05

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- I co, jeszcze ci nie zbrzydła? – Zmroziłam wzrokiem Chrisa, kończąc kolejny kawałek pizzy. Co prawda on zjadł dwa razy więcej, ale to było całkowicie normalne i nie zmieniało faktu, że wciąż kochałam to danie całą sobą.

Jakąś godzinę wcześniej, gdy skończyłam swoją zmianę, z nieukrywaną satysfakcją stanęłam przy barze i pozwoliłam, by obsłużył mnie jakiś typek, a Daniel z wielką miłością i zaangażowaniem wykonał moje zamówienie. Co prawda podczas tego zdążył wykląć mnie chyba tysiąc razy, ale nie narzekałam, bo jego pizze, tak czy inaczej, smakowały obłędnie.

- Kończ i się zbieraj – rzuciłam, myjąc ręce i poszłam do naszego pokoju się przebrać. Wcisnęłam się w swoje ulubione szorty i koszulkę bez rękawów, po czym rozpuściłam włosy, przeczesując je dłonią. Było mi trochę dziwnie ze świadomością, gdzie idziemy, ale z drugiej strony czułam, że wszystko wokół ciągnie mnie właśnie tam.

Jakiś kwadrans później byliśmy już gotowi i ruszyliśmy w dobrze znane nam miejsce, wyrzucając przy okazji pudełka po pizzy. Całą drogę analizowałam różne opcje, jak może teraz funkcjonować obóz, ale w momencie, gdy stanęliśmy przy głównym domku, mając idealny widok na cały teren, czułam, jakby wszystko było dokładnie takie, jak wtedy, gdy zostawiliśmy je dwa lata wcześniej.

- Cześć! – Uśmiechnęłam się lekko na krzyk Jacoba, który machał do nas z jednej z ławek, po czym skierowaliśmy się w jego stronę. – Poznajcie Jeffa, też jest jednym z opiekunów.

- Hej – palnęliśmy jednocześnie z Chrisem, za co dźgnęłam go w bok, a nowo poznany blondyn spojrzał na nas z uśmiechem.

- Miło poznać. Co was tu sprowadza?

- Wspomnienia – rzuciłam natychmiastowo, na co obaj siedzący na ławce skinęli głowami, chociaż miałam wrażenie, że i tak nie do końca to rozumieli.

Rozejrzałam się wokół, mając już zaproponować przyjacielowi, żebyśmy po prostu posiedzieli na pomoście, ale wtedy usłyszałam ten jeden, charakterystyczny głos, którego nie mogłabym z nikim pomylić.

- Nie wierzę! Królowa i król Sun Rays! – Cała grupka zaczęła razem z nim wiwatować, a my z Chrisem posłaliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia, odwracając się w stronę sprawcy zamieszania.

- Frankie! Przesadzasz z tymi tytułami – Uśmiechnęłam się szeroko, gdy niższy ode mnie o głowę chłopak przytulił mnie mocno. – Bałam się, że już tu nie jeździsz.

- Żartujesz? Zostaję do końca!

- I to mi się podoba! – wtrącił Chris, a dzieciak odkleił się ode mnie, wykonując z nim jakiś skomplikowany ciąg przybijania piątek i innych takich, którego uczyli każdą nową osobę tutaj, chociaż tak naprawdę tylko ich dwójka dokładnie to pamiętała.

- Czy mnie oczy nie mylą? – Usłyszałam kolejny głos z tyłu i tym razem nawet nie hamowałam pisku, bo od razu rzuciłyśmy się z dziewczyną na siebie, przytulając mocno. – Tęskniłam za tobą, staruszko.

- Wypraszam sobie, jestem starsza o jakieś dwa lata – prychnęłam, wciąż tuląc blondynkę do siebie. – Też tęskniłam.

- Czuję się pominięty – burknął Chris, na co Jenny niechętnie odsunęła się ode mnie i przylgnęła do chłopaka, który uniósł ją, okręcając dookoła.

Podeszło do nasz jeszcze trochę dzieciaków, witając się i przytulając nas, co Jacob skwitował gwizdnięciem.

- Czyli niezłe z was tu były popularsy – podsumował, na co parsknęliśmy śmiechem, ale Frankie zaczął mu potakiwać.

- Jeszcze jak! Chyba nikt nie był tu tyle razy, co oni, zresztą bez nich Sun Rays nie miałoby swojego klimatu. Już w zeszłym roku było dziwnie!

- Nie przesadzaj, młody – Chris poczochrał mu włosy, ale chłopak natychmiast ścisnął jego rękę, mrożąc go wzrokiem.

- Nigdy więcej tak nie rób.

- Bo co, chcesz się bić? – Patrzyłam z rozbawieniem, jak mój przyjaciel zakasał niewidzialne rękawy. – Nie podskakuj starszym.

Frankie zmrużył oczy, skacząc w miejscu, a ja mimowolnie wybuchłam śmiechem.

- Darujcie sobie, dzieci – wtrąciłam, ale gdy obaj na mnie spojrzeli, wyłącznie uniosłam obronnie ręce.

- Oj serio, jak chcecie się bić, to idźcie na boisko – podłapała Jenny, wywracając na nich oczami. – Ja chcę usłyszeć, jak to jest być dorosłym!

- Dorosłym? – parsknęłam, a Chris uciszył mnie gestem.

- Cicho bądź, też chcę się dowiedzieć – Parsknęłam śmiechem na jego słowa, zresztą tak samo, jak cała grupa, ale on tylko posłał nam pytające spojrzenie.

- A Diana z wami jest? – spytała jedna z dziewczyn, a ja zacisnęłam usta, kręcąc głową.

- Diana spędza wakacje życia na Hawajach – Chłopak obok mnie puścił jej oczko, wsuwając na nos okulary przeciwsłoneczne. – Nie ma tego złego, we trójkę byśmy się na jednym łóżku nie zmieścili.

- Śpicie razem? – Jenny spojrzała na mnie znacząco, ale zanim zdążyłam przetrawić to pytanie, Chris już wystrzelił z odpowiedzią.

- To zależy, zeszłej nocy mi się poszczęściło, ale obstawiam, że dziś skończę na podłodze tylko za niekontrolowane drganie podniebienia miękkiego podczas wdychania powietrza – Wielce oburzony założył ręce na piersi, a ja spojrzałam na dzieciaki, które wpatrywały się w niego ze zdezorientowaniem.

- Z roku na rok coraz bardziej mnie zadziwiasz – przyznała po dłuższej chwili Jen, a ja mimowolnie zaśmiałam się pod nosem. – Czyli chrapiesz?

- Tak – rzuciłam od razu, za co walnął mnie teatralnie w ramię.

- A ty musisz od razu wszystko rozpowiadać! – prychnął, za co poczochrałam go po włosach. – Nie chcecie jej tu może zatrzymać? Dla mnie jest niemiła.

- Chętnie – Frankie złapał mnie pod rękę, a ja jeszcze pokazałam przyjacielowi język w akcie triumfu.

- Nie no, młody, żartowałem, puść ją! – krzyknął za nami, ale chłopiec zignorował go i zaprowadził mnie na nasze odwieczne miejsce spotkań, czyli po prostu kawałek terenu między pokojami, w których zawsze mieszkaliśmy.

Część dzieciaków już się rozeszła, dlatego została ze mną może piątka z nich.

- Dobra, stara, słuchaj – zaczęła Jenny, łapiąc mnie za dłoń. – Mamy tu mega przystojnego opiekuna, shippowałabym was! – kontynuowała, na co mimowolnie parsknęłam, kręcąc głową. – Nazywa się Jacob i...

- Chodzi ze mną do szkoły i od prawie dwóch lat jest crushem Diany – dokończyłam za nią, a ona wywróciła oczami.

- Dobra, wygrałaś. Trzeci rok z rzędu klapa, widzimy się w przyszłym, wtedy cię z kimś zeswatam – prychnęła. Zaśmiałam się, obejmując ją ramieniem. – A teraz serio. Jak jest w liceum?

- Gorzej niż w High School Musical, ale lepiej niż zakładałyśmy – przyznałam, ale zanim zdążyłam powiedzieć coś jeszcze, obok nas pojawił się Chris z szyszką w ręce.

- Minnie, miłości moja, nie stać mnie na pierścionek, ani nic takiego, ale błagam cię, wróć do mnie – Spojrzał na mnie smutnymi oczkami, podając mi ten jakże uroczy podarunek. – Nikt nie robi tak pysznego odgrzewanego spaghetti, jak ty, nie zostawiaj mnie samego!

- Jejku, Chris, ona jest przepiękna – Przyłożyłam teatralnie dłoń do ust, udając wzruszenie.

- Wybierana z myślą o tobie, pani – Wręczył mi tę szyszkę, a ja jeszcze otarłam niewidzialną łzę i przeniosłam wzrok na Jenny.

- A wracając do tematu, jeszcze męczę się z nim w klasie kolejne trzy lata – dodałam, na co dziewczyna z niekrytym załamaniem pacnęła się w twarz.

zapraszam również na Aloha Sunny

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro