Wolę ciebie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam w kącie i płakałam. Łzy spływały mi po policzkach i nie mogłam tego powstrzymać.
Nie usłyszałam nawet cichego pukania. Gdy podniosłam wzrok wszystko było rozmazane. Przetarłam szybko oczy. W drzwiach dostrzegłam...
Zaydena.
Co, kurwa? Skąd on się tu wziął?
- Nie powinieneś być na imprezie?- spytałam zamiast tego.
On tylko westchnął i usiadł obok mnie.
To był ważny moment. Zayden Williams siedział na podłodze!
- Czemu płaczesz?- spytał delikatnie.
- Nie płacze.
- Rosa, nie okłamuje mnie, przecież widzę- mówiąc to chwycił moje brodę i odwrócił w swoją stronę. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich...
Troskę i zmartwienie.
- Nic się nie dzieje. Coś mi wpadło do oka- nadal próbowałam kłamać.
- Ja pierdole, Rosanno. Powiedz co się stalo- nalegał zniecierpliwiony.
- Chodzi o Lily- mruknelam cicho. I tak mnie usłyszał.
- O Lily-?- zmarszczył brwi.
- Bo wszyscy zawracali uwagę tylko na nią. Mieli mnie w dupie- postanowiłam się przed nim otworzyć.- Bałam się że jeśli poznam moich przyjaciół z z siostrą to ja polubią bardziej i mnie oleją. Lily zawsze była tą bardziej lubianą bliźniaczką. I oczywiście tak się stało. Wszyscy ją pokochali. Lily co tam u ciebie? Jak tam w Anglii? Gdzie byłaś ostatnio na wakacjach? Co studiujesz?- próbowałam naśladować ich głosy. Wyszło mi chyba nieźle bo Zayden delikatnie się uśmiechnął.- Ja... To po prostu bólu, Zay.
- Co ja z tobą mam Rosa?- westchnął.- Ile razy mówiłem ci że nie możesz iść eporownywac z Lily, bo też jesteś cudowna? Jesteś piękna inteligentna, zabawna, współczująca...- gdy wymieniał moje cechy moje serce dosłownie się roztopiło.- Jeśli tego nie widzą to ich problem. Nie wiedzą co tracą. Ja na przykład wolę ciebie, Rosanno. Nie przejmuj się nimi. To nie pierwsze osoby, które cię oleją, obrażą albo zrobią coś gorszego. Musisz się przyzwyczaić i ignorować takie zachowania. Jeśli ktoś cię nie docenia to nie jest wart twojego towarzystwa.
Mówił szczerze a mi od razu zrobiło się lepiej. Zayden jeśli chciał umiał być miły i pocieszyć.
- Dzięki, Zay- szepnęłam, wtykając się delikatnie w jego ciało. Czekałam na to, ze mnie odepchnie ale tak się nie stało. Wręcz przeciwnie.
Objął mnie ramieniem.
- Zapamiętaj to, bo nie będę tego wszystkiego powtarzał dwa razy.
To było już bardziej w jego stylu.
- Nawet dla mnie?- uśmiechnęłam się uroczo.
- Nawet dla ciebie. Chodź l, położysz od spac- powiedział i podniósł się.
- Nie możemy jeszcze posiedzieć?
W odpowiedzi schylił się i wziął mnie na ręce. Nie protestowałam. Wtuliłam się w jego ciało. Przy Zaydenie zawsze czułam się bezpieczna, zaopiekowania i co najważniejsze wyjątkowa.
Odłożył mnie do łóżka i przykrył kołdra. Po chwili wahania położył się obok mnie. Poczułam jej jego dłoń obejmuje mnie za brzuch. Przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Dobranoc, Rosie- szepnął.
Zajęłam z uśmiechem na ustach. Może to wcale nie będzie najgorszy sylwester w moim życiu.
I nawet zapomniałam wypomnieć chłopakowi że nazwał mnie Rosie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro