15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leżeliśmy na rowerku, co jakiś czas odpływając gdzieś indziej lub wchodząc do wody, żeby się schłodzić. Z jednej strony byłam naprawdę odprężona, ale z drugiej podświadomie czułam się nieco zagubiona tym, jak chłopaki się zachowywali. Nie potrafiłam ogarnąć, czy to moja psychika widziała błędne obrazy, czy faktycznie coś się działo i to w obu przypadkach. I choć starałam się odgonić te myśli jak najdalej od siebie, niezbyt mi to wychodziło.

Zrobiłam motorek ustami sama do siebie, decydując się na wejście do wody, żeby uciec od analizowania wszystkiego. Chłopaki pływali gdzieś w pobliżu, ale niezbyt się tym wtedy przejmowałam. Ruszyłam się, mając zamiar zwyczajnie wejść do jeziora, ale przerwał mi głos Chrisa.

- Skacz, Minnie, nie pękaj! – krzyknął, na co wyłącznie wystawiłam do niego język, a on się zaśmiał. Jednak coś podkusiło mnie, żeby faktycznie się go posłuchać i już chwilę później skoczyłam z krawędzi, lądując w wodzie.

Wynurzyłam się, odgarniając włosy z twarzy i dopiero po chwili otworzyłam oczy, o mało nie dostając zawału. Chris był dosłownie tuż przede mną i choć przez chwilę wierzyłam, że tylko mi się wydawało, cała sytuacja była prawdziwa i świadomość tego dość mocno we mnie uderzyła.

Patrzyliśmy sobie w oczy, dryfując na wodzie, a ja czułam, jak wszystko we mnie się skręca, a serce przyspiesza. To był jeden moment, który ciągnął się w nieskończoność, a moja podświadomość w każdym ułamku sekundy przywoływała kolejne wspomnienia z tamtej nocy – te jak się całowaliśmy, jak mnie obejmował, jak jeździł dłonią po mojej skórze. Czułam, jak to wszystko do mnie wraca, jakby to wszystko działo się w tamtej chwili i przez chwilę zrobiło mi się duszno.

Nieświadomie zanurzyłam się głębiej, przez co woda momentalnie napłynęła do mojego gardła. Zaczęłam się krztusić, a Chris, jakby obudzony z transu, złapał mnie, pomagając mi wrócić na rowerek. Cały czas kaszlałam, nie potrafiąc pozbyć się tego duszącego uczucia w klatce piersiowej. Dopiero po dłuższej chwili udało mi się odetchnąć głęboko. Chłopaki podpłynęli jak najbliżej krawędzi, czekając, aż się uspokoję i szczerze mówiąc, chyba wolałam się krztusić, bo gdy tylko przestałam, dotarły do mnie myśli sprzed zamieszania i poczułam się jeszcze gorzej.

- Możemy wracać powoli? Trochę mi słabo – wydukałam, posyłając im lekki, dość niezręczny uśmiech, na co obaj przytaknęli. Zapakowali się na przednie miejsca i po kolejnych ciągnących się zbyt długo minutach, wróciliśmy na brzeg. Ubraliśmy się, ogarnęliśmy i po uprzednim pożegnaniu z Jacobem, skierowaliśmy się z Chrisem w stronę domku.

W międzyczasie spytał mnie kilka razy, czy na pewno dobrze się czuję, ale ostatecznie odpuścił, gdy zobaczył, jak zmęczona jestem. Idąc w ciszy, czułam, że potrzebuję tylko jednej rzeczy tego dnia i dlatego już po chwili trzymałam w dłoniach swój telefon.

myszka: musimy pogadać
myszka: bo ja nie wytrzymam
myszka: co się tu dzieje dianaaaaa
panda: powiem ci
panda: że napisałaś w idealnym momencie, bo też potrzebuję rozmowyXD
myszka: daj mi piętnaście minut, bo muszę dotrzeć do domku
panda: okidoki, czekam

*

Oparłam głowę o barierkę obok mnie i przymknęłam oczy. Siedziałam przed domkiem z telefonem przy uchu, w duchu ciesząc się, że Chris wybrał się po zakupy. Wysłuchałam już całej historii Diany i dotarło do mnie, jak zabawa w psychologa bywa męcząca, zwłaszcza gdy masz w sobie poczucie hipokryzji. Zanim zdążyłam jednak odetchnąć po jej części, usłyszałam w słuchawce to, co najbardziej mnie stresowało.

- Okay, twoja kolej. Co cię gryzie?

Co mnie gryzie? Poczucie winy, wrażenie jakbym leciała na cholerne dwa fronty, kiedy nawet nie chciałam się ruszać ku żadnemu z nich, hipokryzja, bo właśnie mówiłam ci coś, do czego sama powinnam się zastosować, ale nie umiem, stres, bo twój crush chyba mnie podrywa i własny idiotyzm, bo wplątałam się w bagno.

Super, miłego dnia, napijmy się z kokosów. Właściwie ty się napij, bo tu czegoś takiego nie ma.

- To... Dziwna historia – powiedziałam po chwili, na co blondynka prychnęła.

- Minnie, znamy się nie od dziś, mów prosto z mostu.

- Czy ja jestem szmatą?

- Nie słoneczko, jesteś jedwabną chusteczką i gadaj, o co chodzi.

- Ale mi nie przerywaj.

- Mów wreszcie, bo zaraz przylecę tam tylko po to, żeby cię zdzielić po...

- Całowałam się z Chrisem – przerwałam jej, na co od razu zamilkła. – I to dość bardzo bym powiedziała, nawet nie to, że raz, bo raz to bym jeszcze olała i zgoniła to na późną porę, ale to się powtórzyło i choć to przerwałam, to stało się i było całkowicie świadome. Tymczasem on nadal tęskni za Tess, a ja stoję sobie w kropce, bo z jednej strony czuję się w to zaangażowana, nadal o tym myślę i to dosłownie przy każdej głupiej sytuacji, a z drugiej strony wiem, że dla niego to nic, zresztą sam ci mówił coś podobnego przez telefon. Chce mi się płakać, w życiu nie czułam się tak zagubiona i tak, wiem, że panikuję, ale nie potrafię inaczej i to nawet nie koniec, bo jednocześnie tak jakby podrywa mnie ktoś inny i chyba zaraz się popłaczę, bo nawet nie jestem w stanie ci tego powiedzieć, przepraszam, ale wiedz, że serio czuję się z tym okropnie i jeju, chcę już do domu, bo było cudownie, a teraz czuję, że się wykończę, bo nie potrafię żyć bez analizowania wszystkiego tysiąc razy i przepraszam, że ci o tym mówię i truję, kiedy masz cudowne wakacje, bo nie powinnaś się teraz mną przejmować, ej, przywiozłabyś mi stamtąd kokosa?

Zapanowała długa cisza, podczas której wyklęłam się w myślach z tysiąc razy, ale zanim zdążyłam krzyknąć jakieś durne „ha, sierpniowe prima aprilis!", Diana zaczęła mówić.

- Czyli lecisz na Chrisa? – spytała wreszcie, a ja prawie się oplułam.

- Co? Nie!

- Ale na to wychodzi.

- Wiesz, że dla mnie taki kontakt to szok i nie spodziewałabym się, że dojdzie do czegoś takiego z chłopakiem, z którym przyjaźnię się jakieś dziewięć lat i razem przechodziliśmy okres, gdy dziewczyny lub chłopaki są „fuj".

- Załóżmy. Jesteś pewna, że on tęskni za Tess? – ciągnęła dalej, a ja westchnęłam.

- A widzisz inną opcję?

- Że próbuje zapomnieć.

- Nie chcę zostać nagrodą pocieszenia.

- Rozumiem, miś. A powiesz mi co to za drugi chłopak, który cię podrywa?

- Nie wiem, czy mnie podrywa – podkreśliłam na wstępie. – Wiesz, że nie radzę sobie z takimi rzeczami.

- Więc kto to? – spytała znowu, a ja zacisnęłam oczy, odzywając się dopiero po dłuższej chwili.

- Jacob – wybełkotałam wreszcie, modląc się w głowie, żeby nie była na mnie przez to zła.

- Okay. To jakiego kokosa ci kupić?

Mimowolnie parsknęłam śmiechem, co po chwili zrobiła również Diana.

- Okay, pomijając już fakt, że nie rozumiem, skąd w ogóle pojawił się w tej historii, to jeśli to cię pocieszy, chyba wreszcie sobie go odpuściłam. Uspokój się, Minnie i powiedz mi tylko, mam pogadać z Chrisem?

- Żartujesz? Nie ma takiej opcji.

- To, co chcesz zrobić?

- Przeczekać? – spytałam niepewnie, ale słysząc prychnięcie, już wiedziałam, że to się nie uda.

- To najgorsze, co możesz zrobić, serio. Pogadaj z nim o tym.

- Żeby to było takie proste – westchnęłam, przymykając oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro