bad news

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Niski szatyn siedział przy kuchennym stole, zajadając się przygotowanymi przez siebie płatkami na mleku. Właśnie zaczęły się wakacje, a on zamierzał spędzić je jak najlepiej. Nie miał co prawda wielu przyjaciół. Ba, można powiedzieć, że wcale ich nie posiadał. Przez całe życie dopuszczał do siebie tylko jednego wysokiego bruneta, któremu cudem udało się wkupić w jego łaski. Swoją drogą, Karl od lat miał do niego ogromną słabość.

- Dzień dobry - przywitał się z rodzicielką, która jednak z jakiegoś powodu zdawała się nie podzielać jego entuzjazmu. - Coś się stało?

- Musimy porozmawiać - Kobieta westchnęła, podchodząc do syna i zajęła miejsce obok.

- Nienawidzę kiedy zaczynasz rozmowę w taki sposób - skrzywił się chłopak.

- Musimy wyjechać, Karl - wyrzuciła z siebie, patrząc na szatyna z wielkim współczuciem. - Tak mi przykro, skarbie.. Wiem, że masz tu..

- Kiedy? - przerwał jej czując, jak łamie mu się głos.

- Jutro - szepnęła, nie będąc w stanie podnieść wzroku. - Naprawdę, tak strasznie cię przepraszam.

- Ale jak? Jutro? Nie możemy.. Gdzie..

- Nie mamy wyjścia. Jakiś czas temu skończyła mi się umowa, musimy natychmiast opuścić dom. - odparła, starając się na twardszy ton. - Wyjedziemy do cioci, nie bierzemy nic czego bardzo nie potrzebujemy. Reszta rzeczy dojedzie za kilka dni.

- Żartujesz? Przecież to jakieś osiem godzin stąd - mruknął, nie hamując łez wypływających z jego smutnych oczu. - Dlaczego?

- Nie mogłam nic..

Jednak chłopak już jej nie słuchał. Wybiegł z kuchni czując, jak łzy zalewają jego twarz. Nie tak wyobrażał sobie tegoroczne wakacje. Wyszedł z domu, łapiąc po drodze jedynie komórkę. Była zaledwie dziewiąta, jednak nie przejął się tym zbytnio i od razu przyjął za kierunek jedyne miejsce, w jakim chciałby się teraz znaleźć. Po drodze skutecznie ignorował telefony od mamy.

Zapukał do drzwi, kiedy znalazł się na miejscu po zaledwie dziesięciu minutach. Zazwyczaj ta trasa zajmowała mu minimum dwadzieścia, jednak dzisiaj nie miał już tyle czasu, by móc go tracić. Zdawał sobie sprawę, że musiał wyglądać okropnie. Włosy rozwalone na wszystkie strony, łzy wciąż spływające po jego policzkach i puste, zranione oczy. Jednak gdy drzwi otworzyła mu znajoma kobieta i uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, nie potrafił nie odwzajemnić uśmiechu.

- Co się stało, kochanie? - zapytała zmartwiona, jednak Karl nie miał wystarczająco dużo siły, by wszystko jej tłumaczyć.

- Nie chcę pani tym zadręczać. Czy Nick śpi?

- Tak, wydaje mi się, że tak - odpowiedziała, skanując go wciąż zmartwionym wzrokiem. - Chcesz, żebym go obudziła?

- Wolałbym sam to zrobić, jeśli to nie problem - mruknął, ocierając mokre polika.

- Ależ skąd, wchodź.

Od razu po wejściu do środka ściągnął buty, i ruszył po schodach do pokoju Nicholasa. Faktycznie, chłopak wciąż spał i wyglądał przy tym tak urokliwie, że Karl przez długą chwilę zastanawiał się czy na pewno chce go budzić. W końcu jednak podszedł do łóżka i usiadł na jego skraju, układając dłoń na rozgrzanym policzku przyjaciela. Dobrze wiedział, że to wystarczy by go obudzić.

Nicholas bardzo powoli uchylił powieki, czując miłe ciepło rozchodzące się po jego ciele. Szeroko się uśmiechnął, widząc przed sobą szarookiego szatyna, lecz gdy tylko zobaczył, w jakim ten jest stanie, podniósł się i przyciągnął do siebie, oplatając jego talię swoimi ramionami.

Karl wdzięcznie wtulił się w chłopaka, chłonąc sobą cały jego zapach.

- Masz mi natychmiast powiedzieć co się stało, słońce. Nie przyjmuję odmowy - zarządził Nick, czując jak ciałem niższego wstrząsa szloch.

Takie przezwiska nie były dla nich niczym nowym, a jednak Jacobs uśmiechnął się w duszy.

- Wyjeżdżamy - mruknął, wtulając swoją twarz w szyje bruneta, który wraz ze słowami chłopaka poczuł, jak jego serce rozlatuje się na milion maleńkich kawałeczków.

***

Hola, hola, ziomeczki. Zaczynamy nową przygodę!! Od razu mówię, żebyście się połapali, jak zwykle na potrzeby książki zmieniam wiek i wzrost postaci. Odejmujemy im kilka lat - to nawet lepiej dla nich. Karl ma 16, Sapnap 17 (bo jest lipiec, a Sapnap ma urodziny w marcu, więc w owej książce musi być starszy). Dodatkowo robimy switch wzrostu i teraz to nasz kochany Sapinapi jest wyższy. Adios ❤️
A, no i rozdziały nie są zbyt długie :>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro