4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jako że cały czas biegli jednym rytmem, po godzinie wypadli z puszczy na otwartą przestrzeń zalaną przez księżyc. Nogi Yuki w końcu już odmówiły posłuszeństwa i dziewczyna zwaliła się na ziemię ciężko oddychając. Kion obejrzał się na nią i podbiegł do niej. Pomógł jej wstać, po czym chwycił ją za rękę i niemrawo biegli dalej. Nawet już się nie oglądali za siebie. Kion zatrzymał się dopiero, gdy weszli na ścieżkę i oddalili się nieco od puszczy. Pozwolił, by Yuki znów osunęła się na kolana, aby złapać oddech, a sam prędko uniósł łuk i wyjął jedną strzałę z kołczanu. Namierzył grot w stronę puszczy i wlepił spojrzenie w drzewa czekając, czy wyskoczą z niej jeszcze jakieś wilkołaki.
Po kilku minutach z lasu wybiegła jakaś postać i zbliżyła się sapiąc z wysiłku. Gdy promienie księżyca znów padły na ziemię, oświetliły ową postać i Kion odetchnął z ulgą. To był Nafari, który wciąż trzymał łuk w dłoni. Oddychając szybko stanął przed Kionem i Yuki i zgiął się w pół.
- Nic ci nie jest? - Zapytał Kion.
Nafari pokręcił głową.
- Bywało gorzej. Drasnęli mnie tylko w ramię.
Pokazał drobną ranę, z której sączyła się krew zraszając rude futro. Ale na szczęście nie było to nic poważnego.
- Zatrzymałem ilu się tylko dało. Chyba odpuścili w końcu, ale pewności nie mam – Sapnął – Trudno nie przyznać, że ten młody sporo nam pomógł. Chyba udało mu się zatrzymać przynajmniej połowę grupy. Pod koniec biegło za mną tylko jakieś troje żołnierzy.
Kion kiwnął głową.
- Dobrze się spisałeś. Yuki tylko ledwo się trzyma na nogach.
Popatrzył z troską na dziewczynę, którą wciąż mozolnie łapała oddech, a całe jej ciało trzęsło się zarówno od wysiłku, jak i emocji.
- Przepraszam, że was spowalniam...
Powiedziała słabym głosem. Kion uklęknął przy niej.
- Nie przejmuj się tym. W końcu nie jesteś w zbyt dobrej kondycji. To zrozumiałe.
Dotknął lekko jej dłoń, na co Yuki uśmiechnęła się z wdzięcznością. Chłopak podał jej manierkę z wodą, a Nafari wciąż wpatrywał się z niepokojem w puszczę.
- Musimy ruszać dalej. Mogą jeszcze wznowić pościg.
Yuki oddała manierkę i pomału dźwignęła się na nogi. Skinęła głową na znak, że jest gotowa i wszyscy na nowo zaczęli biec, choć już nieco spokojniej. Nafari nieustannie oglądał się czujnie do tyłu, ale póki co nie było już widać żadnych sylwetek biegnących za nimi.
Po kolejnych trzydziestu minutach biegu było już jasne, że Kły zrezygnowały z pościgu. W końcu i tak wiedzieli, że im bliżej Yuki była swojego domu, tym zwiększało się ryzyko, że wpadną na wojowników z Shri Lan.
- Póki co rzeczywiście wolą unikać konfrontacji z naszym klanem – Stwierdził Kion, gdy ponownie postanowili odpocząć przy drodze – Yuki została uwolniona, więc stracili swoją jedyną szansę.
Nafari wyszczerzył się szeroko, podpierając się rękami o biodra.
- I oni się chwalą jak to nie znają tchórzostwa. Ale boją się z nami walczyć.
- I dobrze. Wystarczająco pokazali już jak bardzo są zawzięci. Nie mamy pewności czy poprzestaną na porwaniu Yuki.
Ta zacisnęła usta i wbiła spojrzenie w ziemię.
- To się nazywa upartość, co nie? - Zaśmiał się Nafari – Wciąż nie rozumiem, dlaczego tak bardzo im zależy na naszych klanach. Odpuściliby wreszcie.
Yuki przypomniała sobie jak Lu Kai mówił, że jego ojciec ma obsesję na punkcie zdobycia jej klanu. Coś czuła w kościach, że Kły jeszcze nie odpuściły. Z pewnością będą próbować, aż do skutku. Aż pewnie nie pojawi się jakiś nowy wódz, który zaprowadzi nowy porządek i zakończy te konflikty. Była ciekawa, jakim wodzem by był Lu. Powiedział, że pragnie by jego klan kiedyś przynależał do Sojuszu Ras. Ale czy jest to możliwe? Czy inne klany ze Sojuszu będą gotowe wybaczyć Kłom te lata wrogości?
Po krótkim odpoczynku podjęli już pospieszny marsz ku wiosce Shri Lan. Mimo wszystko i tak Kion i Nafari pozostawali czujni do samego końca na wypadek, gdyby wilkołaki się jednak pojawiły. Ale schowali łuki i dali odpocząć zarówno sobie, jak i wycieńczonej Yuki, która wlokła się za nimi uginając się w kolanach. Kion zwolnił w końcu i chwycił ją w tali, aby pomóc jej w marszu.
Szli tak kilka godzin, od czasu do czasu przystawając, by odsapnąć na kilka minut, aż na horyzoncie zaczął pojawiać się pomału świt. Niebo stopniowo jaśniało, a głęboka noc zanikała ustępując miejsca pierwszym promieniom słońca. Blade światło zalało ścieżkę, którą szli, dzięki czemu w końcu lepiej widzieli otoczenie przed sobą.
- Za godzinę powinniśmy być już na miejscu – Rzekł Kion, wciąż podtrzymując chwiejącą się coraz bardziej Yuki – Jeszcze troszkę, piękna. Wytrzymaj. Zaraz będziemy w domu.
Zwrócił się do dziewczyny, na co ta skinęła tylko głową, zbyt wyczerpana by nawet mówić.
I wreszcie wszyscy ujrzeli przed sobą zarys pierwszych domów wioski Shri Lan. Yuki uniosła głowę i rozpromieniła się szczęśliwa. Gdy cała czwórka przekroczyła teren wioski, Yuki nieco się ożywiła chcąc być już w domu. Mieszkańcy wioski patrzyli ze zdziwieniem na wędrowców, a szczególnie zaniepokoili się stanem księżniczki, która była brudna i sponiewierana. Teraz już droga do rezydencji nie była długa, jako że budynek był oddalony od większej części wioski. Nafari pobiegł do przodu, by zawołać ojca Yuki, a ona i Kion nieco przyspieszyli marsz.
Po niedługim czasie zbliżyli się w końcu do rezydencji i ledwo para przekroczyła próg ogrodu, a już ku nim biegł książę wraz z dwójką służących. Za nimi biegł też Nafari. Yuki znów uniosła głowę i na widok ojca uśmiechnęła się szeroko.
- Yuki!! Na wielkich przodków! - Zawołał Kamau z rozpaczą i ulgą jednocześnie i podskoczył do córki chwytając ją od razu w ramiona.
- Tak się cieszę, że jesteś cała i zdrowa! Moja córko! Tak się martwiłem o ciebie!
Yuki sapnęła pod wpływem mocnego uścisku ojca i poczuła jak łzy lecą jej po policzkach.
- Tato...
W końcu Kamau puścił ją i chwycił mocno za ramiona.
- Jak się czujesz? Czy coś ci zrobili?
Yuki pokręciła głową.
- Nic mi nie jest. Ale jestem bardzo zmęczona i obolała.
Kamau ogarnął ją jeszcze uważnym spojrzeniem i zauważył, że jest bardzo blada i miała podkrążone, zmęczone oczy. Po chwili spojrzał również na jej dłonie.
- Trzymali cię związaną, prawda? Twoje ręce są zupełnie posiniaczone. Szczególnie prawa ręka. Zaraz zawołam medyka żeby to opatrzył. To wielkie szczęście, że jesteś cała.
Yuki znów się uśmiechnęła słabo, a tymczasem Kamau popatrzył na równie szczęśliwych Nafariego i Kiona.
- Dziękuję, że ją uratowaliście. Mam u was dług wdzięczności. Nie tylko udało się obejść bez walki, ale i udało wam się zabrać Yuki tuż pod ich nosem. Pokazaliście, że jesteście prawdziwymi wojownikami. 
Chłopcy zarumienili się po same uszy.
- Nie ma o czym mówić, Wasza Wysokość – Odparł Nafari – To był nasz obowiązek. Nie było mowy o porażce.
Kion przytaknął zgodnie.
- Już nigdy więcej Yuki nie zostanie porwana. Już my się o to postaramy.
Kamau skinął głową.
- Wiem. Sam do tego nie dopuszczę. Ale sądzę, że już nie będą próbowali tej samej sztuczki. Jeszcze raz dziękuję. Chodźcie odpocząć.
I odwrócił się trzymając pod rękę Yuki. Służący pobiegli z powrotem do domu z zamiarem przygotowania gorącej kąpieli dla dziewczyny, a inny pobiegł po medyka. W końcu cała trójka młodych kotołaków mogła odetchnąć z ulgą, a Yuki marzyła już tylko o tym, by położyć się spać i zapomnieć o tych przykrych doświadczeniach w klanie Czarnych Kłów.

Podczas gdy służący nagrzewali wodę do wielkiej balii, Yuki siedziała na kanapie owinięta kocem, a obok niej siedział Kion, który obejmował jej ramię i głaskał je lekko. Dziewczyna oparła głowę o niego i starała się uspokoić po tych wszystkich przejściach. Po drugiej stronie siedział z kolei Nafari, trzymający w rękach kubek z ziołową herbatą. Kamau zasiadł na krześle i popatrzył na nich.
- Wiem, że jesteś wyczerpana, Yuki, ale będę wdzięczny jak co nieco mi opowiesz, co się wydarzyło w tym czasie, gdy byłaś w klanie wilkołaków. Jaki jest ich wódz i czy coś więcej powiedzieli na temat swoich planów.
- Postaram się – Odparła i wyprostowała się nieco.
Opisała wioskę Czarnych Kłów oraz samego przywódcę. Powiedziała o jego obsesji na punkcie zdobycia bogactw klanu oraz że faktycznie chciał negocjować przy pomocy niej o władzę nad klanami. Wspomniała też o młodym wilkołaku, który jej pomógł, na co Kamau był nie mniej zdziwiony niż wcześniej Kion i Nafari. Uniósł wysoko brwi i zamyślił się chwilę.
- Istotnie, nigdy nie widziałem, aby w tym klanie był jakiś wilkołak, który stoi po stronie klanów kotołaków. Walczymy z nimi już od wielu lat, więc przyzwyczaiłem się, że rasa wilkołaków zawsze będzie za nami nie przepadać. Ale nawet ja nie znam szczegółów początku tego konfliktu. To dość zaskakujące, że znalazł się członek tego klanu, który zaoferował swoją pomoc. Kto wie, czy w przyszłości ten jeden sojusznik nie zmieni wszystkiego.
Uśmiechnął się. Yuki również się uśmiechnęła.
- Otóż to. Też tak sądzę. Lu naprawdę uczciwie chce zmieć swój klan. Nawet pomógł nam w ucieczce.
- Chłopak jest całkiem niezłym wojownikiem – Przyznał Nafari – Myślałem, że nas oszuka, ale tak się nie stało. Stanął naprzeciw wojowników z własnego klanu. Skutecznie ich spowolnił, dzięki czemu łatwiej było nam uciec. Choć i tak nas ścigali przez całą puszczę. Ale potem w końcu odpuścili.
- Tak czy inaczej, nawet jeśli ten chłopak ma zdrowe ambicje, dopóki na czele ich klanu stoi ten Zou Kai, musimy być przygotowani na jeszcze niejedną akcję z ich strony – Dodał Kion.
Kamau skinął głową.
- Zapewne tak. Nie wiem kto był ich poprzednim wodzem, ale skoro nowy przywódca jest dość zajadły, może sprawiać sporo kłopotów. Będę musiał na nowo wprowadzić patrole wokół wioski, aby zatrzymywali każdego, kto wyda się podejrzany.
- Słusznie. My też tak zrobimy – Przytaknął Nafari.
W tym momencie do drzwi od gabinetu zapukał służący i oznajmił, że przybył medyk, by opatrzeć rany Yuki.
- Wprowadź go – Skinął głową Kamau.
Jednocześnie weszła pokojówka, która z kolei powiedziała, że kąpiel jest już gotowa. Yuki od razu odgarnęła koc i wstała z kanapy.
- Pójdę najpierw się wykąpać, bo z bandażami to już nie byłoby sensu.
- Oczywiście. W takim razie niech pan opatrzy ramię Nafariego – Zwrócił się do medyka Kamau, na co ten skinął głową i wszedł do pokoiku taszcząc torbę medyczną. Kion posłał pokrzepiający uśmiech do Yuki, na co ta odwzajemniła lekko i podążyła za pokojówką do łazienki.
Kilka chwil później, odświeżona i czysta, ubrana już w koszulkę nocną, od razu powędrowała do swojego pokoju. Medyk przyszedł do niej, aby zająć się jej ręką i Yuki cierpliwie czekała aż mężczyzna posmaruje maścią spuchnięty nadgarstek i szczelnie owinie bandażem. To samo chciał zrobić z lewą ręką, ale Yuki odmówiła stwierdzając, że prawie zupełnie jej nie boli. Więzy zostawiły po sobie sporo otarć, ale w końcu prawy przegub miała jeszcze skręcony od żelaznego chwytu Zou Kaia. Poza tym nie miała praktycznie żadnych więcej obrażeń. Służący i jej podali jeszcze uspakajającą herbatę z ziół i dziewczyna chwilę ją sączyła, podczas gdy obok niej na łóżku siedział Kion. Kamau uśmiechnął się lekko do niej.
- Odpoczywaj teraz ile tylko chcesz. Gdybyś czegoś potrzebowała, od razu wołaj.
- Jasne. Dzięki, tato – Odparła Yuki i Kamau wyszedł z pokoju.
Wzięła ostatni łyk herbaty i odłożyła kubek na toaletkę. Głowa kiwała jej się na wszystkie strony, a oczy kleiły jej się ze zmęczenia. Kion odgarnął kołdrę i pomógł jej się wgramolić do łóżka. Gdy Yuki ułożyła głowę na poduszce, sapnęła z ulgą. Jednakże nawet kąpiel nie zmyła z niej silnych emocji z tego dnia. Czuła się nie tylko wyczerpana fizycznie, ale i psychicznie. Zwinęła się w kłębek i nagle stwierdziła, że w sumie nie była pewna czy zdoła po tym wszystkim spokojnie zasnąć. Tyle ją spotkało w ciągu tych dwóch nocy, że czuła się przytłoczona. Kion przykrył ją dokładnie grubą kołdrą, a Yuki szepnęła do niego:
- Kion, zostaniesz chwilę? Proszę. Nie chcę być sama...
Chłopak uśmiechnął się i uklęknął obok jej łóżka.
- Jasne. Spokojnie, pamiętaj, że jesteś już bezpieczna. Wszystko jest już dobrze.
Chwycił jej dłoń i delikatnie zacisnął, a Yuki uśmiechnęła się lekko, wtulając się w poduszkę. Zamknęła powieki i lekko zadrżała. Kion pochylił się ku niej i pocałował ją we włosy, po czym tylko siedział i patrzył na nią, trzymając jej dłoń tak długo, aż w końcu Yuki zasnęła głęboko.
Tymczasem Nafari przebrał się z powrotem w swój strój z przyjęcia oraz oddał ekwipunek Kamau. I on czuł ogromne wyczerpanie i marzył o tym, by również zażyć w końcu nieco snu w swoim domu. Gdy Kion zszedł do holu, uśmiechnął się do niego.
- Jak tam Yuki?
Młodzieniec westchnął zatroskany.
- Trochę lepiej. Zasnęła, ale jest w dość kiepskim stanie. Mimo, że nie spędziła w tym klanie zbyt dużo czasu, to jednak wystarczająco, aby to było dla niej bardzo ciężkie przeżycie.
Nafari skinął głową ze smutkiem.
- Oczywiście, to naturalne. Była jednak ich zakładnikiem, a Zou Kai ani myślał traktować ją z ulgą przez wzgląd na jej status. Dla wrogów klanu nie ma to najmniejszego znaczenia. To i tak wielkie szczęście, że nie zrobili jej nic poważnego. Jej ręce szybko się zagoją.
Kion również przytaknął.
- Dokładnie. Ja też się cieszę, że chociaż o tyle jest cała. Blizny na ciele w końcu się zagoją, ale gorzej z tymi psychicznymi.
Posmutniał, na co Nafari oparł dłoń o jego ramię.
- Yuki potrzebuje teraz znacznie więcej troski i wsparcia niż dotychczas. Nim dojdzie do siebie, może minąć nawet kilka tygodni.
- Tak, wiem. Zrobię wszystko, aby pomóc jej się z tym uporać.
Rudy chłopak uśmiechnął się.
- To silna i dzielna dziewczyna. Jestem pewien, że stanie na nogi. Najważniejsze, że są obok niej osoby, które ją kochają.
Kion uśmiechnął się szerzej i skinął głową twierdząco. Nafari podał mu dłoń i obaj uścisnęli sobie ręce serdecznie.
- Dziękuję raz jeszcze za twoją pomoc. Jesteś świetnym wojownikiem – Powiedział Kion.
- Ty również, Kion. Jak już Yuki dojdzie do siebie, wpadnijcie do nas. Urządzimy jakiś miły wieczór poprawkowy za te nie zbyt fortunne przyjęcie urodzinowe.
Kion zaśmiał się lekko.
- Z chęcią. Mam nadzieję, że następny bankiet będzie bardziej udany. Do zobaczenia.
Nafari uśmiechnął się jeszcze, po czym wyszedł z rezydencji. Kion odetchnął i poczuł, że jak sam zaraz się nie położy do łóżka, to padnie tu gdzie stoi. Tak jak rzekł, będzie się starał pomóc Yuki pozbierać się po tych przykrych urodzinach. Nie da się ukryć, że to były najgorsze pewnie urodziny w jej życiu. Na tę myśl Kion poczuł jeszcze większy smutek i rozgoryczenie w sercu i znów zapałał gniewem do klanu Czarnych Kłów. Ale teraz nie było już to ważne. Może przyjęcie nie zakończyło się dobrze, ale pozostało jeszcze coś, czego jak dotąd nie zdążył zrobić. Wciąż nie wręczył jej swojego prezentu-niespodzianki. W takiej sytuacji, teraz to była najlepsza na to okazja. Wręczy jej, gdy się obudzi i nabierze trochę siły. Miał cichą nadzieję, że prezent pocieszy ją choć odrobinkę.
Uśmiechnął się do siebie patrząc w stronę jej pokoju, po czym skierował się łazienki, aby obmyć się przed położeniem się spać. 

                                                                    ➳

Yuki spała około siedmiu godzin i gdy się obudziła, słońce chyliło się już ku popołudniowi. Przewróciła się na plecy i popatrzyła w okno. Na zewnątrz wciąż słychać było oddalone odgłosy miasteczkowej codzienności, a gdzieś ćwierkały również ptaki. Yuki odetchnęła głęboko ciesząc się, że znów otoczona jest przez swój ukochany klan i nie musi już siedzieć nigdzie zamknięta w zupełnej ciszy i ciemnościach. Od razu na wspomnienie tego przeszył ją dreszcz i szybko potrząsnęła głową, by pozbyć się ponurych wspomnień. Pomału usiadła i potarła oczy. Jeszcze nie do końca wypoczęła, ale czuła się znacznie lepiej, niż gdy wróciła do wioski. Wtedy była właściwie ledwo przytomna. Teraz nabrała nieco energii. Popatrzyła na swój zabandażowany nadgarstek i nieco poruszyła ręką. Ból znacznie się zmniejszył i również poczuła, że jest odrobinę lepiej. Rozglądnęła się po swoim przestronnym pokoju i dopiero teraz zauważyła, że w kącie pod ścianą leży wielki stos prezentów, które wciąż nie zostały przez nią otwarte. Przeróżnej wielkości paczki i paczuszki błyszczały kolorowymi i ozdobnymi papierami. Ale Yuki w tej chwili zupełnie nie miała ochoty ich otwierać. W sumie nawet nie wiedziała, czy przyjęcie się skończyło, jakby nic się nie wydarzyło, czy wszyscy natychmiast dowiedzieli się o jej porwaniu. Ale przeczuwała, że raczej jej ojciec nie rozgłosił tego, by nie wywoływać sensacji w całym klanie. Aczkolwiek nie zdziwi się, jak już połowa wioski wie, co się wydarzyło. Wieści zwykle szybko się rozchodzą.
W końcu dźwignęła się z łóżka i przeciągnęła się szeroko. Podeszła do swojej szafy i wybrała jakąś prostą, dzienną sukienkę. Zabawne, jakoś na razie odechciało jej się nosić swój ukochany strój łuczniczki. Chyba chwilowo jej się źle kojarzył... Posmutniała do siebie trzymając w dłoni kremowy materiał sukienki i po raz pierwszy od kilku lat włożyła ją na siebie. Następnie usiadła przy toaletce, by uczesać sobie włosy i po krótkim czasie wyszła z pokoju.
Ledwo zeszła na hol, a już zauważyła ją Nami, która właśnie szła gdzieś ze świeżo uprasowanym obrusem.
- Och! Panienka już nie śpi? Czy wszystko w porządku?
Yuki uśmiechnęła się nieznacznie.
- Tak, już jest lepiej.
- Czy powiedzieć Timowi, aby przygotował dla panienki posiłek?
Dziewczyna zastanowiła się chwilę. Czuła, że jej żołądek bardzo mocno domagał się jedzenia, ale z drugiej strony jakoś nie miała apetytu. Jednakże nie chciała martwić ojca, więc odparła:
- No może zjem coś lekkiego. Na przykład kanapkę z wędzoną rybą. Tak, to mi wystarczy.
Nami spojrzała na nią zdziwiona.
- Kanapka z wędzoną rybą??
Yuki uśmiechnęła się szerzej.
- Tim będzie wiedział o co chodzi. A tak w ogóle, czy ojciec jest w domu?
- Jakiś czas temu poszedł porozmawiać z mistrzem Zolą.
- A Kion?
Nami przytaknęła.
- Tak, przez cały czas czekał, aż panienka się zbudzi. Właśnie siedzi w jadalni i pije kawę, o ile się nie mylę.
Yuki rozpromieniła się na sercu i kiwnęła głową. Od razu podążyła do jadalni i tam ujrzała jak młodzian o niebieskim futrze siedzi przy stole i zamyślonym wzrokiem patrzy gdzieś w dal. Zawołała do niego cicho:
- Kion.
Od razu chłopak drgnął i obrócił się w krześle.
- Yuki!
Wstał i podszedł do niej.
- Wszystko dobrze? Wyspałaś się?
Yuki uśmiechnęła się lekko.
- Troszkę, ale jeszcze nie do końca. Ale jest lepiej.
Kion oparł czule dłonie o jej ramiona.
- To dobrze. Zawsze coś. Jesteś głodna? Mam iść po Tima?
- Nie trzeba, już po prosiłam Nami, aby poszła do niego. Choć nie jestem za bardzo głodna.
Kion spoważniał widząc jej przygaszony wyraźnie wzrok, a jej uśmiech nie tryskał tak radością jak zwykle. Tak jak powiedział Nafari, nawet kilka tygodni może zająć Yuki powrót do wcześniejszej kondycji. Chwycił jej dłonie i ucałował je delikatnie.
- Spokojnie, najważniejsze byś teraz dużo odpoczywała. Chodź.
Poprowadził ją do stołu i odsunął krzesło. Yuki usiadła i spojrzała na jego kubek z niedopitą kawą.
- Nami powiedziała, że czekałeś, aż wstanę. To nie wróciłeś jeszcze do domu?
Kion uśmiechnął się.
- Jeszcze nie. Ale gdy zasnęłaś, sam poszedłem do drugiego pokoju zdrzemnąć się. Trochę pospałem, potem włóczyłem się tu i tam. Później wszystko wytłumaczę moim rodzicom. Pewnie myślą, że nocuję tutaj od kilku dni.
Yuki skinęła głową.
- A Nafari już poszedł?
- Tak, wrócił do siebie. Powiedział, że jak już staniesz na nogi to zaprasza nas do siebie na poprawkowy wieczór. Pewnie chce urządzić jakieś mini przyjęcie specjalnie dla ciebie.
Dziewczyna znów się rozpromieniła w środku.
- To bardzo miłe z jego strony.
Po chwili przyszedł jeden ze służących z talerzykiem i kanapkami dla Yuki. Tim wetknął w nie jeszcze maleńkie patyczki, które miały nadziane zielone oliwki. Yuki poczuła jak mimowolnie zaburczało jej w brzuchu. Z kolei Kion pociągnął nosem patrząc na kanapki.
- Czuję wędzoną rybę. Znowu to te śmieszne kanapki co kiedyś zrobiłaś sobie w kuchni?
Yuki kiwnęła głową i chwyciła jedną kanapeczkę.
- Bardzo je lubię. Od tamtej pory zawsze proszę o nie Tima, gdy mam mały apetyt.
I ugryzła kawałki chleba. Charakterystyczny smak wędzonej ryby spłynął jej do żołądka i Yuki teraz w końcu poczuła, jak bardzo była głodna.
Kion zaśmiał się lekko.
- Chyba też będę musiał tego spróbować.
Dziewczyna uśmiechnęła się znad kanapki.
Gdy zjadła, Kion zaproponował jej wyjście do ogrodu przy rezydencji i Yuki ochoczo się zgodziła. Wyszli z domu na zalany popołudniowym słońcem dziedziniec, po czym skierowali się na tyły. Teren był tu równie rozległy, co od frontu i rosło parę kolejnych drzew obsypanych pachnącymi kwiatami. Z kolei na uboczu znajdowała się huśtawka, której linki obwiązane były sztucznym bluszczem z różami, a nieco dalej stała dekoracyjna, biała ławeczka. Yuki i Kion skierowali się właśnie ku niej, po czym usiedli. Yuki znów odetchnęła upajając się ciepłym powietrzem, a Kion uśmiechnął się do niej i dotknął jej dłoń.
- Yuki, przez to, że przyjęcie nie było... zbyt udane, nie zdążyłem dać ci swojego prezentu. Jeśli nie masz nic przeciwko, teraz chciałbym to nadrobić.
Dziewczyna popatrzyła na niego czując lekkie rumieńce na policzkach.
- Ale nie musisz, naprawdę.
Kion pokręcił głową.
- Nie ma o czym mówić. Przecież nie przyszedłem bym z pustymi rękami. Bardzo chciałem coś ci dać. Choć nie jestem pewien, czy dobrze trafiłem...
Sięgnął do kieszeni i wyjął lakierowane, podłużne pudełeczko. Yuki na jego widok zaciekawiła się jeszcze bardziej. Wręczył jej prezent i otworzyła wieczko. Wciągnęła cicho powietrze na widok naszyjnika leżącego na aksamitnym, kremowym materiale. Naszyjnik był zrobiony z małych, srebrnych oczek, a wieńczyło go serduszko z bursztynu. Kamień zabłyszczał w słońcu i rzucał maleńkie, złote iskierki. Yuki zacisnęła usta czując jak łzy zbierają jej się pod powiekami.
- Wiem, że nie przepadasz za naszyjnikami, ale pomyślałem, że pasowałby do twojej bransoletki, tak więc... może być? - Spytał nieśmiało Kion.
Dziewczyna spojrzała na niego i w końcu uśmiechnęła się szeroko ze szczerą radością.
- Och, Kion, jest przepiękny. Oczywiście, że mi się podoba. Będę go nosić razem z bransoletką. Dziękuję.
Zbliżyła się do niego i przytuliła. Kion uradował się i objął ją.
- Cieszę się. Teraz masz komplet bursztynowej biżuterii.
Yuki zaśmiała się cicho i wtuliła policzek w jego ramię.
- Kocham cię – Szepnęła.
Kion uśmiechnął się.
- Ja ciebie też. Bardzo.
Kilka łez spłynęło Yuki po policzkach i długo tuliła się do niego, ciesząc się jego bliskością. Z kolei on cieszył się widząc na jej twarzy prawdziwy, szczęśliwy uśmiech. I z całego serca pragnął, aby Yuki mogła się tak uśmiechać już zawsze. Pomimo przykrych wydarzeń, oboje wynieśli również i wyjątkowe chwile. Nowe przyjaźnie oraz niezapomniane doświadczenia.


                                                                  ➸➸➸

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro