżka podchodząc już by stanąć za nią. Żeńskie Lenistwo stawało na palcach by próbować sięgnąć do najwyższej półki po upragniony przedmiot, co jej szło nie kryjmy kiepsko. Szkoda, że po przemianie nie dostała jeszcze tych paru centymetrów. Latać nie lubiła i osobiście wolała się trzymać ziemi chcąc poczuć chociaż przez chwilę resztki człowieczeństwa. Drgnęła jak zobaczyła drugą dłoń wyciągniętą za nią i sięgającą po herbatę. Szybko spojrzała do tyłu widząc niebieskowłosego, który był tak blisko iż mogła spokojnie policzyć o ile by miał piegi na jego twarzy.

— Dz..dzięki — Podał jej pudełko, a przez zbyt bliską odległość poczuła się zakłopotana. Zawsze ją denerwowało jak był za blisko. Nie bez powodu się rodzina z niej śmiała, a wolała nie mieć teraz jeszcze tego na głowie. Przynajmniej.. nie teraz. Pierw woli wiedzieć czy w ogóle przeżyje. O ile to można nazwać życiem, a nie wegetacją. Wampir pokiwał głową chcąc się już cofnąć w stronę kanapy, kiedy poczuł jak dziewczyna go łapie za rękę — Kuro widzę, że coś się stało. Powiedz mi do cholery, jeśli nie chodzi o sytuację z przed paru godzin to co zrobiłam nie tak?

Servamp westchnął jakby znudzony i podrapał się po karku. Aż tak po nim widać? Obrócił się w stronę kobiety, którą przez chwile przeszedł dreszcz, bo wyczuła jakąś dziwną aurę z jego strony. Sleepy Ash położył dłonie po obu jej stronach blokując miejsce do ucieczki i nawilżył nerwowo usta.

— Gdzie byłaś ostatnio — Nie mając żadnej drogi wyjściowej także wlepiła swój wzrok w wampira. Gdzie była ostatnio? No jak to gdzie! Przecież właściwie cały czas z nimi siedziała... Zaraz chyba, że chodzi mu o.. — chodzisz cały czas zamyślona. Jakaś inna. O byciu nerwowym nawet nie wspominając.

— Miło mi, że o tym pamiętasz by wypomnieć mi moją nerwowość — O czym on w ogóle gada? Ona nerwowa? Pierw narzekał, że zbyt entuzjastycznie podchodzi do sprawy, bo dołączyła do nich Mutsuko. Teraz, że jest nerwowa. Takiemu dogodzić! — spotkałam się z Mutsuko na herbatce, która nie okazała się taka o jakiej obie myślałyśmy.

— Zżarła znowu kogoś?

— Nie, to nie to — Pokręciła przecząco głową próbując skupić się na tym, co chce powiedzieć niż na tym jak krępuje ją teraźniejsza pozycja, bo wampir nachylał się coraz bardziej. Cholera wie czy robi to świadomie, ale jeszcze trochę i będzie musiała szukać alternatywnej drogi ucieczki — każda z nas myślała, że została zaproszona przez drugą. Ale okazało się... że to były szef nas zaprosił proponując współpracę, która ocali nam życie. Śmieszne, co?

Zamarł otwierając szerzej oczy. Czemu nic wcześniej o tym nie wspomniała?! Komukolwiek o tym powiedziała w ogóle?

— Nie mówiłam o tym, bo... oczywiście iż się nie zgodziłyśmy. Nie chciałam was denerwować niepotrzebnymi faktami — Spojrzała teraz na swoje ręce byleby tylko na niego nie patrzeć. Znowu potraktowała ich tak jakby nie mogła im zaufać. I kolejny raz tłumaczyła się wyłącznie dobrem wyższym. — tylko najgorsze było w tym wszystkim to, że.... On mówił poważnie. Oni naprawdę chcą wszystko zniszczyć.

Jakby to była dla niego jakaś nowość. No chyba nie myślała, że oni się nagle rozmyślą? Baby. Nic dodać, nic ująć.

— Znowu miałam ochotę rozpłatać go na środku chodnika tylko wszędzie byli ludzie — Zaśmiała się sztucznie czując jak wampir wpatruje się w nią cierpliwie jak skończy — Kuro.. ja nie chce by wam się coś stało.

Nie czekając nawet na odpowiedz Servampa przytuliła się do niego zaciskając mocno dłonie na jego koszulce. Pomrugał parę razy jakby dopiero teraz do niego dotarło jak szybko to zrobiła. Niepewnie odsunął dłonie od blatu by ją do siebie przytulić słysząc ciche pochlipywanie. Ech.. baby. Tylko one potrafią w ciągu paru chwil być obrażone, wściekłe i na końcu zacząć ryczeć bez powodu. Upierdliwości ciąg dalszy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro