19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Staliśmy w najwyższym punkcie obozu, z którego widać było wszystkie domki. Odgłos silnika samochodu Jacoba zatarł się gdzieś w oddali, a my po prostu patrzyliśmy w przestrzeń, stojąc krok od siebie.

- Myślisz, że nadal chowają klucze w tym samym miejscu? – zagadnął nagle, a ja zmarszczyłam brwi.

- Co kombinujesz?

- Przygotowałem się nieco – Otworzył plecak, który jakiś czas temu odłożył przy domku i pokazał mi trzy butelki wina, owinięte jakimś materiałem. Mimowolnie parsknęłam śmiechem.

- Poważnie?

- Jutro wieczorem wyjeżdżamy, chociaż raz wypijmy za te wakacje coś więcej niż oranżadę – Posłał mi swój firmowy uśmiech, na co pokręciłam z rozbawieniem głową. Trącił mnie lekko biodrem. – I tak wiem, że chcesz.

- Powiedzmy, że może trochę – mruknęłam cicho, a on zaśmiał się i znów objął mnie ramieniem, prowadząc w dół górki.

Ostatecznie po prostu usiedliśmy na piasku. Przez zdecydowanie późną porę i wciąż skracający się dzień, było już praktycznie ciemno. Poniekąd trochę się bałam, ale później otworzyliśmy wino, zaczęliśmy przypominać sobie wzajemnie jakieś śmieszne akcje, które nam się nasuwały na myśl i może przez to nieco się uspokoiłam lub zwyczajnie przestałam przejmować aż tak. Potem otworzyliśmy drugie wino, śpiewaliśmy jakieś piosenki, a do mnie dopiero zaczęły docierać podwójne dna wszystkich utworów, do których darliśmy się za dzieciaka. W końcu otworzyliśmy i trzecią butelkę, zwyczajnie leżąc na piasku i choć nie była to jakaś zastraszająca ilość, a Chris wypił pewnie dobre dwa razy więcej niż ja, to biorąc pod uwagę, jak długo nic nie jadłam, alkohol uderzył dość mocno, przynajmniej we mnie.

Ale wcale nie czułam się z tym źle. Może nawet było mi trochę lepiej.

- Ten wieczór uświadomił mi, jak bardzo tęsknię za naszą relacją tak bez niezręczności – palnął nagle, a ja przechyliłam głowę, patrząc na niego pytająco, jednak słysząc dalszą część wypowiedzi, zrozumiałam wyłącznie, że nie tylko na mnie podziałało to wino. – Minnie, czy ja zjebałem nam przyjaźń?

- W sensie jak?

- Tamtą nocą. Normalnie bym ci tego nie powiedział, ale może zapomnimy o tym do rana, a przynajmniej mam taką nadzieję – Zrobił motorek ustami, a ja zmarszczyłam brwi, ale zanim zdążyłam spytać, kontynuował. – Cały czas sobie wypominam, że wtedy zacząłem. Nie, że nie chciałem tego, bo chciałem i to bardzo, teraz też bym chciał, ale to chyba było głupie.

- Trochę – Wzruszyłam ramionami, a on westchnął przeciągle, kładąc się na piasku i zakrył twarz dłońmi. – Nie wiem, nie rozumiem cię.

- Ja też – parsknął, na co i ja mimowolnie zachichotałam. – Jesteś na mnie za to zła? – spytał po dłuższej chwili, rozchylając palce tak, że patrzył na mnie jednym okiem. Parsknęłam śmiechem.

- Co ty, ja to cały czas sobie wypominałam.

- Poważnie?

- No.

- Jesteśmy głupi – zaśmiał się, przewracając na bok, żeby być przodem do mnie.

- Trochę tak.

Zapanowała chwilowa cisza, a ja czułam się naprawdę dobrze. To znaczy nie dobrze, że dobrze, ale dobrze, że przyjemnie, że chciało mi się śmiać i cieszyć ze wszystkiego. Lubiłam to uczucie.

- Ej, a jak było na randce z Jacobem? – spytał nagle, a ja zrobiłam motorek ustami, czym tylko bardziej go rozbawiłam. – Co to znaczy w twoim języku?

- Że było fajnie, ale chyba trochę go spławiłam.

- Czemu?

- Bo mnie jakiś palant pocałował kilka dni wcześniej i nie wiedziałam, co myśleć – parsknęłam śmiechem, na co Chris też się zaśmiał. Leżeliśmy tak kilka minut, zanim znów się nie odezwał.

- Minnie?

- Co?

- Cieszę się, że cię mam – Uśmiechnął się uroczo, a ja wystawiłam do niego rękę, po czym przybił mi piątkę i znów zaczęliśmy chichotać. – Ej, ale wiesz, że serio? Przecież gdyby nie ten wyjazd to już z trzy razy bym zgnił pod tą kołdrą.

- Nawet bez wyjazdu bym ci na to nie pozwoliła.

- Dziękuję.

- Od tego jestem – Wzruszyłam niewinnie ramionami, zapoczątkowując kolejną ciszę.

- Ej – zaczął znowu, a ja spojrzałam na niego pytająco. – Mogę zrobić coś głupiego?

- Tylko nie skacz do jeziora, bo nie widzi mi się, żebyś się teraz utopił.

- Spoko.

Przymknęłam oczy, nieco ignorując jego szalony pomysł, ale zanim zdążyłabym chociaż powiedzieć Missisipi, poczułam, jak mnie całuje. Natychmiast oprzytomniałam, ale jakoś mimowolnie pozwoliłam mu skończyć ten dość leniwy pocałunek, po którym i tak odsunął się jakby nigdy nic.

- Aż tak wierzysz w to, że nie będziemy nic pamiętać? – parsknęłam.

- Nie, ale skoro i tak to się już wydarzyło raz, to trzeba było to zakończyć w dobrym stylu, tak? Tak.

- Powiedzmy – westchnęłam, przewracając się na brzuch. – Ej.

- No.

- To nie zepsuje naszej przyjaźni, nie?

- Jasne, że nie – Uśmiechnął się leniwie, czochrając mnie po włosach. – Przecież nic do siebie nie czujemy, co nie?

- No nie czujemy – przytaknęłam, przez chwilę aż sama dziwiąc się, z jaką beztroską to ze mnie wyszło.

- No to git.

- Pinky Promise? – Wystawiłam w jego kierunku mały palec, na co parsknął śmiechem, ale widząc moje znaczące spojrzenie, po prostu zahaczył o niego swoim palcem.

- Cokolwiek zechcesz – Posłałam mu uroczy uśmiech, znów wywołując u niego rozbawienie. – Ej, Minnie – zaczął po chwili.

- Co?

- Nie wiem, czy to dobrze zabrzmi w takim momencie, ale wiesz co?

- No co? – Wydęłam dolną wargę, czując wzrastające zniecierpliwienie.

- Nie chcę cię nigdy stracić – Przez chwilę aż uniosłam brew, zadziwiona tym, jak emocjonalny się zrobił, ale wtedy znów zaczął mówić. – I łapie mnie gastro, ugh, zjadłbym kebaba.

- Awww! – Uśmiechnęłam się szeroko, przytulając go, po czym znów oboje zaczęliśmy się śmiać. Położyłam się z powrotem obok, gapiąc się w niebo nad nami. – Fajnie tak.

- Jak?

- Tak jak zawsze, no wiesz.

- Wiem.

Zapanowała chwilowa cisza, gdy oboje chyba próbowaliśmy zrozumieć sens naszej rozmowy, aż po prostu spojrzeliśmy na siebie nawzajem, wybuchając śmiechem.

- Zamierzamy spać tutaj? – spytałam po tym, jak ziewnęłam chyba siódmy raz.

- Nieee – przeciągnął, dość niezgrabnie się podnosząc. – Pójdziemy po ten klucz i prześpimy się w którymś domku.

Wyłącznie skinęłam głową i wow, naprawdę nam się poszczęściło, że skrytka na klucze wciąż była w tym samym miejscu. Wybraliśmy jeden z nich i chwilę później weszliśmy do pokoju, w którym przez tyle lat nocowałam w każde lato. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy wpadały mi do głowy pojedyncze spojrzenia z tamtych nocy.

- Cofnęłabym się w czasie – westchnęłam, opadając na materac, a Chris zrobił to samo, tylko że na łóżku obok.

- Też bym chciał.

- Chociaż te wakacje też były fajne.

- Racja – westchnął, podkładając ręce pod głowę. – To co, za rok powtórka?

- O ile dożyjemy – parsknęłam, obracając się na bok i zanim doliczyłabym pięciu Missisipi, po prostu zasnęłam.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro