7. Przemyślenia - Xavier

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

5 listopada, godzina 2:00, Krakowskie Bulwary

Była ciemna noc. Gwiazdy oświetlały niebo, tworząc niekończącą się mozaikę. Latarnie już dawno zgasły, a drogę ogarniał mrok. Muzyka ucichła; można było usłyszeć tylko szum płynącej Wisły. Pod mostem stała grupka przyjaciół, którzy bawili się w najlepsze. Lilith ledwo trzymała się na nogach, a Xavier żegnał się z ostatnimi kolegami, którzy jeszcze tam byli. Podszedł do dziewczyny, a następnie objął ją ramieniem.

— Odprowadzić cię do domu? Późno już — popatrzył na zegarek, uświadamiając sobie, że są już tam zbyt długo.

— Taaak — odpowiedziała, po czym oparła swoją głowę o jego.

Ruszyli, stawiając kroki raz w jedną stronę, a raz w drugą. Xavier był bardziej świadomy tego, co się dzieje, więc starał się panować nad sytuacją. Nagle zobaczyli kogoś wyłaniającego się z ciemności, którą chłopak oświetlał latarką. Był to starszy mężczyzna, najprawdopodobniej bezdomny. Popatrzył krzywo na parę, mrucząc coś pod nosem. Zignorowali to i ruszyli dalej.

Po długim spacerze znaleźli się pod blokiem Lilith. Dziewczyna wymamrotała numer, dzięki któremu mogli wejść do środka. Na szczęście go pamiętała, nawet znajdując się pod wpływem alkoholu. Kiedy weszli do środka, Xavier zaproponował skorzystanie z windy, mimo że na co dzień nastolatka wybierała schody. Wolała być w ruchu, niż stać i czekać na dźwig, tracąc więcej czasu. Mieszkała na drugim piętrze, dlatego wejście nie zajmowało jej długo. Przez stan, w jakim się znalazła dziewczyna, chłopak postanowił zostać u niej na noc. Czuł, że powinien się nią zaopiekować.

Kiedy wjechali windą na drugie piętro, czarnowłosej zrobiło się słabo. Xavier dziękował sobie w myślach, że nie zostawił jej samej sobie. Wygrzebał klucze z jej torby i otworzył drzwi do mieszkania, trzymając ją przy swoim boku.

Chłopak zapalił światło, aby mógł bezproblemowo zaprowadzić Lilith do łóżka. Wskazała palcem, w którym kierunku mają się udać. Pomógł jej położyć się na łóżku i przykrył ją potem kołdrą. Przesunął dłonią po jej policzku i powiedział, że może iść spokojnie spać. Uśmiechnął się na widok mrużącej oczy dziewczyny, która powoli odpływała w świat snów.

Zgasił lampkę nocną, pozostawiając ją w sypialni. Nie do końca myślał trzeźwo, ale był świadomy tego, co się stało. Całowali się pod mostem. Nie mógł uwierzyć, że do tego doszło. Usiadł na kanapie w salonie, odpalił telewizor i zaczął rozmyślać. Zastanawiał się, co wydarzy się rano. Czy dziewczyna będzie na niego zła, że dopuścił do takiej sytuacji? Lilith nie była trzeźwa, znajdowała się w stanie głębokiego upojenia alkoholem. Nie potrafiła ustać na nogach, cały ciężar przenosząc na chłopaka, dla którego nie stanowiło to problemu. Nie wstydziła się niczego, mówiła to, co przychodziło jej do głowy i robiła to, na co miała ochotę. Xavier nie zwracał uwagi na telewizyjny program; rozważał wszystkie opcje. Może będzie chciała więcej? Albo odrzuci go i postanowi zerwać kontakt? Nie wiedział, co nastąpi później. Bał się, że straci nową znajomość, na której bardzo mu zależało. Nie chciał więcej myśleć, jego los miał oczy otwarte, kreując przyszłość. Oczy mu się już kleiły, a zmęczenie zakradało się do jego umysłu. Zasnął, nie wiedząc już, jaka następna teoria tworzyła się w jego głowie.

9:00, mieszkanie Lilith

Dziewczyna dalej spała, a Xavier postanowił napić się kawy. Był zmęczony mimo kilkugodzinnego snu. Poszedł do kuchni, która była połączona z salonem, i zaparzył gorący napój. Spoczął na krześle przy stole, a następnie upił łyk. Kawa z mlekiem zwilżyła jego gardło, otulając przy tym jego struny głosowe. Miał zdarty głos przez głośne śpiewanie ostatniej nocy. Korzystał z chwili dla siebie, odcinając się od wszystkich myśli. Kofeina docierała do jego organizmu, pobudzając układ nerwowy.

Kiedy skończył sączyć kawę z kubka, postanowił wrócić do swojego domu. Mieszkał niedaleko, więc zawsze mógł wrócić i sprawdzić, jaki jest stan Lilith. Przed wyjściem zajrzał do pokoju dziewczyny, aby sprawdzić, czy śpi. Wyglądała jak porcelanowa laleczka — blada cera, różowe usta i czarne, długie włosy. Czoło przykrywała średniej długości grzywka, która dodawała jej uroku.

Wygląda przepięknie, nawet kiedy śpi" — pomyślał.

Cicho zamknął za sobą drzwi, następnie ruszył do przedpokoju, aby założyć tam skórzaną kurtkę i ciężkie glany. Sznurówki były czerwone, zawiązane tradycyjnym sposobem. Oznaczało to subkulturę punków, do której należał. Kąciki ust powędrowały do góry, kiedy wspominał o wszystkich koncertach, na których miał te buty. Wyszedł z mieszkania, zostawiając po sobie ślad w postaci brudnego kubka po kawie.

Przemierzał pobliski park, aż znalazł się przy głównej ulicy. W koronach kolorowych drzew wisiała mgła. Była gęsta i opadała coraz niżej, aż do samej ziemi. Liście ozdabiały chodniki, a na ławkach siedzieli ludzie. Pierwszy papieros tego dnia. Zaciągnął się dymem, wypuszczając go powoli z płuc. Miętowy posmak wypełniał jego jamę ustną. Przyłożył do spierzchniętych ust kolejnego zielonego winstona. W końcu wyszedł na ulicę; tędy szedł z Lilith. Znowu pojawiła się w jego głowie. Czuł ciepło na sercu, kiedy o niej myślał. Kiedy ją widział, zastanawiał się, co tak go przyciąga do tej dziewczyny. Nie odgadł tego, ale miał nadzieję, że kiedyś się dowie, co jest powodem jego zauroczenia. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro