Brak odpowiedniego momentu, to nie powód

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trochę się bałam wstawić ten rozdział
Mam nadzieję, że Sarah nie będzie tutaj wkurwiająca.

Sarah Li
°°°

Minął tydzień, może trochę więcej, czasu. Tydzień naszego życia, które dzieliliśmy pomiędzy szkołą, a jednym i drugim dojo.
Jeśli chodzi o mojej treningi u Pana Miyagi, to ograniczały się one do kata, walk na sucho i medytacji.
Plus walenia chłopakom gadek motywacyjnych lub tłumaczeniem, o co chodzi Japończykowi, gdy mówi o równowadze, korzeniach i drzewkach bonsai.
Z każdym dniem myślałam coraz więcej o przyszłości. Brakowało mi energii na wiele rzeczy, nawet do tego stopnia, że odmawiałam spotkania z Johnny'm lub rundki na crossach z chłopakami.
Odczuwałam natłok myśli zwłaszcza tych negatywnych, a momentami czułam jedynie beznadziejność sytuacji. Nocami budziłam się cała spocona, z krzykiem na ustach. Czasem nie pamiętałam tych koszmarów, a czasem były one moją przeszłością. Bardzo dokładnie pewnej nocy, zobaczyłam upadek z klifu mojego ówczesnego chłopaka. Tyle, że za każdym razem gdy zdejmował kask, nie widziałam jego twarzy, tylko swoją. Przed upadkiem w przepaść.
Dlatego teraz częściej bałam się dosiadać motocykl.
Jeśli już jeździłam to tylko z Johnny'm, który narzekał, że nie daję mu oddychać, gdy tak się trzymam.
    Próbowałam też wymyślić jak rozegrać turniej i wydostać siebie i chłopaków spod manipulacji Kreese'a.
Niestety moje myśli znów wracały do dziecka i cholernie bałam się tego co Kreese zrobiłby, gdyby wiedział.
Przez to też, migam się od treningów, a gdy już się pojawię, całą swoją mocą powstrzymuję się od możliwych wymiotów.
   W dodatku nie mogę znaleźć odpowiedniej chwili by powiedzieć o tym Tiffany, nie wiem czy chcę to mówić jeszcze komuś. Nie wiem nawet czy chcę powiedzieć o tym Johnny'emu i kiedy to zrobić.
Ale czuję ,że jeśli komuś się nie wyspowiadam to wybuchnę.
   To wszystko jest takie ciężkie. Szkoła mnie nie przygotowała na dorosłe życie. I pewnie nigdy, żadnego ucznia nie przygotuje.

Czy jeszcze o czymś zapomniałam?
Oh, tak. Mój tatuś przyjeżdża za trzy godziny i spędzi ze mną czas aż do końca stycznia, a jest pierwszy tydzień grudnia, gdyby ktoś był zainteresowany.
   Ojciec chce nawet zobaczyć mnie na turnieju.
Cudowna wiadomość, prawda?

•••

Skończyłam lekkie sprzątanie domu by tata nie miał się do czego przyczepić i nakarmiłam Tyson'a by nie sprowadzał mi do domu martwych wiewiórek, znowu.
W pewnym momencie zgłodniałam i postanowiłam zrobić sobie tosty z serem i szynką.
Fajnie, nie? Normalny człowiek poleje je keczupem, albo chociaż majonezem, sosem słodko-kwaśnym, czymkolwiek co nie?
A co robię ja?  Używam do tego celu jogurtu brzoskwiniowego.
No to przecież idzie się powiesić. Czy to już są "ciążowe zachcianki" czy z samej siebie tak odwalam?
W każdym razie udało mi się zjeść, porcję jak dla dwóch facetów i nie zwrócić tego w kiblu, a to już był sukces.

Gdy zbliżała się godzina przyjazdu taty, ubrałam się w bardzo luźne dresy, tak na wszelki wypadek.
Przy okazji patrząc na moją talię, która kiedyś była taka wąska.
Niestety, ale wszystko przez mój zwiększony apetyt już od początku ciąży.
Boże, nawet wizytą ojca się stresowałam.
Powinnam chyba mu powiedzieć, prawda?

— Hej mała!— przywitał się gdy wyszłam na podwórko.

— Pff. Jestem tylko niska.— powiedziałam z pretensją.

— No już, bo mnie zabijesz wzrokiem. Co nowego?— spytał z uśmiechem.

Oj żebyś wiedział.

— Po staremu. Jesteś zmęczony?

— Nieszczególnie, a co proponujesz?

— Pizza i jakiś film?— zapytałam, zaplatając dłonie na karku i rozciągając się.

Ojczulek się zgodził i już godzinę później siedzieliśmy przed ekranem oglądając "Sok z żuka"  i jedząc zamówione dwie pizze.
Los tak chciał, że mój uwielbiający mnie irytować ojciec, zauważył jak kończę jeść szósty kawałek i nie omieszkał mi tego wypomnieć:

— Odkąd ty tyle mieścisz.— zaśmiał się.

Odkąd rośnie mi mały Lawrence w brzuchu.

— Nic nie jadłam dzisiaj. Zresztą spale to na treningu.— powiedziałam, usprawiedliwiając się.

— No mam nadzieję, że nie będę musiał znów wysłuchiwać narzekań kobiety, że się ulała. Jak wtedy gdy twoja matka była w ciąży.— zakończył z ironicznym uśmiechem.

Ała. Wiem, że miał być to tylko żart, ale zabolało.
Co byś powiedział tato, jakbym za dwa miesiące zrobiła się z tego właśnie powodu ulana?

•••

Po wieczorze z moim ojcem zasnęłam w salonie.
Obudziłam się w środku nocy, wybudzając się prawdopodobnie z kolejnego koszmaru.
Było mi gorąco, zimno, duszno i wszystko inne naraz. W dodatku czułam taki cholernie duży ból w podbrzuszu.
Poszłam do łazienki opłukać twarz wodą i przerazić się na widok cieni i worków pod oczami.
Moim kolejnym celem była kuchnia, w której były tabletki przeciwbólowe.
Korzystając z tego, że już się w niej znalazłam, zagrzałam wodę by wlać wrzątek do termoforu. Nie wiem jak bardzo zda to egzamin, ale nie miałam nic do stracenia.

W końcu poszłam na górę do swojego pokoju i zasnęłam około piątej nad ranem.

•••

Nazajutrz obudziłam się na chwilę przed 9:00.
Byłam zdziwiona lekko, że tata nie obudził mnie, wyganiając do szkoły.
Ale to lepiej.
Dzisiaj jeszcze bardziej nie miałam siły na nic.
Wyszłam z ciepłego łóżka i poczłapałam w kierunku sypialni ojca, po zapukaniu i nie usłyszeniu odpowiedzi, byłam pewna, że śpi.
A wchodząc do pokoju, moje przypuszczenia zostały potwierdzone.

Rzuciłam się na łóżko obok niego, tak przypadkowo i lekko, szturchając go barkiem. Tak lekko, jak lekkie jest przechodzenie z klasy do klasy na samych F i D.

— Co ty tu jeszcze robisz?— spytał sennie, po spojrzeniu w zegarek.

— Stęskniłam się.— powiedziałam.

— Z pewnością. Co naprawdę chcesz?

— Zadzwonisz do szkoły i mnie usprawiedliwisz do końca tygodnia?— poprosiłam.

— Z powodu?

— Źle się czuję i mam okres.— niech to zadziała, proszę.

— Sar, ty w okres potrafiłaś robić treningi z biegania, pływania, roweru jedno po drugim i jeszcze wychodziłaś z Tysonem.— powiedział zdziwiony.

— Po prostu teraz boli mnie brzuch, kręgosłup, głowa i chcę spać.

— Nie masz gorączki. Ale nie wyglądasz najlepiej. Zadzwonię później do szkoły, a ty kładź się do łóżka.— stwierdził zabierając swoją rękę z mojego czoła.

— Dzięki tatko. Mogę z tobą?

— Zapraszam.— powiedział, a ja zakopałam się w ciepłej pościeli na resztę poranka.

•••

Wstałam dopiero na spóźnione śniadanie, na które mój kochany tatuś zrobił dla mnie tosty francuskie z budyniem waniliowym i musem wiśniowym.
Podczas śniadania czułam się trochę lepiej, ale wciąż nie tryskałam optymizmem, a na pytające spojrzenie ojca, zwaliłam winę na ból głowy.
   Gdy wyszedł do sklepu, trochę odetchnęłam, ale tylko trochę.
Zadzwoniłam do Beth i powiedziałam jej o umówionej wizycie u ginekologa. Zgodziła się pójść ze mną, za co byłam jej wdzięczna.
Gdy wrócił mój tata, szybko okazało się, że jest najwspanialszy na świecie bo kupił mi moją ulubioną karmelową czekoladę, krówki, ciastka z masłem orzechowym i sok wiśniowy.

— Ej, tato!

— Co?

— Będę gruba!— krzyknęłam do niego, bo był już na korytarzu i zaśmiałam się. Wiem, że on też.

No będę. No i co.
Może nie będzie tak źle?

•••

Po wizycie u ginekologa, która odbywała się kilka dni później, czułam się, o ile to możliwe, jeszcze gorzej.
Oprócz tego, że babka robiła mi badania, których nie nazwę, to jeszcze zleciła mi wykonanie kolejnej masy badań.
Zjebała mnie za ciążę w tak młodym wieku i omówiła wszystkie komplikacje, które z racji wieku i pierwszej ciąży mogę mieć.
Szczerze mówiąc przez to byłam tak zestresowana, że nie potrafiłam przypomnieć sobie kiedy ostatnio miałam miesiączkę i więcej niż cztery razy usłyszałam pytanie "co ja sobie myślałam".
No kurwa no nie wiem, podejrzewam, że wtedy niewiele.
   Jedyną z tych milszych rzeczy, które się wydarzyło było badanie USG i chociaż nie mogłam jeszcze zbyt wiele zobaczyć to słuchanie bicia serca było niesamowite.
Po pierwsze; utwierdziło mnie w przekonaniu, że ta fasolka jeszcze żyje, po drugie; to już chyba czas na odpowiedzialność.
Kolejna moja wizyta za 5 tygodni, będzie wizytą, na której zrobię USG, które ma wykryć coś więcej i chyba nie mogę się doczekać.
Przy okazji dowiedziałam się, że obecnie jestem dokładnie w siódmym tygodniu.

— Więc w sumie jak było?— spytała Beth, która odeszła na chwilę zapalić, zdala ode mnie. Kochana w chuj.

— W sumie to chcę zmienić ginekologa.— odparłam, ale nie wiem czy mówiłam serio.

Z Beth rozstałyśmy się przed moim domem. Pożegnałyśmy się i weszłam do środka.
O mojej ciąży nadal wiedziała tylko ona i nie myślałam, że to tak szybko się zmieni. Ale jednak.

W salonie siedział mój tata, więc usiadłam obok niego, zaczynając rozmowę:

— Hej, jak ci minął dzień?

— Nie słyszałem jak wchodzisz.—odwrócił się w moją stronę— Gdzie byłaś?

— Na zakupach z Beth.

— Coś słabo się udały?— o shit, nie kupił tego.

— Właściwie był mały wybór i Beth uzupełniła tylko swoje kosmetyki.— wzruszyłam ramionami.

— Zaraz wrócę!— powiedziałam zanim szybko wstałam i pobiegłam do łazienki.

Błąd numer jeden to szybkie wstanie z leżenia, przez co znów poczułam ból pleców.
Błąd numer dwa; wybranie łazienki, w pobliżu salonu, do której po chwili wszedł ojciec, mówiąc:

— Kupić ci jakieś witaminki dla kobiet w ciąży?— spytał zaplatając ręce na klatce.

— Od dawna wiesz?— spytałam lekko z szokiem.

— Pewnie nie od tak dawna jak ty, ale drugi raz obserwuję nastolatkę chcącą za wszelką cenę ukryć ciąże.— wyjaśnił.

Mama. No tak. W końcu sama urodziła, gdy miała 19 lat.

Gdy się w miarę ogarnęłam, wróciłam do salonu, na rozmowę z ojcem, którą teraz już musiałam przeprowadzić.

— Więc, czy moja mała dziewczynka wie chociaż, kim jest ojciec dziecka?

— Wiem. Nie powiedziałam mu jeszcze, ale zrobię to, naprawdę tylko, czekam na dobry moment.

— Tak, chwilę temu miałaś w rzeczy samej dobry moment.— powiedział drwiąco.

— Ej, to nie moja wina tak?

— Powiedzmy. Zgaduję, że wasze "zakupy" to wizyta u ginekologa?

I tym pytaniem rozwinęła się rozmowa na cały wieczór, a mi było lepiej z faktem, że nie muszę już ukrywać ciąży przed ojcem.
    Tata też, zadziwiająco dobrze to przyjął mówiąc, że pomoże mi, skoro zdecydowałam się urodzić.
Czy to znaczy, że mnie nie ochrzanił w ogóle? Nie, ale raczej na spokojnie porozmawialiśmy na temat wzięcia odpowiedzialności i pomysłu co zrobię po liceum jako młoda matka.
Sam czuł, że byłby hipokrytą gdyby opierdolił mnie za ciążę zwłaszcza, że on miał 16 lat gdy się urodziłam.
Pokłóciliśmy się lekko tylko o jedną rzecz: powiedzenie mojemu chłopakowi.
Tym razem naprawdę byłam zdecydowana mu powiedzieć, ale wciąż chciałam to zrobić najlepiej po turnieju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro