Rozdział siódmy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– I jak się czujesz? Masz mdłości? A może jesteś osłabiony? Albo boli cię głowa? Czujesz jakieś kłucie? – pyta Danielle kiedy siedzą na przeciwko siebie przy stole. Dziś był dzień sushi, a więc już w południe zabrali się za wspólne jego przygotowanie by było gotowe równo na czternastą. Jego żona od tygodnia chodziła przy nim jakby już był w zaawansowanej ciąży. Nie wie czemu ta jest tak pewna, że on zajdzie szybko i bezproblemowo. Jest wręcz przekonana i powoli zaczyna się obawiać że ją rozczaruje. Ta cały czas zdawała się go obserwować i ciagle pytała o samopoczucie. A on nie czuł różnicy. Czuł się cały czas tak samo. No może jest nieco bardziej ociężały przez to, że Dan świadomie czy nie wciska w niego więcej jedzenia niż dotychczas. A on przecież jeszcze nie je za dwoje.
Odkłada pałeczki przy talerzu i obejmuje dłońmi kubek z jeszcze gorącą parującą herbatą.

– Wszystko w porządku Dan. Bez zmian. – opowiada dmuchając w kubek.

– To nic nie znaczy, kochanie. Jeszcze jest bardzo wcześnie. W końcu minął niecały tydzień od ewentualnego zapłodnienia. A niektórzy wcale nie doświadczają mdłości w ciąży. – mówi Danielle biorąc pałeczkami do ust sushi i na chwile zapada między nimi cisza. On się uśmiecha jedynie do ukochanej kiwając głową.

– Wiem, kochanie – Ma nadzieje, że ta ma rację. Na początku kiedy zaczęli starać się z nią o dziecko ponad dwa lata temu to też cały czas chodzili jak na szpilkach. Dopiero później wyluzowali i już nie zachowali się tak maniakalnie. Ma wrażenie, że to wszystko zaczyna się od nowa. Boi się tego. Atmosfera która im wtedy towarzyszyła była nie do zniesienia. Codzienne starania i rozczarowania. Chodzenie po klinikach, lekarzach. Badania, leki, witaminy, oczekiwanie. Boi się przeżywania tego kolejny raz. A ma wrażenie, że ta atmosfera już nad nimi wisi i dopiero się rozkręca.

– A wiesz co dzisiaj jest za dzień? – pyta kobieta uśmiechając się i chwytając z zadowoleniem za jego dłoń na stole. On oczywiście kiwa głową. Boi się tego. Ustalili, że zrobią test dzisiaj, by jak okazało się, że się nie udało zapytać ich przyjaciela kiedy ma czas, by powtórzyć poprzedni zabieg. On wolałby jeszcze zaczekać. Ale Danielle uważa, że nawet jeśli dzisiaj test nic nie wykaże, a dopiero później, to przynajmniej dzięki kolejnemu współżyciu będzie większe prawdopodobieństwo. Chciał się nie zgodzić. Ale jak mógł to zaargumentować. Nie miał argumentów. W sumie to był dobry pomysł. Im więcej razy to zrobią tym większe będzie prawdopodobieństwo, że się uda. Sami tak robili starając się o dziecko. Tylko, że teraz sprawa wyglądała inaczej. Był nieco zdziwiony, że Danielle nie miała nic przeciwko, żeby sprawy wyglądały tak jak wyglądają. Oczywiście. Bezgranicznie sobie ufali i się kochali. Jednak kiedy ona miałaby zaciążyć z innym facetem to chyba pękałby z niepokoju i zazdrości? A może ona ma tak samo. Robi dobrą minę do złej gry, żeby go nie martwić. Za pewne tak jest i oboje teraz w pewien sposób coś poświęcają dla swojego wymarzonego, wyczekiwanego dzieciątka. Ale on po prostu czuje, że to nie jest dobre. Że muszą przestać. Mimo, że oboje się na to zgodzili to błąd i będą jego nieodwracalne konsekwencje. Ma nadzieje, że się myli i nie skończy się to dla nich osłabieniem związku.

Kiedy kończy swoje jedzenie, Danielle jak na zawołanie wstaje i zabiera ich talerze po czym wkłada je do zmywarki. On sam wstaje od stołu by umyć ręce, a kobieta wychodzi z pomieszczenia. Kiedy osusza dłonie papierowym ręcznikiem do kuchni z powrotem wchodzi Danielle i kładzie test ciążowy na blacie tuż przy nim. On spogląda na nią pytająco, a ona opiera się biodrem o blat.

– Wiem, że mieliśmy to zrobić wieczorem przed wyjściem ale chyba zaraz oszaleje z ciekawości. Mógłbyś? – pyta kobieta, a on uśmiecha się do niej miło i chwyta za test.

– W porządku. – zgadza się z neutralnym wyrazem twarzy i chwyta test w dłonie kierując się w stronę łazienki. Żona pokazuje mu kciuki w górę, a on uśmiecha się szeroko po czym zamyka za sobą drzwi łazienki. Kiedy jest już sam uśmiech schodzi mu z twarzy. Czuje dziwne, nieprzyjemne uczucie w żołądku. Scenariusz znów się powtarza. Tylko tym razem on jest po drugiej stronie. Patrzy na siebie w lustrze po czym kładzie dłoń na swoim brzuchu. Miał nadzieje, że po tak długim staraniu on i Dan zasłużyli na to by chociaż raz się pozytywnie zaskoczyć. Bo chyba żadne z nich nie wierzyło w pojawienie się dwóch kreseczek na teście. Już wieczorem planowali by dzisiaj w Sunflower znów zagadać do Louisa i poprosić go o kolejną próbę tak na zaś. Ma nadzieje, że Louis się nie wkurzy, że po takim czasie chcą znów próbować.
On podnosi deskę i przegryza delikatnie wargę. Następnie wyjmuje z opakowania test i chwile obraca go w palcach nim rozpina spodnie.

Czekanie na wynik dłuży się w nieskończoność. On opiera się łokciem o szafkę przy lustrze i wpatruje się w siebie test mając daleko po drugiej stronie łazienki. Danielle stoi za pewne przed drzwiami czekając na rezultat. Mogłaby tu do niego wejść ale chyba oboje się zbyt bardzo stresują żeby pocieszać siebie nawzajem. Minęła piąta minuta. Już był wynik. Nabiera do płuc głęboki wdech. Przez myśl przechodzi mu też Louis. Ciekawe jakby zareagował na wieść, że udało im się za pierwszym razem. Pewnie byłby z siebie zadowolony i zaczął rozpowiadać o boskości swoich plemników. Uśmiecha się na tę myśl i powoli podchodzi do testu. Bierze go w dłonie ale mija kilka długich chwil nim odważa się na niego spojrzeć.
Patrzy.
Jedna kreska.
Jedna.
Czyli nie udało się. Znajomy widok. Albo test jeszcze nic nie wykazał bo jest zbyt wcześnie. Ale w każdym razie jedna kreska. Wydycha powietrze. Nie był chyba zbyt bardzo rozczarowany. Był na to przygotowany. Wiedział, że to dopiero pierwszy raz i to jeszcze o niczym nie świadczy. Chwile stoi z testem w ręku po czym wychodzi z łazienki. Danielle patrzy na niego czujnie, a on uśmiecha się do niej nieśmiało.

– Nie udało się. – mówi pewnie kobieta. – Tak myślałam. Ale to jeszcze o niczym nie mówi.  To dopiero pierwsze podejście. Mało komu udaje się za pierwszym razem, prawda?

On kiwa głową w zgodzie. Oczywiście, że jego żona miała racje. To dopiero pierwszy raz. Nie powinni się smucić ani poddawać. Muszą być pozytywnie nastawieni. Tak będzie łatwiej.

Kobieta wyciąga z jego dłoni test i wchodzi do łazienki by za pewne wyrzucić go do śmietnika. On nie oponuje. Jedynie siada na łóżku czekając na dziewczynę która po chwili wraca i staje przed swoją toaletką poprawiając swój makijaż.

– Następnym razem musisz dłużej poleżeć tak jak radził lekarz. A najlepiej żebyście zrobili to kilka razy. – mówi jego żona, a on marszczy brwi. Ich wzrok się spotyka w odbiciu lustra, a kobieta uśmiecha się do niego uspokajająco. – Wybacz kochanie. Wiem jak to brzmi. – Danielle odkłada tusz do rzęs i podchodzi do niego by usiąść obok i objąć go swoimi szczupłymi ramionami. – Wiem, że ciężko to zrobić kilka razy pod rząd ale gdyby była taka możliwość by zrobić to dwa razy to wiesz, że mamy wtedy podwójną szansę. Oczywiście nie będę cię zmuszać. – on oddaje uścisk i chowa twarz w zagłębieniu jej szyi. Wiedział, że ona ma rację. Ale on ma cały czas wątpliwości. W tym momencie nie był pewny czy nie lepszą opcją byłby wzięcie spermy od kogoś nieznajomego. Louis był bardzo miły i delikatny ale ciągnięcie tego w dalszym ciągu jest dla niego bardzo niezręczne i nie wie czy dobrze zrobili. To był ich przyjaciel. Z przyjacielem nie powinno robić się takich rzeczy. W końcu to było współżycie. Doprowadzanie ciała do pewnego poziomu przyjemności w którym czuł się dziwnie w towarzystwie kolegi. Ma wrażenie, że Louis wie o nim wszystko i to on ich kontroluje kiedy są sami. Zna każdy jego oddech i wie co zrobić by jego nogi drżały, a z ust wychodziły westchnienia przyjemności. To go przerażało i nie powinno mieć miejsca. Nie wie jak sensownie wytłumaczyć to Danielle. Ona nie była nigdy cieleśnie z kimś innym. Nie wie co to znaczy dać komuś do siebie pełny dostęp.

– Dan, myśle, że powinnismy jeszcze to wszystko przemyśleć i jeszcze raz o tym porozmawiać. – mówi powolnie i niepewnie i tym razem to ona marszczy czoło w niezrozumieniu lekko się od niego odsuwając.

– Co obgadać? Wszystko jest już obgadane, nie ma nad czym już myśleć. No chyba, że masz na myśli ten podwójny seks jednego wieczoru. To była tylko propozycja. Rozumiem, że może być to ciężkie do zrobienia. Sami nie robiliśmy tego zbyt często. Ale gdybyś na przykład został na całą noc to próba wieczorem i rano byłaby możliwa. Może wtedy udałoby się dosyć szybko.

– Chodzi mi o tą całą sprawę z Louisem. – mówi po chwili, a ona patrzy na niego w oczekiwaniu i niezrozumieniu. Jak miał jej powiedzieć, że nie jest tego pewny. Jakie podać jej argumenty. Wszystkie wydawały się mu beznadziejne. Już sam zaczynał wątpić. Może przesadza i zbyt wyolbrzymia. W końcu to nic nie znaczące współżycie. A Louis był przyjacielem i zadba o to, żeby nie było między nimi niezręcznie. W końcu też się zgodził. Może tak wszystko odczuwa bo był to jego pierwszy raz ale później już nie będzie odczuwał tylu emocji tylko tak jak Danielle myślał o maleństwu które z tego wyjdzie.

– Coś nie tak z Louisem? – kobieta kładzie dłoń na jego udzie a po chwili mówi znów. – Pił alkohol tak? Wiedziałam. Cały Louis. W jego głowie tylko imprezowanie.

– Niee. Wypiliśmy tylko po kieliszku wina. Tak na rozluźnienie. – kiwa przecząco głową, a kobieta wciąż ma niezbyt zadowoloną minę.

– Nie powinieneś pić Harry. Tacy jak on zawsze znajdą wymówkę do picia. Teraz jeden kieliszek a później będziecie pić butelkę. Gems miała racje z tym zostawianiem faceta z kolegami. Dobra. Muszę się umalować bo powinniśmy wyjść za pół godziny. Nie będziemy siedzieć dziś w Sunflower za długo bo mam jutro poranną zmianę.

Dzwoneczek tuż nad ich głowami oznajmił ludzi w środku o ich przybyciu. Właściwie to w środku było już na tyle tłoczno, że pewnie niewielu zwróciło na nich uwagę. Danielle weszła pierwsza, a on szedł tuż za nią do wnętrza. Co prawda była dziś niedziela wiec nie było tyle ludzi co wtedy kiedy zaczyna się weekend jednak można było dostrzec wielu ludzi już porządnie napitych i bawiących się z dziewczynami na małym parkiecie. Louis razem z Niallem mieli przed sobą piwo, słychać było już od wejścia głośny śmiech Liama i jego szybką paplaninę, a Zayn, mimo iż siedział tyłem do wejścia zdawał się wiedzieć, że to oni weszli do pubu i kiwnął do nich przyjacielsko.
Razem z Dan postanowili nie zdejmować płaszczy bo w takim tłoku łatwo było by ktoś nieuważnie zrzucił je na ziemie, a po za tym wieszak był cały nimi obwieszony.

– Dobry wieczór panu Styles i pani Styles. – Niall jaki jedyny wstaje i obcałowuje rękę jego żony. Ta wywraca oczami i uśmiecha się czekając, aż pozostali chłopcy zrobią jej miejsce. On również się wita uśmiechając się do wszystkich z osobna nieco dłużej zatrzymując wzrok na Louisie ale bez wzajemności. Dopiero teraz widzi dziewczynę która stała z drinkiem między nim, a Niallem i Louis chyba z nią flirtował. Danielle siada przy Liamie i Zaynie, a nieznajoma brunetka między szatynem i blondynem. On nie zwracając na to większej uwagii po prostu oddała się od ich stolika na kilka metrów i grzecznie pyta kogoś z sąsiedniego stolika o pożyczenie krzesła.
Już po chwili przysuwa je do stolika przyjaciół. Wtedy ma wrażenie, że dostaje jedno dłuższe spojrzenie od Louisa ale kiedy spogląda na niego ten z powrotem go od niego odwraca mówiąc coś do ucha ładnej brunetki.

Wszyscy rozmawiają ze sobą. Niall jest najgłośniejszy z nich wszystkich i chyba najbardziej wstawiony. To chyba zasługa tego, że Gemma wciąż jest u rodziców i on ma więcej swobody. Liam stara się go zagadywać ale on nie może się skupić. Jedyne o czym myśli to to, że Louis wydaje się nie zauważać, że on w ogóle tu jest. Chyba nie jest na niego zły? Albo czuje się przy nim niezręcznie? Oczywiście nie oczekiwał jakiejś wielkiej dawki uwagi. Po prostu mężczyzna zawsze robił mu miejsce i zamawiał dla niego drinki, a dzisiaj zapomniał o jego istnieniu. Może to zasługa pięknej dziewczyny która siedzi u niego na kolanach i się do niego migdali. Ale po prostu po tym, co pomiędzy nimi zaszło chce tylko pewności, że między nimi jest okej. Siedzi też daleko od Danielle która zdaje się niezauważać całej sytuacji. Może znów przesadzał. Opiera się łokciem o stół i pije sok pomarańczowy co jakiś czas zerkając na Louisa próbując wyczuć dogodny moment by do niego zagadać w sprawie następnego spotkania. Ma nadzieje, że taki nadejdzie.

– Hej Harry. Wszystko w porządku? – czuje jednym razem lekkie szturchniecie. To Zayn. Patrzy na niego z lekko uniesionymi brwiami. Wygląda jakby go od dłuższego czasu obserwował. On wzrusza tylko ramionami i uśmiecha się do niego przyjaźnie.

– Jasne.

Ten jedynie kiwa głową i więcej nie dopytuje.
Ta chwila w końcu nadchodzi. Louis wstaje z miejsca i chyba kieruje się w stronę łazienki. On również wstaje z miejsca. Nikt nie zwraca na niego uwagi jedynie Dan kiwa głową na tak wiedząc co on zamierza. On poprawia swoją koszule i przechodzi palcami po splątanych lokach. Szedł powoli w stronę łazienki układając sobie w głowie co powie. Kiedy wchodzi do męskiej toalety, Louis jest już przy zlewie. Dostrzega go w odbiciu lustra ale nic nie mówi. On oblizuje językiem dolną wargę i podchodzi do niego do umywalki opierając się biodrem o ścianę.

– Hej Louis.

– No hej. Wszystkie są wolne. – mówi mężczyzna wycierając dłonie o spodnie, a on zerka na toalety po czym znów patrzy na przyjaciela.

– Możemy porozmawiać? – pyta powolnie, a mężczyzna teraz unosi na niego wzrok. Uśmieszek na jego twarzy jest ciężki do odczytania. Są dosyć blisko siebie i czuje od niego dosyć potężny zapach alkoholu i fajek.

– Jasne. O czym? Tylko szybko bo chciałbym dzisiaj zaliczyć. Nie pamietam kiedy ostatnio uprawiałem dobry seks.

On nie wie czemu ale poczuł się nieco zaatakowany. Tym bardziej, że Louis spojrzał na niego w ten sposób jakby to miała być sugestia skierowana w jego stronę. Nie wie czemu ten to zrobił. Przecież wiedział, że nie był w tym dobry. To był jego pierwszy raz i Louis też bardzo dobrze o tym wiedział. Dlaczego próbuje go atakować i to jeszcze w taki sposób. Nie podobało mu się to. A nawet zabolało.

Po tym co usłyszał zamknął usta próbując wyczytać z Louisa o co mu chodziło. Ale ten nie patrzał na niego tylko gdzieś w bok jakby nie chcąc się konfrontować. Jednak po chwili milczenia kontynuuje.

– Chciałem tylko powiedzieć, że się nie udało i poprosić z Danielle o ponowną próbę. Wiem, że to szybko ale bardzo nam zależy. – mówi to powoli i trochę wbrew sobie. Wcale nie chciał tego mówić. A w ogóle po tym co przed chwilą powiedział Louis. Czuł się okropnie stojąc tutaj i go o to prosząc chociaż ten wyraźnie był po ich pierwszym razie negatywnie do tego nastawiony. Wiedział od początku, że to zły pomysł i że może się nie podobać Louisowi. Ale nie sądził, że ten będzie tak na niego patrzył i sugerował mu, że był w tym beznadziejny i mu się nie podobało.

– Nie mam narazie czasu. Mam dużo pracy. Może pogadamy o tym innym razem. – słyszy i chyba Louis ma zamiar go ominąć i wyjść ale on tym razem zastawia mu drogę i delikatnie kładzie dłoń na jego ramieniu.

– Louis. Przepraszam, że cię zatrzymuje ale widzę, że coś jest nie tak. – tym razem już wychodzi po za ramy tego co z żoną ustalili. Było mu po prostu głupio i smutno. Wiedział, że tak to się skończy. Jeszcze na dobre nie zaczęli starania o dziecko, a już ich przyjaciel ma go dość. – Na prawdę przepraszam. Wiem, że nie jestem w twoim typie i pewnie bardzo się męczyłeś tamtego wieczora i że jestem w tym beznadziejny i spodziewałeś się czegoś lepszego. Albo może zrobiłem coś nie tak? Po prostu mi powiedz, a spróbuje to poprawić. Wiesz, że nie musisz tego ze mną robić. I tak jestem bardzo wdzięczny za twoją pomoc i mam nadzieje, że między nami jest w porządku. Nie chce żeby to zepsuło naszą przyjaźń.

Tym razem jak to mówi Louis patrzy na niego uważnie. Na twarzy nie ma już tego głupiego uśmieszku. Przeciwnie. Jego twarz jest taka jak wtedy tamtego wieczora. Nie potrafi jej opisać. Czuła i cierpliwa. Nie wie co się zmieniło przez te kilkadziesiąt sekund. Co mogło się zmienić.

– Co ty opowiadasz Harry. Nie jesteś beznadziejny. Wszystko jest w porządku. To ja jestem strasznym dupkiem i kretynem. Ale powiedziałem ci, że będziesz miał dziecko, a teraz już zapewniam cię, że będziemy je mieli. Obiecuje.

____________________________

Rozdział napisany w pośpiechu bo nie mam totalnie weny. Mam nadzieje, że nie ma za dużo błędów bo nie sprawdzony.

Jak myślicie dlaczego Louis się tak zachowywał? (:

Wasze komentarze bardzo motywują i bardzo za nie dziękuje, dzięki wam w ogóle jeszcze to pisze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro