1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kion po raz kolejny spojrzał na swoje odbicie w lustrze i odetchnął głęboko. Upewnił się, że jego strój jest czysty i pozbawiony plam, futro błyszczy się dokładnie wyszczotkowane oraz popatrzył na swoje dłonie zdradzające napięcie i tremę. Tak, w końcu nadszedł ten ważny dzień. Teraz nie ma odwrotu. Dość już z tym zwlekał. Jeśli teraz się nie odważy, to już nigdy tego nie zdoła zrobić. Wystarczająco długo był tchórzem. Nie może tego zepsuć. Nie tym razem. Od kilku dni już o tym myśli, więc najwyższy czas, aby zrobił ten krok.
Znowu odetchnął i spojrzał przez okno. Już prawie słońce zaczęło się chylić ku zachodowi. Nie długo wszystko się rozstrzygnie. Najwyżej odejdzie ze spuszczonym ogonem. Trudno. Ale przynajmniej w końcu będzie miał to za sobą. Uniósł wysoko głowę, skinął do swojego odbicia dodając sobie pewności siebie i wyszedł z pokoju.

Yuki stanęła na środku ścieżki wychodzącej poza wioskę i rozejrzała się. Zastanawiała się dlaczego Kion tak nagle chce się spotkać? Po prawdzie widywali się prawie codziennie, ale od kilku dni dziwnie się zachowywał. Nie chciał chodzić z nią na polowania, znikał bez słowa z domu, a gdy próbowała go zapytać co się dzieje, unikał odpowiedzi. Dziewczyna zmarszczyła czoło. Nigdy tak się nie zachowywał, a znają się już od wielu lat. A teraz nagle zostawia jej liścik rano, by czekała na niego na ścieżce o zachodzie słońca. To wszystko było bardzo dziwne. Szczególnie, że nigdy nie pisał do niej liścików. Yuki zaczęła podejrzewać, że Kion coś przygotował albo coś chce jej powiedzieć, ale co? Westchnęła. Ostatnio i tak ma sporo na głowie. Od kąd wrócili z klanu Hamelin trzy tygodnie temu i dogadała się w końcu z ojcem, wciąż jest zajęta sprawami klanu. A to rozwiązywanie drobnych spraw i problemów, to rozmowy z członkami innych klanów kotołaków, bo ojciec w końcu się uparł, by nauczyła się prowadzić interesy. Nie protestowała. To był w końcu warunek, by mogła szkolić się na wojowniczkę. To był dobry układ, ale jednocześnie było to bardzo wyczerpujące i niewiele czasu zostawało jej, by chodzić poćwiczyć z łukiem. Dlatego też smuci ją zachowanie Kiona, którego wsparcie jest dla niej teraz tak bardzo cenne. Miała ochotę wygarnąć mu to prosto w twarz, ale coś ją powstrzymywało. Może to te nowe emocje, które zaczęła czuć od paru tygodni... Pokręciła do siebie głową. Kion jest dla niej jak brat, a on na pewno widzi w niej siostrę. Zawsze tak będzie. Ale co, gdyby oni...
- Yuki!
Znajomy głos przerwał jej rozmyślania i spojrzała przed siebie. Kion właśnie szedł w jej stronę uśmiechając się lekko.
- No, w końcu jesteś – Zaczęła Yuki krzyżując ręce na piersi – Dlaczego zastawiasz służącym liścik zamiast się od razu spotkać? Od kilku dni zachowujesz się dziwnie. Czy ty mnie unikasz??
Kion zakłopotał się nieco.
- Przepraszam. Miałem ważny powód. Zrozumiesz na miejscu, tylko proszę, zaufaj mi. Chodź za mną.
I skierował się do wyjścia z wioski. Yuki westchnęła niecierpliwie i podążyła za nim.
- Dokąd idziemy? - Zapytała przyjaciela, ale ten milczał i dalej szedł nie zatrzymując się.
Dziewczyna zacisnęła usta. Chce jej coś pokazać? O tej porze? Co to może być... A może to będzie jakieś wieczorne polowanie? Nie, to bez sensu. Miałby przy sobie łuk lub wędkę, a nie lubił używać pazurów podczas łowów. Yuki zmarszczyła czoło i popatrzyła uważnie na niego. Jakby tak się zastanowić, Kion nawet wyglądał jakoś tak inaczej. Szczotkował futro? Od kiedy to robi takie zabiegi?? No i jego ubranie jest takie... schludne. Nie żeby wcześniej chodził brudny i niechlujny, ale sprawiał wrażenie wystrojonego jak na jakieś święto. A może on... nie, to na pewno nie to. Pokręciła do siebie głową Yuki. Coraz bardziej paliła ją ciekawość, co Kion przygotował. 
Szli tak dłuższy czas mijając pola i zagajniki, aż weszli do lasu i Kion wciąż parł do przodu, prowadząc ją bez słowa. Słońce właśnie zaczęło już w pełni zachodzić i w lesie robiło się coraz ciemniej. Yuki miała nadzieję, że nie będą tak szli aż do nocy...
W końcu wyszli na otwartą polankę, przy której błyszczało się malutkie jeziorko lub staw, a na drugim brzegu rosło wielkie, rozłożyste drzewo. Chłopak zatrzymał się i uśmiechnął:
- Usiądź proszę. Musimy chwilę teraz poczekać.
- Na co? I co to za miejsce? - Zapytała Yuki siadając na trawie.
- Cierpliwości. Zobaczysz.
Kion usiadł obok niej i skierował wzrok na drzewo. Yuki rozejrzała się dookoła. Nigdy przedtem tu nie była. Ciekawiło ją skąd Kion zna te miejsce. Chodziła po tym lesie od lat, a mimo to nie wiedziała, że jest tu ukryte jeziorko. Czy coś z niego zaraz wyskoczy? Jakoś w to wątpiła. Wyglądało dość zwyczajnie. Popatrzyła znowu na młodzieńca, który wciąż wpatrywał się w drzewo po drugiej stronie, jakby było jakimś niesamowitym cudem świata. Ale dla niej było ono równie zwyczajne co cała reszta drzew. Westchnęła cicho i czekała co się wydarzy.
Wkrótce zaczął zapadać zmrok i ostatnie promienie słońca właśnie dotknęły horyzontu. Yuki zaczęła się coraz bardziej niecierpliwić.
- Długo jeszcze?
- Jeszcze chwilkę – Odparł Kion, po czym dodał – O, zaczyna się!
I nagle na ich oczach tysiące świetlików zaczęło frunąć w stronę drzewa i siadać na jego liściach i gałązkach. Yuki aż rozwarła szeroko oczy ze zdumienia. W ciągu kilku sekund całe drzewo zaświeciło się od ogromnej liczby owadów, dosłownie jakby płonęło ogniem. Jednocześnie cała okolica rozświetliła się pięknym blaskiem. Yuki wstała i podeszła bliżej brzegu. Nie mogła się napatrzeć na te zjawisko. Świetliki błyszczały niczym maleńkie ogniki.
- Kion, to jest... przepiękne! Skąd wiedziałeś, że w lesie jest coś takiego?
Kion również wstał z ziemi i uśmiechnął się szeroko.
- Powiedział mi o tym mój kolega. Sam nie miałem pojęcia, że jest tu takie drzewo, dlatego przez ostatnie kilka dni chodziłem po całym lesie i szukałem tego miejsca. Byłem pewien, że ci się spodoba.
Yuki uśmiechnęła się szerzej.
- I to bardzo! Niesamowite to jest!
- To specjalny gatunek drzewa, które jest nasączone żywicą o silnym zapachu. Co z kolei przyciąga świetliki. Dlatego jest ich tak dużo – Wyjaśnił.
Dziewczyna wpatrywała się w drzewo urzeczona. Młodzieniec zaczerpnął oddech i mówił dalej:
- Ale nie tylko po to chciałem, byś przyszła tu ze mną. Muszę ci powiedzieć coś, co powinienem był powiedzieć już dawno. I w końcu jestem na to gotowy.
Yuki spojrzała na niego i drgnęła znowu zaskoczona. Kion uklęknął przed nią na jedną nogę i spojrzał jej w oczy.
- Ja... jesteś mi naprawdę bardzo bliska. Nie ma w wiosce bardziej wyjątkowej dziewczyny niż ty. Dlatego też moje serce w końcu poczuło o wiele więcej i te uczucie rosło z każdym dniem i miesiącem. Yuki...
Chwycił delikatnie jej dłoń.
- Kocham cię. Czy zechcesz być ze mną?
Yuki osłupiała, a jej twarz zalał rumieniec.
- Kion, ja... nie wiem nawet co powiedzieć...
Spuścił wzrok i dodał poważnie:
- Wiem, że to tak nagle i wiem, że nie powinienem w ogóle tego mówić. Jesteś księżniczką, a ja zwykłym kotołakiem, który niczym się nie różni od innych mieszkańców wioski. Zasługujesz na wyjątkowego i najlepszego partnera. Ale musiałem w końcu to powiedzieć. Już wiele razy chciałem, ale nie miałem odwagi...
- Kion.
Chłopak uniósł głowę z powrotem na przyjaciółkę i zobaczył z zaskoczeniem, że z jej oczu płyną łzy.
- Nie obchodzi mnie czy jesteś sławnym wojownikiem, czy dziedzicem klanu. Wiesz, że to nie ma dla mnie znaczenia. Powiedziałam ci kiedyś, że też jesteś mi bardzo bliski.
Yuki uklękła zrównując się z nim i uśmiechnęła się.
- I ja poczułam coś więcej. Nie jesteś zwykłym kotołakiem. Mówię szczerze. Tylko ty rozumiesz moje uczucia, wspiera mnie w najtrudniejszych chwilach i dzieli ze mną smutki i radości. Dlatego też się w tobie zakochałam.
Kion zaniemówił z wrażenia, a tymczasem Yuki przytuliła się do niego mocno obejmując. Teraz i on poczuł, że łzy napłynęły mu do oczu i objął ją równie mocno.
Gdy w końcu dziewczyna odsunęła się, powiedziała jeszcze:
- I znasz już odpowiedź na twoje pytanie.
Kion uśmiechnął się szeroko.
- Yuki, jestem taki szczęśliwy. Byłem pewien, że nie czujesz tego samego. Nie robiłem sobie zbyt wielkich nadziei, ale zaryzykowałem.
Yuki zaśmiała się lekko.
- Więcej odwagi, Kion. A teraz powiedz szczerze, od jak dawna to trwało? Kiedy się we mnie zakochałeś?
Chłopak poczuł lekkie zawstydzenie.
- Mniej więcej rok. Nawet sam nie wiem, w którym momencie. Po prostu samo się to pojawiło.
- I tak długo zwlekałeś? Dlaczego? Bo jestem księżniczką?
- To też, ale po prostu bałem się. Bałem, że jak wyznam co czuję to stracę twoją przyjaźń. Nie wiedziałem co robić.
Yuki znowu się roześmiała.
- Och, Kion. Nigdy by do tego nie doszło. Gdybyś mi powiedział wcześniej, po prostu bym przyznała, że to tylko przyjaźń i nic by się nie zmieniło między nami.
Kion uśmiechnął się z poczuciem ulgi na sercu.
- Teraz rozumiem co chciałeś mi wtedy powiedzieć, gdy wróciliśmy z Hamelin – Mówiła dalej Yuki – Troszkę się nawet domyślałam, ale nie miałam pewności.
Chwyciła jego dłonie.
- Sama myślałam, że to tylko zauroczenie, ale potem zaczęło się to nasilać i nasilać. I teraz już wiem, co do ciebie czuję. Wybacz, że trochę się naczekałeś.
Kion pokręcił głową.
- Czekałbym nawet i dłużej, dopóki wprost byś mnie nie odrzuciła. 
Dziewczyna uśmiechnęła się znowu.
- Teraz ja to powiem: kocham cię, mój tygrysie.
Zbliżyła ku niemu swoją twarz, a on do niej i ich usta zetknęły się w delikatnym, ciepłym pocałunku.
Gdy się odsunęli, Yuki otarła oczy z łez, które znowu jej napłynęły do oczu.
- Takiego wieczoru się nie spodziewałam.
- Ja też nie – Uśmiechnął się Kion.
Popatrzyli chwilę na siebie, po czym Kion zapytał:
- Myślisz, że twój ojciec będzie zły? Trochę się boję stracić swoje futro.
Dziewczyna roześmiała się otwarcie.
- Nie przejmuj się nim. Zaakceptował cię jako mojego przyjaciela, to musi i przyjąć do wiadomości nasz związek, czy mu się to podoba czy nie. Inne klany tak samo. To ja wybieram swojego przyszłego męża i wybrałam ciebie.
Kion popatrzył na nią czując jak wszystko śpiewa w nim ze szczęścia.
- Przyszły mąż.
Yuki zarumieniła się na twarzy.
- Nie musimy się z tym spieszyć. Troszkę... nie jestem jeszcze gotowa na małżeństwo.
Chłopak uśmiechnął się.
- Ja też nie, mówiąc szczerze. Dajmy sobie na to czas. Liczy się nasza miłość.
Yuki skinęła głową i wstali z ziemi.
- Robi się późno. Lepiej wracajmy – Dodała.
- Tak.
Opuścili polankę wracając z powrotem do wioski. Oboje czuli rozpierające szczęście i jednocześnie ciepło na sercach. Yuki pomyślała sobie, że to najpiękniejsza chwila w jej życiu i wciąż nie może się otrząsnąć z tego wszystkiego. Miała nadzieję, że to nie jest tylko sen. Wychodząc z lasu chwyciła Kiona za rękę i nie puścili się aż do samego jej domu.

                                                                     ➳

Minął tydzień, a związek księżniczki z młodym wojownikiem był na ustach już wszystkich mieszkańców wioski. Większość gratulowała im i życzyła szczęścia, a inni, szczególnie kawalerowie, którzy wcześniej zabiegali o rękę Yuki, patrzyli na nich ze skrytą zazdrością. Ale oczywiście para nie przejmowała się tym, a jako że Kion będzie w przyszłości współprzywódcą klanu, praktycznie na równi z księżniczką, ojciec Yuki pozwolił mu na swobodne przemieszczanie się po rezydencji bez uprzedniego przyzwolenia. Oprócz tego niektórzy służący zaczęli kłaniać mu się z szacunkiem, co okropnie chłopaka zawstydzało. Z tego względu stwierdził, że nadal będą umawiać pod jej domem, aby nie musiał wchodzić do środka.
I tak właśnie w tej chwili robił. Podczas, gdy on stał opierając się o ścianę budynku, Yuki siedziała na kolejnym nudnym spotkaniu interesantów z jej ojcem.
Dziewczyna ziewnęła szeroko, już chyba po raz dziesiąty i bawiła się piórem do pisania turlając go między palcami po stole. Głowę oparła na dłoni i tylko czekała aż spotkanie dobiegnie końca. Jej ojciec, książę Kamau, rozmawiał właśnie z trzema wysokimi urzędnikami z jednego z klanów kotołaków. Spotkanie zaczęło się ponad godzinę temu, ale Yuki przestała słuchać po piętnastu minutach. Nie cierpiała tych spotkań. Głównie to przed nimi zawsze uciekała z domu, by pobiegać po lesie i polach. Ale teraz obiecała, że będzie więcej angażować się w sprawy międzyklanowe, więc nie było już odwrotu. Na szczęście niektóre rozmowy były krótkie, ale dziś była ta dłuższa. Yuki walczyła sama ze sobą, by nie zasnąć.
W pewnym momencie książę zwrócił się do niej nieco surowo:
- Yuki! Słuchasz co mówię?
Dziewczyna drgnęła gwałtownie i podniosła głowę zaskoczona.
- Co?? Słucham wszystko!
- To powtórz co powiedziałem przed chwilą.
- Eee...
Yuki powiodła wzrokiem po trójce mężczyzn, którzy siedzieli przy stole i patrzyli na nich cierpliwie. Dwoje z nich było już starszawymi kotołakami o lekko siwiejących włoskach na futrze, a trzeci wyraźnie dużo młodszy, ale elegancko wystrojony. Popatrzyła z powrotem na ojca.
- A mogę dostać jakąś podpowiedź?
Młodszy urzędnik parsknął cicho pod nosem ze śmiechu.
Książę westchnął i potarł palcami czoło, jakby próbował się nie zdenerwować.
- Yuki, chciałem abyś uczestniczyła w tych zebraniach, bo to ważna dla ciebie lekcja. Kiedyś, gdy przejmiesz po mnie przywództwo, to ty będziesz zasiadać na tym krześle i prowadzić rozmowy z klanami. To nie są spotkania przy herbatce.
- No wiem, tato, a szkoda, może herbatka i ciastka urozmaiciłyby te nudne rozmowy – Odparła otwarcie Yuki.
Kamau popatrzył na kartkę, którą Yuki miała przed sobą.
- Sądząc po tych bazgrołach, które narysowałaś zamiast notować cenne wskazówki na przyszłość, to faktycznie musiałaś się bardzo nudzić.
Teraz wszyscy trzej urzędnicy zaśmiali się cicho na tę wymianę zdań, choć nie dość cicho. Książę popatrzył na nich i nieco zgromił wzrokiem, na co mężczyźni natychmiast umilkli i odwrócili spojrzenie. Kamau znowu westchnął i wstał z krzesła.
- No dobrze, skończymy na dziś spotkanie. Dziękuję wam za wszystkie uwagi i widzimy się za miesiąc, panowie.
Urzędnicy wstali i skłonili się nisko, po czym wyszli z gabinetu. Kamau spojrzał znowu na córkę, która właśnie brała do ręki kartkę i pióro ze stołu. Nim się odezwał, dziewczyna od razu zareagowała:
- Tak, tak, wiem co chcesz powiedzieć, tato. Postaram się być następnym razem bardziej skupiona. Ale naprawdę te zebrania są okropnie nudne!
Mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie.
- Wiem, gdy byłem w twoim wieku, a nawet mniej, też bardzo mnie one nudziły.
- No właśnie! - Wykrzyknęła Yuki.
- Ale niestety, są one ważne. Pamiętaj, że obowiązkiem książąt klanu Shri Lan to opieka nie tylko nad własnym, ale wszystkimi pięcioma klanami kotołaków. A jeszcze do tego dochodzą wzajemne interesy z klanami ze Sojuszu Ras. Więc to bardzo dużo zajęć i równie duża odpowiedzialność. Musisz nauczyć się tego wszystkiego jako następna przywódczyni.
Yuki spoważniała lekko.
- Tak wiem, ja naprawdę chcę być dobrą przywódczynią – Po czym dodała z uśmiechem – Na szczęście nie będę z tym sama. Chciałeś, bym znalazła sobie męża i znalazłam. Kion mi pomoże. Ufam mu.
Książę uśmiechnął się szerzej.
- Wiem. To dobry chłopak. Wierzę, że poprowadzicie ten klan ku jeszcze lepszej przyszłości.
Yuki skinęła głową ciesząc się aprobatą ojca. Wciąż miała przed oczami chwilę, gdy przyszła z Kionem oznajmić, że zostali parą. Początkowo jej ojciec oczywiście był w niemałym szoku i z mieszanymi uczuciami przyjął tę wiadomość. Ale wtedy Kion złożył mu obietnicę, że będzie dbał zarówno o nią, jak i o klan, zapewniając go o szczerości swych słów i uczuć. Książę nie mógł pozostać na to obojętny i w końcu zaakceptował go całkowicie, nie wyrażając ani jednego sprzeciwu na ten związek. Yuki wiedziała, że dla ojca najważniejsze jest jej szczęście. To była bardzo przełomowa chwila.
Już miała odejść, gdy Kamau powiedział jeszcze:
- Mam pewną propozycję dla ciebie, może to cię zaciekawi żebyś się nie nudziła.
- Tak?
- Klan Huan Ying wysłał mi zaproszenie na bankiet z okazji urodzin Wielkiego Wodza. Chcesz się tam wybrać? Oczywiście możesz wziąć ze sobą Kiona. Ja mam zbyt dużo pracy i szczerze nie przepadam za takimi zabawami.
- No jasne! - Ucieszyła się Yuki – Uwielbiam chodzić na przyjęcia! One nudne nie są.
Kamau uśmiechnął się.
- Tak myślałem. Bankiet zaczyna się jutro po południu. Przekaż ode mnie pozdrowienia dla wodza i jego syna.
- Jasne, dzięki, tato! - Odparła Yuki i pobiegła do swojego pokoju.
Po niedługiej chwili wybiegła z rezydencji niosąc łuk i kołczan ze strzałami. Kion uśmiechnął się na jej widok i podszedł bliżej.
- Jak tam zebranie?
Dziewczyna westchnęła.
- Lepiej mi nic nie mów. Mam dość tego nudziarstwa. Ciągle tylko gadają o polityce, co tam słychać w innych klanach, czy mamy w tym roku obfite zapasy jedzenia, bla, bla, bla... rany, ile można gadać o jednym i tym samym??
Yuki przejechała sobie rękami po twarzy zdegustowana, na co Kion roześmiał się głośno.
- No, straszne nudy. A co na to twój ojciec?
- Jak zwykle chce bym się uczyła, ale nie wiem czy wytrwam na tych spotkaniach. Znowu mam ochotę uciec wtedy z domu.
Kion zachichotał rozbawiony. Oboje skierowali się na drogę przez wioskę, zmierzając do lasu na polowanie.
Yuki dodała jeszcze:
- Ale jutro szykuje się coś fajnego. Chcesz iść ze mną na przyjęcie urodzinowe wodza z klanu Huan Ying?
- Pewnie, bardzo chętnie! - Uradował się Kion.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Przy okazji będę mogła cię im przedstawić, w sensie jako mojego partnera.
- Hm, czyli mam się już zacząć stresować.
Yuki zaśmiała się.
- No co ty, będzie dobrze. Parę razy widziałam już tego wodza, to w porządku facet. Na pewno ciebie polubi.
- Na pewno – Odparł Kion cicho, bez przekonania w głosie.
Yuki znów się uśmiechnęła i tylko poklepała przyjaciela po plecach dla otuchy.  

                                                                     ➳

Następnego dnia Yuki szykowała się w swoim pokoju do wyjścia na bankiet. Wiedziała, że takiego typu przyjęcia są bardzo eleganckie, więc nie mogła tam iść w kostiumie łowczyni. Chcąc, nie chcąc musiała wybrać jedną z licznych sukienek ze swojej szafy. Właśnie jej pokojówka pomagała zawiązać strój na plecach Yuki, podczas gdy ta patrzyła na siebie krytycznie w lustrze.
- Wyglądam jak błazen.
Pokojówka uśmiechnęła się.
- Wyglądasz pięknie, panienko. Jestem pewna, że wszyscy zwrócą na ciebie uwagę na bankiecie.
- No właśnie, nie chcę, by wszyscy patrzyli na mnie jak na jakąś ozdobę! - Odparła z gniewem dziewczyna.
- Przesadza, panienka. Będąc księżniczką to oczywiste, że każdy będzie tobą zainteresowany – Odparła cierpliwie pokojówka – Gdyby panienka była nadal wolną kobietą, jestem pewna, że kawalerowie ustawiliby się do ciebie w kolejce.
Yuki prychnęła pod nosem. Akurat jakby jej na tym zależało...
- Gotowe. Teraz upnę panience włosy – Powiedziała służąca i sięgnęła po przybory do czesania włosów i ozdoby.
Yuki przyglądała się uważnie tym zabiegom. Sukienkę, którą wybrała, dostała niegdyś w prezencie od sprzedawcy tkanin na swoje urodziny i jeszcze z całego tego zestawu szmatek najbardziej jej odpowiadała. Materiał był lekki i niezwykle delikatny, ufarbowany na błękitny kolor i z naszytymi srebrnymi nićmi delikatnymi wzorkami. Sukienka sięgała jej do łydek, a ramiączka okrywały ramiona lekką falbanką. Nie była też zbyt ciasna. Krój został elegancko poprowadzony na piersiach w kolejnej falbance i również opatrzony srebrnym wzorkiem. Przy czym dekolt nie był zbyt głęboki, jak często widuje się w tego typu kreacjach. To też podobało się Yuki, która nie cierpiała jak ubrania odsłaniają za dużo. No i strój był wiązany ozdobną, niebieską wstążką na plecach odsłaniając je do połowy, co nadawało kobiecego powabu. Ale to powodowało, iż Yuki musiała wtedy poprosić swoją pokojówkę o pomoc. Mimo wszystko dziewczyna i tak wolała swój skromny, totalnie nie elegancki kostium łuczniczki.
Nami skończyła właśnie czesać jej długie białe włosy i zaczęła zaplatać misterny warkocz pośrodku, tak że spływał na głowie Yuki w otoczeniu pozostałych, rozpuszczonych włosów. Na koniec ozdobiła warkocz maleńkimi spinkami w kształcie kwiatów.
- I co o tym panienka myśli? - Zapytała odsuwając się na bok.
Yuki chwyciła małe lusterko i przejrzała się w nim, aby duże lustro odbiło widok z tyłu. Uśmiechnęła się szczerze.
- Śliczne to jest. Nie wiem jak to robisz, Nami. Fryzury twojej roboty są zawsze takie drobiazgowe. Podoba mi się to bardziej niż ta kiecka. Dzięki.
Kobieta skłoniła się z wdzięcznością.
- Pomóc panience z butami?
- Nie trzeba, dam radę. Możesz odejść – Odparła Yuki i sięgnęła po sandały dopasowane do stroju. Pokojówka jeszcze raz się skłoniła i wyszła z pokoju.
Yuki usiadła na krześle i zaczęła wiązać sandały na stopach. I one były w niebieskim kolorze, plecione wysoko do połowy łydek w misterny sposób. Wiązanie ich w efekcie zajmowało trochę czasu. Poza tym miały lekki obcas. Gdy dziewczyna skończyła, wstała i zrobiła parę kroków po pokoju.
- No dobra, może być. Dobrze, że bankiety urodzinowe są tylko raz w roku – Powiedziała do siebie z westchnięciem.
Popatrzyła na szkatułkę z biżuterią z równie krytycznym wzrokiem i w końcu wybrała naszyjnik z rzemyka i z kolorowym kamieniem oraz plecioną bransoletkę. Miała też ozdoby na ogon, ale stwierdziła, że to przesada. Nawet na co dzień nie nosi nic poza zwykłymi plecionkami na dłoniach. Księżniczka czy nie, nie miała zamiaru robić za udekorowaną lalkę. Stwierdziwszy, że wystarczy już tych zabiegów, wyszła z pokoju.
Gdy zeszła na hol, od razu zauważył ją jej ojciec.
- Yuki.
Dziewczyna odwróciła się. Kamau podszedł do niej niosąc jakąś paczkę.
- Przekaż prezent dla wodza. Możesz powiedzieć, że to od nas obojga.
- Jasne – Odparła biorąc do rąk paczkę. Nie ważyła wiele, choć była spora.
Ojciec popatrzył na nią uważnie.
- Szkoda, że nie lubisz nosić sukien na co dzień. Przypominasz mi twoją matkę. Ona też wyglądała pięknie w takim stroju.
Yuki zarumieniła się lekko i uśmiechnęła.
- Dzięki, tato. To idę. Potem ci opowiem jak było.
I odwróciła się do wyjścia.
Kion już na nią czekał cierpliwie, parę metrów od wejścia do rezydencji. Gdy Yuki wyszła i przekroczyła próg, aż wciągnął oddech. Ledwo ją poznał. Teraz naprawdę wyglądała jak księżniczka. Uśmiechnął się szeroko i podszedł bliżej. Yuki też się uśmiechnęła na jego widok i idąc w jego stronę nagle potknęła się prawie przewracając. Kion od razu podleciał do niej i chwycił ją delikatnie za ramiona.
- Ostrożnie, księżniczko! Szkoda byłoby tej ślicznej sukienki!
Yuki spojrzała na niego spod łba.
- Bardzo zabawne. Cholerne buty, nie umiem w nich chodzić.
Kion roześmiał się i popatrzył na nią.
– A tak mówiąc poważniej, wyglądasz przepięknie. Jak bogini. Ledwo cię poznałem.
Dziewczyna zarumieniła się i odgarnęła kosmyk włosów z twarzy.
- Naprawdę tak myślisz?
- Naprawdę. Wszystko pasuje na tobie idealnie – Uśmiechnął się.
Yuki zbliżyła się do niego i krótko pocałowała w usta.
- No dzięki, to miłe. Ale tęsknie już za moim skórzanym kostiumem.
- W nim też mogłabyś iść – Przyznał chłopak biorąc od niej prezent.
- No, nie wyglądałoby to dobrze na takim przyjęciu. Muszę wyglądać jak na mój status przystało - Westchnęła.
Kion uśmiechnął się szerzej.
- Mówisz to bez przekonania w głosie. Ale wiem co czujesz. A ja dobrze się ubrałem?
Yuki popatrzyła na niego uważnie. Młodzieniec może i nie miał tak bogatych strojów co ona, ale musiała przyznać, że się postarał. Codzienny strój wojownika zamienił dziś na elegancką koszulę i spodnie w ciemnogranatowych kolorach, przy czym do koszuli dołączył też aksamitną kamizelę, która miała kieszonkę na ozdobę z kwiatu. No i do tego czarne, wyczyszczone buty.
- Prawdziwy elegant z ciebie. Wykosztowałeś się chyba na te ciuchy.
Kion zarumienił się lekko.
- Nie było tak źle. Sprzedawca tkanin obniżył cenę w ramach tego, że jesteśmy parą. Miło z jego strony.
Yuki szturchnęła go łokciem.
- Pewnie liczył na to, że kiedyś spełnisz jakąś jego prośbę, jak już będziemy razem stać na czele wioski.
Chłopak zakłopotał się nieco.
- Myślisz, że tylko o to chodziło?
Yuki roześmiała się.
- Żartuję. To miły gest. Chodźmy już. Nie powinniśmy się spóźnić.
I chwyciła go pod ramię.
- Masz rację. W końcu to nie przystoi królewskiej parze – Mrugnął okiem Kion.
Księżniczka zachichotała wesoło i niespiesznie skierowali się do wioski klanu Huan Ying.  

Bankiety z okazji urodzin ważnych osób, czy też zaręczyn i ślubu, zdarzają się sporadycznie, ale to sprawia, że są tym bardziej wystawne. Klany kotołaków ponad wszystko cenią sobie przede wszystkim elegancję i przepych. Przyjęcia prawie zawsze odbywają się z całym zestawem odpowiednich do okazji elementów: od rzeźb lodowych po wyszukane potrawy. Odpowiednio przygotowana orkiestra oraz setki dekoracji. No i był zwykle wielki tłum gości. Gdy bankiet dotyczy głowy klanu, zapraszane są wszystkie klany kotów, a nawet wybrane osobistości ze sojuszniczych wiosek. Gdy Yuki i Kion dotarli na miejsce, od razu zauważyli, że gości jest przynajmniej kilkadziesiąt. Przyjęcie zorganizowano na powietrzu, tuż przed rezydencją przywódcy w pięknym ogrodzie.
- Ale ludzi... - Powiedział Kion czując, że kolana mu się ugięły na widok masy gości.
Yuki uśmiechnęła się.
- Spokojnie, to nic wielkiego. Przyjęcia z okazji zaślubin wyglądają jeszcze lepiej. Przyzwyczaisz się.
- Łatwo ci mówić, ty od dziecka chodzisz na takie rzeczy. Ja pierwszy raz w życiu – Odparł.
Yuki zaśmiała się lekko.
- Oj, Kion.
Gdy podeszli bliżej, natychmiast większość gości zwróciło na nich uwagę i rozpoznali księżniczkę. Ukłonili się jej z szacunkiem, na co Yuki tylko uśmiechnęła się i uniosła dłoń w pozdrowieniu. Kiona ogarnęło za to zakłopotanie widząc jak goście przypatrują mu się z ogromną ciekawością. Skinął tylko głową cały czerwony na twarzy. 
- Ach, księżniczka Yuki! A więc pogłoski o twej urodzie nie były przesadzone!
Usłyszeli nagle jakiś głos i podszedł do nich wysoki, kolorowo wystrojony kotołak uśmiechający się szeroko. Miał rude futro pełne brązowych pasków na ciele, a jego bogato zdobiony strój wyróżniał się mocno w tłumie, choć wszyscy goście nosili, logicznie, eleganckie ubrania. Yuki od razu domyśliła się kim on jest.
- Witaj i bardzo mnie cieszy twoja obecność! - Mówił dalej młodzieniec i chwycił jej dłoń całując wierzch dżentelmeńsko, jednocześnie kłaniając się.
Dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie.
- Hej, a ty jesteś...?
- Nafari, syn Wielkiego Wodza. I niedoszły twój narzeczony – Mrugnął okiem żartobliwie.
Yuki zakłopotała się nieco i kątem oka zerknęła na Kiona, który patrzył na chłopaka z pod przymrużonych powiek. Nafari uśmiechnął się szeroko i dodał:
- Oczywiście nie zrozum mnie źle, księżniczko. Nie mam żalu ani nic z tych rzeczy. Mnie też zaskoczyły wtedy te zaręczyny z kimś kogo nawet na oczy nie widziałem. Ale zaufałem mojemu ojcu, który rzekł, iż nie będę żałować tej decyzji i przysiągłem, że będę dla ciebie dobrym mężem. Jednakże, gdy potem oznajmiono, że zaręczyny zostały zerwane, nie ukrywam, że poczułem ulgę. Nie ze względu na ciebie oczywiście, ale ja też uważam, iż powinno się najpierw kogoś pokochać, a dopiero później zawrzeć małżeństwo.
Yuki uśmiechnęła się szerzej i skinęła głową.
- Dokładnie tak. Przekonałam ojca, że chcę sama wybrać dla siebie partnera, a nie przez taki układ. Byłam zła, że ojciec za moimi plecami chciał zorganizować ślub.
Nafari skinął głową ze zrozumieniem.
- I cieszę się, że zrozumiał moje uczucia – Mówiła dalej – Niewiele później wybrałam tego kogo naprawdę kocham.
Spojrzała czule na Kiona, który uśmiechnął się do niej. Nafari popatrzył na niego uważnie.
- I cieszę się waszym szczęściem – Odparł szczerze – Miło mi ciebie poznać.
Wyciągnął dłoń do niego. Kion uścisnął ją lekko.
- Mnie również. Jestem Kion.
- A wracając, mamy prezent dla twojego ojca – Powiedziała Yuki unosząc paczkę – Jest tu gdzieś?
Nafari uśmiechnął się szeroko.
- Jasne, chodźcie. Przedstawię was mu.
Młodzieniec zaczął się przeciskiwać przez tłumek gości, aż dotarł do jednego z licznych stolików pełnych jedzenia, przy którym siedział starszy kotołak. Rozmawiał właśnie z innymi ludźmi, gdy zauważył syna.
- Tato, przyszli księżniczka Yuki i jej nowy narzeczony.
Mężczyzna uśmiechnął się i wstał z krzesła. Wódz klanu Huan Ying różnił się nieco od ojca Yuki. Był dość niski, tęgi w pasie i posiadał krótką bródkę związaną rzemykiem. Futro, podobnie jak Nafari, miał rude, ale ciemniejsze i bez pasków. Poza tym ubrany był dość kolorowo i krzykliwie. Kion pomyślał sobie, że wszyscy w tym klanie muszą uwielbiać nietuzinkowe stroje.
- Witam! Witam, Waszą Wysokość! - Zawołał wódz – Tak podejrzewałem, że Kamau nie przyjdzie, nigdy nie lubił bankietów. Ale tym milej mi powitać ciebie, księżniczko, w mych skromnych progach! Gdy ostatni raz ciebie widziałem, byłaś o wiele młodsza, a z każdym dniem jesteś coraz piękniejsza!
Yuki zawstydziła się tą uwagą. Zaczęło ją męczyć te ciągłe wychwalanie jaka to nie jest piękna i urodziwa. „Trzeba było jednak założyć ten skórzany kostium...", pomyślała.
Uścisnęła dłoń mężczyźnie.
- Mnie również miło pana widzieć.
Wódz machnął ręką.
- Proszę, mów mi Zuri. Jesteśmy w końcu jak jedna, wielka rodzina!
Yuki uśmiechnęła się.
Mężczyzna podał następnie dłoń Kionowi.
- A więc to jest twój wybranek! Doszły mnie wieści, że księżniczka ma partnera i bardzo byłem ciekaw kim jest owy szczęśliwiec. Jak cię zwą, młodzieńcze?
- Kion, proszę pana – Odparł chłopak prostując się z godnością.
- Daj spokój z tym panem – Oburzył się wódz, ale wciąż uśmiechając się – Ty też mów mi po imieniu. W końcu niedługo będziesz członkiem rodziny królewskiej!
Kion skinął głową lekko onieśmielony.
- Poznaję po twoim ciele i postawie, że szkolisz się na wojownika. Dobrze, bardzo dobrze – Dodał Zuri – Przywódca musi być silny i umieć obronić swoją rodzinę i klan. Pamiętaj, młodzieńcze, że spoczywa na tobie ogromna odpowiedzialność.
- Wiem, proszę pa... znaczy Zuri. Obiecuję, że sprostam waszym oczekiwaniom – Odparł poważnie Kion.
Mężczyzna roześmiał się serdecznie i klepnął go w ramię, aż ten prawie poleciał do przodu.
- Nie bądź już taki sztywny, chłopcze! Wszyscy jesteśmy gotowi pomóc tobie, jak i księżniczce w razie potrzeby. Od tego jesteśmy, by wspierać się wzajemnie, prawda synu?
- Prawda, tato – Odparł Nafari.
Kion uśmiechnął się czując się nieco lżej na sercu. Yuki dotknęła jego ramienia i skinęła głową, po czym wręczyła prezent wodzowi, któremu aż oczy się zaświeciły.
W końcu para oddała się w pełni atmosferze bankietu i dołączyła do zabawy. Wcześniejszy stres i obawy poszły w niepamięć. Obecność księżniczki na bankiecie wywołało niemałe poruszenie, więc dziewczyna dużo rozmawiała z przeróżnymi gośćmi na mniej lub bardziej ważne tematy. Kion za to był intensywnie zagadywany przez Nafariego, który chciał się o nim jak najwięcej dowiedzieć. Ale dwójka młodych kotołaków zawsze znajdywała chwilę, by potańczyć przy muzyce orkiestry, poczęstować się licznymi smakołykami, czy po prostu poprzechadzać się po ogrodzie.
Nagle w pewnym momencie usłyszeli głos Wielkiego Wodza, który wyrażał głęboką wściekłość i poniósł się po całym ogrodzie:
- Powiedziałem już to kilka razy i zdania nie zmienię! Nie sprzedam ci tego za żadne złoto! Wynoś się i jeśli jeszcze raz pokażesz się w wiosce, każę moim wojownikom cię zabić!
Przybysz, do którego mężczyzna mówił, krzyknął z równie wielkim gniewem wskazując na niego palcem:
- A więc bądź przeklęty, wodzu klanu Huan Ying! Więcej już mnie nie zobaczysz!
I odwrócił się napięcie, szybkim krokiem oddalając się od przywódcy. Jego czarny płaszcz, którym był okryty, załomotał w rytm kroków, po czym zlał się z ciemnościami zapadającego wieczoru. Wszyscy goście w osłupieniu przyglądali się tej scenie, a wódz zachwiał się lekko i oparł ciężko o stolik. Natychmiast podbiegł do niego Nafari z niepokojem na twarzy.
- Tato, nic ci nie jest?!
- Wszystko w porządku, tylko lekko zakręciło mi się w głowie – Odparł mężczyzna i usiadł na krześle.
Po chwili podeszli do niego również Yuki i Kion.
- Co się stało? Słyszeliśmy jakąś kłótnię – Zapytała Yuki.
Wódz prychnął lekko z irytacją i chwycił kufel z trunkiem.
- To nic takiego. Od tygodnia przychodzi do mnie ten facet i pyta czy sprzedam mu figurę z ametystu, która rzekomo należy do niego. Ale w żaden sposób tego nie udowodnił. Mówiłem mu, że kupiłem figurę od uczciwego handlarza, za niemałe pieniądze, a on z kolei od samego rzemieślnika. Nie mam żadnego powodu, by mu nie wierzyć. Ale ten facet uparł się, żeby odkupić przedmiot i ciągle wracał oferując nową sumę pieniędzy.
Westchnął ciężko.
- Tato, mimo wszystko mogłeś jakoś się z nim dogadać, skoro tak mu zależy na tej figurce – Powiedział Nafari.
- Nie ma mowy – Odburknął Zuri – Skoro kupiłem za uczciwe pieniądze to tego nie sprzedam.
I upił łyk z kufla. Nafari westchnął zrezygnowany.
- Każę wartownikom zachować czujność, gdyby on wrócił.
Młodzieniec oddalił się z ponurą miną.
- Gdyby trzeba było w czymś pomóc... - Zaczęła Yuki, na co wódz od razu machnął ręką.
- Nie przejmujcie się tym. Bez przerwy mam takie wizyty kłopotliwych ludzi. A to żądają jakiś absurdalnych rzeczy, a to proponują jakieś podejrzane interesy. Nic nowego. Gdy stoisz na czele klanu, bardzo szybko masz tylu wrogów ilu przyjaciół.
Kion zamyślił się chwilę nad tymi słowami i popatrzył za siebie, w kierunku którym zniknął dziwny przybysz. Mimo wszystko jego groźba nie wyglądała na żart. Nie znał się na takich rzeczach, ale miał niemiłe przeczucie co do tego zajścia.
Po chwili wszystko wróciło do normy, jakby nigdy nic i bankiet trwał dalej. Kłótnia wodza klanu z obcym gościem szybko poszła w niepamięć i każdy skupił się na zabawie. Nim się obejrzeli zapadła noc.
Yuki ziewnęła szeroko i podeszła do Nafariego, aby oznajmić, że powinni się już zbierać. Ale chłopak od razu zawołał:
- Może zechcecie zostać u nas na noc? Byłoby nam bardzo miło gościć księżniczkę przez te dwa dni. Oczywiście jej narzeczonego również.
Yuki popatrzyła na Kiona.
- Sama nie wiem. Nie chcę, by ojciec się zastanawiał gdzie jestem.
- Tym się nie przejmujcie. Wyślę posłańca do waszych rodzin z wiadomością o tej zmianie planów – Uśmiechnął się Nafari.
- Ale nie mamy żadnych rzeczy... - Zaczęła znowu Yuki.
- Dostaniecie wszystko czego potrzebujecie. Zostańcie z nami jeszcze!
- Co o tym myślisz? - Spytała Yuki Kiona.
Ten wzruszył ramionami.
- Ty decydujesz. Ja nie mam nic przeciwko.
Dziewczyna spojrzała z powrotem na Nafariego.
- W porządku, to zostaniemy jeszcze do jutra.
- Cudownie! - Uradował się rudy chłopak – Każę przygotować pokój. Ojciec też na pewno się ucieszy. Rano zjemy razem specjalne śniadanie i opowiecie mi coś więcej o swoich przygodach!
Yuki zaśmiała się lekko.
- Nie ma ich zbyt wiele, ale umowa stoi.
Nafari pobiegł wydać polecenia służącym, a tymczasem Yuki wraz z Kionem rozejrzeli się po ogrodzie, który pomału już zaczął pustoszeć od gości wracających do domu.
Nieco później para położyła się na łóżku wzdychając z ulgą.
- Chyba jednak polubię te bankiety – Powiedział Kion rozkładając ręce na miękkiej, wzorzystej pościeli – Nie dość, że darmowe jedzenie, to jeszcze darmowy nocleg.
Yuki roześmiała się.
- Mówiłam, że szybko się przyzwyczaisz. Miło ze strony Nafariego, że przygotował na szybko pokój dla nas. Naprawdę się stara.
- Faktycznie. Początkowo go nie lubiłem, ale teraz wydaje się być w porządku.
Yuki uśmiechnęła się szeroko, po czym pochyliła się nad nim.
- Jesteś zazdrosny? - Zapytała lekko rozbawiona.
- Ja? Zazdrosny? Phi, o jakiegoś dziwaka ubierającego się jak papuga? - Odparł Kion.
Dziewczyna zachichotała i zbliżyła się jeszcze bardziej. Kion spojrzał na nią.
- Masz naprawdę piękne oczy. Jak dwa błękitne kryształy odbijające promienie słońca.
Yuki zamruczała z uśmiechem i oparła brodę o jego klatę.
- Ale poeta z ciebie. A twoje oczy są takie... pomarańczowe.
Chłopak zaśmiał się.
- Nie umiesz prawić komplementów.
- A ty nie umiesz tańczyć – Wyszczerzyła się – Ciągle mnie deptałeś.
Kion poczerwieniał na twarzy.
- Przepraszam. Muszę się nauczyć. Specjalnie dla ciebie.
Yuki znowu się roześmiała.
- Kion, za bardzo się przejmujesz. Tylko się droczę.
Uśmiechnął się, a dziewczyna zbliżyła usta i pocałowała go. Kion odwzajemnił bez wahania i objął ją.
Niewiele potem otrzymali nocne ubrania i gdy położyli się spać, niemal jednocześnie usnęli przytulając się do siebie przez całą noc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro