□45□

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lara stała obok drewnianego budynku, który wybudowali aby służył jako miejsce gdzie wszyscy mogą spędzać wspólnie czas, służył też jako stołówka oraz miejsce do spotkań rady czy zgromadzeń w istotnych sprawach. Ciemnowłosa rozmawiała z Laurą, Aaronem i Gabrielem o tym że w ostatnim czasie mniej szwendaczy kręci się wokół ogrodzenia. Dzięki temu nie musieli zbyt często wysyłać ludzi do pozbywania się truposzy, ale to było dziwnym zjawiskiem.

Ciemnowłosa pożegnała się gdy skończyli rozmowę. Zaczęła kierować się w stronę swojego domu.

-Łap siostrzyczko!

Dojrzały pomidor rozbryzgnął się na jej klatce piersiowej. Kobieta wytarła dłonią resztki warzywa z twarzy i z gniewną winą spojrzała na winowajcę.

Negan stał przy grządkach z krzakami pomidorów, a na jego twarzy widniał niewinny uśmiech. 

-Przecież ostrzegłem cię.- powiedział czarnowłosy gdy Lara zebrała większe kawałki pomidora z ziemi i ruszyła w jego kierunku.- Nie moja winna że nie złapałaś.

Kobieta rzuciła w niego resztki warzywa, ale nie trafiła więc sięgnęła do koszyka w którym były zebrane wcześniej przez mężczyznę pomidory. Wzięła jedno warzyło po czym rozgniotła je na głowie swojego brata. 

-Jesteśmy kwita.- uśmiechnęła się wyniośle.

-Jeszcze nie.- psotny uśmieszek, który zawitał na jego twarzy sprawił że ciemnowłosa cofnęła się o krok, a jej mina zrzedła przeczuwając że czarnowłosy zaraz coś zrobi. Negan złapał ją choć kobieta próbowała mu się wyrwać. Przerzucił ją sobie przez ramię i zaczął iść w kierunku stawu.

-Nawet się nie waż! Puszczaj mnie!

Mężczyzna nie słuchał jej. Niektórzy przyglądali się im choć widok ich dwójki odwalających jakiś cyrk był już typowy więc nikt tym zbytnio się nie przejmował.

Czarnowłosy wskoczył do wody razem z siostrą. 

Lara wynurzyła się na powierzchnię. Posłała bratu, który szczerzył się jak głupi, gniewne spojrzenie, ale po chwili kobieta zaczęła się śmiać.

-Idiota z ciebie.- stwierdziła z rozbawieniem i ochlapała go wodą, na co on zrobił to samo. I teraz niczym dzieci chlapali się wzajemnie wodą.

Ostatnie lata były długą i męczącą wędrówką ku lepszej przyszłości. Negan w końcu opuścił swoją więzienną celę na stałe. Teraz stał się jednym z mieszkańców choć wciąż był uważnie obserwowany. Pracował i starał się nie być kłopotliwy, jego trudny charakter niczego nie ułatwiał, ale z czasem i to nie było już zbytnio problemem. Pokazywał się od dobrej strony i musiał ciągle udowadniać, że decyzja Rick'a by zachować go przy życiu była słuszna. Niektórzy nadal go nie akceptowali i nic w tym dziwnego. Mimo że minęły lata to nadal pamiętali o tym co zrobił i kim był. W przeciwieństwie do jego siostry, jemu ludzie nadal nie ufali, nadal był intruzem, za to Larze żyło się dobrze w Alexandrii. Starała się w pełni wykorzystać drugą szansę od losu. Cieszyła się każdym dniem, mogła patrzeć jak jej dzieci dorastają w bezpiecznym miejscu i są szczęśliwi. Naprawienie relacji z bratem trwało długu. Choć nie żyła już przeszłością to blizna pozostała. Nie można było tego całkowicie wymazać z pamięci, jedynie pozostało zaakceptować to i żyć dalej więc tak właśnie zrobiła. Życie jest zbyt krótkie by żyć przeszłością i rozpamiętywać tylko złe chwile.

-Widzę że dobrze się bawicie.- Daryl stał na drewnianym pomoście wybudowanym na stawie. Kusznik przyglądał się im z uczuciem, którego nie chciał czuć gdy patrzył jak ciemnowłosa jest radosna przy Negan'ie. Był jej bratem, ale to nie sprawiało że uczucie, które dusił w sobie brązowowłosy od pewnego czasu, zniknęło.

-Jeśli chcesz możesz dołączyć.- stwierdził Negan. 

Lara podpłynęła do pomostu i wyciągnęła w kierunku brązowowłosego dłoń.

-Pomożesz?- zapytała z małym uśmieszkiem.

-Żebyś wciągnęła mnie do wody? Nie, dzięki.

-Nie ufasz mi?- powiedziała z udawanym smutkiem.- No dobrze... - mruknęła widząc że Daryl nie miał zamiaru dać się jej podpuścić.- Nie wrzucę cię do wody, obiecuje. Pomożesz? Ręka już mi drętwieje.

Kusznik skinął głową po czym pomógł Larze wyjść z wody. Ciemnowłosa była cała mokra przez co gdy stanęła na drewnianym pomoście poślizgnęła się i poleciała na brązowowłosego. Mężczyzna złapał ją za ramiona pomagając utrzymać się w pionie. Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Tylko ślepiec by nie zauważył że coś między nimi iskrzyło. Ich relacja rozwinęła się. Z wrogów stali się sojusznikami, później współlokatorami, następnie dobrymi przyjaciółmi, a teraz szli w jeszcze innym kierunku. 

Negan w milczeniu patrzył na nich. Mógłby teraz rzucić jakimś głupkowatym czy złośliwym komentarzem, ale powstrzymał się. Chciał szczęścia swojej siostry, a u boku tego gburowatego kusznika były szczęśliwa. Nie mógł zepsuć kolejny raz jej życia, wystarczająco dużo przeszła przez niego. Nadszedł czas by przestał myśleć tylko o sobie. Jeśli jego przemiana miała się udać musiał przełożyć dobro innych ponad własne. Było to trudne do zrobienia, po latach dbania głównie o siebie, był zmuszony się zmienić. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mu że będzie starał się być lepszym człowiekiem, wyśmiałby tę osobę. Ale czego nie robi się dla rodziny? Jedyne co mu pozostało to była ona, jego siostra. Tylko ona dbała o niego, nawet wtedy gdy nie zasługiwał na to. Po tym co przeszli był gotów zrobić wszystko dla niej bo zasługiwała na wszystko co najlepsze. 

Daryl i Lara poszli nawet nie zwracając uwagi na czarnowłosego. Sam wyszedł na brzeg. Obejrzał się przez ramię by spojrzeć na oddalającą się siostrę, a kąciki jego ust uniosły się lekko do góry.

-Obyś była szczęśliwa.

Negan wrócił do siebie. Dostał dom, który był oddalony od innych. Obok było miejsce gdzie mieszkańcy mogli robić pranie i rozwieszać na sznurkach mokre ubrania. Nie przeszkadzało mu to że został odizolowany od innych. Nie lubił być sam, ale musiał żyć według ich reguł. Robiąc coś na siłę tylko pogorszył by swoją sytuacje, a zyskanie w ich oczach dobrej opinii było długą drogą.

-Kurwa.- gdy wyszedł zza wiszącego na sznurku prześcieradła natknął się na Tima. Chłopiec siedział na dębowym taborecie przy stoliku, na którym były rozstawione szachy.- Wystraszyłeś mnie młody.- aż odruchowo złapał się za serce.

-Nie ładnie jest przeklinać.- stwierdził szatyn. Negan wywrócił oczami.

-To tylko słowa. Fajni ludzie tak mówią.- wiedział że Lara nauczyła Tima że przekleństwa są złe mimo że sama je używa. Chciał trochę podburzyć chłopca choć jego słowa były niczym w starciu z tym co powiedziała by jego siostra. Dla Tima jego mama była święta i nic by tego nie zmieniło. 

-Nie prawda. Znam wielu fajnych ludzi, którzy nie przeklinają.

-A ja jestem fajny?

-Nie.

-Ranisz serce wujka.- powiedział teatralnie łapiąc się za serce i udając że boleśnie go to zraniło. Tim zaśmiał się po czym wstał i przytulił się do czarnowłosego nie zważając na to że mężczyzna był mokry.

-Jesteś super wujkiem.- stwierdził z uśmiechem szatyn.

Negan poczuł przyjemne ciepło w klatce piersiowej. Ten dzieciak wiedział jak go rozczulić. Tim był istnym diamentem. Nikt inny nie był tak miły i dobry jak on. 

Czarnowłosy podniósł Tima i zakręcił się z nim. Chłopiec zaczął się śmiać. Po chwili postawił go na ziemi.

-Tak właściwie, to co tu robisz tak wcześnie?

-Pani Hattson źle się czuła dlatego skończyliśmy zajęcia wcześniej. Nudziło mi się więc przyszedłem do ciebie.

-A co z twoją przyjaciółką?

-Jest zajęta. Zagramy w szachy?- zapytał zmieniając temat. Usiadł na taborecie wyczekując że czarnowłosy zrobi to samo.

-Zaraz, pójdę się tylko przebrać.

□■□■□■□■□■□■□

Lara stanęła przed drzwiami do pokoju jej starszego syna. Była już pora obiadowa, a Jack i Henry wciąż nie wyszli z pokoju. 

Zapukała w drzwi.

-Chłopcy, czas już wstawać.- powiedziała przez drzwi, ale nikt jej nie odpowiedział.- Wchodzę!

Kobieta weszła do pokoju. Zatkała odruchowo nos gdy w powietrzu poczuła duszący zapach zmieszany z alkoholem i czymś podobnym do dymu papierosów. Pomieszczenie było spowite w półmroku więc ciemnowłosa podeszła do okna i rozsunęła rolety wpuszczając światło do środka i otworzyła na roścież okno by wnętrze się przewietrzyło.

Gdy blask wpadł do pokoju słychać było niezadowolone pomruki chłopców.

-Wstawajcie. Obiad czeka.

Jack przewrócił się na plecy i zaspanym wzrokiem spojrzał na swoją mamę.

-Dobra, zaraz przyjdziemy.- mruknął leniwie.

Lara wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi i zeszła na dół.

Po kilku minutach do salonu weszli Jack i Henry. Oboje nosili okulary przeciwsłoneczne. Dosiedli się do stołu gdzie reszta czyli Lara, Tim, Daryl i Negan czekali.

Ciemnowłosa pokręciła lekko głową gdy zobaczyła w jakim stanie są nastolatkowie. Wstała na chwilę by wziąć z kuchni tabletki przeciówbólowe oraz dwa koktajle, które pomogą im przetrwać kaca.

Postawiła przed nimi napoje i dała tabletki po czym wróciła na swoje miejsce. Chłopcy zażyli leki i popili je napojami krzywiąc się przy tym. Nie były one smaczne, ale najważniejsze że leczyły kaca. 

-Zdejmijcie okulary.- odezwała się Lara. Wiedziała że byli skacowani, ale przy stole nie będą jedli w okularach.

Jack zerknął na Henry'ego i skinął mu głową by zrobili to co jego mama kazała. Całkowicie się nie wyspali po imprezce nad rzeką więc to oczywiste że wyglądali teraz nie najlepiej.

Zaczęli jeść posiłek.

-Dobrze że wracasz do Królestwa dopiero jutro.- ciemnowłosa zwróciła się do Henry'ego, który jedynie skinął głową.- Gdyby twoja mama cię zobaczyła... wolałabym się nie dowiedzieć co by zrobiła. 

-Nic złego nie ma w imprezowaniu...- odezwał się Negan. Lara posłała mu cierpkie spojrzenie więc mężczyzna ucichł.

-Nie podoba mi się że wymknęliście się nocą i wróciliście pijani. Rozmawialiśmy już o wychodzeniu poza Alexandrie Jack. Nie posłuchałeś mnie. Powinnam cię ukarać.- stwierdziła kobieta i spojrzała na syna.

-Co?- zapytał z oburzeniem brunet.- Nic złego się nie stało.

-Negan, powinnam go ukarać?- spojrzała na brata, który zmieszany spojrzał na siostrę, a później na Jacka, który wzrokowo prosił go o pomoc.

-Czemu mnie pytasz? To twoje dzieci, ty decydujesz.- starał się być neutralny w tej sprawie. Lepiej było nie popierać żadnej strony bo wyszłaby z tego jeszcze ostra kłótnia.

-W takich sprawach zawsze milczysz, ale kiedy twoja opinia nie jest potrzebna to gadasz jak najęty.- stwierdziła z złością Lara, a później spojrzała na Daryl'a.- A ty jak myślisz?

Kusznik prawie zakrztusił się kawałkiem mięsa. Przełknął jedzenie przez co zapadła cisza.

-Sądzę że... - brązowowłosy czuł skrępowany.

-I po co go w to wplątujesz? Facet ledwo znosi nasze towarzystwo.- powiedział czarnowłosy drwiąco.- Dziwne że jeszcze się nie wyprowadził.

-Dobrze że ty nie mieszkasz tu na co dzień.- odpowiedziała złośliwie Lara.- Nikt nie zniósł by twojej paplaniny.

-To było mocne. - mruknął rozbawiony pod nosem Jack choć, ale i tak inni go słyszeli. Chłopak wyczuwał że zbiera się na kłótnię.

-Sprawa dotyczy ciebie Jack.- Lara spojrzała na swojego starszego syna.- Zacznij się zachowywać. Czemu mnie olewasz? Mówię coś, a ty masz to gdzieś.

-Wcale że nie.- powiedział zmieszany głosem brunet.- Jestem nastolatkiem, mam prawo się bawić.- liczył się z słowami matki, ale nic nie mógł poradzić że łamanie zasad ma we krwi, wychodzi mu to odruchowo.

-To prawda, ale nie możesz się narażać na niebezpieczeństwo i mieszać w to też Henry'ego. Co jego mama by pomyślała jeżeli coś by mu się stało?

-Zerwałem z Sharon.- strategicznym posunięciem było odwrócenie uwagi Lary więc Jack na szybko zmienił temat.- Dlatego wróciliśmy późno. Potrzebowałem się zrelaksować.- miał nadzieje że to co powiedział wymusi na ciemnowłosej współczucie. Nie do końca był szczery, ale nie chciał dostać kary więc innego wyjścia nie miał.

-Przykro mi skarbie.- powiedziała z żalem ciemnowłosa. Zrobiło jej się przykro. Nie wiedziała że jej syn przeżywa rozstanie z swoją pierwszą dziewczyną. 

-Zdradziła mnie. Za moimi plecami pieprzyła się z innym.- dodał obojętnym tonem brunet.

-Jack, język.- skarciła go kobieta.- Rozumiem że przeżywasz teraz trudne chwile, ale nie możesz tak mówić.

-Gdyby nie dała się zerżnąć niczym prawdziwa dziwka, to nie mówiłbym tak o niej.- wyznał z złością nastolatek.

-Ostre słowa młody.- odezwał się Negan.- Podoba mi się.- uśmiechnął się do Jacka, który odwzajemnił uśmiech.

-Przestań go pochwalać.- powiedziała zdenerwowana Lara.

-Nie mów tak o dziewczynach.- odezwał się Tim.

-Zasłużyła na takie określenie. Siedź cicho i zajadaj się warzywkami jak na grzecznego maminsynka przystało.- brunet uśmiechnął się wrednie do brata. Tim zmarszczył gniewnie brwi, ale brat zaśmiał się z niego.

-Ćpuny nie mają głosu.- powiedział szatyn z zadowolonym wyrazem twarzy. W Jacku aż się zagotowało gdy go tak nazwał.

-Zamknij się smarku!- wykrzyknął zbulwersowany nastolatek i kopnął pod stołem brata. Tim skrzywił się z bólu, ale odwdzięczył się bratu tym samym.

-Przestańcie się kłócić.- powiedziała stanowczym głosem Lara.- Czemu nazwałeś tak brata?- zawróciła się do szatyna.

-Bo jest małym kłamliwym manipulantem.- odezwał się Jack, aż zrobiło mu się gorąco. Jeszcze mu brakowało by wydała się jego tajemnica, która nie jest jedyną rzeczą którą ukrywa przed innymi.

-Chłopcy, jesteście rodzeństwem. Rodzeństwo powinno się wspierać, a nie kłócić.- powiedział Negan.

-Jakoś ty i mama nie jesteście dobrym przykładem.- stwierdził oschle Jack.

-Teraz wtrącasz się w ich wychowanie.- odpowiedziała kąśliwie Lara.

-Staram się pomóc.- czarnowłosy wzruszył ramionami.

-Jakoś nie widać żadnych efektów.

-A ty niby jesteś święta? Nie jesteś idealna.

-Lepiej odpuść.- odezwał się Daryl przerywając ostrą wymianę zdań między Negan'em, a Larą.

-O, patrzcie bohater się odezwał. Bronisz ją tylko dlatego że chcesz zamoczyć.- czarnowłosy posłał kusznikowi lekceważące spojrzenie.

-Popierdolioło cię!?- wykrzyknęła wściekle Lara.- Jak śmiesz tak mówić? To nie twoja sprawa co jest między nami!- ciemnowłosa z złością spojrzała na brata.

-Mamusia przeklnęła. Widzisz Tim, nikt nie jest święty.- powiedział Jack do swojego brata.

-Zrobiła to w złości.- odpowiedział szatyn próbując usprawiedliwić zachowanie swojej mamy.

-Twój obrońca się nie wypowie?- zapytał z fałszywie uprzejmym uśmiechem Negan. 

-Radzę ci przestać, ale najwyraźniej szukasz guza.- powiedział chłodnym tonem kusznik.

Lara zakryła twarz dłońmi. Reszta z wyjątkiem Henry'ego, który w niezręcznej ciszy jadł posiłek, kontynuowali kłótnię między sobą. Kobieta czuła się wykończona. Nie potrafili razem zjeść ani jednego posiłku w ciszy i spokoju. Przeważnie takie "rodzinne" spotkania kończyły się nie najmilej, tak jak teraz. 

-Możecie przestać.- powiedziała spokojnym tonem Lara, ale jej słowa zostały zagłuszone przez hałas jaki panował teraz w pomieszczeniu.

Kobieta miała dość. Próbowała utrzymać ich wszystkich w ryzach by było między nimi dobrze, ale nikt nie chciał się jej słuchać, a w zasadzie Jack i Negan. Oboje niby wysłuchiwali ją, mówili że będą lepsi i że zrobią jak ona każe, ale zawsze coś schrzanią. Nie potrafią zbyt długo nie pchać się w kłopoty czy konflikty. I jak ona miała to utrzymać w porządku? Negan i Jack mieli trudne charaktery przez co działali na nerwach jej oraz Daryl'owi i Tim'owi. Była jedyną kobietą w tym domu i to było męczące. Tyle testosteronu i nastoletniego buntu było nie do zniesienia. Nie miała nawet z kim pogadać o babskich sprawach. Męski świat był przytłaczający szczególnie gdy twoje słowa nie były istotne dla nich. 

-Wystarczy!

Lara gwałtownie wstała. Wszyscy zamilkli i spojrzeli na nią. Kobieta z rozczarowaniem rozejrzała się po nich po czym bez słowa odeszła od stołu. Wyszła na korytarz i zdjęła kurtę z wieszaka oraz wzięła z szafki pasek z bronią.

-Mamo? Dokąd idziesz?- zapytał Tim, ale Lara wyszła z domu z trzaskiem zamykając za sobą drzwi.

-Jesteś dumny?- kusznik zwrócił się do Negana.

-Nie.- mruknął skwaszony. Wiedział że przesadził, ale nad emocjami nie jest łatwo zapanować.- Kurwa.

-Brzydkie słowo.- odezwał się Tim.

-Wybacz młody. Ktoś powinien za nią pójść.

-Ja pójdę.- oznajmił szatyn.

-Wzięła broń czyli wyszła na zewnątrz. Nie znajdziesz jej.- stwierdził Jack próbując uzmysłowić bratu żeby lepiej został.- Ktoś inny powinien to zrobić.- brunet spojrzał na Daryl'a dając mu tym do zrozumienia żeby on poszedł.- Mógłbyś ją jakoś pocieszyć. Nas raczej nie chce teraz wiedzieć.

Brązowowłosy skinął głową po czym wstał od stołu i biorąc swoją kuszę wyszedł.

-Mama przez nas cierpi.- odezwał się z smutkiem Tim. Jack zacisnął usta w wąską linie gdy poczuł jakby zaraz miał się rozpłakać. Czemu musi być takim ciężarem dla innych?

-To nie wasza wina, tylko moja.- wyznał czarnowłosy.- Możecie iść, sam posprzątam.

Jack szybko wstał od stołu i poszedł na górę, a za nim poszedł Henry. Tim chwilę siedział po czym również opuścił pomieszczenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro