4.Pijany Garth

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sudbary

Niedawno wróciliśmy z Jilin gdzie trójkę ludzi pozbawiono serc, jak się później  okazało sprawcą był wilkołak, który zgłodniał i chciał się zabawić.

Siedząc na kanapie odpoczywaliśmy i piliśmy piwo.

-I wtedy Sam zatrzymuje się i z miną zbitego szczeniaka  mówi ''Dean zgubiłem buta''.-opowiedział blondyn śmiejąc się razem ze mną do rozpuchu, Sammy lekko się uśmiechał wspominając swoją zabawną wpadkę.

-To było super mając ją czułem się jak Batman.-dodał Dean popijając piwo.

-Serio, królicza łapka szczęścia? Jak udało wam się jej pozbyć i nie zginąć przy tym bo ten kto ją dotkną, a później straci ma cholernego pecha.

-Wkręciliśmy taką jedną Belle, która kradła i sprzedawała magiczne przedmioty .-odpowiedział Sam.

-I pomyśleć że się z nią przespałeś. Była okropną babą. Ukradła mi kurwa auto!- ostatnie zdanie niemalże wykrzyczał blondyn z oburzeniem.
Sam przewrócił oczami na zachowanie brata mówiąc i spoglądając na mnie z minął jakby popełnił najgorszą rzecz w życiu.

-Każdy popełnia błędy.

Niespodziewanie telefon Deana zaczął dzwonić, blondyn odebrał połączenie.

-Tak rozumiem .... już jedziemy.- skończył rozmawiać i rozłączył się.- Dobra drużyno mamy robotę.- rzekł Dean uśmiechając się i idąc pakować sprzęt.
Gdy zostaliśmy sami zapanowała dziwna i niezręczna cisza, aby dłużej nie trwała wstałam mówiąc:

-No to czas w drogę.

Junction City

Podczas jazdy samochodem.

-Czyli Garth, tak?- zapytałam.

-Bobby wysłał go do mnie gdy Sam był tymczasowo niedysponowany przez swoją żonę.- powiedział Dean.

-Miałeś żonę?

-Tak ale chwilowo, użyła na mnie eliksiru miłość, który zdobyła od demona.- rzekł Sam.

-Jego psychofanka.- parsknął blondyn następnie śmiejąc się razem ze mną. Po chwili przestałam przypominając sobie, że w tej chwili mogłabym być już mężatką.

-Macie naprawdę ciekawe życie.- podsumowałam gdy podjechaliśmy pod kostnicę.

Kostnica

Wchodząc do kostnicy lekarz przedstawił nam kapitana Browna, który przyjechał pocieszyć rodzinę zmarłych braci. Jak się później okazało był nim Garth, jasno włosy szatyn, wysoki oraz lekko chuderlawy.

-Uuu nowa znajoma, jestem Garth Fitzgerald IV.- wyciągną rękę w moją stronę uśmiechając się przyjacielsko.

-Monica Salvatore, miło mi.- uścisnęłam lekko jego dłoń.

-Znajomo brzmi to nazwisko.....
Jesteś..... twórczynią tych nowych bestiariuszy dla łowców. Próbuje  jeden zdobyć. Masz jakiś dodatkowy egzemplarz przy sobie?- zaczął gadać z zachwytem.

-Yyy..... możliwe że mam jakiś w samochodzie. -odpowiedziałam zaskoczona że mnie rozpoznał.
Winchester'owie patrzyli na mnie pytającym wzrokiem na co ja wzruszyłam ramionami.

-Masz alergię na garnitury?- zapytał drwiąco Dean Garth'a.

-Nie ale dobrze wyglądam w mundurze.-rzekł dumnie.

-Co mamy?- zapytał Sam

-Oprócz że byli braćmi, to zginęli w podobny sposób czyli wybebeszeni nocą w lesie. Sądziłem że to Jenny Greentre z miejscowej legendy, spaliłem jej kości ale pojawiło się kolejne ciało. O i pierwszą ofiarę z opinii świadków goniło coś niewidzialnego.- mówił gestykulując szatyn. Sam przysiadł się do laptopa szukając w nim informacji.

-Może niewidzialny duch wilkołaka?

-Ej, ich ojcem jest jeden z właścicieli browarni klapsberg.- rzekł Sammy znad laptopa .

-To jedziemy odwiedzić browar.-rzekł Garth.

40 minut później, browarnia

Marie, córka właściciela i również kierowniczka oprowadziła nas po budynku. Dowiedzieliśmy się że był jeszcze trzeci współwłaściciel Dael, który popełnił samobójstwo.
Rozdzieliliśmy się, ja poszłam z Dean'em porozmawiać z Marie, a chłopcy poszli do Baxtera i McAnn. Okazało się że żona Dael'a pozwała jego współpracowników.

Pokój motelowy

-Jest milion nocnych stworów z pazurami.- powiedział blondyn.

-Gdy dodasz niewidzialne, ta liczba spada.-odrzekłam poszukując informacji w swoich książkach.

-Tu piszą że Dale był mistrzem piwowarstwa, zwano go istnym geniuszem.-mówił Sam znad swojego laptopa.

-Serio, piwo to nie żarcie. Jest tym samym co woda.- odłożyłam notatki biorąc butelkę piwa do ręki.

-Naprawdę zajebiste.- otworzył butelkę i napił się z niej Dean.

-Może być.-odpowiedziałam.

Garth jednym susem wypił całe piwo i zaczął mówić dziwne rzeczy.

-No nieźle upiłeś się jednym piwem. Hahaha jesteś nawet słabszy w piciu od Moni.- zaśmiał się Dean'o, a ja spiorunowałam go wzrokiem.

-Dael odszedł z firmy dwa tygodnie przed śmiercią. Może pozbyli się go bo nie chciał sprzedać firmy.- zaproponował Sammy.

-Baxter twierdził że pracowali nad tym od miesięcy.- rzekł Garth.

-To by wyjaśniło wdowę, pozwała ich. Pewnie nie podobało się Dael'owi że sprzedają firmę i może przez to miał z nimi na pieńku.- wydedukowałam, gdy nagle z krótkofalówki Garth'a podłączonej z policyjnym radiem usłyszeliśmy że w domu McAnna coś się stało.
Dean z Garthem pojechali sprawdzić co się wydarzyło, a ja z Samem pojechaliśmy przesłuchać wdowę.

Wchodząc do domu wdowy.

-Dobry wieczór przyszliśmy zadać Pani kilka pytań. - pokazałam z brązowowłosym odznaki, a wdowa pokiwała prowadząc nas do salonu.

-Podobno nie jest Pani w najlepszych stosunkach z dawnymi partnerami męża.- rzekł Sam.

-Sprzedali firmę bez jego zgody. To było jego dziecko. Przyjaciele go zostawili, a wie państwo co im powiedział?-mówiła z oburzeniem kobieta kontynuując - ''Wyślę im prezent na znak, że im przebaczam''.

-Wie pani co im wysłał?-zapytałam zaciekawiona.

-Butelkę sake, którą przywiózł z podróży. W pięknym pudełku z napisami. Nie pozwalał mi go dotykać.- tłumaczyła kobieta.

Podziękowaliśmy za rozmowę i wyszliśmy z domu kobiety.

-Widziałem coś podobnego w gabinecie w browarze.-mówił Sammy wyciągając telefon i dzwoniąc do brata.

Browarnia, noc

Siedzimy we trójkę w gabinecie, a Garth stoi przed drzwiami na czatach. Oglądamy nagrania z monitoringu z tego pomieszczenia, ale jak na razie nic nadzwyczajnego nie znaleźliśmy.

-Dzieciak w lesie widział coś niewidzialnego, również Tesa dziecko  zmarłej córki McAnna. Wszystkich łączy to, że byli pijani więc czas się napić. -mówił z zadowoleniem ostatnie zdanie Dean.

-Dla ciebie to jak picie witaminek.- zakaszlałam gdy napiłam się trunku, który dał mi blondyn.
Lekko wstawieni ponownie obejrzeliśmy i zobaczyliśmy Trevora otwierającego pudełko, z którego coś wyszło i poszło zanim. Niespodziewanie  przerwał nam Baxter, który wszedł do swojego biura.

-Co tu się dzieje, FBI tak? Dzwonię na poli...- nie dokończył bo upadł na ziemię porażony paralizatorem przez Gartha.

Pokój w motelu

Siedze na łóżku i trzymam pudełko z japońskimi napisami próbując je przeczytać.

-'' Co zabrałeś będzie ci odebrane''.

-Serio umiesz czytać po japońsku?- zapytał blondyn.

-I jeszcze kilka innych rzeczy.- rzekłam z dumą w głosie.

-Co tam jest jeszcze napisane?- odwrócił się w moją stronę Sam.

-Zawiera Shojo, ducha alkoholu, którego można zobaczyć po pijaku.- dodałam.

Sam wyczytał w internecie że Shojo można okiełznać specjalną skrzynią zaklęć oraz że można go zabić samurajskim mieczem poświęconym przez shinto.

-Dael złapał jednego żeby ukarać kumpli z tym że nie zabija ludzi, którzy go wydymali.-mówił Dean.

-Wdowa mówiła że firma była jego dzieckiem, a Baxter jest ojcem chrzestnym dzieci McAnna, pewnie chciał żeby poczuli to co on.- dopowiedziałam.

-Shojo oczyścił już dom, została tylko Marie. Ok, ja poszukam miecza, Sam pilnuj dziewczyny, a wy zostańcie z leżącym w wannie Baxterem .-rozdzielił zadania Dean i wyszedł z Samem z pokoju. 

Chwilę później ocknął się właściciel browarni. Był zdezorientowany i chciał żebyśmy go wypuścili. Z Garthem wyciągnęliśmy z niego że ma nieślubnego syna, woźnego który ma teraz nocną zmianę w browarze. 

Browarnia

Garth siłuje się z zamkniętymi drzwiami, a ja w tym czasie rozmawiam z Sam'em przez telefon mówiąc mu czego się dowiedzieliśmy i żeby z bratem tu natychmiast przyjechali.
Będąc w środku spotkaliśmy  poszukiwanego chłopaka.

-Ej koleś musisz uciekać tu nie jest bezpiecznie.- Garth próbował przekonać woźnego, który patrzył na nas jak na wariantów.

-Twój ojciec Baxter zaszedł za skórę Daelowi i teraz chce Cię zabić duch Shojo.- tłumaczyłam chłopakowi, który nadal nie mógł w to uwierzyć.

Nagle duch Shojo pchnął Garthem o szklaną ścianę, która roztrzaskała się, a on stracił przytomność . 

Ja złapałam chłopaka za ramię i pociągnęłam go wzdłuż korytarza aby uciec. Natknęliśmy się wtedy na Sammy'ego.

-Gdzie Dean?- zapytałam.

-Zaraz tu będzie.- odrzekł.

Nagle Shojo popchnęło nas w różne strony. Przeturlałam się kilka metrów, a Sam uderzył głową o ścianę i stracił przytomność.

-Uciekaj!!- krzyknęłam do woźnego gdy duch zbliżał się do niego.

W końcu pojawił się Dean z mieczem. Kierowałem blondyna gdzie jest duch bo nie widzał go. Gdy udało mu się przebić Shojo pokazało ono się nam wszystkim i rozbłysło jasnym światłem znikając.

Następny dzień, pod motelem, rano

Staliśmy przy samochodach pakując swoje rzeczy. Wyciągnęłam z torby bestiariusz i podałam go Garthowi.

-Dzięki na pewno mi się przyda.- uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam to.

-Miło było Cię widzieć Garth.- rzekł Dean uciskając jego dłoń.

-Was też. No choć.- Garth rozłożył ramiona i przytulił blondyna później Sama, a na końcu mnie.

-Dzwońcie kiedy chcecie.- dodał Garth.

Wsiadając do samochodu pożegnał się mówiąc:

-Sayonara, keno sabes!

Odjechał puszczając głośno muzykę.

-Polubiłam go.- powiedziałam wsiadając na tył samochodu.

Ruszyliśmy w przeciwnym kierunku co Garth. Mam nadzieję że jeszcze go spotkam. Jest dobrym łowcą, ma specyficzny charakter i podejście do życia.

________________________________
Jak się podobało?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro