Rozdział 1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Książka zostaje wydana 3 Maja 2023 roku :) Publikuję trzy pierwsze rozdziały takie jak będą w wersji papierowej. Koniecznie dajcie znać co sądzicie. Miłego czytania. Dziękuję wam za wszystko :)

Summer

– Powiedz mi, kiedy mam zacząć się śmiać... Żartujesz, prawda? – Patrzę z niedowierzaniem, jak krótkowłosa, drobna kobieta ciągnie po schodach walizkę. – Powiedz, że nie mówiłaś poważnie. Od tygodnia byłam pewna, że mnie wkręcasz.

Z każdym stopniem dźwięk uderzającej walizki wydaje się głośniejszy, a moje poirytowanie rośnie.

Vivien Pratt, moja (zdecydowanie przechodząca maniakalny epizod) mama dociera do salonu i kładzie bagaż na stoliku do kawy, a następnie zaczyna się pakować.

– Chciałabym mieć wybór. Chciałabym znaleźć rozwiązanie, które uszczęśliwi każdego. Chciałabym również mieścić się w moją szczęśliwą sukienkę z dziewięćdziesiątego siódmego roku, ale niestety po ciąży nigdy nie było dane mi jej założyć. – Wzdycha i zaciska usta w najbardziej nieszczerym uśmiechu, na jaki ją stać o tej porze dnia. – Nie zawsze życie daje nam to, czego chcemy.

Nasza rodzina słynie z fałszywych uśmiechów.

Podchodzę bliżej. Opieram się o framugę oddzielającą salon od kuchni.

– Chcę się tylko upewnić, że dobrze zrozumiałam... Muszę spędzić całe wakacje w miejscu, w którym prezydent jest farmerem, dlatego, że po moich narodzinach nie mogłaś wcisnąć się w swoją ulubioną zdzirowatą kieckę?

– Okej, po pierwsze, to nie jest zwykła zdzirowata kiecka. Dekolt w tej sukience jest idealnie na granicy klasy i skandalu... – Unosi wskazujący palec, bo w swoim mniemaniu właśnie dała mi w pełni przyzwoitą, oszałamiającą, modową radę godną podziękowania. – A po drugie, nie. Masz okazję spędzić wakacje w tej pięknej miejscowości, ponieważ nie zostawię osiemnastoletniej córki bez nadzoru na całe lato.

– Mamo, poważnie? Bez nadzoru? Co najgorszego mogłoby się stać? Jeśli nie zauważyłaś, nie jestem zbyt popularna wśród rówieśników. Moimi najlepszymi przyjaciółmi w przerwie zimowej byli Homer i Marge Simpson. Nie zrobiłabym żadnej dzikiej imprezy, jeśli o to się martwisz. – Rozkładam ręce, jakbym właśnie przekonała jury tym niepodważalnym argumentem.

– Nie mam pojęcia, kim są ci ludzie... Widzisz, nic nie wiem o twoim życiu osobistym. Tym bardziej nie mogę zostawić cię samej, kochanie. Nie mogę również odpuścić tej delegacji. To dla mnie... dla nas ogromna szansa.

Nawet nie próbuję wyjaśnić, że mowa była o kreskówce. Kręcę głową.

– Potrzebujemy pieniędzy, wiesz, że...

Zatrzymuję ją, unosząc rękę, zanim zdąży dokończyć.

Szybko łapie aluzję. Przełyka ślinę, odkłada kosz na pranie, który przed chwilą przyniosła, i powolnym ruchem odgarnia kosmyk włosów z twarzy.

– Może to twoja szansa na nowy start – wycedza, zmieniając temat, ale ton jej głosu wyraźnie sugeruje coś innego. – Trochę popracujesz nad sobą i takie tam.

Wchodzę w głąb salonu i opadam na kanapę. Mama siada na podłodze przy niskim stoliku, kontynuując składanie i pakowanie ubrań.

– Takie tam? – Krzyżuję ręce na ramionach. – Co masz na myśli?

– To może być dobre miejsce do refleksji... zajrzenia w głąb siebie i znalezienia źródła problemu. – Milknie na chwilę. – Kto wie, może nawet chłopaka?

Zaczyna się...

Według Vivien Pratt to niemożliwe, żeby źródło moich problemów tkwiło w czasach dzieciństwa. Psychologia to stek bzdur. Freud to szarlatan. Jedynym logicznym wyjaśnieniem tego, kim się stałam, jest fakt, że nigdy nie miałam chłopaka. Mężczyzna u mojego boku naturalnie sprawiłby, że moje życie wyszłoby na prostą. Bycie czyjąś dziewczyną, a później żoną, to szczyt osiągnięć życiowych i powód największego szczęścia.

– Pamiętasz, jak powiedziałaś, że nie jesteś zbyt popularna? Myślę, że istnieje jeden mały powód, dla którego nie dostajesz wystarczająco męskiej atencji. Pobyt w Missouri jest szansą na zmiany – oznajmia z ogromnym, nieodwzajemnionym podekscytowaniem.

Męska atencja, jak zapewne możecie się domyślać, jest moim priorytetem.

W pewien sposób rozumiem ten nacisk na znalezienie odpowiedniego mężczyzny. Jako samotna matka nie chce, bym podzieliła jej los. Tylko że w odróżnieniu od niej ja nie uważam, że wyłącznie mężczyzna będzie w stanie zapewnić mi godziwe, komfortowe i bezpieczne życie.

Mała rada dla wszystkich rodziców: Nieważne, jak usilnie będziecie próbowali, nie uda się wam przeżyć na nowo swojego życia poprzez dzieci. To, w jaką stronę pójdziemy, nie zmieni biegu wydarzeń, nie naprawi waszych błędów, więc równie dobrze możecie nam pozwolić iść własną ścieżką, a przeznaczeniu robić swoje.

Tym razem postanawiam jednak popłynąć pod prąd tej dzikiej, rwącej rzeki, jaką jest iluzoryczna rzeczywistość Vivien. Może to zbije ją z tropu na tyle, że uda się ją przekonać do zmiany zdania.

– Wyrocznio miłości, czterdziestoletnia singielko, proszę, zdradź mi sekret mojej niepopularności u płci przeciwnej. Zrobię wszystko, by zdobyć choć cień aprobaty drużyny footballowej, której IQ wynosi mniej niż ich bilans kaloryczny. – Kładę dramatycznie dłoń na czole niczym dama w opresji, tym samym wyrażając sarkastyczny i subtelny protest przeciwko kulturze, w której brak męskiej atencji świadczy o tym, że coś jest ze mną nie tak.

– Cóż, jakby to powiedzieć, żeby nie zabrzmieć niemiło... Jesteś dupkiem, skarbie.

– Czekam na tę część, która nie zabrzmi niemiło – prycham.

– Kochanie, przepraszam, ale to prawda.

– Mamo! – Gwałtownie podnoszę się do pozycji siedzącej.

– Jesteś trochę... oschła. A słowa „trochę" użyłam tylko ze względu na więzy rodzinne. – Patrzy na mnie z lekkim uśmiechem przysłaniającym smutek, a raczej rozczarowanie. Wstaje i siada obok mnie na kanapie. Łapie kosmyk moich włosów i okręca go na palcu. Robi tak od zawsze, powtarzając, że kocha moje roztrzepane loki.

Od trzynastego do szesnastego roku życia przechodziłam etap wyparcia. Swoje bujne kręcone blond włosy uważałam za wroga i powód wszystkich dotychczasowych niepowodzeń. Pomijając erę doczepianych różowych pasemek, usilnie próbowałam wyglądać jak każda inna dziewczyna z mojego rocznika. Co oznaczało codziennie wstawanie dwie godziny wcześniej i prostowanie, a raczej przypalanie moich grubych, puszystych włosów prostownicą.

– Zamknęłaś się w sobie, a ja nie wiem, jak pomóc ci się otworzyć. Nie dopuszczasz do siebie ludzi. Wiem, że myślisz, że tak jest bezpieczniej, ale uwierz mi, tylko na tym ucierpisz.

Odsuwam się od niej.

– Odbiegłyśmy od tematu. – Odchrząkuję. – To naprawdę niedorzeczne. Nic się nie stanie, gdy zostanę sama. Wynajmij mi opiekunkę, jeśli nie wierzysz! Zainstaluj kamery, zrób cokolwiek, żebym nie musiała wyjeżdżać na tę wieś!

– Decyzja zapadła, kochanie. – Kładzie mi rękę na policzku, wstaje i znika w głębi korytarza.

– Mamo! – krzyczę za nią.

Opadam z powrotem na kanapę. Wbijam wzrok w wiatrak na suficie i wzdycham na tyle głośno, żeby usłyszała mnie z drugiego pokoju.

Ja dupkiem?

Jestem dupkiem tylko dla ludzi, którzy na to zasługują, a to, że prawie każdy jest dupkiem, to nie moja wina. Nie ja byłam pierwszym dupkiem na świecie. Nie urodziłam się dupkiem i nie ja jestem odpowiedzialna za tę reakcję łańcuchową.

Jeśli poznam kogoś, dla kogo warto nie być dupkiem, wtedy rozważę emeryturę od zawodu.

***

Kilka godzin później parkuję samochód przed moją ulubioną restauracją stworzoną na wzór baru z lat sześćdziesiątych. Kieruję się w stronę wejścia i od razu przez okno zauważam moją przyjaciółkę. Dzwoneczek rozbrzmiewa nad moją głową, gdy wchodzę do środka i podchodzę do boksu, w którym już czeka na mnie Skyler.

Wstaje od razu, kiedy tylko mnie zauważa, i przyciąga do swoich ramion. Jest wyższa ode mnie, a na dodatek włożyła wysokie buty, bo dziś niedziela. Niedziela to dzień szpilek. Ma na sobie brązowy top, dżinsową kurtkę i krótką białą spódnicę. Opaska takiego samego koloru zdobi jej kruczoczarne długie, proste włosy.

– To jakiś koszmar – mamrocze smutno w zagłębienie mojej szyi.

– Powiedz mi o tym. – Przewracam oczami, gdy się od siebie odsuwamy.

Zasiadamy po obu stronach stolika na czerwonych kanapach.

– To nasz ostatni wspólny milkshake – chlipie, kiedy Dolores, kelnerka w różowym fartuszku, podaje nam nasze napoje.

Zamawiam zestaw naleśników dla dwojga, gdy moja przyjaciółka siorbie koktajl słomką w sposób, którego nienawidzę, a ona doskonale o tym wie. W tej chwili jednak myślę, że nawet za tym będę tęsknić.

– Skyler, nie umieram, tylko wyjeżdżam do Missouri. – Uśmiecham się, oddając menu kobiecie.

Przyjaciółka mierzy mnie śmiertelnie poważnym spojrzeniem.

– Masz rację... To jeszcze gorsze niż śmierć.

Zgadzam się i stukamy się szklankami.

Razem z mamą wyjeżdżamy jutro o piątej rano, by ominąć korki. Co daje mi i Skyler kilka godzin na pamiętne pożegnanie, zanim będę musiała wrócić do domu i spakować swój cały dobytek w jedną walizkę. Dwa miesiące mogą z pozoru nie wydawać się aż tak długim okresem rozłąki, ale od czternastego roku życia wszystkie wakacje, ferie i święta spędzałyśmy razem.

– Musisz wykąpać się nago w jeziorze – mówi nagle Skyler z miną przypominającą coś w rodzaju olśnienia.

Odstawiam rurkę od ust i rzucam jej zdezorientowane spojrzenie.

– To powinien być kolejny punkt na twojej liście.

– Na mojej liście? – Unoszę wysoko brew.

– Stworzymy ci listę rzeczy, których musisz doświadczyć w Missouri. Musisz mieć z tego jakiś ubaw. – Przekręca papierową kolorowankę dla dzieci pozostawioną na stole do góry nogami i zaczyna pisać coś kredką na czystej stronie. – Chyba że wolisz przez całe wakacje pielić w ogródku z ciotką. – Wzrusza ramionami i patrzy na mnie, jakby czekała, aż podejmę decyzję.

Jest tak niewiarygodnie bezpośrednia i ironiczna. Uwielbiam to w niej.

– Wyglądam całkiem ładnie w ogrodniczkach – odpowiadam, zlizując bitą śmietanę z łyżeczki.

– Numer dwa jest prosty. Musisz kogoś pocałować. – Notuje kolejną rzecz na kartce.

– Skyler, czy aby ta lista miała sens, nie powinny się na niej znaleźć zadania realne do wykonania? – Prycham i wrzucam łyżeczkę do szklanki. – Skoro już przy tym jesteś, to dopisz skok na bungee. – Obowiązkowo żartuję, ale moja przyjaciółka rzeczywiście wpisuje ten pomysł jako numer trzy.

– No nie wiem, Sam. Mam jakieś dobre przeczucia co do tego wyjazdu. – Przeszywa mnie wnikliwie spojrzeniem i opiera plecy o oparcie. – Wiesz, że moja intuicja nigdy się nie myli.

To prawda. Skyler od lat przewiduje wszystkie modowe trendy, zerwania, a nawet śmierci celebrytów.

– Twoja intuicja podpowiada ci, że powinnam kogoś pocałować? – Patrzę na nią podejrzliwie, ale nie potrafię powstrzymać uśmiechu.

To jedna z niewielu osób, przy których mogę być bezwstydnie sobą. Przeżyłyśmy razem naprawdę wiele.

– Podpowiada mi, że będziesz miała do tego wiele sposobności. – Puszcza mi oczko. – Numer pięć, musisz zrobić coś nielegalnego.

Prycham.

– A jaki jest czwarty punkt?

– Musisz wdać się w bójkę. – Wzrusza ramionami, jakby nie ona wymyślała poszczególne punkty. Wszelkie zażalenia powinnam kierować do jej przodkiń, które szepczą dziewczynie te przepowiednie na ucho. – Ach! Szóstka jest prosta. Musisz zmienić czyjeś życie.

– Sky, chyba nie do końca pojmujesz idee takich list. – Zabieram jej kartkę.

– A ty nie do końca pojmujesz, jaki masz wpływ na ludzi. – Wyrywa mi arkusz i uśmiecha się. – Poważnie, Sam, na tej liście nie ma nic, czego nie powinnaś przeżyć już dawno temu i czego nie byłabyś w stanie wykonać w ciągu pierwszego tygodnia wakacji – informuje mnie i wkłada do ust wiśnię zdobiącą mój koktajl. – Siedem, spędzić noc pod gwiazdami.

Kiwam głową. To chyba jedyny realny cel z tej listy.

Skyler dostaje blokady twórczej przy ósmym punkcie, którym w końcu mianuje zaśpiewanie karaoke w pokoju pełnym nieznajomych. Siedzimy do późna w naszej ulubionej knajpce. W naszym ulubionym boksie, do którego nasza ulubiona kelnerka donosi nam nasze ulubione shaki. Choć nie jestem medium jak moja droga przyjaciółka, to coś podpowiada mi, że niestety ta chwila będzie najlepszym i najciekawszym wspomnieniem z tych wakacj

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro