□5□

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lara stała oparta tyłem o drewnianą skrzynkę. Obserwowała jak ludzie chodzili między budynkami zajęci swoimi sprawami. Niedaleko był Brent, który bawił się z Jack'em oraz Timem. Widok ten sprawiał że uśmiech na twarzy ciemnowłosej nie schodził ani na chwilę. Była zadowolona że jej synowie znaleźli z nim wspólny język, szczególnie Jack, który bywał porywczy i z początku nie lubił Brenta.

Jej spokój został zburzony gdy podeszła do niej młoda kobieta o jasnych włosach, które gdy padają na nie promienie słońca wyglądają jakby były prawie białe. Miała na sobie obcisłą czarną sukienkę, która była tak krótka że ledwo przysłaniała to co trzeba.

Heder, jedna z wielu żon Negana, stanęła przed nią posyłając jej ten swój przesłodzony uśmieszek, który ukrywał jej jadowite i sukowate oblicze. Była bardzo atrakcyjną i ponętną kobietą. Jej urody pozazdrościła by nie jedna. Nawet we krwi czy błocie nadal wyglądała nazbyt dobrze więc nic dziwnego że Negan chciał by została jego żoną, wielu chciało się z nią przespać. Ale mimo jej urodziwego wyglądu w środku była zepsuta niczym robaczywe jabłko. Była wredną jędzą, która lubiła wywyższać się i uprzykrzać innym życie. Niestety z jakiegoś powodu najbardziej uczepiła się Lary. Ciemnowłosa czasami żałowała że gdy pierwszy raz się spotkały, pomogła jej choć powinna była zostawić ją na pewną śmierć. Ale wtedy nie wiedziała jak podłą osobą jest Heder.

- Jak tam mija ci dzień?- zapytała Heder.

-Było dobrze dopóki nie zobaczyłam twojej twarzy, aż mnie oczy zabolały.- uśmiechnęła się sztucznie. Jasnowłosa zaśmiała się jakby to co powiedziała było wyjątkowo zabawnym żartem.

-Ale z ciebie dowcipnisia. Widzę że znalazłaś nowego tatusia dla dzieci.- zerknęła na Brenta, który bawił się z chłopcami po czym ponownie spojrzała na Lare.- Szkoda by było gdyby wam nie wyszło.

-Lepiej trzymaj się od niego z daleka i trzymaj te obślizgłe ręce przy sobie.- zagroziła ciemnowłosa. Nie miało znaczenia to że Heder była żoną jego brata. To nie zmieniało niczego, jeśli zrobi coś czego nie powinna, to sama ją ukarze. Nie martwiła się tym co powiedziałby Negan. Nikomu nie pozwoli pluć sobie w twarz.

-Mogę trzymać je przy sobie, ale on niekoniecznie.

-Brent nie jest taki.

-To mężczyzna, a jak każdy facet ulega pragnieniu i pożądaniu.

-Uważaj Heder. Chyba nie chcesz by Negan dowiedział się że nie jesteś mu wierna.

-Kochaniutka, nie możesz mi niczego udowodnić. Potrzebowałabyś dowodów, a same słowa nie wystarczą.

-W końcu przyłapie cię, a wtedy będziesz gorzko żałować.

-Niczego nie będę żałować.- uśmiechnęła się zuchwale.- Jesteś tak żałosna że twój mężulek nie wytrzymał z tobą i znalazł sobie lepszą.- gdy tylko ostatnie słowa padły z ust jasnowłosej, ta poczuła ostry ból policzka, za który od razu się złapała.- Jak śmiesz mnie spoliczkować?!- wykrzyknęła ze złością.

Lara nie miała zamiaru dać sobą pomiatać i nikt nie będzie ją obrażać w taki sposób, nikt nie ma prawa wspominać jej byłego męża. Złapała jedną dłonią za szyję Heder, pociągnęła ją i pchnęła na skrzynię, o którą sama niedawno opierała się plecami. Docisnęła ją do skrzyni. Drugą ręką wyjęła nóż z pochwy przyczepionej do paska od spodni. Przybliżyła ostrze do jej twarzy.

Heder zadrżała gdy ostrze dotknęło jej policzka, ale nie przecięło skóry, a później przybliżyła do jej prawego oka.

-Masz ładne oczy. Nie sądzisz że szkoda było by gdybyś je straciła.

-Puszczaj mnie psycholko.- szarpnęła się jasnowłosa, ale uścisk Lary był bardzo mocny. Złość w niej buzowała, a to zawsze ją wzmacniało. Była zdolna zrobić wszystko.

-Nie rozumiesz.- ścisnęła jej gardło mocniej przez co jasnowłosej trudniej było łapać powietrze, a łzy zebrały się w kącikach oczu.- Jesteś nic niewartym śmieciem. Tkniesz kogoś z moich bliskich, zabije cię, jeśli nadal będziesz się mnie czepiać, zabije cię, jeśli powiesz komuś cokolwiek niemiłego na mój temat, zabije cię. A to że jesteś dupą mojego brata, nie chroni cie przede mną. Zabije cię jeśli mnie wkurzysz i nikt po tobie nie uroni nawet jednej łzy. Niech lepiej dotrze to do twojej pustej główki. Nie zadzieraj ze mną.

Schowała nóż i puściła ją. Odsunęła się na krok by pozwolić jej odejść. Heder tylko spojrzała na nią wystraszona i w mgnieniu oka zmyła się. Może Lare trochę poniosły nerwy, ale miała już serdecznie dość jasnowłosej. Zbyt długo znosiła jej docinki. Następnym razem pozbędzie się problemu i to dosłownie.

Grupka ludzi spoglądała na nią. Przecież w pobliżu nie była sama więc inni widzieli co zrobiła. Rozejrzała się po nich, a oni w obawie odwrócili swoje spojrzenia i w pośpiechu wrócili do pracy. Taka sytuacja nie była rzadka, zdarzały się podobne, a nawet brutalniejsze, jak na przykład odcięcie głowy maczetą przy tłumie gapiów. Nic więc dziwnego że ludzie bali się jej. Nie była taka sama jak Negan, on lubił się popisywać i chełpić swoją wyższością, a ona wolała nie być w centrum uwagi.

■□■□■□■□■□■□■□■□■

Bez żadnego pukania Lara otworzyła ciemnobrązowe drzwi, które prowadziły do apartamentu samego Negana. Po prostu weszła do środka. Czarnowłosy siedział sobie wygodnie na kanapie i popijał whisky, które było jego ulubionym trunkiem. Lucille leżała na stoliku. Według niej przesadą było nazywanie tego śmiercionośnego kija imieniem tak dobrej osoby, ale nie miała na to większego wpływu więc musiała do tego przywyknąć.

-Nie mogłaś chociaż zapukać?- zapytał mężczyzna zerkając na nią.

-Mogłam, ale nie chciało mi się.- wzruszyła ramionami po czym podeszła bliżej i usiadła sobie na fotelu. Czarnowłosy uśmiechnął się lekko.

-Jak zawsze.- stwierdził, odstawił swoją szklankę. Pochylił się nad stolikiem i nalał trunku do drugiej szklanki, która pusta stała na stoliku po czym podał ją siostrze.

-Simon powiedział że chcesz ze mną pogadać. Ponoć to coś istotnego.- napiła się alkoholu.

-Zgadza się. Zawsze lubiłem twoją porywczość. Ale zasady to zasady, są ważne i trzeba się ich trzymać bo inaczej zapanuje bałagan.

-Dziwka się poskarżyła?- zapytała choć była już pewna odpowiedzi. Heder poleciała z podkulonym ogonem prosto do niego. Nie miała za grosz honoru.

-Tak.- przytaknął, nawet nie zwrócił uwagi na to jak nazwała Heder, w pewnym sensie to określenie do niej pasowało.- Rozumiem że się nienawidzicie, ale nie musiałaś uderzyć jej w twarz. Wystarczyło by tylko zagrozić.

-Niech nie przesadza, dostała tylko z liścia.

-Z liścia? To musiał być cholernie mocny skoro ma siniaka na prawie całym policzku.

-Co?- zapytała lekko skołowana. Z pewnością nie uderzyła jej aż tak mocno by został siniak. Może gdyby uderzyła z pięści, to wtedy mógłby zostać ślad, ale nie byłby aż tak duży jak wspomniał Negan.- Ma siniaka? To niemożliwe.

-Więc kłamie?

-Na pewno. Są świadkowie, widzieli że uderzyłam ją z liścia.

-Nie jest namalowany czy coś. Sprawdziłem. A ludzie powiedzą co ty zechcesz, boją się z tobą zadrzeć.

-Nie wszyscy się boją.- stwierdziła marszcząc brwi. Osobami których traktowała jak wrogów była Heder oraz Simon, reszta jak mówił Negan nie ośmieliłaby się jej sprzeciwić.

Ta sprawa była powalona. Czyżby Heder sama się uderzyła by Negan uwierzył jej? Była dwulicowa i nie aż tak głupia jak może się wydawać. Umiała dobrze kłamać. A wychodzi jeszcze na to że potrafi poświęcić się dla kłamstwa by było bardziej wiarygodne. To było niebezpieczne i mogłoby zagrozić Larze.

-Zagroziłam że ją zabije. Pewnie się wystraszyła i zmyśliła to wszystko. Sama zrobiła sobie tego siniaka. Chyba jej nie wierzysz?

Negan przez chwilę milczał patrząc tylko na nią. Przecież wiele razem przeszli. Ciężką pracą zbudowali to imperium. Zrobili to razem. Gdy pozbyli się dawnego przywódcy tego miejsca, które dopiero co się kształtowało, oboje mieli możliwość zostania przywódcą. Ale Lara odpuściła bo nie chciała tego, nie miała ochoty rządzić jakąś bandą ludzi, to nie było dla niej. Pozwoliła by brat został szefem, ale nie był jej szefem. Mógł rządzić każdym, ale nie ją. Uzgodnili to gdy chcieli przejąć to miejsce. I było tak aż do tej chwili. Wierzył jej w każdej sprawie, jej zdanie było ważniejsze nawet od jego prawej ręki. Ale to zaczynało się zmieniać. Zauważyła to od jakiegoś czasu. Nie była już tak ważna jak na początku gdy tworzyli to miejsce. Ale to nie był pierwszy raz. Gdy byli młodsi było podobnie. Była ważna tylko gdy była przydatna. Gdy nie była mu już aż tak potrzebna, miał ją gdzieś. Gdy potrzebował pomocy, ona zawsze mu pomagała, zrobiła by dla niego wiele. Czasami o tym zapominała, a raczej wmawiała sobie że jest ważna. Prawda jednak była niezbyt fajna. I znowu to się działo. A przynajmniej ona tak postrzegała ich relacje.

-Negan? Nie mów że jej wierzysz.- patrzyła na niego wyczekująco. Z wyrazu jego twarzy nie potrafiła niczego wyczytać, ale znała go dobrze. Te milczenie było odpowiedzią. Parsknęła. Odstawiła szklankę i wstała dumnie się prostując.- Pierdol ją sobie dalej. Ale pamiętaj że myślenie fiutem nigdy dobrze się nie kończy.

-Nie powiedziałem że jej wierze. Nie wierze jej, nie jestem aż tak głupi.

-Może mówisz prawdę. Ale to nie zmienia faktu, że coś zaczęło się psuć bracie. Ambicje i chęć jak największej władzy, to deprawuje i potrafi zniszczyć każdą więź. Nie pociągniesz mnie na dno. Nie tym razem, nie w tym świecie.

-Znowu będziesz mi ględzić o tym co było? To przeszłość. Liczy się to co mamy teraz. Nasz duet.- wstał i odstawił szklankę.- Ten świat należy do nas. Każde kolana ugną się pod nami. Nikt nam tego nie odbierze. Będziemy kroczyć po krwi tych, którzy nam się sprzeciwią. Tak było i tak pozostanie. Jesteśmy w tym razem.

-Udowodnij to. Pokaż że te słowa to nie puste obietnice.

-Jak?

-Bądź kreatywny. Powodzenia.

■□■□■□■□■□■□■□■□■

-Hej, o czym tak rozmyślasz?- Laura pojawiła się obok ciemnowłosej, która zamyślona szła przed siebie.

-O niczym szczególnym.- stwierdziła beznamiętnie. Blondynka przyjrzała się jej chwilę, ale nie drążyła dalej tematu.

-Słyszałaś.

-O czym?

-Czyli nie. Królowa lodu straciła koronę.

-Możesz mówić konkretnie.

-Chodzi o Heder. Straciła przywileje, a teraz zmywa kible i podłogi.

Lara zatrzymała się nagle. Zaskoczona spojrzała na blondynkę.

-Mówisz poważnie?

-Tak. Jeśli chcesz możesz na własne oczy zobaczyć jak upokarza się przed wszystkimi.

Delikatny i złośliwy uśmiech wkradł się na twarz ciemnowłosej. Kobieta poszła zobaczyć to na własne oczy. Nie mogła uwierzyć, że na prawdę Negan zdegradował Heder na żałosną sprzątaczkę. Miał udowodnić że jego słowa o tym że jej ufa i jest ważna są prawdą, wygląda na to że właśnie to zrobił, choć Lara spodziewała się czegoś bardziej epickiego, ale zadowoli się i tym.

Widok klęczącej Heder, która musiała szorować podłogę był cholernie satysfakcjonujący. Jasnowłosa sądziła że może traktować innych jak śmieci, że jest ponad innych, ale prawda była inna.

-Widzę jeszcze tam plamę.- odezwała się ciemnowłosa, stała w progu drzwi wejściowych opierając się ramieniem o framugę.

Heder zerknęła na nią przez ramię, ale szybko odwróciła wzrok. Nawet się nie odezwała, tylko dalej szorowała podłogę. Lara zachichotała pod nosem upajając się tym widokiem. Ale zadowolenie nie trwało zbyt długo. To było zbyt proste rozwiązanie. Negan miał udowodnić, że nikt nie jest ważniejszy niż ona, że razem mogą wszystko. Ten gest upodlenia Heder nie był do końca wystarczający. Liczyła na więcej, na większe poświęcenie, może nawet na rozlew krwi, ale jak widać to była tylko pokazówka.

Znudził jej się widok jasnowłosej więc opuściła pomieszczenie. Gdy szła korytarzem napotkała na drodze brata.

-Liczę że jesteś zadowolona?

-Liczyłam na coś więcej, może biczowanie czy przypalanie ciała. Ale to wystarczy.- nie do końca była to prawda, ale nie chciała z nim wojować. Gdyby była sama, to nie martwiła by się konsekwencjami sporu z bratem, ale ma jeszcze synów, musi myśleć również o nich i o ich dobru.- Straciłeś żonę.

-To tylko dziura, którą można zastąpić inną. Nie ma znaczenia. A jeśli Heder znowu zacznie się ciebie czepiać, możesz zrobić z nią cokolwiek zechcesz, nawet uciąć jej łeb. To taki bonus.

-I to mi się podoba braciszku.

Minęła go i poszła dalej. Może na razie sytuacja była opanowana, ale nadal czuła że to nie jest to samo co na początku. Nigdy do końca mu nie wierzyła, był świetnym kłamcą i manipulatorem. Potrafił wcisnąć nawet największy kit. Bywał też bezwzględny. Dla niego władza była ważniejsza więc któregoś dnia może stać się coś przez co będzie musiał poświęcić ją. Obawiała się tego dnia. Z jego powodu może zginąć, przecież nie raz ryzykowała dla niego bardzo dużo. Przez spory i odmienne zdania zaczął rosnąć konflikt interesów. Imperium zaczęło się walić. Pytanie tylko co będzie jego ostateczną zagładą?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro