10. ..., który pomimo wystąpienia trudności udało się Summer zrealizować.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chciałabym podziękować Red_x_Raven, która wpadła na pomysł, że Charlie i Summer mogą w czasie tego miłego wieczoru obejrzeć właśnie tę przemiłą bajkę, bardzo pasującą do smoczej tematyki. 

– Masz bardzo ładny dom, Summie – powiedział Charlie z uznaniem, rozglądając się po niewielkim korytarzu, z którego miał dobry widok na kuchnię i wejście do salonu.

– Rozgość się – odparła kobieta i weszła do kuchni, zapalając światło. – Czego się napijesz? Mam kremowe, ognistą, ale mogę też przygotować jakiegoś drinka z mugolskiego alkoholu.

– To może spróbuję czegoś nowego – stwierdził i usiadł na krześle. – Macie tutaj bardzo dużo sprzętów mugolskich. Mój tata nie posiadałby się ze szczęścia, gdyby mógł je przetestować. Marzy o mikrofalówce.

– Jak chcesz, to ci ją pożyczę, żeby mógł się nią pobawić – zaśmiała się Summer. – Uprzedzę tylko tatę, bo często podgrzewa w niej kiełbaski na śniadanie.

Charlie przyglądał się Summer, która wyciągnęła dwie wysokie szklanki. Wrzuciła do każdej z nich kostki lodu oraz plastry cytryny i pomarańczy. Potem sięgnęła po butelkę dziwnego, ciemnego płynu i napełniła nim połowę wysokości szklanek. Na koniec podeszła do lodówki po alkohol i ciemnobrunatnej barwie, którym uzupełniła drinki. W międzyczasie wrzuciła do wcześniej wspomnianej przez niego mikrofalówki dziwne, wąskie opakowanie. Zwrócił wzrok ze zdziwieniem w tamtą stronę, gdy do jego uszu dotarły dziwaczne odgłosy, przypominające stukanie i pukanie. Ich natężenie rosło z każdą sekundą.

– Coś się dzieje niedobrego – poderwał się z krzesła.

– To tylko popcorn się robi.

– Nie spodziewałem się, że robi tyle hałasu – wyjaśnił i podszedł do Summer. Chwycił jedną ze szklanek i upił spory łyk. – Dobre i mocne.

– Cieszę się, że ci smakuje. – Uśmiechnęła się i również napiła się chłodnego napoju. – Chodź, pójdziemy do salonu.

Summer postawiła na stoliku kawowym drinki. Charlie stał w miejscu przy komodzie i z ciekawością oglądał porozstawiane na serwetkach zdjęcia w różnokolorowych ramkach. Część z nich była nieruchoma, a na pozostałych sfotografowane osoby poruszały się, tak, jak w czarodziejskim świecie. Kobieta wyszła do kuchni, aby wrócić za chwilę z miską popcornu.

– Jesteście do siebie z siostrą bardzo podobne – powiedział Charlie. – Ale ty jesteś zdecydowanie ładniejsza – dodał po chwili i aż gorąco mu się zrobiło od tego wyznania wypowiedzianego na głos.

– Dlaczego tak twierdzisz? – zapytała, stając u jego boku.

Czujnie przyglądała się zdjęciu, na którym stały razem z Adeline i tatą przed ich domem. To było zaraz po ukończeniu przez nią szkoły, a zdjęcie robił im Colin. Wiele by oddała, żeby zobaczyć siebie oczami Charliego.

– Masz śliczne oczy. Są takie radosne. Twoja siostra wydaje się bardzo poważna i lekko spięta na każdym ze zdjęć.

Summer przyjęła ten komplement, a później wskazała Charliemu kanapę. Sama wyszła na chwilę, przeprosiwszy go, wyjaśniając, że chciałaby się szybko przebrać.

Smokolog żałował, że miała taki zamiar, bo pięknie jej było w tej letniej sukience.

Charlie rozsiadł się wygodniej, wyciągając swoje długie nogi na pufa, stojącego przy niewielkim stoliku na kawę. Summer wróciła za kilka minut i usiadła tuż obok niego. Miała ochotę również położyć nogi na pufie, lecz zorientowała się, że musiałaby usiąść wtedy zdecydowanie zbyt blisko Charliego. Wzięła miskę z popcornem i położyła ją pomiędzy nimi.

Mężczyzna uznał, że w szortach i koszulce wygląda równie ładnie. Mógł ukradkiem patrzeć na jej długie, opalone nogi. Nie narzekał.

– Wysoka jesteś.

– Po mamie – mruknęła. – W czasie Kongresu nie mogłeś zapamiętać mojego imienia i jak coś ode mnie chciałeś, krzyczałeś "wysoka dziewczyno!". Miałam ochotę ci wtedy przyłożyć.

– Byłem bardzo zaaferowany smokami. Musiałem dopilnować, żeby wszystkie bariery były szczelne.

– Wiem, ale mogłeś zapamiętać moje imię, to nie jest dużo, Charlie.

– Zapamiętałem twoje nogi.

– Chociaż tyle – zaśmiała się szczerze, poklepując go po przyjacielsku po udzie.

Smokolog sięgnął po porcję przysmaku i napchał sobie całą garść do ust, tak że o mały włos się nie zakrztusił.

– Mam jeszcze dwie paczki – wyjaśniła Summer, śmiejąc się w duchu. Wzięła pilot i włączyła to, co miała w planach dzisiaj oglądać.

– Będziemy oglądać telewizję?

– Tak, właśnie w ten sposób miałam zamiar spędzić ten wieczór.

– My nie mamy telewizora. Mama się sprzeciwia, ale myślę, że tata byłby zadowolony – powiedział Charlie. – Co to jest? – zapytał, gdy usłyszał muzykę i zobaczył na ekranie kulę ziemską z napisem Universal.

Shrek.

– To znaczy?

– To jest bajka o ogrze. Bajka dla dorosłych.

– Trollu chyba...

– Nie, to jest ogr.

– Ale co to jest za odmiana? Nie znam takiego stworzenia.

– Milsza i inteligentniejsza wersja trolla.

– To takie istnieją? Nigdy o nich nie słyszałem.

– Charlie, to jest mugolska bajka. W bajce są różne stwory.

– Ale co te ogry robią?

– Shrek ci zaraz powie, oglądaj. Teraz słuchaj o królewnie – przerwała mu.
Charlie zamilkł i wpatrzył się w ekran, na którym przesuwały się kolorowe obrazki.

– To on się kąpie w błocie? – szczerze się zdziwił.

– Widocznie ogry tak lubią – dopowiedziała.

– Mugole chcą go zabić? – zaniepokoił się, bezwiednie sięgając po popcorn.

– Tak, ale on im się nie da. Przestraszy ich, a oni uciekną.

– Czy to są skrzaty?

– Nie, to krasnoludki.

– Dużo mugole mają tych stworzeń.

– Tak, Charlie, ale błagam, przestań już gadać.

– Dobra, dobra. Będę oglądał. Wciąga mnie ta fabuła, jest niezła.

– Jesteś trochę do niego podobny – stwierdziła Summer, gdy minęło kilkanaście minut filmu.

– Do Shreka?

– Tak, jesteś czasem tak pociesznie gburowaty. I szybko się denerwujesz.

– Summie... – mruknął, lecz nie chciał na nią patrzeć, dlatego utkwił wzrok w ekranie.

– Hmm...?

– Chyba byłem zazdrosny o ciebie.

– Chyba byłeś – przyznała mu rację.

– Nie wiem, dlaczego, bo przecież...

– Wiem. Nie musimy tego roztrząsać.

– Ale chciałbym, żebyś nie była na mnie o to zła. Ten Tony mi się po prostu nie podoba.

– Nie musisz się o niego martwić. On tylko pomaga ożywić mój tatuaż ze smokiem. Nie jest mną zainteresowany w ten sposób.

– Oczywiście, że jest – zaprzeczył Charlie i skupił tym razem na niej wzrok. – Nie czujesz tego?

– Wiesz, ja nie jestem zainteresowana, dlatego się tego nie doszukuję. Niedługo pojawią się smoki i to na nich zamierzam się skupić – wyjaśniła, cały czas gapiąc się na bajkę.

Charlie patrzył na nią, bo na chwilę stracił zainteresowanie filmem. Chciał jej powiedzieć, że jest śliczną, radosną dziewczyną, na którą każdy zwraca uwagę, ale domyślił się, że ona może wcale tego nie oczekuje akurat w tej chwili. Summer nie skupiała się na swoim wyglądzie. Pracowała ciężko i była dla wszystkich uprzejma i miła. Atrakcyjność była u niej na dalszym planie i może to właśnie w niej tak lubił. Ponownie wciągnął się w film. Nie chciał swoim głupim gadaniem zepsuć im tego wieczoru.

W międzyczasie film został zatrzymany, a Summer poszła zrobić kolejne drinki. Charlie oczywiście poszedł za nią, bo nie chciał się z nią rozstawać.

– Zaraz, czekaj, moment, osioł i smoczyca? – zdziwił się, gdy powrócili do oglądania.

– Tak.

– Ale JAK?

– Nie wiem, Charlie. Miłość i te sprawy.

– Miłość miłością, ale no wiesz, kwestie rozrodu. Nigdy cię to nie interesowało, gdy to oglądałaś?

– Nie. Nigdy mnie to nie interesowało.

– Ale przecież wiesz, Summer, technicznie, zapłodnienie wygląda... – strapił się, wciąż szczerze zamyślony.

– Wiem, Charlie, jak wygląda zapłodnienie.

– To wiesz, że smok i osioł. To jest po prostu niemożliwe. I to jest wprowadzanie w błąd. I mieszanie gatunków.

– Charlie. To jest bajka. Mugolska bajka. Przestań ją analizować, jakbyś miał do czynienia żywymi stworzeniami.

Charlie splótł ręce przed sobą i zmarszczył brwi. Summer przyglądała mu się i nie mogła powstrzymać uśmiechu. Szczerze i prawdziwie męczył się z tym, że nie jest w stanie tego problemu rozwiązać lub po prostu zrozumieć zagadnienia. Postanowiła mu z tym pomóc. Siedzieli bliżej sobie, bo popcorn się skończył i miska została odstawiona na stolik. Położyła mu na dłoń na udzie, aby zwrócił na nią uwagę.

– To magia zadziałała.

– Magia?

– Oczywiście. Smoczyca i osioł się zakochali, ale tak, jak mówisz. Inne kwestie były nie do przeskoczenia, ale jest tam wróżka, która zna magię. Magia pomogła.

– Teraz to brzmi rozsądnie. Na pewno istnieją jakieś zaklęcia, które pozwalają na coś takiego. Muszą być powiązane z transmutacją. Poszukam w księgach. – Rozluźnił się, a Summer była zadowolona, że mu pomogła.

– Poszukaj – powiedziała poważnie, chociaż wiedziała, że długo będzie szukał czegoś, czego nie ma.

– Ciekawy jestem, jakie stwory powstaną z takiego dziwacznego połączenia – burknął Charlie, kładąc rękę na oparciu kanapy.

– To proste, smokosiołki.

– Co? Smoko-co?

– Smokosiołki.

– Merlinie. Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić.

– Występują w drugiej części.

– Muszę to zobaczyć.

– Jest już późno, nie wiem, czy damy radę.

– Chcesz, żebym już sobie poszedł? Przepraszam, zasiedziałem się, nie powinienem.

– Zostań. Mamy przecież całą noc. I chciałam ci podziękować – powiedziała, patrząc z rosnącym w sercu ciepłym uczuciem na bukiet słoneczników, który stał nieopodal na komodzie w wazonie.

– Za co?

– Za to, że przyjechałeś. Miałam mieć randkę, ale zostałam wystawiona, a to nigdy nie jest przyjemne. Miałam w planach spędzenie z kimś miłego wieczoru, ale się nie udało. Wróciłam do domu rozczarowana. I wtedy ty się pojawiłeś.

– Summie, cała przyjemność po mojej stronie.


Charlie otworzył nagle oczy, nie wiedząc, co się dokładnie wydarzyło. Był środek nocy. Podniósł głowę, która musiała leżeć przez długi czas pod dziwnym kątem, bo okropnie bolał go kark. Spojrzał w dół i zobaczył Summer, która smacznie spała wtulona mocno w jego ramię. Telewizor był wyłączony. Blade światło latarni dawało delikatny blask, który odrobinę rozświetlał pomieszczenie. Charlie nie wiedział, co powinien zrobić. Powrót do domu w środku nocy mu się nie uśmiechał, ale nie widział też możliwości zostania u Summer do rana.

Nagle Summer poruszyła się i za chwilę przebudziła, patrząc na niego mocno zaspanym wzrokiem.

– Charlie.

– Summer – mruknął cicho.

– Zasnęliśmy – stwierdziła kobieta, odsuwając się od niego, co przyjął z cichym, bolesnym rozczarowaniem.

– Powinienem wrócić do domu – powiedział cicho, ale Summer stanowczo pokręciła głową.

– Przestań, idziemy spać dalej – mruknęła stanowczo, rozpuszczając włosy, bo kok jej przeszkadzał.

Położyła dwie mniejsze poduszki u wezgłowia, ściągając wcześniej te większe, stanowiące oparcie. Chwyciła lekki kocyk, który leżał na krześle i wróciła do niego.

– No kładź się – jęknęła ponaglająco.

– Tylko zdejmę koszulkę, bo jest trochę gorąco, zwykle latem śpię bez.

– Ściągaj, co chcesz, tylko idziemy spać dalej – mruknęła, czekając, aż mężczyzna się rozbierze i wróci na kanapę.

Charlie posłuchaj się i położył, robiąc jej miejsce obok siebie. Summer nie czekając na zaproszenie, ułożyła się na boku, plecami do niego, przykrywając ich kocykiem.

– Summie, dobranoc.

– Dobranoc – mruknęła w odpowiedzi, a po chwili usłyszał jej głęboki oddech, oznaczający, że zasnęła w ułamku sekundy.

Charlie miał jednak ogromne problemy z zaśnięciem. Długie włosy kobiety, pachnące czymś świeżym, cytrusowym łaskotały go w klatkę piersiową, ale nie odważył się ruszyć. Miał wrażenie, że Summer nie do końca wiedziała, co właśnie zrobili, tak bardzo była zaspana. Przynajmniej zakładał, że tak musiało być. Przyszła mu również do głowy myśl, że wepchnęła go do strefy przyjaźni, tak jak on ją, od samego początku, lecz teraz czuł w związku z tym niesamowity dyskomfort.

Chciał, żeby Summie widziała w nim mężczyznę, a nie kolegę.

***

– Kim jesteś i co robisz z moją małą córeczką na kanapie w moim salonie? – huknął Jack, stojąc z założonymi rękami tuż obok śpiącej pary.

– Merlinie – jęknęła Summer, gdy usłyszała tubalny głos ojca. – Dlaczego tak krzyczysz? – zapytała całkowicie zaspana, przeciągle ziewając.

W tym czasie Charlie otworzył oczy i rozbudził się w ułamku sekundy, gdy spotkał rozgniewane spojrzenie pana Force. Chciał szybko się podnieść do pozycji siedzącej, co spowodowało, że Summer spadła na podłogę i cicho przeklęła.

Jack Force całkowicie niewzruszony przyglądał się młodym z kamienną twarzą, na których nie malowały się żadne pozytywne emocje.

Summer siadła, pocierając ręką stłuczoną kość ogonową.

– Najmocniej cię przepraszam, Summie – powiedział Charlie, szybko ją stawiając do pionu, chcąc naprawić swój wcześniejszy błąd.

Stali obok siebie, prawie na baczność, wpatrując się w Jacka. Summer miała ochotę się roześmiać, bo dobrze znała swojego ojca, ale Charlie miał panikę w oczach. Dopiero po chwili zorientował się, że nie ma na sobie koszulki, dlatego rozejrzał się niespokojnie, ale nigdzie nie mógł jej zlokalizować w zasięgu wzroku. Jack odwrócił się i sięgnął po coś, co leżało na stole, po czym ponownie przed nimi stanął z pewną miną.

– Tego szukasz, młody człowieku? – zadał pytanie, nie pozwalając sobie choćby na cień uśmiechu.

– Tak – sapnął Charlie, biorąc od mężczyzny koszulę, którą włożył na siebie szybko, nie dość, że tył naprzód, to jeszcze na lewą stronę.

– Wystarczy, tato? – zaśmiała się Summer, nie mogąc dłużej wytrzymać tej komicznej atmosfery.

– Tak, chyba wystarczy – odpowiedział jej uśmiechem, przyglądając się czerwieniącemu coraz mocniej Charliemu. – Jack Force – przedstawił się i podał młodemu mężczyźnie dłoń na powitanie.

– Charlie Weasley – odpowiedział, chociaż zdenerwowanie wciąż sprawiało, że uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, mógł być uznany raczej za dziwny grymas, niż sympatyczny odruch.

– To odpowiesz, Charlie Weasleyu na moje pytanie, które ci zadałem na samym początku? Pozwolisz, że powtórzę. Co robisz tutaj z moją małą córeczką? – mruknął z wesołą iskrą w oczach, dobrze się bawiąc przebiegiem całego zajścia.

– Spałem – powiedział smokolog, a mina ojca Summer znowu zmieniła się na surowszą. – Ale nie w takim sensie, o jakim pan myśli, panie Force – dodał po chwili, chcąc się wytłumaczyć.

– Synu, nie chcesz wiedzieć, co ja sobie teraz myślę, oj, nie chcesz – huknął głośniej Jack, po czym zaśmiał się szczerze i ruszył sprężystym krokiem w stronę kuchni. – Zrobię kawkę, a wy się bawcie, dzieciaki.

– Wybacz, Charlie. Mój tata jest...

– Przerażający – wszedł jej w słowo.

– Przestraszyłeś się go?

– Miał mord w oczach. Wolę spotkanie sam na sam ze smokiem.

– Tylko się zgrywał, on jest całkowicie niegroźny.

– Wiesz, Summer, spróbuj spojrzeć na to z mojej perspektywy – zaśmiał się, odrobinę się rozluźniając.

– Przecież się przyjaźnimy, tata wie, że nie miałbyś wobec mnie złych zamiarów – stwierdziła rzeczowo. – Chodź, pokażę ci łazienkę, dam ci ręcznik, a w międzyczasie przygotuję śniadanie. Później ty posiedzisz z tatą, a ja wezmę szybki prysznic.

Charlie zastanawiał się, czy sny o nagiej Summer są już objawem niecnych zamiarów, czy dopiero ich zalążkiem.

– Sam z twoim tatą?

– Poradzisz sobie.

– Dobrze, to w takim razie potem zabieram cię do siebie.

– Do ciebie? – zdziwiła się takim obrotem spraw.

– Tak, zapraszam cię na obiad do Nory. Dzisiaj mam w planach przygotowanie rumuńskiej potrawy. Niewiele potrafię ugotować, ale w Rumunii nauczyłem się kilku świetnych dań i czasem je robię.

– Najpierw muszę skoczyć do Adeline – odparła z uśmiechem. – A potem chętnie do ciebie wpadnę. Użyję jej kominka w domu, bo jest podłączony do sieci Fiuu.

Zaprowadziła Charliego do łazienki, a sama wróciła na dół, gdzie od razu wrzuciła grzanki do tostera, aby się ładnie przyrumieniły.

– Summie – zwrócił się do niej Jack, odkładając swoją sobotnią gazetkę, w której rozwiązywał ulubioną krzyżówkę.

– Tato – odpowiedziała, wyciągając różdżkę.

Wypowiedziała szereg zaklęć, na których skutek z szafek i lodówki wyskoczyły patelnia, jajka oraz masło. Śpieszyła się, bo chciała, żeby wszystko było gotowe, zanim kolega zejdzie na dół.

– Spał u nas Charlie Weasley – ciągnął ojciec.

– Spał – potwierdziła.

– Z tobą spał – kontynuował.

– Tak. Przypadkiem, ale tak.

– Czy chcesz mi o czymś powiedzieć? – zapytał.

– Absolutnie nie – zaprzeczyła, uciekając wzrokiem.

– Ale gdybyś chciała, to...

– Ale nie chcę, bo nie ma o czym. Oglądaliśmy film i zasnęliśmy. I tyle.

– Jeśli tak twierdzisz, Summie. Miły jest i trzeba przyznać, że dobrze reaguje na stresowe sytuacje – podsumował dumny ze sceny, w której bez wątpienia grał główną rolę.

– Tato, proszę.

– Tak tylko mówię, żebyś wiedziała, gdybyś wciąż miała wątpliwości, czy coś w tym stylu, a przecież wiem, że masz do tego tendencję – mruknął Jack, wracając do swojej ulubionej, sobotniej rozrywki.

Summer doskonale wiedziała, że miała różne przyzwyczajenia, a jednym z nich był brak wiary w to, że ktoś może ją pokochać. Postanowiła, że poczeka i zobaczy, jak to wszystko się rozwinie, tak, jak jej radziły Callie i Pia. Bo wiedziała, że jeżeli nie spróbuje, będzie zawsze żałować. Dzisiaj wybierze się do Nory, a potem zobaczy, co się wydarzy. Miała nadzieję, że będzie dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro