two

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poniedziałek nadszedł szybciej, niżeli Mary mogłaby sobie życzyć. 

Jej nadzieje na przyjaźń ze współlokatorkami okazały się płonne, ponieważ Anastazja zadawała się tylko ze starszymi rocznikami, a Victoria i Mathilda pozostawały papużkami nierozłączkami i choć żadna z dziewcząt nie była niemiła, żadna nie była też zainteresowana bliższą relacją z nową koleżanką.

Zrezygnowana Mary wyszła więc w poniedziałek rano wraz ze współlokatorkami na lekcje. 

— Skoro jesteśmy w tej samej klasie, musisz mieć teraz chemię ze Slughornem — oznajmiła Anastazja.

— Podobno uczył samego Toma Riddle'a! — szepnęła cicho Mathlida, chichocząc z Victorią.

— To ten polityk? — dziewczęta spojrzały na nią jak na przybysza z innej planety. — Co? Jestem Amerykanką, w dodatku nie interesuje się kulturą europejską czy polityką. O Riddle'u słyszałam tylko że jest niebywale przystojny i wyrachowany. Nie miałam pojęcia, że się tu uczył, oczekiwałabym raczej Eton. 

— Co ty tutaj robisz, skoro jesteś z Ameryki? Ja oczekiwałabym raczej spotkać cię w LA, niż w Szkocji.

— Tata dostał pracę w Londynie — przyznała Mary, nieco smutniejąc. Tęskniła za przyjaciółmi z Settle, jak i klimatem samego miejsca.

— Współczuje. Z centrum świata na...cóż, zadupie — wszystkie dziewczyny, poza samą Mary, zaśmiały się. Jej nie było do śmiechu.

— Zmieńmy temat, bo aż zaczynam tęsknić za ludźmi z mojej starej szkoły. Mamy w klasie kogoś fajnego?

— Hmm, zależy. Ja osobiście lubię Andromedę Black i Lily Evans — przyznała Victoria.

— Jej zapewne chodziło o chłopców, głuptasie! — szturchnęła koleżankę Mathilda. — James Potter ma świetne włosy, ale lata tylko za Evans, która ukradła Snape'a Vic. 

Sama Victoria zarumieniła się na wzmiankę o Severusie. To prawda, podobał jej się kilka miesięcy...no, może lat, ale to już nieważne. Chodził teraz z Lily, a ona nie zamierzała niszczyć cudzego związku.

— Mnie podoba się Regulus Black. Rok młodszy od nas, chodzimy do klasy z jego bratem Syriuszem — rozmarzyła się Anastazja. 

— A ja tylko obserwuje — uśmiechnęła się Mathilda. 

Z Mathildą było coś ewidentnie nie tak. Rzadko kiedy piękni ludzie są mili i mało popularni, a taka właśnie była ta dziewczyna. Wysoka, szczupła, z długimi blond falami i brązowymi oczami kwalifikowała się do "wyższej ligi". Tymczasem sprawiała wrażenie osoby wycofanej, introwertycznej i wręcz melancholijnej. Mary miała jednak nadzieję, że to tylko wymysł jej chorej głowy.

Dotarły do klasy spóźnione, parę minut po dzwonku. Anastazja już dawno obwieściła nowej, że każda jest typem śpiocha i która wstanie pierwsza budzi inne. Mary myślała, iż może budzik coś pomoże, że któraś ma jakiś mocny i głośny, ale cóż, skończyło się spóźnieniem.

— Ah, moje ulubione spóźnialskie! Szlaban, Victoria, Anastazja, Mathilda i...oh, pani akurat nie kojarzę. 

Pora zacząć show — pomyślała Mary.

— Właściwie to jestem nowa, sir. Mary Macdonald, może panu o mnie mówiono, jestem z Settle...

— Nazywam się Horacy Slughorn i w tym roku będę uczył cię chemii. Odpuszczę ci szlaban, o ile obiecasz, że to ostatni raz. 

— Oczywiście, profesorze. To już się więcej nie powtórzy — Slughorn uśmiechnął się lekko. 

— Cudownie! Co do panienek, dziś o siedemnastej w mojej klasie. Będzie wielkie sprzątanie! — dziewczyny wspólnie jęknęły na komentarz nauczyciela. Mary usiadła z Anastazją w środkowym rzędzie, a Mathilda i Victoria zajęły miejsca za nimi. 

— Teraz przejdźmy do lekcji! Czy ktoś potrafi mi scharakteryzować główne typy i mechanizmy reakcji związków nieorganicznych? — tylko jedna osoba podniosła rękę – szczupły chłopak o czarnych jak noc włosach i (z tego co widziała dziewczyna) równie ciemnymi oczami.

— Pan Snape? Bardzo proszę! — nastolatek zaczął odpowiadać na pytanie profesora, dodając słowa tak skomplikowane, że nawet pilna uczennica jaką była Mary niewiele rozumiała. Nauczyciel za to uśmiechał się coraz szerzej.

— To jest właśnie Severus Snape, chłopak Lily Evans.

— Ten, który podoba się Vic? — Anastazja skinęła głową. — Jest w zasadzie całkiem przystojny, ma nietypową urodę...

— Teraz, moi drodzy, proszę o ciszę! Będziecie pracować w parach! Czy ktoś tutaj miał A na semestr? — rękę podniosła Mary, Severus, dziewczyna z nim siedząca i Mathlida. — Może dziś mała odmiana...panna Mary i pan Snape, natomiast was dziewczęta proszę o zajęcie miejsca razem.

Mary posłusznie podniosła się i zajęła miejsce rudowłosej dziewczyny, z którą wymieniła się uśmiechami. 

— Cześć! Jestem Mary i mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy, skoro będziemy razem pracować. 

— Severus — odpowiedział chłodno, nie reagując zupełnie na wyciągniętą w jego kierunku dłoń dziewczyny. 

— Oh, albo ktoś tu ma przerośnięte ego, albo trafiłam na niemowę. 

— Oh, albo ktoś tu jest idiotką, albo trafiłem na gadułę — odpowiedział kąśliwie. 

— To drugie — uśmiechnęła się fałszywie. — Słuchaj, lubię czarny humor, sarkazm i co tam jeszcze masz, ale starajmy się być cywilizowani, dobrze? 

— Tylko w imię nauki — warknął. Slughorn skończył dobierać pary i kazał otworzyć odpowiednią stronę. Zaczął też objaśniać zadanie, co Snape pośpiesznie notował. Mary spojrzała chłopakowi przez ramię, dostrzegając na marginesach dodatkowe uwagi.

— Serio cię to kręci, co?

— Na pewno bardziej niż ty — mruknął. 

— I vice versa — odpowiedziała. 

— Pssst, Sev! Ratunku! — szepnęła rudowłosa dziewczyna, uprzednio siedząca ze Snape'm, a teraz już z Mathildą. 

— Też chętnie bym się zamienił! Niestety, stary ślimak zdania nie zmieni.

— Pfff — rudowłosa, potencjalnie nazywająca się Lily, ponownie się odwróciła.

— Cały czas ściągała od ciebie, prawda? — spytała Mary. — Teraz ma kłopoty.

— Nie twój interes — chłopak zaczął przynosić potrzebne składniki, a Mary dopiero teraz zerknęła do podręcznika.

— Banał — mruknęła, zabierając się z Severusem do pracy.

Nie odzywali się do siebie do końca lekcji, ale A z zadania idealnie podsumowało rezultaty.

***

— Widziałeś tę nową? — spytał Syriusz, kładąc głowę na kolanach Remusa. 

— Amerykanka? 

— Mhmm...ładna, prawda? Jeszcze będzie moja.

— Ładna, ale nie tak jak Lily — wtrącił James. 

— Nie dbam o to. Będzie moja, zobaczycie.

W głowie już układał cały plan, nie wiedząc, czy w ogóle się uda...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro