Rozdział 54 Powrót na Wyspę Smoków

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Białowłosa uporczywie wpatrywała się w skupionego nastolatka, który bandażował jej dłoń nie odzywając się nawet słowem. Nie pytał ją o nic. Tak po prostu w ciszy spędzali czas. To było.... bardzo przyjemne. Mahiru w milczeniu zmarszczył brwi widząc coraz więcej ukłuć na ramionach dziewczyny. Zacisnął kły starając się nie wydać z siebie żadnego zbędnego komentarza. Skoro sama z siebie nie powiedziała nic na ten temat też nie powinien się odzywać.

— Do boju Mahiru! — Prawie podskoczył słysząc za sobą piskliwy głosik i odwrócił szybko głowę. Niedaleko nich stała biała pacynka podskakując zadowolona zupełnie jakby bawił ją ten widok — rwij babkę póki gorąca! Bo twoja byla jest strasznie zimna..

— Wypierdalaj..

— Coś mówiłeś Mahiru? — Shiro lekko uniosła wzrok wpatrując się w zdenerwowanego Shirotę, za to chłopak pokręcił tylko głową zmuszając się do uśmiechu. Nie da się tym przeklętym mocom. Nie pozwoli by znów Popiół wziął nad nim kontrolę. Raimei i Kuro na pewno mu pomogą. Jeśli miałby na kogoś liczyć to na nich dwoje.

— Ostatnio jesteś strasznie markotny Mahiru — Druga moc pojawiła sie na prawo poprawiajac swój kaptur. Kiedy tylko pojawiał się ten rogaty osobnik od razu nastolatek wyczuwał kłopoty. On jako jedyny nie potrafił nad sobą panować, co odbijało się na nim. Nie może skrzywdzić Akiseru. Nie po tym jak dziewczyna go uratowała nie pozwalając mu siedzieć tutaj samemu — może jesteś niczym sztuczny kij od miotły? Czaisz miotła! Twój orę....

— Wynoście się stąd. Oboje — Słysząc niezadowolony ton brązowowłosego biała pacynka zachichotała dodając na odchodne iż idzie pomęczyć Osake, za to drugi z mocy westchnął zrezygnowany mrucząc, że chłopak nie zna się na żartach także znikając.

Pomęczyć Raimei. Jasne. Z tego, co widział to też raczej niebieskowłosa męczy ją. Shirota westchnął wiedząc, że sam nie pozwolił mocy mówić, gdzie się znajduje. Nie chciał kolejny raz ryzykować życia wampirów — zwłaszcza, kiedy pojawiła się tutaj Mutsuko proponując mu swój plan. Mógłby się zbuntować wiedząc jakie ryzyko to ze sobą niesie, ale... on chce być z powrotem sobą i znów cieszyć się życiem z dwoma Servampami. Nawet sam się nie spodziewał się, że tak mu będzie ich brakować.

— Dobrze się czujesz..? — Uniósł wzrok spotykając się ze spojrzeniem niebieskich tęczówek, które przyglądały mu się badawczo. Na pewno słyszała jego syki w stronę tych irytujących mocy. Co ma robić? Nie powinien jej w to mieszać.

— Powiedzmy, że.... dobrze. Mogłabyś ściągnąć koszulkę? Pewnie tam też wyglądasz jak po przejściu na tarce.

Shiro przekrzywiła głowę jakby nie podobało jej się to, że chłopak tak zbył jej pytanie. Jednak posłusznie złapała za rogi koszulki ściągając ją z siebie i rzucajac obok. Przeszły Shirota już pewnie by był czerwony. Ba! Nawet nie odważyłby się poprosić o ściągnięcie koszulki. Ale teraz? Jego życie tak się teraz pogmatwało, że brakuje mu tych wszystkich spokojnych dni, kiedy wydzierał się na wampiry leniące w domu czy rzucające w jego stronę kąśliwe uwagi. Tak bardzo by chciał się dowiedzieć, gdzie są i co teraz robią.

____

Grupa przebijała się przez chaszcze słuchając przy okazji każdego możliwego dźwięku jaki wydaje się na bagnach. Zirytowany Kuro uderzył się po karku pozbywając tym sposobem z jak naliczył sześćdziesiątego ósmego komara. Jasna cholera to on powinien być od wysysania krwi nie na odwrót.

— Dalej mi się nie podoba, że on idzie z nami.. — Sleepy Ash mruknął idąc obok Raimei oraz pokazując palcem w stronę Ichity, który był na samym przodzie ich wycieczki.

— Przestań Kuro. On ma nam tylko pomóc — Osaka przewróciła oczami wzdychając z rezygnacja, kiedy zobaczyła jak męskie Lenistwo znowu spoglądało podejrzanie w stronę fioletowowłosego.

— Nie lubię, gdy on się obok ciebie kręci... na pewno właduje nas w jakieś bagno..

— Już jesteśmy w bagnie Kuro — Żeńskie Lenistwo porozglądało się po otoczeniu. Nigdy nie była w tym miejscu i jakoś nie miała ochoty zostawać tutaj dłużej niż musieli. Tak jak prosiła Mutsuko porozdzielali się na mniejsze grupy by każda z nich poszła po inny żywioł. Oby naprawdę to im pomogło inaczej nie chciała nawet sobie wyobrażać co się stanie z młodym Shirotą. Ale dadzą radę! Instynktownie złapała wampira za rękę uśmiechając się w jego stronę szeroko — zobaczysz rozwiążemy wszystkie problemy i wrócimy z Mahiru do domu, a wszystko będzie tak jak dawniej.

Oby. Kuro odwzajemnił uśmiech zaciskając mocniej ich dłonie, za to zniesmaczony tym widokiem Takuda prychnął kręcąc głową. Na cholere akurat musiał iść z nimi? Nie cierpiał tej pary. Niby nie łączyło go z Osaką już nic więcej tyle lat, a dalej gdzieś w głębi widząc tych dwoje, coś go ściskało. Nie powinien być już zazdrosny, tak? Poczuł jak ktoś go klepie w prawe ramię i odwrócił w tamtą stronę wzrok spotykając się z twarzą rozbawionego Hoshiego.

— Urocza parka, nie? Ciekawe, kiedy zostanie naszym szwagrem — Wampir prychnął słysząc uwagę Yody, który nie zwrócił chyba nawet na te reakcję uwagi dalej wpatrując się w dwa Lenistwa. Gniew pierwszy raz widział u niego taki łagodny uśmiech doskonale zdając sobie sprawę, że gdyby inaczej poprowadził swoje życie mógłby być na miejscu Sleepy Asha — boisz się?

— Czego?

— No...śmierci — Ichita przełknął nerwowo ślinę przypominając sobie widok z kuli. Czy się jej bał? Na pewno. W końcu ta śmierć nie wyglądała na przyjemną i odruchowo złapał się za środek klatki czemu z zainteresowaniem przyglądał się starszy brat — możemy ci pomóc, jeśli tego chcesz Ichita. Przecież widzę, że niemo wołasz o pomoc.

— Nie wiesz o czym myślę Ho.... Hoshi — Usta niskiego wampira rozszerzyły się słysząc swoje imię z jego ust. Zawsze bolało go jak odrzucał go młodszy brat, a teraz wyglądało to jakby odrobinę zaczynali nawet mieć do siebie rąbek sympatii. Przynajmniej on by tego chciał — zresztą nie mogę zdradzić Mutsuko. Jest dla mnie najważniejsza.

— Wiesz spodziewałbym się jakbyś tak powiedział o Blau, ale żeby o Daisaki — Wampir zachichotał przez co mimowolnie usta fioletowowłosego rozszerzyły się w uśmiechu — ta kobieta zje cię bez reszty i nawet nie zostawi nic na deser.

— Przestań się ze mnie zgrywać debilu — Takuda szturchnął ramieniem zaczepnie Zazdrość, który dalej próbował się powstrzymać przed śmiechem, co nie umknęło uwadze Lenistw idących kawałek za nimi — uspokój się, bo nie chce by ktokolwiek o tym wiedział.

— O twoim romansie z Mutsuko?

— Mówiłem ci kiedyś jak potrafisz działać ludziom na nerwy?

— Uśmiechasz się, więc.... Widać warto dla takich chwil robić z siebie debila — Fioletowowłosy słysząc wypowiedz wampira zarumienił się próbując ukryć swoje zakłopotanie. Tak bardzo chciałby by te stosunki się nie zmieniły, ale każde z nich znało brutalną prawdę. Gdy tylko ich współpraca minie na nowo staną się wrogami i nie będzie mógł zbliżyć się do nikogo z piątki rodzeństwa.

Dalej w grupie szedł niezadowolony ze swojego położenia Yuka. Wszystko poszło w całkowicie innym kierunku niż się tego spodziewał i tak jak myślał wszedł w najbardziej dziwną wojnę jaką zaserwował mu własny przyjaciel — dlatego kurwa uprzedzano go, kiedyś iż jeszcze zapłaci za przyjaźń z Takado. Szkoda tylko, że nie powiedzieli jaka będzie tego cena.

~~*~~

Po momencie, gdy dziwny mężczyzna w kitlu wyciągnął go prawie, że siłą ze szpitala nie mając innego wyboru po prostu za nim poszedł. Nie wiedział, co go bardziej przeraziło. To, że przy pierwszym spotkaniu Shuhei okazał się dziwakiem, który był na wszystko przygotowany, czy to, że jego własny szef z FBI odpowiadał za wydanie go przed tym człowiekiem. Następne rzeczy działy się niczym w filmie. Wylądował w obcym dla niego miejscu w podziemiu ulokowanym pod dworcem centralnym, gdzie zobaczył mnóstwo agentów. Jednak oni nie wyglądali na takich, co pracowali w FBI.

— Na początku możesz się tutaj czuć dziwnie, ale się przyzwyczaisz — Zaraz... przyzwyczaję? Zielonowłosy pomrugał parę razy wpatrując się w plecy Tsuyukiego i zatrzymał się w miejscu przez co także zrobił to prowadzący oraz odwrócił w jego stronę wzrok.

— A kto powiedział, że ja wam w czymkolwiek pomogę?

— Chociażby to, że zdążyłem prześwietlić cię na milion sposobów. Mieszasz nos w nie swoje sprawy tak samo jak twój partner. Ale wierz mi. Ty masz więcej do stracenia niż ma on — Hotohori zadrżał widząc jak szkiełka okularów mężczyzny przed nim zabłyszczały złowrogo. W co on się wpierdolił do jasnej cholery? — aktualnie jestem twoim szefem. Mów mi Shuhei Tsuyuki, a teraz byśmy nie przedłużali zapraszam za mną.

Yuka bojąc się już cokolwiek dodać ruszył za człowiekiem w dalszą drogę. On wiedział.. Wiedział o jego synu i teraz ten chłopak będzie robił za ich kartę przetargową. Dobry Boże chuj wie, który raz już o tym myśli w ciągu tego czasu, ale jakim sposobem dał się wkręcić w to całe bagno? Mijali kolejne korytarze, a Hotohori czuł jak na zamianę robi mu się gorąco i zimno. Wreszcie zatrzymali się przy jakiś drzwiach i Shuhei wyciągnął kartę przesuwając po maszynie, a drzwi przed nimi się otworzyły. Pokazał dłonią by zielonowłosy wszedł pierwszy, więc mężczyzna na drżących nogach przekroczył próg.

— Mam dla was nowego pomocnika — Dopiero wtedy detektyw zobaczył siedzący tłum w pokoju. Jeszcze nie widział tak różnorodnych osobistości w jednym miejscu. Próbował zapamiętać jak najwięcej twarz i w pewnej chwili jego twarz zbladła rozpoznając kobietę ze zdjęć przyjaciela i tego dziwaka w za dużym cylindrze, którzy jako jedyni od razu zwrócili na niego uwagę w tym cały harmiderze — to Hotohori Yuka i jest partnerem potomka Hellsinga.

Zapadła cisza i każdy w pomieszczeniu popatrzył na mężczyznę, który miał ochotę zawrócić i więcej tutaj nie wracać. Przypominając sobie o leżącym przyjacielu w szpitalu przełamał strach uniósł dumnie głowę. W tym momencie zauważył, że większa liczba osób siedziała przy długim stole jakby trafił na jakieś zebranie tej dziwnej grupy ludzi, wampirów, wilkołaków czy chuj wie jeszcze czego.

— Które z was było tak nieczułym pierdolonym gnojem, by przestrzelić łeb tamtej nawiedzonej ciamajdzie?

~~*~~

Tsurugi widząc jak Servamp Zazdrości idzie obok brata wydął niezadowolony usta i spojrzał w prawo na Mikuniego. Nie przepadali za sobą, ale wolał by on przyprowadził rozhasanego wampira do porządku. Hoshi dużo przeżył przez tamtą okropną trojek i lepiej by się kolejny raz nie angażował.

— Weź coś z tym zrób — Alicein popatrzył na czarnowłosego by potem spojrzeć na Yode. Uniósł znudzony lekko brew, by znowu wrócić do grzebania w telefonie.

— Nie ma na tym bagnie nawet zasięgu.

— Jebać twój zasięg! Przywołaj tamtego barana do porządku. Nie mam zamiaru potem słuchać jak beczy, bo znowu brat zrobił go w balona. — Fioletowowłosa idąc przed nimi uśmiechnęła słysząc wypowiedz swojego Pana. Od początku widziała jak Tsurugi ciskał piorunami w stronę męskiego Gniewu. Kto by pomyślał, że tak się zaangażuje by chronić strażników przed tamtą trójką?

Blondyn wyczuwając intencje Kamyi uśmiechnął się perfidnie, a twarz lidera wygłodniałych psów zbladła. Już widział plan Mikuniego by mu dosrać.

— Hoshi! — Wszyscy idący z przodu odwrócili głowy do tylu widząc szczerzącego się blondyna, a obok niego niepewnie patrzącego Tsurugiego. Mężczyzna już pewnie wyczuwał chory plan Eve Zazdrości. — chodź do nas tutaj do tylu, bo twój chłoptaś za tobą tęskni.

— Oooo Tsurugisiu naprawdę?

— Co kurwa?! — I jesteś człowieku miły, a tak ci się odwdzięczają. Padł sztuczny buziak od Mikuniego z hasłem "nie dziękuj" po czym zaczął biec przed siebie mijając zdziwiona grupę. Za nim ruszył wściekły czarnowłosy prawie taranując zdziwionego Shirotę, gdyby Hachiko nie złapała go za ubranie. — wracaj tutaj blondwłosa kurwo!

— Ale wyobraźcie sobie jakby tak Tsurugi zmienił płeć to by był niezłą laską dla Hosha nie..?

— Jasne. Wystarczy, że wypchamy mu stanik skarpetkami. Dobra laska jak się patrzy

— Toru, Hachiko to jest niesmaczne... — Niebieskowłosa pokręciła głową widząc, że wujek Mahiru się dobrze bawi.

— Chłopaki, ale w tamtą stronę jest... — Fioletowowłosy nie zdążył dokończyć jak każdy usłyszał trzask i plusk. Wszyscy wyjrzeli zza krzaków widząc dość sporej wielkości bagno, gdzie wylądowała dwójka mężczyzn z Jeje, który nie zdążył się ewakuować z właściciela na czas — bagno..

Zapadła cisza, która pierwsza przerwała Raimei. Widząc ich miny wybuchła głośnym śmiechem opierając się drugą dłonią o Kuro. W sumie Tsurugiemu się udało, bo odwrócił uwagę Yody od brata, ale kosztem swojego ubrania i urażonej godności.

— Twój siostrzeniec miał gust wybierając mi tak rozrywkowego Pana — The Mother zachichotała widząc zdziwioną dalej minę brązowowłosego do którego dopiero powoli docierało, co tak naprawdę się wydarzyło.

Yoda z uśmiechem odwrócił się w drugą stronę od bagna zostawiając wszystkich z tyłu robiąc parę kroków i znikając za krzakami, gdzie mieli wybrać się w dalszą drogę. Był zbyt ciekawski, by nie zobaczyć co dalej kryją te gąszcza. Przedostał się przez rośliny wychodząc na małej polance i uśmiechnął się sam do siebie szeroko. Ładnie tutaj! Nie zdążył zrobić kroku otwierając szeroko oczy, gdy przed jego nosem wyrosła wielka paszcza, która spokojnie pomieściła by nie tylko go, ale i resztę rozbawionego towarzystwa.

— Chyba... mamy problem...

Wszyscy słysząc głośny ryk odwrócili głowy w stronę krzaków z których wyskoczył przerażony Yoda, a za nim pojawił się wielki pysk, którego wampir cudem uniknął. No cóż wygląda na to, że jednak jest coś czego boi się czarnowłosy i to wcale nie powinno ich cieszyć, bo stworzenie miało wysokość porządnego wieżowca w Tokio. Smok był cały czerwony i tylko złote oczy odróżniały go od reszty ciała. Stworzenie spojrzało na resztę po czym jego wzrok spoczął na Takudzie, który nerwowo się cofnął. Poznał tego gada od razu. To jego brata zabił, kiedyś na misji, gdy został tutaj wysłany i widząc jak stworzenie wysuwa kły on także musiał poznać jego. Że też te pieprzone smoki mają taką dobrą pamięć do twarzy! Wtedy nawet nie spodziewał się, że ponownie wróci na te przeklętą Wyspę Smoków!

— Ichita! — Ryk zatrząsnął ziemią i parę drzew zapadło się bardziej w ziemię. Kto by pomyślał, że smoki potrafią mówić?

— Mówiłem, że przez tego fioletowowłosego kretyna nas zeżrą.... — Raimei skrzywiła się słysząc uwagę Kuro. Jaki był z tego wszystkiego morał? Lepiej nigdzie nie wybierać się z byłym i doczesnym. Nawet na pieprzone ratowanie świata.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro