Encino Oaks Country Club

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sarah Li
°°°°

   Do kolacji przygotowywałam się już od 14:00
Byłam minimalnie zestresowana, ale to normalne.
Zastanawiałam się nad wyborem sukienki, która zamaskuje mój brzuch.
Przez co zostałam opitolona przez mojego chłopa.
"Bo co ty tam chcesz ukrywać niby?". Okej przyznaję, dramatyzuję, co za niespodzianka.
   Ale największym plusem było to, że mogłam założyć moją ulubioną, u dołu rozkloszowaną, pudrowo pomarańczową sukienkę z jasno brązową górą bez ramiączek, która kiedyś była mocno za luźna w okolicach biustu.
Do tego założyłam brązowe sandałki na obcasie.
Został mi makijaż, który poprawiałam chyba z tysiąc razy, a na końcu rozpuściłam włosy, które po kąpieli zawinęłam na wałki.
Rozdzieliłam trochę te sprężyny, uzyskując ładne loki i popsikałam je troszkę lakierem. Wyglądałam znośnie. Cieszyłam się teraz, że jeszcze się męczę z tymi długimi włosami.

— Możemy iść?— spytał mój ojciec.

Skończyłam malować usta błyszczykiem i spojrzałam na niego.
Był ubrany w ciemno grafitowy garnitur.

— Seksownie wyglądasz w tym garniturze.— zaśmiałam się.

— Wiem. Złaź na dół, kierowca przyjechał.— powiedział.

No tak, trzeba się pokazać wśród tych ludzi. Kierowanie autem jest dla plebsu, w końcu.
  Chwyciłam kremową kopertówkę, wkładając do niej błyszczyk i puder i zeszłam po schodach.

•••

Pierwszy raz tutaj byłam, a już miałam nieodparte wrażenie, że chcę by był to ostatni raz.
Ojciec spojrzał na mnie i zaśmiał się delikatnie, mówiąc chwilę później:

— Wiem co czujesz. Po prostu się uśmiechaj i mów to co większość chce usłyszeć.

Nie no, muszę znaleźć Johnny'ego bo szlag mnie trafi.
I nie trwało to długo zanim blondyn wstał od stolika, przy którym siedział, i po przeproszeniu, podszedł w moją stronę, by przytulić mnie do siebie.

— Ślicznie wyglądasz, kochanie.

— Ty też nie najgorzej.— odpowiedziałam.

Przyglądałam się jego twarzy, na którą był nałożony kryjący podkład i puder. Zakodowałam, że muszę z nim o tym porozmawiać.

— Chodź, poznasz moją mamę.

Nie, nie wierzę, że to jest jego mama. Wyglądała tak młodo i była piękna.

— Mamo, to właśnie moja dziewczyna Sarah Li.

— Miło mi cię w końcu poznać, jestem Laura.— odezwała się kobieta.

— Również cieszę się, że mogłam panią poznać. Już rozumiem skąd niesamowita uroda Johnny'ego.

— Jesteś przesłodka, naprawdę— zaśmiała się.

W końcu nasze grono zaszczycił swoją obecnością, mój tata.

— Znów fani cię zatrzymali?— spytałam z sarkastycznym uśmiechem.

— Nawet mnie nie denerwuj, córa.—westchnął zmęczony.

Powiedział, chcąc mi zepsuć włosy, ale zrezygnował z tego, patrząc na Laurę.

— Wspaniale wyglądasz, Lou. No i przy okazji, szmat czasu, czy to będzie faux pas jeśli dopiero teraz pogratuluję ci urodzenia syna?— odezwał się ze swoim zwyczajowym zbyt ładnym uśmiechem i czymś specyficznym w głosie.

Matka Johnny'ego zaśmiała się na słowa mojego ojca i przytuliła go na powitanie, mówiąc:

— Nie wierzę, że wciąż pamiętasz to głupie przezwisko z liceum.

— Nie wiesz ile rzeczy pamiętam.— rzucił z uśmiechem, na który leci większość kobiet.

— Okej, to teraz pół godziny wyjaśnień dla nas?— spytał mój chłopak, rozumiejąc tyle co i ja.

— Wątpię, że pół godziny starczy.— parsknął mój tata, na co Laura go lekko walnęła.— Ała.

— No w skrócie, to byłby twój ojciec, synku.— powiedziała.

— Ale zjawił się Lawrence.— dodał mój ojciec.

— A weź mi nie przypominaj. Może chodźmy już do stolika?— zaproponowała blondynka, na co przystaliśmy.

•••

  Czas mijał mi długo, jak się można spodziewać. Nie narzekałam na towarzystwo Laury, która tak jak myślałam była świetną osobą, w dodatku pierwszy raz widziałam tak szczęśliwego mojego ojca.
   Nie wiem dokładnie, co zaszło między nimi w przeszłości, ale patrząc na nich teraz, nie miałam wątpliwości, że byliby dobrymi przyjaciółmi.
Przez chwilę nawet zobaczyłam Su i Ali, z którymi porozmawiałam i spędziłem trochę czasu, pierwszy raz od kilku tygodni. Oczywiście nie licząc szkoły.

— Zatańczymy?— spytał, uśmiechający się blondyn.

— Nie mogłabym odmówić.— podałam mu swoją dłoń i ruszyliśmy nieco bliżej środka sali.

Blondyn objął mnie w talii, a drugą dłoń złączył z moją.

— Cieszę się, że tu jesteś. Nie masz pojęcia jak nudno tu bywa.— poskarżył się.

— Domyślam się. Mnie za to ciekawi ich relacja.— spojrzałam w kierunku naszych rodziców, którzy śmiali się cicho z czegoś, przy stole.

— Przyznaję, to interesujące. Ale pierwszy raz widzę matkę tak zrelaksowaną, więc nie mam prawa narzekać.— stwierdził z uśmiechem.

— Sida tu nie ma?

— Nie lubi takich miejsc i pojawia się tylko czasami, gdy to konieczne. Nie żeby ktoś tęsknił.— rzucił pochmurno.

— Mhm, powiesz mi później co się stało, kochanie.— to nie było pytanie.

Blondyn westchnął, a w jego oczach widziałam znowu milion myśli i emocji.

W końcu jednak, zaproponował spacer na powietrzu, co było tylko pretekstem do naszej rozmowy.
Usiedliśmy na jednej z pobliskich, białych ławek.

— Co mam ci powiedzieć? Że znowu straciłem panowanie nad sobą i wszystkie nauki Pana Miyagi poszły się jebać?— spytał z goryczą w głosie.

Wiedziałam, że odkąd się zmienił, każdą utratę kontroli, traktował jak porażkę, której smaku nie znosi.
Świadomości, że kogoś zawodzi, też nie. Uczucia odpuszczenia, też się nie pozbędzie.

— Co on ci zrobił?— spytałam cicho.

— Nic nowego tak naprawdę, ale jeszcze kilka takich akcji i będę potrzebował rekonstrukcji nosa.— rzucił z kwaśnym uśmiechem.

— Chyba go zabiję.— stwierdziłam pogodnym tonem i z poważnym uśmiechem.

Blondyn zaśmiał się i nachylił w stronę moich ust.

•••

Ten wieczór mijał w całkiem miłej atmosferze, gdy wróciliśmy do środka, usiedliśmy przy stoliku z rodzicami. Oparłam się delikatnie o ramię Johnny'ego, a ten objął mnie przysuwając bliżej i całując w czoło,  miałam nieodparte wrażenie, że jego mama miała zadowolony uśmiech, patrząc w naszą stronę.

Razem z Johnnym słuchaliśmy ich kilku opowieści z lat szkolnych i dowiedziałam się, że Laura pracuje jako fotograf, najczęściej ślubny.
Choć jej ostatnie zlecenie łączyło zdjęcia pary młodej, ze zdjęciami ich nowo narodzonego dziecka.
Co za zbieg okoliczności, co jest?

Kobieta zapytała mnie o plany po skończeniu liceum.

Jeśli w ogóle je skończę, pomyślałam, zanim odpowiedziałam:

— Myślałam o pedagogice.— wymyśliłam naprędce, bo nie miałam jeszcze żadnego planu, który brał pod uwagę dziecko.

— Zostań przedszkolanką. Myślę, że temat dzieci jest ci bliski.— powiedział sugestywnie mój ojciec, wrednie się uśmiechając.

Co za gnida dworska.

— Oh, tak? Lubisz dzieci, Sar?— spytała z uśmiechem Laura.

— Tak, uwielbiam.— powiedziałam powoli, patrząc na ojca, no dobra; zabijając go wzrokiem.

Chyba nic by jej nie powiedział prawda?
Cóż, nawet jeśli nie wprost, to mógł ją trochę naprowadzić, ale po jej minie wnioskuję, że nie wie.
Tak czy tak, w domu zabiję swojego ojca.

Blondyn splótł razem nasze dłonie, eh +10 do uspokojenia.

•••

Późnym wieczorem pożegnaliśmy się, a Laura nawet mnie przytuliła, co było miłe. Muszę później zapytać Johnny'ego czy z takim entuzjazmem podchodziła też do, na przykład Ali.

— I jak? Już po stresie?— zapytał mój ojciec, śmiejąc się, gdy jechaliśmy do domu.

— Nigdy więcej nie pójdę do Encino.— powiedziałam mu, na co się zaśmiał.

— Wyobraź sobie, że twój chłopak przeżywa to, co tydzień.

— Boże święty. Ej, a tak w ogóle to jesteś pewien, że z Johnny'm nie jesteśmy przyrodnim rodzeństwem?— zapytałam wrednie.

— Zgaduję, że byłoby dla was lepiej gdybym się nie zaczął umawiać z Laurą, może lepiej mnie nie irytuj?— spytał ze słodkim uśmiechem.

— Ma męża.— pokazałam mu język.

— No tak, pan wspaniały biznesmen. Ale wciąż, chłop nie ściana.— stwierdził mrugając.

— Tato, stop.— zaśmiałam się.

— A poznając Johnny'ego wiedziałeś, że jest synem twojej, prawdopodobnie, byłej miłości?— spytałam po chwili.

— Widziałem podobieństwo, ale nie byłem pewny, więc to zignorowałem.— odparł, tym samym kończąc naszą rozmowę.

•••

W domu czułam, że zasnęłam, zanim jeszcze moja głowa, dobrze dotknęła poduszki.
Rano znów mnie czekała wczesna pobudka i szykowanie się do szkoły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro