Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Garmadon

Cisza i spokój, właśnie tego potrzebowałem. Medytowałem właśnie w ogrodzie za moim klasztorem po skończonych zajęciach z moimi uczniami. Jak się cieszę że znowu mogę to robić, że mojemu synowi udało się mnie uratować.

Retrospekcja
Tkwiłem uwięziony w Przeklętej krainie, można się do niej przyzwyczaić. Cieszę się że chociaż Ninjago jest bezpieczne i tak mój pobyt nie miał by tam zbyt dużego sensu. Oczywiście miałem dla kogo żyć ale przez te wszystkie lata i tak pamiętam ten dzień kiedy ja straciłem. Rozmyślałem tak nad moim życiem kiedy nagle ujrzałem mojego syna. Podbiegł do mnie i przytulił, kiedy puścił patrzyłem z tęsknotą na niego, tylko co on tu robi? Próbował rozerwać moje łańcuchy ale powiedziałem że nie da się tego zrobić. Wtedy on wyjął z kieszeni jakiś dziwny proszek i zaczął coś robić przy kajdankach. Nagle poczułem ulgę i gdy ujrzałem łańcuchy leżące na ziemi ucieszyłem się ale i nie rozumiałem tego. Lloyd zaczął ciągnąć mnie do wyjścia i powiedział że później to wyjaśni.
Koniec retrospekcji

Tamtego dnia byłem wdzięczny losowi że dał mi kolejna szansę na nowe życie. Od tamtego momentu dalej uczę dzieci podstaw walki i cieszy mnie to. Niestety coś przerwało mój spokój. Była to moja żona Misako, gdy ją ujrzałem ucieszyłem się. Podszedłem, przytuliłem ją i pocałowałem pokazując wszystkie moje czucia do niej. Gdy skończyliśmy znowu ją przytuliłem i zaprowadziłem do mojego gabinetu. Nalałem herbaty i podałem jej, podziękowała i wzięliśmy łyka.

- Co cię do mnie sprowadza ukochana? Nie miałaś przypadkiem pojechać do Wu na kilka dni i pomoc przy zwojach? - spytałem.

- Tak, miałam to zrobić ale zdarzyło się coś dziwnego. - powiedziałam i zaczęła mi opowiadać całą tą historię. Kiedy skończyła otworzyłem oczy z szoku i podszedłem do okna.

- Mówisz że to prawda? - pokiwała głową. - I dla tego przyjechałaś po mnie? Chcecie wiedzieć czy to może być ona?

Moja żona potwierdziła to. Po namyśle zgodziłem się na to. Zaproponowałem jej byśmy polecieli tam jutro na moim smoku. Poszedłem z nią na kolację i poszliśmy spać. Zastanawiałem się czy to jest prawda co mówią. Masz szczerą nadzieję że to jest prawda.
Kiedy obudziliśmy się na drugi dzień zjedliśmy śniadanie, przygotowałem zastępstwo dla moich uczniów i po przygotowaniu wszystkiego, stworzyłem smoka i razem z Misako polecieliśmy do herbaciarni Wu. Podróż na smoku była o wiele szybsza niż samochodem więc dotarliśmy tam w pół godziny. Gdy wylądowaliśmy, po zniknięciu smoka ruszyliśmy do gabinetu mojego brata na statku. Szedłem tuż za Misako ale niecierpliwy zapytałem ją.

- Czy to możliwe że to jest ona i jednak żyła sama, przez te wszystkie lata? - siwowłosa spojrzała na mnie i odpowiedziała że nie wie.

Stanąłem przez te drzwiami do pokoju i wszedłem do środka a to co ujrzałem odebrało mi mowę. Stała tam idealna kopia mojego dawnego przyjaciela. Blond włosy, błysk w oczach i te niewinne oczy, kolor oczywiście odziedziczyła po niej. Hehe jest taka podobna do nich. Podbiegłem do niej i ją przytuliłem, nie wytrzymałem i kilka łez poleciało mi z oczu.

- Spokojnie niech pan nie płacze. Proszę się uspokoić. - zaczęła mnie uspokajać.

Spojrzałem na nią. Te oczy, tylko ONA takie miała. A teraz ma to i Lucy. Spojrzałem na Wu i Misako, którzy czekali na moje słowa.

- To ona. - położyłem ręce na jej ramiona. - Odnaleźliśmy naszą zaginioną Strażniczkę. - oni za to zaczęli się cieszyć razem ze mną ale po twarzach ninja i naszego gościa nie było tego widać.

- Strażniczka?! - krzyknęli. - Nie rozumiem. O co tutaj chodzi i dlaczego nazywacie ją strażniczką? - spytał się Cole i wszyscy potwierdzili to.

- Spokojnie zaraz wam wszystko wytłumaczmy. Po pierwsze Lucy to może być dla ciebie szokujące ale jesteś mistrzem żywiołów a dokładniej strażnikiem żywiołów. By dokładniej to zrozumieć musimy cofnąć się w przeszłość.

Kiedyś kiedy jeszcze czas nie miał imienia Pierwszy Mistrz Spinjitsu stworzył krainę Ninjago. Czas mijał i z radością patrzył jak kraina rozrasta się w różne żywe istoty. Wybrał odpowiedzialnych i lojalnych ludzi z pośród wszystkich i podarował im władzę nad żywiołami. To byli pierwsi mistrzowie Spinjitsu. Obawiał się jednak że może po jego odejściu, mistrz żywiołu nie będzie mógł go przekazać dalej, więc wybrał kobietę dobrą, uczynną i chętna do pomocy i przekazał jej moc najpotężniejszą. Mogła ona władać każdy żywiołem bez wyjątku. Gdyby stało się tak że moc nie będzie dziedziczona ona ma za zadanie podarować tę moc innemu odpowiedniemu do tego. Kobieta dobrze korzystała z daru tak jak jej następcy. Ludzie nadali jej tytuł Strażnika Żywiołów.

- Łał. Nigdy nie słyszałem tej historii ale jest niezła, to mało powiedziane jest bombowa. Czekaj czyli to znaczy że jesteś jej następczynią. Ale super. - radował się Jay. Lucy widząc go, zaśmiała się radośnie. Lecz później spoważniała i spojrzała na nas.

- Z całym szacunkiem ale ja nie mogę być tym całym strażnikiem. Moi rodzice są zwykłymi ludźmi. - zauważyła ale szybko wyjaśniłem jej o co chodzi.

- Jesteś, ponieważ twoja matka Jane też nią była. Jeśli chodzi o ciebie to wszystko wyjaśnię jestem ci to winien. - odparłem smutno i zacząłem całą historię o tym jak dla jej bezpieczeństwa ukryłem ją by walczyć z potworem i kiedy po tym wszystkim ktoś ciebie stamtąd zabrał. Z każdym moim słowem patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Kiedy skończyłem mówić widziałem szok wypisany na jej twarzy.

Pov. Lucy
Słuchałam uważnie Garmadon'a i nie mogłam uwierzyć w to. Co prawda nie byłam podobna do rodziców ale tata mówił że wdałam się w dziadków. Teraz okazuje się że jestem adoptowana, mam moc, jestem jakimś tam strażnikiem żywiołów i moi rodzice. To skoro tak to co jest z moimi biologicznymi rodzicami. Skoro mam moc po jednym z nich to co z nimi.

- A co z ... moimi biologicznymi rodzicami? - spytałam nie pewnie.

Wtedy wszyscy starsi posmutnieli i spojrzeli na mnie.

- Twoi rodzice... oni ehh.... niestety nie żyją. Wybacz nam. Mogłem ich wtedy uratować. - odpowiedział pan Garmadon.

- Garmadonie nie obwiniaj się. Pamiętaj że ani ty i Wu nie widzieliście jak silny był to przeciwnik. Ja tobie wszystko opowiem o twoich rodzicach.

Twoja matka Jane była najzdolniejszą i najmilszą kobieta jaką kiedykolwiek poznałam. Była bardzo odpowiedzialna i pilnie wykonywała swoje obowiązki jako strażniczkę. Ja, Wu, Garmadon, Miranda, Mike i Jane byliśmy przyjaciółmi od małego. Razem dorastaliśmy w murach tego klasztoru. Od młodości Jane i Mike coś ciągnęło do siebie, byli piękną parą. Aż pewnego dnia wyznali sobie miłość, wzięli ślub, osiedlili się dość daleko od klasztoru i urodziłaś im się ty. Wszyscy w okolicy mówili jaka piękna jesteś po mamie i tacie. Oczywiście Mike był dumny z tego tak dumny że wynalazł specjalny prezent dla ciebie. Niestety ten spokój nie mógł być za długo. Chciwy czarownik postanowił zemścić się na twoich rodzicach. Zaatakował wasz dom więc Wu, Garmadon i Miranda ruszyli im na pomoc. Mój mąż i jego brat mieli za zadanie zadbać o twoje bezpieczeństwo a Miranda pomagała w tym czasie twoim rodzicom. Niestety ktoś ciebie zabrał a po twoich rodzicach tak jak i Mirze nie było śladu. Tego dnia straciliśmy wszystko.

Po wysłuchaniu historii pani Misako, podszedłam do niej i czule ją przytuliłam. Teraz już wszystko rozumiem. Spojrzałam na wszystkich zgromadzonych i wiedziałam, po prostu czułam że to moje miejsce. Nagle poczułam jak mój dziwne uczucie. Jakby jakąś moc płynąca w moim ciele. Mój naszyjnik otworzył się i mogłam poczuć wszystko każda moc żywiołów. Sięgnęłam do zawieszki i ujrzałam tam zdjęcie mojej rodziny. Wysoka piękna blondynka z brązowymi oczami i wyższy od niej brunet z niebieskimi oczami i ja mała bezbronna blondynka z niebieskimi oczami. Uśmiechnęłam się do nich. Nie martwcie się, niedługo poznam całą prawdę.

Taki i oto nowy rozdział. Teraz po skończonym stażu zajmę się nią porządnie. Jeśli macie jakieś uwagi co do mojego stylu pisania dajcie znać.
Do zobaczenia w następnym rozdziale, który pewnie pojawi się szybko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro