01

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Okay, przyniosłam lody, czekoladę, pianki i mleko smakowe – powiedziałam na wstępie, wchodząc do pokoju chłopaka. Rozejrzałam się po ciemnym i dusznym wnętrzu, w którym aż czuło się wszechogarniającą rozpacz. Widząc go, wciśniętego w poduszkę, westchnęłam. Odstawiłam siatkę z zakupami, odsłoniłam rolety i otworzyłam okno na oścież, po czym usiadłam na łóżku obok niego.

- Chris – Położyłam dłoń na jego ramieniu, a on uniósł lekko głowę, patrząc na mnie czerwonymi od ciągłego płakania oczami. – Doskonale wiesz, że nie umiem pocieszać.

W odpowiedzi wyłącznie rzucił się twarzą na poduszkę.

Cholera.

- Ej, miś. Ona naprawdę nie jest warta twoich łez, zwłaszcza po tym, jak zostawiła cię w jeden z najgorszych możliwych sposobów. Nigdy na ciebie nie zasługiwała – Delikatnie jeździłam paznokciami po jego plecach, bo, jak sam stwierdził, to go rozluźniało. – Zadzwonić do Diany? – spytałam wreszcie, a on westchnął przeciągle i podniósł się do siadu.

- Nie, nie zawracaj jej głowy. Jest w porządku.

- Znamy się od dzieciaka, przynajmniej przy mnie nie udawaj.

- Okay – Pokiwał głową. – Mam ochotę rozpierdolić całe miasto albo zakopać się w tej kołdrze i już nigdy nie wyjść. Nic pomiędzy.

- Okay – Teraz to ja skinęłam. – Więc zrobimy to po mojemu.

Sięgnęłam po paczkę pianek, po czym ją otworzyłam i wyciągnęłam jedną.

- Zamierzasz mnie utuczyć i śmiać się z mojego brzucha? – Uniósł brew, na co westchnęłam, wywracając oczami. – Umyłaś chociaż ręce? Skąd mam wiedzieć, co wcześniej nimi robiłaś?

- Tylko głaskałam Jacoba – burknęłam, a on wytrzeszczył oczy. – Czemu wszyscy tak reagujecie na imię tego psa?!

- Pytasz serio?

- Jak jesteś smutny, to robisz się zrzędliwy. No już, tyj – Przystawiłam mu piankę do ust, a on niechętnie ją zjadł. – Poczuj tę słodkość, mhm, tę przesłodką rozkosz.

- Jesteś głupia – wymamrotał, mając w buzi już jakieś pięć pianek, bo zaczął sam się nimi napychać.

- Zamknij się i jedz.

Uniósł obronnie ręce, a ja uśmiechnęłam się niewinnie, zaczynając wyjmować resztę jedzenia.

- Wyjedźmy stąd – rzucił po dłuższej chwili, odkładając na bok opakowanie, a ja zatrzymałam się w połowie ruchu.

- Co?

- Słuchaj, są wakacje, a to, że wywiało Dianę, nie musi nam przekreślać wszystkich planów.

- Mieliśmy jakieś plany? – Uniosłam brwi, na co ten pokręcił głową zrezygnowany.

- I to wyjaśnia, dlaczego ustalałem to z blondi – Wywróciłam oczami, ale niezbyt się tym przejął. Wreszcie uśmiechnął się cwaniacko, dźgając mnie w brzuch. – Jedziemy do Westphall.

- Żartujesz? – Mimowolnie wytrzeszczyłam oczy.

- Nie. Chcę rzucić to wszystko, wyrwać się stąd, zapomnieć o niej i spędzić te wakacje tak, jak powinniśmy. Wchodzisz w to? – Posłał mi to swoje znaczące spojrzenie, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam, bo wreszcie wyglądał, jakby choć trochę odżył. – Dawaj, Minnie, wszystko już mam zaplanowane, zabawimy się, zarobimy trochę...

- I odwiedzimy Sun Rays?

- To raczej oczywiste – Uśmiechnął się szeroko, a ja pokiwałam głową z uznaniem.

- Okay, wchodzę w to.

- I to rozumiem – Przybił mi piątkę, po czym sięgnął po kartoniki mleka czekoladowego. – Za zajebiste wakacje?

- It's a chocolate milk party! – zanuciłam, podskakując na łóżku, na co wybuchnął śmiechem.

***
i tym sposobem witam was w drugiej wakacyjnej historyjce!

te dzieciaki możecie już kojarzyć, a tego, kto jeszcze o nich nie słyszał, zapraszam do odwiedzenia także Aloha Sunny, które jest równoległą wersją tej historii

mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu, buziaki x


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro