Rozdział ósmy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– Na pewno nie odprowadzić cię na górę? – pyta Danielle siedząc za kierownicą, kiedy on poprawia na ramieniu skórzaną brązową torbę.

– Nie trzeba. Na prawdę znam drogę. – uśmiecha się do żony szczerze, a ta oddaje mu uśmiech.

– A masz na pewno wszystko? Ubrania na zmianę, szczoteczka, szampon – zaczęła wyliczankę Dan, a on cierpliwie kiwał głową na potwierdzenie.

– Na prawdę mam wszystko. A nawet jeśli nie, to Louis z pewnością nie będzie miał nic przeciwko żeby mnie poratować. – na jego słowa kobieta kiwa głowa i wychyla się jeszcze z samochodu żeby dać mu ostatniego buziaka.

– Na prawdę będzie mi dziwnie bez ciebie w domu kochanie. To do zobaczenia w pracy, tak?

– Oczywiście. Do jutra. Kocham cię. – macha na pożegnanie swojej żonie, a ta uśmiecha się do niego ostatni raz po czym wyjeżdża z parkingu na ulice.
On jeszcze stoi chwile w miejscu uśmiechając się po czym nabiera głęboki oddech. Nie był jakoś bardzo zestresowany. Wczoraj chyba wyjaśnił sobie wszystko z Louisem. Może nie wyjaśnił. Ale Louis nie wydawał się być na niego zły. Zgodził się na kolejne spotkanie i zapewnił, że na prawdę mu to nie przeszkadza i na prawdę chce im pomóc. Nie miał nic przeciwko nawet, by Harry mógł czasem zostać na noc. A co najlepsze to sam Louis zaproponował by spotkali się zaraz następnego dnia.
Kiedy szedł po schodach odczuwał lekki niepokój. W końcu w dalszym ciągu ta cała sytuacja nie była dla niego zbyt komfortowa. Jednak przywoływał sobie w głowie obrazy z ich pierwszego razu i przecież wcale nie było źle. Nie miał się czego obawiać. To tylko Louis.

Przez jakiś czas stoi przed drzwiami przyjaciela. Zdecydowanie zbyt długo. Uśmiecha się niezręcznie do jakiejś starszej pani która patrzy na niego nieufnie kiedy stoi przed czyimiś drzwiami jakby wyglądał conajmniej podejrzanie.
W końcu zbiera się na odwagę i dzwoni do drzwi. W końcu nie bał się. Wiedział, że będzie dobrze. Przystępuje z jednej nogi na drugą. W końcu słyszy jak ktoś zbliża się do drzwi i je odklucza. Po paru sekundach w progu staje Louis. On uśmiecha się sympatycznie do przyjaciela, a ten to odwzajemnia i rozgląda się nieco jakby szukając w jego pobliżu Danielle.

– Hej Louis.

– Witam i zapraszam.  – mówi Louis z małym uśmieszkiem na ustach i lekko się odsuwa robiąc mu przejście, a on od razu na zaproszenie przekracza próg mieszkania. – Danielle dzisiaj nie wpadła?

– Nie. Ma jeszcze pare spraw do załatwienia. – odpowiada stojąc już w korytarzu, a mężczyzna kiwa głową jakby na znak, że rozumie. Oboje przez chwile stoją w ciszy wpatrując się w siebie po czym Louis niezręcznie drapie się po karku. – Zaraz wracam. Możesz się rozebrać.

– Jasne. – odpowiada z uśmiechem i wodzi wzrokiem za Louisem który wychodzi pospiesznie z pomieszczenia. Dzisiaj ten był już przebrany po pracy. I wyglądał jakby się stresował bardziej niż zeszłym razem. Ale czym miałby się stresować. Już to raz robili. Za pewne mu się wydaje. Louis to chyba najbardziej pewna siebie osoba jaką zna.
Kiedy jest już rozebrany bierze torbę w dłonie i powoli idzie w głąb mieszkania zastanawiając się gdzie poszedł Louis. Lecz zanim zaczyna go szukać ten pojawia się obok. – Gdzie mogę położyć swoje rzeczy? – pyta, a mężczyzna zerka na torbę w jego dłoniach

– Sypialnia? Tak. Tam będzie najlepiej.

Harry uśmiecha się, a Louis przejmuje od niego torbę i zaprasza gestem Harry'ego w stronę sypialni. Kiedy są już na miejscu, Tomlinson kładzie jego torbę na fotelu, a on jak gdyby nigdy nic siada na łóżku Louisa. Pościel była pachnąca i wyglądała na świeżo co zmienioną. Tym razem rozgląda się po sypialni Louisa. Wcześniej był zbyt zestresowany by jej się bliżej przyjrzeć. Na ścianach wisiało kilka plakatów z piłkarzami, a na biurku panował mały nieporządek jakby ktoś niedawno próbował je porządkować ale nie miał na tyle cierpliwości. Kosz na śmieci był pusty, jakby dopiero co opróżniony. Przyjaciele Louisa mówili, że Louis jest strasznym bałaganiarzem, a przecież było tu na prawdę czysto. Może nie perfekcyjnie ale na pewno nie panował tu bałagan.

– Jadłeś już kolacje? Może coś zamówię? – pyta Louis opierając się o biurko, a on kręci przecząco głową.

– Ja dziękuje. Jadłem kolacje z Danielle po pracy. – mówi ale potem zerka na przyjaciela – Ale oczywiście jeśli ty nie jadłeś możesz coś zamówić.

– Nie, w porządku. Też już jadłem.

– Mam się rozebrać? – pyta patrząc na Louisa który kiwa głową. On wstaje i zaczyna rozpinać swoją koszulę. Trochę mu zajmuje rozpięcie każdego guzika z osobna. Następnym razem powinien ubrać po prostu zwykłą koszulkę żeby nie musieć tak się z tym bawić. Zdejmuje koszulę ze swoich ramion po czym przechodzi do rozpięcia rozporka i zaczyna sprawnie zdejmować dżinsy ze swoich nóg. Zerka na Louisa który intensywnie mu się przypatruje i unosi brew. – Nie idziesz się przygotować?

– Jestem gotowy. – odpowiada mężczyzna, a Harry nie wie za bardzo co ten ma na myśli i lekko się peszy na taką odpowiedź zerkając mimowolnie w miejsce krocza przyjaciela. Czyżby przygotował się przed jego przyjściem? A może robił to wtedy kiedy Harry zdejmował płaszcz w przedpokoju? Nie wie co odpowiedzieć więc jak najszybciej odwraca wzrok i po prostu zdejmuje z siebie bokserki po czym zaczyna składać swoje ubrania w kostkę i kładzie je na fotelu obok swojej torby.
Odwraca się w stronę Louisa i wtedy widzi, że ten też zaczyna powoli pozbywać się garderoby cały czas się w niego wpatrując. Zdejmuje z siebie koszulkę pokazując swój umięśniony tors, a później rozpina swoje spodnie. Harry również śledzi jego poczynania wzrokiem stojąc w miejscu. W końcu mężczyzna ściąga również bokserki i rzeczywiście jest już gotowy. Nie wie dlaczego ale to przyprawia go o lekkie rumieńce. Nie wie czemu widok penisa w wzwodzie powodowała u niego lekkie zawstydzenie.

– Wciąż zestresowany? – pyta mężczyzna ze szczerym uśmiechem siadając na łóżku i wskazując na miejsce obok siebie by on się przysiadł. Oczywiście to robi zakładając noga na nogę i lekko obracając głowę w kierunku przyjaciela.

– Trochę. Wybacz. Zaraz mi przejdzie. Dotychczas robiłem to jedynie z Danielle. Potrzebuje czasu żeby przywyknąć.

– Z Danielle i ze mną. Z średniej klasy mechanikiem samochodowym. Kto by pomyślał – mówi mężczyzna dokuczliwie z małym uśmieszkiem w kącikach po czym powoli chwyta za jego ramiona by ułożyć go na pościeli. On chce zaprzeczyć i powiedzieć, że wcale nie dzieli Louisa i siebie na jakąś niższą i wyższą kategorię i nigdy tak o nim nie myślał ale Louis mu nie pozwala układając się nad nim i oblizując swoje wargi. Jeszcze nawet nie zaczęli, a już czuł jak jego serce łomocze w piersi, a on nie może przestać wpatrywać się w Louisa który odsuwa jego loki za ucho. Dziś to już nie był ten strach i przerażenie co za pierwszym razem. Teraz już wiedział jak to będzie wyglądać i czego może się spodziewać. To było co innego. Czekał z małą obawą na to co się zaraz wydarzy i co będzie czuł.
Tym razem Louis włożył dłoń pomiędzy jego zwarte uda, a on bez żadnego problemu mu na to pozwolił je rozchylając na co dostał kolejny dziwny uśmiech od Louisa. Ten delikatnie go głaskał między nimi, a on przymknął powieki czując jak jego przyrodzenie powoli zaczyna się pobudzać mimo iż jego przyjaciel nic specjalnego nie zrobił. Po chwili czuje palce z lekko ogrzanym lubrykantem w jego czułym miejscu. Tym razem starał się nie spinać tylko lekko się wyginał kiedy mężczyzna go rozciągał. Nawet pozwolił swoim ustom wypuścić kilka głośniejszych westchnień.

– Czy mogę? – słyszy pytanie przy szyi i otwiera oczy widząc Louisa który uśmiecha się do niego. Na jego kiwnięcie głową reaguje mokrym cmoknięciem w jego szyję i chwyceniem za swoje przyrodzenie by je na niego nakierować. Twarz miał cały czas przy tej jego i obserwował jego reakcje kiedy powoli, bez pośpiechu w niego wchodził. Głaskał też jego kość biodrową i opuszkami palców wędrował od jego ramion po uda.
Harry na pierwsze uczucie bólu cicho jęknął i podciągnął palce u stóp, a mężczyzna cmoknął go jeszcze raz ale tym razem w szczękę.
Później było troszkę gorzej i był nieco spięty ale tylko przez chwilę, do pewnego momentu. W końcu ból całkowicie minął, a jego przyjaciel bez ruchu był w nim niemal w całości nie robiąc nic nim nie wyczyta z jego twarzy, że Harry jest już gotowy.

– Możesz już. – mówi jednym razem, a Louis szeroko się uśmiecha lekko się w nim poruszając. On wydaje z siebie lekkie westchnienie czując jak mężczyzna porusza się w nim delikatnie w górę i w dół jednocześnie mając twarz tuż przy jego twarzy i wpatrując się w jego oczy. Kiedy widział, że Harry wije się w jego uścisku pozwolił sobie przyspieszyć i dodać im większego tępa. Chwycił się mocno za jego plecy czując jak się rozpływa. Było mu tak przyjemnie i miał wrażenie, że cały drży. Co jakiś czas mężczyzna trafiał w taki punkt, że jego nogi miękły i miał wrażenie, że zaraz dojdzie mimo iż dopiero zaczęli. Tomlinson chyba wyczuł gdzie jest to miejsce ponieważ po jakimś czasie trafiał tylko tam i Harry nie mógł się powstrzymać by nie jęczeć głośno na cały pokój. W takich momentach był wdzięczny, że Danielle nie czeka na niego w pokoju obok, bo byłoby to conajmniej niezręczne. Nie wie kiedy to się dzieje ale czuje wąskie usta i małe pocałunki na swojej szyi i szczęce pomiędzy kolejnymi pchnięciami. Później te pocałunki przechodzą na jego brodę, policzki, a w końcu na kąciki jego ust. Kiedy dochodzi czuje jak Louis całuje jego usta, a on powolnie i niekoniecznie w dobrym rytmie je oddaje. Było mu tak dobrze i tak przyjemnie. Chyba dochodzili jednocześnie. Takie ma wrażenie bo ciepły płyn rozlał się w jego wnętrzu kiedy od dochodził na klatkę piersiową przyjaciela.
Mężczyzna po tym jak oboje doszli jeszcze chwile się w nim poruszał. Jeszcze chwile nawet cmokał jego wargi kiedy on miał rozchylone usta i z trudem nabierał powietrze. Czuł się cały mokry. Była spocony i brudny.
Po chwili mężczyzna opadł na niego przez dłuższą chwile nie wychodząc z jego wnętrza. Oboje głośno oddychali, a ich klatki piersiowe unosiły się niespokojnie w górę i w dół.

– Powinniśmy wziąć prysznic. – mówi nie mając jeszcze zupełnie spokojnego głosu. Jego ciało wciąż było rozdygotane, a nogi miękkie po dopiero co przeżytym orgazmie. Tak na prawdę prysznic był ostatnim na co miał ochotę ale z Danielle nigdy nie szli brudni spać. A po za tym nie wiedział co miałby powiedzieć. Powoli do niego docierało, że Louis go całował, a on oddawał pocałunki i nie wie czy powinien się temu przeciwstawić czy uznać za normalne pod wpływem emocji i rozładowania stresu tak samo jak czułe całowanie po klatce piersiowej i po szyi. Być może przesadza.

– Na prawdę? Chyba żartujesz. – Louis lekko unosi głowę patrząc na niego. Nawet jeszcze z niego nie wyszedł, a jego kolana trzęsą się od ciągłego przyjemnego uczucia wypełnienia. On ma chyba na tyle poważny wyraz twarzy, że Louis na chwile milknie po czym mówi. – W porządku. Jeśli tego chcesz to wstane i się umyje.

– Nie musisz się myć jeśli nie chcesz Louis. Z Danielle zawsze bierzemy prysznic przed spaniem. Też nie mam za bardzo ochoty. Wystarczy, że powiesz mi gdzie masz jakiś ręcznik i gdzie będę mógł się położyć na noc.

– Nie chcesz spać tutaj? Nie mam drugiej sypialni. Ale jeśli tak będzie ci wygodniej to pójdę na kanapę. – Louis powoli z niego wychodzi kładąc się obok i patrząc na niego uważnie. Harry czuje się dziwnie przez nagłe uczucie braku. Zaciska ze sobą uda i kręci głową przecząco.

– W porządku. Możemy spać razem. Nie chce żebyś spał na kanapie.

– Mogę wziąć prysznic jeśli przeszkadza ci mój zapach po seksie na prawdę. Nie ma problemu Harry. – mężczyzna chce już się unieść do siadu ale Harry go powstrzymuje chwytając go za ramiona.

– Nie przeszkadza mi. Po prostu jestem przyzwyczajony u siebie do brania prysznica po współżyciu. Ale jesteśmy u ciebie. Ale jeśli ty nie bierzesz prysznica to ja chyba też nie muszę. To w porządku? – uśmiecha się, a Louis oddaje mu uśmiech.

– Jak najbardziej. Idealnie

Louis przez pół nocy nie mógł zasnąć. Co kilka chwil bardzo cicho by nie przebudzić swoim wierceniem przyjaciela obraca się w jego stronę by upewnić się czy ten wciąż tam jest.
Mimo, że leżeli na dwóch skrajach łóżka to wciąż leżeli razem. Nie mógł uwierzyć, że są tutaj razem i że rzeczywiście już dwa razy ze sobą współżyli mimo iż ten ma żonę, a chłopak nigdy nie okazywał żadnego zainteresowania mężczyznami. Wiedział, że to ma cel. Że Harry i Danielle pragną dziecka i dlatego on i Harry to robią. Że tylko o to w tym wszystkim chodzi i Harry myśli o nim tylko w takich kategoriach. Jednak nie wiedział dlaczego to wszystko robiło na nim takie wrażenie. Dlaczego on też pragnął, żeby Harry dostał to czego chce. Dlaczego to, że jego przyjaciel chciał mieć dziecko sprawiło, że on też marzył, żeby Harry je miał mimo, że nigdy specjalnie nie przepadał za dziećmi i pary marzące o dziecku wzbudzały w nim politowanie. W głębi duszy od zawsze wiedział, że mężczyzna mu się podoba. Był bardzo atrakcyjny i było w nim coś co sprawiało, że nie potrafił się nie podobać. Jednak kiedy go poznał chłopak miał już żonę, a on był i wciąż chyba jest na etapie życia, gdzie gardzi związkami i jego zdaniem psują one w jakiś sposób beztroskie życie. Nigdy nie mieli żadnych szans. Lecz teraz jak zasmakował co to znaczy mieć Harry'ego jego zmysły oszalały. Kiedy Harry zostawił go ich pierwszej nocy dziękując mu za seks i rzucając tekstem, że ma nadzieje, że się udało i nie będę musieli tego powtarzać, tak nim to ruszyło, że przez tydzień był wściekły, nienawidził wszystkich dookoła i w myślach wyzywał go i jego żonę od głupich bogatych snobów którzy go wykorzystali i mają go gdzieś. Ale kiedy ten sam Harry, poprosił go o to ponownie, jednocześnie udowadniając, że wcale nie chciał zasugerować tego co wcześniej powiedział, a tak na prawdę był niepewny i wystraszony, wystarczyła sekunda by mu wybaczył i zrobił wszystko by go uszczęśliwić.
I nawet nie potrafi powiedzieć do końca dlaczego Harry. Przecież dużo miał w życiu przystojnych facetów czy na prawdę atrakcyjnych kobiet. Nie było na to wytłumaczenia. Nikt inny nie sprawiał, że porządkował całe mieszkanie, wynosił śmieci, czy zmieniał pościel by nie wypaść źle. Nigdy też nie był tak delikatny i czuły podczas seksu, oraz tak wrażliwy na potrzeby drugiej osoby. Irytowały go i nudziły osoby które wszystkiego się bały. Nie było w tym większych emocji.
A teraz nie mógł spać z nadmiaru wrażeń planując w głowie co zrobić przyjacielowi na śniadanie.
I był w pewnym sensie egoistycznym dupkiem. Nie potrafił się jeszcze do tego przyznać ale gdzieś w głębi duszy widział dla siebie szansę. A przecież to okrutne. Danielle była jego przyjaciółką, a Harry przyjacielem i oboje mu zaufali. A on upatrywał swoją szanse u Harry'ego w tym, że Danielle nie mogła dać mu dziecka, a on będzie mógł to zrobić. Czuł że mógłby chcieć zniszczyć ich wieloletni związek by mieć Harry'ego dla siebie.

Rzadko kiedy wstawał przed dziewiątą. A teraz była ledwo siódma, a on był na nogach i to w drodze do piekarni po świeże pieczywo i drożdżówki, na dodatek pełen energii. Wszedł też na chwile do marketu by kupić jakiś sok i kilka innych rzeczy które mógłby podać przyjacielowi na śniadanie.
Miał nadzieję, że chłopak nie obudzi się przed jego przyjściem i jego starania nie pójdą na marne.
Miał bardzo dobry nastrój i kiedy okazało się, że zdążył zrobić śniadanie i ładnie ułożyć je na tacy, a wchodząc do pokoju jego przyjaciel wciąż był otulony w pościeli i zdawał się spać uśmiechnął się zadowolony i położył śniadanie na łóżku lekko szturchając mężczyznę w ramię. Ten zaspany otworzył oczy, a widząc Louisa przed sobą zamrugał kilka razy chyba musząc sobie przypomnieć gdzie jest i co tutaj robi.

– Dzień dobry. – mówi Louis siadając na łóżku i wpatrując się w Harry'ego który lekko się rozciąga i naciąga na siebie bardziej kołdrę przypominając sobie, że jest całkowicie nagi.

– Dzień dobry Louis. Już jest rano? – pyta chrapliwym głosem, a on oblizuje mimowolnie wargi i kiwa na potwierdzenie głową

– Zrobiłem ci śniadanie. Mam nadzieję, że jesteś choć trochę głodny. – mówi, a Harry na jego słowa lekko się unosi do siadu i patrzy na tacę ze śniadaniem z lekko rozszerzonymi oczami.

– Dla mnie? Na prawdę? Nie musiałeś Louis. To na prawdę miłe z twojej strony. Nie pamietam kiedy ostatnio ktoś zrobił dla mnie śniadanie. – mówi to na prawdę słodko i z wyczuwalnym zachwytem patrząc na niego wdzięcznie.

– Nie ma sprawy kochanie. – Harry upija ze szklanki kilka łyków soku po czym zaczyna jeść jedną z kanapek które sam przygotował uśmiechając się do niego miło. On czuł jak się roztapia pod tym wdzięcznym wzrokiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro