Rozdział trzeci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Polecam przeczytać rozdział drugi bo też był nowy i nie wiem czy każdy dostał powiadomienie (:

   Tego samego wieczora wrócili w milczeniu do domu. To ona prowadziła, a on przez całą drogę patrzał w przestrzeń za oknem. Słychać było jedynie dźwięk uliczny, który o tej porze był wyjątkowo głuchy oraz ciche stukanie paznokci jego żony o kierownicę. Nigdy nie włączali radia. Najczęściej albo ze sobą rozmawiali albo słuchali ciszy.
Nie wiedział czego mógłby się spodziewać po ich przyjacielu. Louis nie dał im żadnej odpowiedzi, a po tym jak wypił jeszcze kilka drinków, zniknął w łazience z jakąś bladą czarnowłosą pięknością i nie dane było im więcej porozmawiać. Wolałby już wiedzieć. Tak bardzo chciałby już znać odpowiedź. Ale wie też, że to bardzo poważna decyzja i nie winił Louisa, że potrzebował czasu. Nie wie czy zaśnie tej nocy. Przecież od jego decyzji może zależeć czy będzie ojcem. Czy już w krótce będzie razem z Danielle stroić dziecięcy pokoik i chodzić po dziecięcych sklepach. Czy pójdzie do apteki z myślą, że musi kupić dla siebie zapas testów ciążowych. Ale co najważniejsze, czy za dziewięć miesięcy będzie trzymał na rękach płaczącego noworodka.

– Wychodzisz Harry? – słyszy głos Danielle która wyciąga z tylnego siedzenia ich drogiego porsche swoją torebkę i zamyka pilotem bramę. On przytakuje i otwiera sobie drzwi.
Razem wchodzą do apartamentu i jak zwykle zamiast windy wybierają schody. Obiecali sobie prowadzić zdrowy tryb życia i zawsze się tego trzymają nawet kiedy tak jak dziś jest już późno i są bardzo zmęczeni. Kiedy są już przy swoim mieszkaniu on bierze klucze, przeklucza drzwi i przepuszcza swoją żonę w przejściu.

Ich rutyna jest prosta. Jak co dzień układają płaszcze i buty na wieszakach. On wyciska im w sokowirówce marchewkowy sok, a ona idzie pozamykać w całym mieszkaniu okna które otwierają na dzień by przewietrzyć mieszkanie. Potem on idzie wziąć prysznic podczas gdy ona się czesze i zmywa makijaż. Później gdy ona się kąpie on odbywa swoją rutynę przy lustrze. Następnie oboje wkładają maseczki w płachcie, wypijają sok i myją zęby. Na zmianę albo obejrzą odcinek serialu na netfliksie albo przeczytają dwa rozdziały książki.
Byli teraz już w ostatnim etapie. Kiedy skończył czytać zgasił swoją lampkę i wygodnie się ułożył na poduszce. Patrzał w sufit i myślał o tym co zrobią kiedy Louis się jednak nie zgodzi. Uda mu się przekonać wreszcie Dan do adopcji? Czy wciąż ona będzie próbować zajść w ciąże? A może będą zmuszeni poszukać innego kandydata na ojca ich dziecka? Od myślenia o tym aż bolała go głowa. Chciałby, żeby ta niepewność w końcu się skończyła.

– Dobranoc kochanie. Włączyłeś na pewno swój budzik? – pyta jego żona cmokając go w policzek i odkładając książkę na szafkę nocną.

– Tak, kochanie. – odpowiada przykrywając się mocniej, a ta sprawdza swój telefon by się upewnić, że zrobiła to samo.

– Ja też. Dobranoc kochanie.

– Dobranoc Dan.

On zamyka oczy i próbuje zasnąć. Jednak po jakimś czasie zdaje sobie sprawę, że chyba nic z tego. Wierci się w każdą możliwą stronę i nie może znaleźć wygodnej pozycji. W końcu siada i zerka na Danielle która wydawała się spać. Zapala swoją lampkę nocną i próbuje przeczytać jeszcze jeden rozdział. Jednak nie może się skupić na słowach. Ciągle nachodzą go to kolejne myśli lub wizje swojego rodzicielstwa. W końcu okłada książkę i siedzi wpatrując się w sufit. Głaszcze się lekko po brzuchu. Zaczyna się zastanawiać co to będzie za uczucie być w ciąży. Na pewno bycie w stanie błogosławionym musi być piękne. Ale za pewne też uciążliwe i męczące. Czytał przecież wiele poradników o ciąży, o towarzyszącemu poczuciu ciężkości, mdłościach i bólach pleców.
Ciekawe jak on to przejdzie.

W końcu cicho wstaje i na bosych stopach podchodzi do ich sypialnianego lustra. Nawet nie szuka kapci by zbytnio nie hałasować. Chwyta za pierwszy z brzegu ręcznik leżący na komodzie, zwija go i wsadza sobie pod swoją koszulę nocną by ta emitowała brzuch ciążowy. Był ogromny. A on wyglądał jak wielka kulka. Ogląda siebie z każdej strony i lekko się do siebie uśmiecha. Nie może uwierzyć, że jest taka możliwość. Że może kiedyś tak wyglądać.

– Harry. Powiesz mi czemu nie śpisz i co ty właściwie robisz? – słyszy zaspany głos Danielle. Widzi ją w odbiciu jak siedzi na łóżku i wpatruje się na niego z niezrozumieniem.

– Nie mogłem zasnąć. – szepcze nieco zawstydzony wyjmując sobie z pod koszuli ręcznik.

– Nie zaśniesz na stojąco. Wracaj do łóżka kochanie. – mówi dziewczyna nie komentując tego co zobaczyła.

– Już idę. – mówi odkładając ręcznik na komodę i z powrotem się obok niej kładąc. – Przepraszam jeśli cię obudziłem.

– Nic się nie stało. Śpijmy już kochanie. Jutro rano trzeba wstać.

~*~

Następnego dnia koło południa sam siedział w Sunflower czekając i na swoją wiecznie stojącą w korkach żonę i na Louisa który miał się urwać z warsztatu podczas przerwy obiadowej i zjeść z nimi by porozmawiać o tym co zaczęli zeszłego wieczora. Modlił się w duchu by to Danielle dotarła pierwsza ale mógł jedynie zagryźć wargę z zakłopotania kiedy zobaczył w drzwiach w swoim pracowniczym stroju Louisa Tomlinsona. Lekko się spiął ale postanowił, że będzie starał się zachowywać naturalnie. Po co robić to wszystko jeszcze bardziej niezręcznym. Kiedy ten usiadł ciężko na przeciwko niego przy stoliku do jego nozdrzy dotarł jego intensywny zapach, a on objął dłonią szklankę by napić się wody.

– Wybacz spóźnienie Harold ale od rana mam w groma roboty. – mówi i leniwie opiera się o krzesło – A gdzie twoja żonka? W korkach znów utknęła? Nie mogę zostać zbyt długo. Właściwie powinienem zjeść i wracać. Liam będzie zły, że został z tym wszystkim sam – mówi i patrzy na niego znacząco, a on niewiadomo czemu nie wie co odpowiedzieć. Postanawia się jedynie uśmiechnąć

– Zamówiłem nam makaron. Zaraz powinien być gotowy.

– Jesteś aniołem. – mówi mężczyzna i przez chwile się tylko gapią na siebie uśmiechając się – Co do tego o czym rozmawialiśmy wczoraj. Wybacz, ale byłem dość zaskoczony. Oczywiście, że się zgadzam. Nie ma o czym mówić. Czego się nie robi dla kumpli – wzrusza ramionami i w tym samym momencie przychodzi ich obiad. Tomlinson zabiera się za jedzenie, a on nawija tylko jedzenie na widelec zaciskając na nim palce

– Na prawdę? Może być to nieco niezręczne? I niekoniecznie uda się za pierwszym razem. I nawet nie wiem jak to zrobimy. Nie chce chodzić po klinikach. Już od dwóch lat chodzimy i mam dosyć rozczarowań – mówi zaciskając uda ze sobą i właściwie nie wiedząc  co ze sobą zrobić. Mężczyzna przed nim jedynie kiwnął głową z pełnymi ustami.

– W porządku. I tak nie mam nic innego do roboty. Pomiędzy pracą i imprezkami znajdę chwile na zrobienie wam dziecka. Jakoś damy sobie radę Harold. Nie martw się. Będziecie mieli swojego dzidziusia – mówi zwyczajnie po czym dodaje – Boski ten makaron. Byłem głodny jak wilk. Od wczoraj nic nie jadłem.

– Powinieneś jeść śniadania Louis bo to niezdrowe. Tym bardziej, że pracujesz fizycznie i musisz mieć siłe – kręci głową czując jak po jego ciele przechodzi ulga. Jego przyjaciel nie wydawał się specjalnie przejęty tą sprawą. Chyba tego mu brakowało. Kogoś kto powie że im się uda i nie ma czym się martwić. – Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy i wdzięczny. Bałem się, że weźmiesz mnie za dziwaka który prosi cię o coś takiego dziwnego i w ogóle uznasz mnie za idiotę.

– Nie jesteś dziwakiem. Po prostu pragniesz mieć dziecko. – mężczyzna patrzy na niego przenikliwie, a on czuje jak pod jego wzorkiem się rumieni. Jak mógł się zastanawiać w ogóle
nad reakcją Louisa. Przecież ten był za dobry żeby mu odmówić czy go wyśmiać. Byli przyjaciółmi i ten rozumiał, że on i Dan bardzo pragnęli maleństwa. I im pomoże. Nawet jeśli będzie się z tym czuł nieco niekomfortowo i to nie szczyt jego marzeń by zrobić to z kimś takim jak Harry. – Wiem, że jesteśmy z dwóch innych światów ja jestem Louis a ty Harry, nie skończyłem żadnych studiów ani nic w tym stylu, jednak mimo pozorów jestem całkiem kumaty i rozumiem różnorodność pragnień. – mówi mężczyzna z przekąsem znów wkładając widelec z carbonarą do ust, a on bierze głęboki wdech nie widząc co na to odpowiedzieć.

– Nigdy nie powiedziałem, że nie jesteś. – mruga swoimi gęstymi rzęsami, a ten jedynie uśmiecha się dziwnie.

– Nie musiałeś. Kiedy chciałbyś to zrobić?

– Kiedy? – zapytał głupio, a Tomlinson prychnął kręcąc z politowania głową.

– Właśnie tak. To było moje pytanie. Chciałem wiedzieć kiedy chciałbyś dostać ode mnie spermę.

– Mógłbyś nie przy jedzeniu – gani go prostując się i zabierając za swój obiad – Nie wiem. Nie ustalałem jeszcze tego z Dan. Najpierw musiałeś się zgodzić. Ale zgaduje, że jak najszybciej? – mówi ostrożnie i patrzy na mężczyznę na przeciwko, który wzrusza ramionami – Nie właściwie nie wiem. Muszę zapytać Danielle co o tym myśli.

– Dzisiaj?

– Co dzisiaj? – nawet nie wie kiedy obok niego siada jego żona i całuje go na przywitanie – Cześć kochanie. Witaj Louis. Widzę, że zaczęliście beze mnie.

– Muszę zaraz spadać do roboty. Obgadaliśmy z twoim mężulkiem pare konwenansów. I to, że się zgadzam. Zostały już tylko szczegóły. Jestem za tym by zrobić to tak by było mu wygodnie. I oczywiście nie wezmę od was żadnej forsy. Jesteśmy przyjaciółmi. Po za tym, to, że nie mam porsche nie znaczy, że jestem biedny. – mówi to już wstając i otrzepując swoje spodnie – To jak? Umówieni?

– Wiec się zgadzasz – powiedziała Danielle uśmiechając się lekko i nie komentując jego małego zarzutu. – To nam wystarczy.

– Na prawdę gdybym nie miał dzisiaj takiego zapierdzielu pogadałbym z wami dłużej. Ale Liam i tak jest na mnie cięty. Będę wolny dopiero koło dwudziestej wiec wtedy możecie najwyżej dzwonić czy coś. Dzięki za obiad Harold. Był przepyszny. Narazie śliczna – wstaje i odmachuje im na pożegnanie. Zarówno on jak i Dan odprowadzają go wzrokiem.

– Mam nadzieje, że nasze dziecko nie odziedziczy po nim pasji do tych wszystkich samochodów. To obrzydliwe, że wychodzi na miasto w tym roboczym stroju. Mógłby chociaż się umyć. – powiedziała dziewczyna lekko się krzywiąc. – Musimy zakupić testy ciążowe. Nie wiem jak chcecie to zrobić. Trzeba to jeszcze obgadać. Ale najlepiej żebyśmy zaczęli jak najszybciej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro