07

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zostaniecie do wieczora, nie? – spytał Jacob, gdy siedzieliśmy na plaży. Część dzieciaków poszła z innymi opiekunami na rowery, a my zostaliśmy grupką, korzystając ze słońca i jeziorka. – Robimy pierwsze większe ognisko.

- Minnie? – Chris spojrzał na mnie porozumiewawczo, a ja wzruszyłam ramionami.

- Zawsze to jakiś pretekst, żebym nie musiała kolacji robić.

- Co ty taka bez życia jesteś? – Szturchnął lekko moją nogę.

- Opalamy się, Chris, to normalne – wtrąciła Jenny, na co wyłącznie się uśmiechnęłam.

- To nudne.

- Sam jesteś nudny – dodałam, na co dziewczyna parsknęła śmiechem.

- Zakład? – Kucnął przede mną, a ja zdjęłam okulary, podnosząc się lekko na łokciach i posłałam mu sarkastyczny uśmiech.

- Nie.

Wciąż byłam na niego trochę zła za tą akcję ze skakaniem i za to, jak niesamowicie bawił go fakt, że się martwiłam.

- Nie, nie, nie, tak nie będzie – prychnął i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, ułożył dłonie na moich plecach i pod kolanami i jakby nigdy nic mnie podniósł. Pisnęłam, w pierwszym momencie łapiąc go za szyję, ale widząc, że zmierza na pomost, zabrałam ręce, praktycznie wyślizgując się z jego uścisku i odsunęłam się na bezpieczną odległość.

- Nawet nie próbuj – ostrzegłam, a on niewinnie splótł ręce za plecami, patrząc na mnie z uśmiechem. Zmarszczyłam brwi, po chwili czując, jak ktoś z tyłu łapie mnie w talii. Zaczęłam się wierzgać, ale oczywiście ani osoba za mną, ani Chris zbytnio się tym nie przejęli.

Fuknęłam pod nosem, gdy Chris praktycznie mnie przejął, tym razem przerzucając sobie przez ramię. Posłałam Jacobowi z tyłu mordercze spojrzenie, ale tylko wzruszył niewinnie ramionami, idąc za nami, a ja z ostatnią nadzieją przeniosłam wzrok na dzieciaki, ale oni oczywiście, zamiast mi pomóc, śmiali się lub robili nam zdjęcia.

Zero wsparcia, zero.

- Nadal się nudzisz? – Usłyszałam, na co mimowolnie wywróciłam oczami, bo i tak pogodziłam się już ze swoim losem i tylko tak sobie zwisałam z jego ramienia.

- Właściwie to tak.

Na reakcję nie musiałam długo czekać, bo Chris po prostu wrzucił mnie do wody, sam chwilę później do niej wskakując, zresztą tak samo, jak Jacob. Wynurzyłam się szybko, odgarniając z twarzy mokre włosy i posłałam chłopakowi znaczące spojrzenie.

- Nadal nuda – Wzruszyłam niewinnie ramionami, a on zmrużył na mnie oczy, zaczynając mnie ochlapywać, w czym nie pozostałam mu dłużna.

- Uważaj, Chris, jak zepsułeś jej makijaż, to już na pewno ci nie daruje – wtrącił Jacob, a my jednocześnie się zatrzymaliśmy, przenosząc wzrok na niego i po chwili na siebie nawzajem, naraz wybuchając śmiechem. Chłopak posłał nam pytające spojrzenie, ale Chris praktycznie zgiął się wpół, nie mogąc się opanować. – O co chodzi?

- Minnie i makijaż – wydusił dopiero po dłuższej chwili, na co posłałam mu znaczące spojrzenie, ale on wyłącznie odetchnął głęboko, ocierając łzę spod oka. – Przepraszam, po tym, jak raz zobaczyłem ją w kreskach, to się stało moim ulubionym żartem.

W odpowiedzi jedynie prychnęłam, jeszcze raz go ochlapując, czego natychmiast pożałowałam, ale cudem udało mi się wybiec z tej wody i wrócić na bezpieczny kocyk.

Kiedy chłopaki się uspokoili i wrócili do nas, kolejne dość sporo czasu przesiedzieliśmy na brzegu, po prostu gadając, a właściwie brzmiało to, jak „opowieści Frankiego i reszty", bo i tak prawie cały czas on sam trajkotał. W międzyczasie na szczęście zdążyłam wyschnąć, więc włożyłam już swoją sukienkę, a Jenny z nudów zrobiła mi dwa warkocze.

Wreszcie wróciła reszta dzieciaków razem z Jeffem i jeszcze jakimś opiekunem, a Jacob zabrał Chrisa i kilku chłopaków do ogarnięcia wszystkiego na ognisko.

- A ty nie pomagasz? – zagadnęłam Frankiego, który siedział razem ze mną na barierce przy domku dziewczyn.

- Nie identyfikuję się z moją płcią w takich momentach – stwierdził poważnie, a ja pokiwałam ze zrozumieniem głową. – Minnie, chciałabyś zdradzić mi tajemnicę?

- Jaką?

- Co dziewczyny widzą w takim Jacobie? – Mimowolnie parsknęłam śmiechem na jego pytanie, ale on westchnął przeciągle. – No weź, Jenny mi w życiu nie powie.

- Frankie, ja bym ci chętnie powiedziała, ale sama do końca nie wiem – przyznałam, wzruszając ramionami. – Staram się wybić go Dianie z głowy od prawie dwóch lat.

- Czemu?

- Bo to typowy podrywacz, który ma dziewczyn na pęczki i nie traktuje ich poważnie.

- Ale dlaczego one do niego się tak kleją? – drążył dalej, a ja pokręciłam ze śmiechem głową.

- Co cię tak nagle wzięło?

- Wszystkie dziewczyny tutaj gadają, jaki to on nie jest przystojny i super. To dlatego, że jest starszy?

- Może po części – odparłam, mimowolnie kierując wzrok na Jacoba, który majstrował coś przy ognisku. – Starszy, przystojny, wysportowany i nieosiągalny.

- Tobie też się podoba? – Spojrzał na mnie znacząco, ale wyłącznie wybuchłam śmiechem.

- W życiu. I powiem ci szczerze, że dla mnie jesteś o wiele bardziej super niż on, nawet jakbym miała oceniać z punktu widzenia dziewczyn tutaj – Poczochrałam mu włosy, obejmując delikatnie ramieniem.

- Dzięki, Minnie – Oparł o mnie głowę, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. – A powiesz mi, jak poderwać dziewczynę?

- Nie powinieneś z takimi pytaniami iść do chłopaków?

- Założę się, że oni pokażą mi co najwyżej, jak tego nie robić – burknął, na co mimowolnie parsknęłam śmiechem.

- To może następnym razem, co? – spytałam, widząc, że wreszcie udało im się rozpalić ognisko, a Frankie pokiwał energicznie głową. Zeskoczyłam na ziemię, co zaraz po mnie uczynił chłopiec.

- Jeszcze raz dzięki – Przytulił mnie mocno, co od razu odwzajemniłam, a na koniec dał mi jeszcze buziaka w policzek i poleciał chyba do swojego domku.

Słodziak.

- Minnie, chcesz próbną piankę?! – krzyknął Chris, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem, kierując się w ich stronę.

- Boisz się, że są zatrute?

- Widzisz, tak właśnie się kończy bycie miłym – rzucił do Jacoba, a ja walnęłam go w ramię. – Jeszcze za to oberwałem! Zdecydowanie nie warto.

- Gdybyś częściej był miły, to by nie było tak podejrzane – Założyłam ręce na piersi, a on wywrócił oczami.

- Chcesz czy nie? – Pomachał przede mną pianką na patyku, a ja posłałam mu uroczy uśmiech, który na szczęście zrozumiał i zdjął słodycz, pakując go między dwa herbatniki, po czym wręczył mi całość. Od razu się wyszczerzyłam, jedząc ten boski przysmak, a on szturchnął Jacoba łokciem, ściszając głos. – Widzisz, tak się uszczęśliwia kobiety.

Pokiwałam wesoło głową na jego słowa, przez co się zaśmiał, a drugi brunet spojrzał na mnie z nie do końca zrozumiałym dla mnie wyrazem twarzy. Było to coś między uśmiechem, obojętnością i czystą pogardą, dlatego na odchodne posłałam tylko Chrisowi buziaka w powietrzu na znak wdzięczności i dość szybkim krokiem ruszyłam z powrotem na swoją bezpieczną barierkę.

***
stanujmy Frankiego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro