Pod twą skórę tak jak tusz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Bethany
°°°°°

Padłam na łóżko chwilę temu, uspokajając oddech.
Po czterech rundach paliliśmy szlugi patrząc w sufit. Kłucie w płucach spowodowane dymem świetnie odwracało moje myśli od kłucia w sercu, za każdym razem gdy byłam blisko niego.
Dutch trzymał lewą rękę pod głową i wypuszczał powoli kółka z dymu. Zgasiłam papierosa i ułożyłam głowę na jego bicepsie, kładąc się na boku.

- Chcesz wina?- spytał, spoglądając na mnie

- Możesz nalać.- powiedziałam po sekundzie, z westchnięciem.

Wstał z łóżka i podszedł do biurka skąd złapał butelkę wina, nalewając do dwóch kieliszków.
Wrócił, podając mi napój i sam usiadł na łóżku, opierając się plecami o ścianę.

- Za co pijemy?

Wzruszyłam ramionami.

Znajdź jakiś neutralny temat, Beth.

- Zbliża się wasz turniej. Za wygraną?- spytałam mimowolnie.

- Za wygraną.- powiedział z uśmiechem.

Napiłam się krwistoczerwonej cieczy, której lekko gorzki smak idealnie odwzorowywał moje aktualne uczucia.

Nienawidziłam tego pseudo blond mężczyzny o ostrej szczęce, szerokiej klatce piersiowej, silnych dłoniach i twardych bicepsach, na którego idiotyzm mogłam warczeć godzinami, a później krzyczeć gdy agresywnie we mnie wchodził.
Nienawidziłam tego jak trzymał mnie przy swoim boku przy innych chłopcach, a później nie przeszkadzało mu to, jak inne suki z nim flirtują.
Nienawidziłam jego pijackich tekstów o tym, że się mną zajmie, że będzie blisko, że jestem jego.
Nienawidziłam tego, że w to uwierzyłam.
Nienawidziłam, że uwierzyłam, że mogę go zmienić i zatrzymać przy sobie.
Nienawidziłam każdej chwili spędzonej z nim, równolegle je kochając i nienawidziłam, gdy byłam daleko od niego.
Nienawidziłam go od chwili, w której go poznałam.
Nienawidziłam gdy doprowadzał mnie do obezwładniającego orgazmu w ciągu kilku minut.

Nienawidziłam siebie za to, co jako następne mu powiedziałam:

- Kiedy się skończy ta zabawa?

- Chyba nie rozumiem.- odparł ostrożnie.

Odłożyłam kieliszek na szafkę przy łóżku. Już nie mogłam się wycofać.

- Nie? Czy to twój sensei nie mówił czasem, że kobiety mają tylko jedną półkule mózgu?- zapytałam z ironicznie gorzkim uśmiechem.

- Nie jestem nim.- powiedział zirytowany.

- Niewątpliwie.- prychnęłam.

- Słuchaj kurwa albo mi powiesz wprost co ci nie gra od kilku dni albo możesz stąd spadać. Okres ci się spó...- urwał, gdy zdał sobie sprawę, co by to oznaczało.

- A a a, właśnie kochanie. To chyba bardziej ciebie przerazi.

- Nie zrobiłem ci dziecka prawda?- chciał się upewnić, biedny przerażony chłopiec.

- A nawet gdyby? Nie martw się o nic, poradziłabym sobie sama.- zapewniłam.

- Nie wątpię duża dziewczynko.- rzucił z przekąsem, dodając:- Nie o to chodzi. Tylko o sam fakt, gdyby to było moje dziecko...

- Gdyby?! Dutch, nie spałam z nikim innym.

- Naprawdę chcesz mi coś tym
powiedzieć?- spytał wkurzony i spanikowany.

- Nie jestem w ciąży!

Widziałam jak odetchnął.

- To dobrze. Znaczy... ja nie chciałem...

- Zostawmy to. W końcu niczego innego bym się po tobie nie spodziewała.

- Ah tak?

- Tak! Wiesz z czym mam problem?! Czuję się jak worek na spermę. Od początku gdy "jesteśmy razem" ty mnie tylko pieprzysz jak laske na jedną noc, a potem flirtujesz sobie z innymi sukami ze szkoły.
Mam dość rozumiesz?
Dość tego, że łudziłam się że będę tą jedyną. Dość tego, że jesteś takim draniem. Dość tego, że traktujesz mnie jak własność a później patrzysz na inne. Dość tego, że nie mogę nic zmienić. Dość tego, że cię kocham!
Rozumiesz?

Wykrzyczałam mu po kolei wszystko co spędzało mi sen z powiek, a ostatnie pytanie już wyszeptałam, nie mając siły na nic.
Nie zdawałam sobie sprawy, że płacze. Ale tak było. Mój idealny makijaż poszedł się pieprzyć tak samo jak moje życie, moja godność, a wcześniej ja.
Poczułam te pieprzone, idealne, silne ramiona, obejmujące mnie i przyciągające do umięśnionego nagiego torsu.
Leżałam tak, praktycznie na nim, płacząc i powoli się uspokajając.

- Przepraszam. Przepraszam rozumiesz? Nie zdawałem sobie sprawy jak się czujesz.
Myślałem, że jest okej, a nigdy nie zadałem sobie trudu by z tobą szczerze porozmawiać. Myślałem, że ten układ będzie działał na dłuższą metę. Chciałem żebyś uniknęła kłopotów w ten sposób, ale sam nie potrafiłem trzymać się od ciebie z dala. Zjebałem, wiem. Pozwól mi to naprawić. Naprawdę nie liczy się żadna inna oprócz ciebie. Jesteś jedyną, dla której chcę zrezygnować z poligami i mieć prawdziwy związek, założyć w przyszłości rodzinę.- mówił pewnym głosem, pierwszy chyba raz nie stroniąc od emocji.

Nie mogłam w to uwierzyć.
Dutch był ostatnią osobą, którą bym podejrzewała o wypowiedzenie tak złożonego zdania.
Podniosłam się z jego torsu i spojrzałam w twarz.

- Kocham cię.- powiedział po chwili.

- Jesteś takim idiotą.- stwierdziłam.

- A ty jedyną kobietą, która to wytrzymuje.- powiedział z cwaniackim pół-uśmiechem.

Prychnęłam zirytowana.

- Nie myśl, że mnie udobruchasz w ciągu kilku najbliższych dni.

- Nie?- zapytał, układając się na mnie, z jedną ręką obok mojej głowy, a dłonią drugiej gładził mój policzek.

- Dutch.

- Chcę się z tobą kochać.

Chwila, że co?

- Nowych słów się ostatnio nauczyłeś?- spytałam unosząc brew w zdziwieniu.

- Mówię poważnie. Mówiłaś, że tylko cię rucham. Pokaże ci, że mogę inaczej.

I nie czekając na moją odpowiedź wpił się w moje usta, całując zaskakująco powoli, wciąż z pasją.
Czego też nie przywykł robić.
Jego ręce, które doskonale znałam błądziły po moim ciele, drażniąc brzuch, talię, docierając do moich piersi masując je. Westchnęłam na te wszystkie rzeczy, a blondyn zjechał ustami na moją szyję, pocałunkami wyznaczając drogę, aż do moich bioder. Zębami zsunął materiał stringów i całował wewnętrzną stronę moich ud, aż przeszedł do miejsca, które od dłuższego czasu domagało się uwagi. Moje westchnięcia przybrały na sile gdy czułam jak mężczyzna wsuwa we mnie swój język. Bez dwóch zdań potrafił robić nim magiczne rzeczy, od których traciłam zmysły. Chłopak zaśmiał się, gdy musiał mocniej trzymać moje biodra, które chaotycznie podnosiłam.

Wszystkie jego gesty były powolne i zmysłowe, całkowicie inne od naszych dotychczasowych nocy.
Poruszał się we mnie powoli, nie odrywając ust od moich, dłonie splatając razem z moimi i obsypując całe moje ciało pocałunkami.
Tej nocy naprawdę towarzyszyły mi odczucia nie do opisania, a obietnica lepszych dni zakorzeniła się w umyśle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro