Rozdział 42 Głos zza grobu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




                Hoshi zleciał na ziemię niedaleko dworca starając się by nikt z idących ludzi go nie przyuważył. Wyszedł z krzaków poprawiając kapelusz i ruszył biegiem przez ulicę przepychając się przez ludzi. Do Raimei dzwonił Shuhei, więc pewnie dalej jest w agencji i na pewno ją tam znajdzie. Wolałby nie dzielić się tym z nikim więcej dopóki siostra tego nie potwierdzi. Był już przy wejściu na dworzec, kiedy mijał granatowłosego mężczyznę i jego ciało przeszyło dziwne uczucie. Zupełnie jakby jakaś cząstka podświadomości ostrzegała go o niebezpieczeństwie. Zatrzymał się w pół kroku oglądając kątem oka do tyłu.

Takado szedł uliczkami Tokio zaczytany w starych dokumentach w których zapisane były ostatnie dzieje jego profesora. Musieli ominąć jakąś lukę i rudowłosy zniknął, by powrócić jako krwiożercza bestia przed którymi zawsze uprzedzał go dziadek. Przez parę chwil nawet myślał, że zwariował, jednak widok Fostera i mało tego rozpoznanie jego chujowej plakietki jaką zawsze nosił rozwiał jego wątpliwości. Profesor wtedy twierdził, że zrobiła go jego córka — jeśli to prawda to dziewczynka powinna zająć się czymś innym niż malowaniem. W pewnej chwili przechodząc obok dworca przeszły go dreszcze i zatrzymał się niczym ugodzony piorunem. Zupełnie jak w momencie zagrożenia. Odsunął od siebie dokumenty i obejrzał się podejrzanie po ulicy. Czyżby, jednak profesor go wtedy zobaczył? Ostrożnie odwrócił się widząc pomiędzy ludźmi niskiego chłopaka w garniturze oraz przy dużym cylindrze. Przy dużym? Chłopak dzięki niemu rósł o dobre dwadzieścia centymetrów!

Nagle podejrzany czarnowłosy odwrócił się także w jego stronę i detektyw nerwowo przełknął ślinę. Chłopak jak myślał był.. dziwny. Zwłaszcza jak nie było widać jego twarzy przez nasuwający się mu na twarz cylinder, ale był niemal pewien, że patrzy się w tą stronę, a usta czarnowłosego rozszerzyły się w dziwnie obłąkanym uśmiechu. Jakiś ukryty psychopata? Serce dalej nie potrafiło się uspokoić i miał wrażenie, że jeszcze trochę, a wyskoczy ze swojego miejsca zamieszkania. Postać nagle odwróciła się i jak gdyby nigdy nic ruszyła w wejście dworca.

Yoda wszedł do budynku i prawie biegnąc starał się dostać do znanej windy. Ten granatowowłosy mężczyzna był... dziwny. Był niemal pewny, że mu się przyglądał i jego blada twarz, kiedy się uśmiechnął tylko potwierdziła te myśl. Dobiegł do pomieszczenia z windą i nerwowo zaczął naciskać guzik. Nie powinien bać się ludzi, bo i tak jest martwy, ale jego ciało dziwnie reagowało na tego chłopaka i wolał zniknąć jak najszybciej na dole.

— No ruszaj się kupo złomu — Rzucał ukradkowymi spojrzeniami do tyłu jakby detektyw miał się pojawić za nim, ale to było mało możliwe, prawda?

Winda zapiszczała otwierając się i Zazdrość wbiegł do niej od razu klikając w dół by się zamknęła. Zanim przedmiot zrobił to co kazał dalej patrzył przed siebie na korytarz będąc przygotowanym na wszystko, ale kiedy tylko drzwi wreszcie się zasunęły i ruszyły w dół odetchnął z ulgą zjeżdżając po ścianie by usiąść po turecku. Jaka ulga! Nawet nie spodziewał się, że tak przestraszy się jakiegoś tam człowieka w wymemłanym płaszczu.

Senda wbiegł do pomieszczenia z windą rozglądając się za tajemniczym chłopakiem, jednak nigdzie go nie było. Niemożliwe! Nie mógł tak szybko wejść do windy, bo przedmiot był w naprawie! Przecież sam chciał nią ostatnio jechać. Podszedł do ścianki przykładając ucho. Rozpłynął się w powietrzu...? Nagle coś mu się przypomniało. Złapał za teczkę, którą dalej miał przy sobie i rozpiął ją zaczynając szukać dokumentów o dziewczynie, która od dłuższego czasu ją intryguje. Drżącymi dłoniami złapał za zdjęcia, które robił któregoś dnia w ukryciu i z przerażeniem musiał stwierdzić, że na jednym z nich widniał właśnie ten sam chłopak, którego parę chwil temu spotkał przed dworcem. Ten sam, który zniknął w tym pokoju. Czemu ma wrażenie, że wszystko kręci się wokół tej niebieskowłosej dziewczyny?

~~*~~

Hoshi wypadł z windy jakby go sam diabeł gonił i mijając zdziwionych agentów ruszył biegiem przed siebie, co jakiś czas kogoś potrącając. Wreszcie po nieszczęsnych dziesięciu minutach wleciał do pomieszczenia, które robiło za biuro Shuhei'a i wszyscy spojrzeli w stronę drzwi, które Yoda zbyt zamroczony dalej szokiem rozwalił.

— Hoshi wyważyłeś drzwi...

— Nie pierwsze i nie ostatnie — Raimei uśmiechnęła się widząc wściekłe spojrzenie Tsuyuki'ego by wrócić z powrotem spojrzeniem na bladego czarnowłosego i od razu jej twarz przybrała poważny wyraz — Hoshi coś się stało?

Servamp zawahał się. Nie wiedział od czego zacząć. Czy od tego, że znalazł monetę w domu Eve World's Enda czy od tajemniczego mężczyzny? Zagryzł nerwowo wargę patrząc na kamery, gdzie granatowowłosy dalej stał przy windzie przeglądając jakieś dokumenty.

— Spójrzcie na kamerę od windy — Cała grupa spojrzała w tamtą stronę włącznie z Watari'm, którego na początku wpadając tutaj niczym burza musiał przeoczyć. W oczy Yodzie rzucił się czerwony kolor jego źrenic. Więc jednak naprawdę został podklasą jego siostry, bo na pewno nie Kuro. Nie w tym życiu.

— Zaraz... — Osaka przymrużyła bardziej oczy podchodząc do ekranu i przejeżdżając po nim palcem — tego samego człowieka widziałam z Laylą przy miejscu, gdzie leżała ofiara Marron.

Tsuyuki słysząc to nerwowo podbiegł do krzesła zaczynając okręcać kamerami, które musiał mieć rozłożone po całym pomieszczeniu mogąc oglądać mężczyznę z każdej strony. Wszyscy wstrzymali powietrze w momencie jak brązowowłosy zatrzymał się centralnie nad nim by zobaczyć, co detektyw tak namiętnie przegląda. Zdjęcia. Od cholery zdjęć! Na niektórych był pokazany Mahiru z kotami by następne przedstawiały już żeńskie Lenistwo w towarzystwie Sleepy Asha albo innego Servampa.

— Chyba ktoś ma na twoim punkcie fazę Raimei — Yoru stojąc obok Oshimy i Kuro także patrzyli na ekran za to wampirzyca skrzywiła się odwracając w ich stronę.

— To wcale nie jest zabawne Yoru!

— Zabawne to dopiero przestanie być jak się dowiesz kim jest ten człowiek — Szybko odwróciła głowę w stronę Shuhei'a poprawiającego okulary wyglądającego jakby zobaczył co najmniej trzy Mutsuko w budynku albo spotkał Lizzy w swojej kanciapie. Tak.. rudowłosa nie omieszkała im wreszcie opowiedzieć o feralnie przygodzie jak się rozdzielili w C3 i wylądowała w sypialni chłopaka uderzając go z kija bejsbolowego – to detektyw Takado Senda. Od wielu lat pełni służbę w FBI.

— No dobrze.. a co ma wspólnego ze mną?

— Chyba z wami — Zirytowany mężczyzna odwrócił głowę w stronę wampirów — mamy na niego oko od wielu lat, bo Senda wierzy, że istniejcie. Na razie FBI uważa to za małą głupotę, ale nie to mnie martwi..

— Jest coś gorszego..? — Shihoin dalej obserwowała granatowłosego na ekranie, który wyglądał jakby aktualnie modlił się do windy by się otworzyła.

— Przestudiowaliśmy jego całą historię jak i rodzinę. Przodkiem Sendy był Abraham Van Helsing i nie wiem czy wasze małe móżdżki to ogarniają, ale Abraham słynął z polowania na wampiry.

W pomieszczeniu zapadła nieprzyjemna cisza i wreszcie Hoshi mógł zrozumieć czemu jego ciało tak zareagowało. Odruchowo bał się człowieka, który słynął z bycia mordercą ich rasy.

— Jeśli FBI by się o was dowiedziało przypuszczenia Sendy by się sprawdziły, a na was zaczęła by się prawdziwa obława — Cholera nie dobrze, żeby ten przeklęty detektyw nie mając, kiedy zainteresował się tym teraz jak on pełni służbę dyrektora — nie wiem jakim sposobem on się tobą zainteresował Osaka, ale...

— Zabójstwo Marron.. — Zdziwiony popatrzył na niebieskowłosą, która teraz patrzyła na ekran, gdzie mężczyzna zbierał się już do wyjścia oglądając jeszcze za siebie — musiał połączyć fakty jak zobaczył mnie i Laylę szukającą ciała tamtego dzieciaka..

Brązowowłosy westchnął ściągając okulary i pocierając zmęczony oczy. Powinien się spodziewać, że właśnie tak to się skończy.

— Niedobrze, że pojawił się właśnie teraz jak mamy zatargi z Mutsuko i Fosterem. A teraz jeszcze te podklasy..

— Osaka, wy i Mahiru jesteście zawieszeni do odwołania — Dziewczyna chciała zaprzeczyć by zaraz Tsuyuki odwrócił się jeszcze w stronę Hoshiego — ciebie też to się tyczy palancie i przekaż to swojemu debilnemu Panu. Muszę poradzić sobie pierw z tym detektywem...

— Ale..

— Jeszcze słowo Osaka, a jedynym wyjściem będzie sprzątnięcie Sendy — Wampirzyca od razu zamilkła widząc zdeterminowanie w oczach Tsuyukiego — jesteście zawieszeni i koniec.

— Ale to wszystko upierdliwe...

____________

Mahiru szedł przed siebie rozglądając się po ciemnym korytarzu. Nie pamiętał by kiedykolwiek tutaj był, a tym bardziej nie wie jak się tutaj znalazł. Pocierał zmęczone oczy chcąc się skupić jak najbardziej na tym jakim sposobem pojawił się w tym miejscu.

— Raimei!? Kuro?! — Miał wrażenie jakby przechadzał się po tym miejscu już wieki, a dalej nie znalazł wyjścia. Co gorsza nie ma jego Servampów, które zawsze są przy boku. Chyba właśnie w tym tkwił problem, bo mieszkając tyle czasu z nimi przywiązał się. Wreszcie po dłużącej się drodze, która mogła trwać dobre parę godzin zatrzymał się przy drzwiach kończących korytarz. Co gorsze nie widział do nich żadnego klucza.

— Mahiru.. — Brązowowłosy zbladł słysząc mało mu znany głos wymawiający jego imię. Rozglądał się po korytarzu szukając wzrokiem właściciela, ale jak korytarz był pusty tak dalej taki był. Nerwowo podrapał się po głowie czując jak żołądek mu się zaciska. Nienawidził takich sytuacji — Mahiru..

Podskoczył znowu słysząc swoje imię, a dalej nie widząc właściciela. Dopiero po paru dłuższych minutach zdał sobie sprawę, że głos dochodzi zza zamkniętych drzwi. Może jest właścicielem? Mimo niepewności przywarł do drewna nasłuchując.

— Jakie są twoje marzenia Mahiru Shirota?

Zacisnął nerwowo rękę na drewnie zamierając słysząc łagodny glos postaci. Kim ona jest? Czego od niego chce?

— Mogę spełnić każde twoje marzenie, ale wypuść mnie stąd. Tu jest ponuro. — Shirota przełknął ślinę rzucając jeszcze spojrzeniami w każdą stronę. Teraz wreszcie sobie przypomniał, że przecież położył się spać, a to co właśnie przeżywa musi być snem. I teraz nasuwa się pytanie: Co on do cholery ma we łbie?

Słysząc ponaglający jęk położył dłoń na klamce zaciskając ją na przedmiocie. Nawet, jeśli to sen to bicie jego serca jest nadto realne. Wreszcie nie mając już innego wyjścia nacisnął klamkę przez co, zamek w drzwiach zaskrzeczał otwierając go. Brązowowłosy czując dusze na ramieniu zaczął ciągnąc drzwi w swoją stronę, by we framudze zobaczyć Tsurugiego takiego jakiego zapamiętał z początku znajomości. Z tym obłąkanym uśmiechem.

— No cześć Shirota Mahiru — Ale jego głos diametralnie różnił się od teraźniejszego Kamyi. Czarnowłosy od sytuacji z Willmonami był łagodny, a posiadanie Elżbiety jeszcze jego naturę uspokoiło. Za to ten stojący przed nim oprócz złowrogiego uśmiechu rozprzestrzeniał wokół siebie coś złego i tajemniczego w co chłopak na pewno nie chciał brnąć. Najbardziej przeraziły go jego oczy. Krwistoczerwone niczym u wampira. — uroczo tutaj masz. Co słychać?

W tym samym momencie tatuaż zaczął go niemiłosiernie piec i zdenerwowany nastolatek złapał się za niego gotowy prawie wyć byleby przestało. Zacisnął mocno powieki, by zaraz je otworzyć zdając sobie sprawę, że dalej leży w swoim łóżku, a jego piżama klei się od potu. Nerwowo poderwał się do pozycji siedzącej starając się uspokoić swój niespokojny oddech. Uniósł dłoń patrząc na tatuaż, który nic się nie zmienił. Czyżby to naprawdę był sen?

Wstał z łóżka z zamiarem iści opłukania sobie twarzy w toalecie. Mijając kolejny raz nieszczęsne lustro w korytarzu znowu katem oka zobaczył Tsurugiego i szybko zatrzymał się oglądając w szkle. Nie zobaczył niczego nowego oprócz swojej przemęczonej bladej twarzy.

— Chyba głupieje — Ale to było tak realne jakby naprawdę widział czarnowłosego w lustrze. Co gorsza: poruszającego się jak on, a przecież to niemożliwe, prawda?

Usłyszał otwieranie zamka i spojrzał na wejście zaciskając dłoń na lusterku. A jeśli.. to to cos? Drzwi otworzyły się szeroko i nastolatek poczuł jak wypuszcza powietrze z ulga widząc swoje Servampy w towarzystwie Zazdrości mruczącego wściekle pod nosem.

— Jak on mógł nas zawiesić do cholery?!

— Też nam się to nie podoba Hoshi.

— Mów za siebie. Mi pasuje — Niebieskowłosy rzucił oficerkami w kąt przewracając oczami jak usłyszał niezadowolony syk swojej narzeczonej — no nie patrz tak na mnie Rai. Odpoczniemy trochę. Zresztą sama ostatnio narzekałaś, że Mahiru czekają egzaminy i siedzi po nocach.

— Od kiedy ty tak namiętnie słuchasz tego, co ja mówię..?

— Ekhem.. wiecie może ustalcie takie rzeczy w sypialni, bo ja mam jeszcze jedną sprawę zanim pójdę — Oba wampiry spojrzały z powrotem na dziwnie się uśmiechającego Yodę, za to Shirota poczuł jak robi się czerwony. Nigdy nie potrafił się przyzwyczaić do bezpośredniości wampira. Nagle głowa czarnowłosego odwróciła się w stronę korytarza patrząc prosto na nastolatka — o Mahiru nie śpisz..?

Osaka i jak i męskie Lenistwo także spojrzeli na chłopaka, który próbował się pozbyć rumieńców z twarzy.

— Mahiru.. rano masz egzamin z prawa jazdy, a jest trzecia w nocy.

— Byłem w domy World's Enda — Nie chcąc już przedłużać od razu postanowił włączyć się w rozmowę jaka pewnie zaraz by się tutaj rozwinęła na temat egzaminu — i wiecie, co? Oprócz...

— Yoda, co ty tam robiłeś do cholery?!

— Daj mi dokończyć siostro — Widząc zirytowany wzrok siostry zaczął machać nerwowo rękami — kiedy wychodziłem w rogu pokoju zobaczyłem monetę jaka ostatnio zniknęła z muzeum na obrzeżach miasta. Myślę, że jego Eve jest tym złodziejem monet.

— Przecież złodziej jest mężczyzną.. — Brązowowłosy ruszył w stronę stojących wampirów.

— Moglibyśmy zastawić na niego pułapkę jako wampiry mamy większe szanse, by go złapać niż zwykła policja.

— Hoshi jesteśmy zawieszeni, a słyszałeś co mówił Tsuyuki. Jeśli Senda dowie się o nas za dużo będą musieli go sprzątnąć. Wolałabym nie mieć człowieka na sumieniu — Oczy Shiroty otworzyły się szeroko. Zawieszenie? Shuhei i chęć morderstwa..? Co go ominęło jak spał?

— A tak w ogóle ta twoja nauczycielka jest jakaś dziwna. Trzyma w domu rozebranego dzieciaka, który ogląda pornosy. Nie wiem czy ona wie, że za pedofilię się siedzi.

Zapadła cisza w korytarzu i każdy wymownie patrzył na czarnowłosego. Cholera wie, co on widział, ale z tego, co wspominała Anzu na zajęciach ma młodszego brata i właśnie jego musiał spotkać Hoshi. Szkoda tylko, że właśnie w takiej sytuacji.

­­­­­­­­­­­______________________

Ichita siedział w pokoju przerzucając zdjęcia. Od dłuższego czasu miał jakieś złe przeczucia i nie było tutaj mowy o tym mężczyźnie, którego spotkał Berukia. Za każdym razem jak wchodził do pomieszczenia, gdzie leżała kula odnosił wrażenie, że go woła. Przecież to jest niemożliwe, prawda?

— Ichita.. — Zesztywniał trzymając w dłoni stare zdjęcie, które było jeszcze z czasów agencji. Znowu to samo. Niepewnie podniósł się z ziemi wyglądając na korytarz. Wszyscy, gdzieś wybyli zostawiając go samego w kompleksie apartamentów — Ichita..

Zawsze w horrorach główni bohaterowie szli za głosem i umierali w najgorszych męczarniach. Ale czy on się powinien bać skoro i tak jest martwy? Czego on się kurwa boi..? Przecież jest wampirem do cholery! Odsunął się od framugi i ruszył pustym korytarzem przed siebie w stronę wołającego jego imię głosu. Mijał pokoje swoich towarzyszy, by wreszcie stanąć przy ostatnim z nich, gdzie stała kula. Daisaki zamykała go na klucz w obawie jakby Foster postanowił wykraść kulę. Nie ufała mu równie mocno jak on jej, ale czemu tu się dziwić?

— Nie wiem czym jesteś, ale to wcale nie jest śmieszne.. Wyłaz i pokaż swoją mordę! — Głos ustał jakby to coś sobie poszło i kiedy fioletowowłosy chciał dumny z siebie odejść z powrotem do swojego pokoju drzwi za nim pyknęły jakby otworzyły się same z zamka, a Takude zalały zimne poty. Pamiętał duchy z jakimi musiał się, kiedyś zmierzyć. Ale z tego, co mówiła czarnowłosa to miejsce nie było nawiedzone, więc o co chodzi..?

Drzwi zaczęły się otwierać z trzaskiem jak w najczarniejszych horrorach i chłopak miał już dusze na ramieniu skupiając magię w swojej pięści. Cokolwiek tam jest spali na wiór niczym Higan. Odwrócił się szybko gotowy do ataku zdając sobie sprawę, że jest sam.

— Co jest kurwa..?

— Ichita.. — Włosy stanęły mu dęba, gdy głos zaczął go wołać z głębi pomieszczenia. Czuł się jak w nędznym slaserze i wolałby nie być jego głównym bohaterem. Nie mając wyboru wiedząc, że już i tak się nie cofnie ruszył przed siebie wchodząc do pokoju oraz rozglądając po nim.

Miejsce, gdzie leżała kula wyglądał jak zwykle i nie widział tutaj żadnej zmiany ani nikogo. Więc... co go wołało?

— Ichita! — Podskoczył w miejscu odwracając się w stronę dźwięku podpalając swoje pięści nie widząc nic oprócz leżącej kuli, która mieniła się na wszystkie kolory — Ichita!

No bez jaj.. kula go woła? Chciał się cofnąć, ale jego ciało nie chciało go zupełnie słuchać pchając w stronę magicznego przedmiotu. Co on odpierdala..? Im bliżej stawiał kroki tym bardziej się trząsł. Czy powinien być w tym pokoju? Fioletowowłosy stając już przy przedmiocie nachylił się nad nim wpatrując się w mieniącą powłokę. Głos ucichł jakby tylko czekał na to, by Servamp Gniewu tutaj podszedł. Zmrużył oczy zauważając w przedmiocie jakieś kształty by zaraz rozpoznać najniższy kompleks C3. Był tam, kiedyś z Berukią i Stevens. Tam się mieścił basen. Drżącymi dłoniami dotknął kuli nachylając się już tak bardzo, że nosem stykał się z przedmiotem. Wydawało mu się jakby oglądał jakiś film.

Poznał siebie stojącego obok jakiegoś gruzu. Zupełnie jakby agencja została zniszczona i siedzieli w jakiejś zapadlinie. Niedaleko siebie zobaczył Osakę, która obserwowała kogoś z wymalowanym przerażeniem na twarzy i też tam spojrzał. Pomrugał parę razy i przyłożył rękę do ust widząc czarnowłosego mężczyznę trzymającego w dłoniach zmasakrowane ciało. Co gorsza przyglądając się bliżej ujrzał rudą czuprynę i puste oczy za zbitymi okularami. O kurwa.. to Foster! Mógłby się odsunąć, ale nie potrafił teraz tego zrobić wpatrując się jak zaczarowany w kulę. Postać odrzuciła martwe ciało, które jak tylko opadło z hukiem na ziemię rozproszyło się zamieniając w miliony czarnych motyli znikając, a złote oczy podniosły się patrząc w ich stronę. Pstryknął palcem przez co, w jego dłoni pojawił się czarny płomień i zamachnął się nim ruszając przed siebie, a w tej samej chwili Takuda zobaczył siebie odrywającego się z ziemi skaczącego w jakąś stronę.

Servamp prawie wrzasnął jak zobaczył, że on oberwał pięścią z ogniem, który po prostu przeszył go na wylot. Cały spocony spojrzał w dół widząc kogo osłonił i tą osobą nie był nikt inny, a Kuro. Wampir blady obserwował jak z ust drugiego Servampa zaczęła płynąć czerwona ciecz, którą wypluwał z ust, a jego ubranie było coraz bardziej czerwone. Przerażony Ichita odskoczył z wrzaskiem od kuli cofając do wyjścia wywalając przed pokojem. Drzwi jak na zawołanie zamknęły się z hukiem przed bladym Servampem, który był tak mokry jakby przebiegł maraton, a jego oddech nie potrafił się uspokoić.

— Takuda, co ty tutaj robisz? — Usłyszał za sobą głos Higana i nerwowo odwrócił wzrok w jego stronę widząc jak twarz staruszka ze spokojnej zrobiła się bardziej poważna — wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.

Czy ona przed czymś ich ostrzega..? Czy kula pokazała mu przyszłość w której zginie...? Zadrżał zdając sobie teraz sprawę, że ten głos, co go wołał wcale nie był obcy. To był jego własny głos! Głos pochodzący zza grobu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro