50. Rey

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Demonica wyjęła za paska nóż i podeszła bliżej Sam'a bawiąc się nim. Odchylił się do tyłu jak tylko mógł gdy przyłożyła chłodny metal do jego szyi.

-Gdzie Abaddon?- zapytała płytko nacinać ostrzem jego szyje, syknął czując jak stróżka krwi spływa brudząc mu koszulę.

-Wal się.- warknął. Kobieta odsunęła się od niego zabierając nóż.

-Mimo tortur i tak nic mi nie powiesz, w końcu byłeś torturowany przez samego Szatana.- powiedziała obracając nóż w dłoni.- Ale wiem co zmusi cie do gadania.- niebezpieczny błysk w jej oku sprawił, że Sam ciężko przełknął ślinę. Musi jakoś odwrócić jej uwagę.

-Specjalnie wysłałaś Dean'a do sklepu?- zapytał choć wiedział, że to prawda.

-Tak, przyszykowałam tam dla niego specjalną niespodziankę.- uśmiechnęła się paskudnie.- Nie próbuj mnie zagadać przystojniaczku, brat ci nie pomoże. Moi demoniczni sprzymierzeńcy zajęli się nim. Jeszcze raz zapytam, gdzie jest Abaddon?

-A jeśli ci nie powiem?

-To ją zabije.- wskazała samą siebie.- Wbije jej nóż w serce i opuszczę jej ciało, będziesz patrzył jak twoja ukochana umiera. Licze do trzech.- przystawiła nóż do klatki piersiowej i zaczęła odliczać. Nacisnęła mocniej, a ostrze płytko wbiło się w skórę.

-Stój! Powiem.- wykrzyknął Sam. Demonica przestała i uśmiechnęła się triumfalnie, sądziła że będzie znacznie trudniej. 

-Wiec mów.- ponagliła go.

Ale Sam milczał i już nie martwił się o Monic. Spojrzał za kobietę gdzie znajdował się jego przyjaciel, Castiel oraz trochę dalej jego brat, choć ten nie wygląda najlepiej. Demonica zanim zrobiła cokolwiek znalazła się w mocnym uścisku anioła. Upuściła broń i zaczęła się szarpać sycząc i warczeć przy tym, a jej oczy zrobiły się czarne jak smoła.

Przykuli ją i zamknęli w pomieszczeniu.

-Wyglądasz paskudnie.- skomentował Sam stan brata.

-No cóż miałem huczne powitanie przez chmarę demonów. Cud że Cass jednak odpowiedział na moje modlitwy gdy byłem krótko mówiąc w czarnej dupie.- skwitował blondyn przykładając materiał do rozciętej wargi.

-Nie rozumiem co ma do tego kolor pupy, ale mogę cie uzdrowić jeśli chcesz.- powiedział anioł. Blondyn parsknął rozbawiony, ale Cass jeszcze bardziej nie rozumiał co w tym co powiedział jest zabawnego.

-Obejdzie się.- odpowiedział Dean przyjacielowi.

-Miałem przeczucie, że coś jest nie tak, a jednak nic nie zrobiłem.- powiedział Sam.

-Ja też braciszku, ale przeszłości nie zmienisz wiec chodźmy wygonić tego parszywego demona z Moniy.- dodał blondyn i we trojkę ruszyli do pomieszczenia gdzie zamknęli opętana kobietę.

Weszli do środka zapalając światło. Już drugi raz w ostatnim czasie musieli zamknąć tu Monic. 

Demonica spojrzała na nich lekceważąco. 

-Dobrze wyglądasz Dean.- powiedziała sarkastycznie do blondyna.

-Ta, dzięki za miłe zakupy. Dobrze się bawiłem.- demonica prychnęła.

-Wiedziałam że ci się spodoba, choć miałam nadzieje że nie wyjdziesz z tego żywy ale widzę że dostałeś wsparcie.- spojrzała na Castiel'a.- Pieprzone skrzydlate dupki, może wrócisz do swojego zasranego Nieba.

-Wystarczy, zaraz będziesz smażyć się w Piekle.- Sam wyjął z kieszeni uprzednio przygotowaną kartkę z trzema egzorcyzmami, na wszelki wypadek gdyby te jedno, które zna na pamieć nie zadziałało.

Po kolei zaczął wypowiadać słowa pierwszego, ale gdy skończył demon nawet się nie skrzywił. Spróbował kolejnego, ale i tu nic się nie stało. A gdy skończył recytować trzeci egzorcyzm spiął się czując opanowujący go strach. Demonowi nic się nie stało, nadal kontrolował Monic.

Wszyscy trzej mężczyźni byli zaskoczeni i zmartwieni, nie tego się spodziewali. Egzorcyzm zawsze działał, nigdy nie zdarzyło się by zawiódł. Co tym razem sprawiło że nie podziałał?

-Jak?- zapytał Sam zciskając kartkę w dłoni i próbując nie dać się ponieść rosnącej w nim wściekłości.

-Myślicie, że jestem aż tak głupia aby wskakiwać do ciała córki króla Piekieł nie będąc przygotowana na to że mnie złapiecie i będziecie chcieli zabić? Nawet nie macie pojęcia ile znam sztuczek. Wiec pocałujcie mnie w tyłek.- wypiela w ich stronę język.

-Co teraz?- Dean podszedł do brata odwracając się plecami od demona.

-Cass czy dałbyś rade wypędzić z Monic tą kreaturę nie robiąc przy tym jej krzywdy?

-Przykro mi, ale nie dam rady. Zabijając demona zabiłbym też Monic.

Szatyn westchnął czując okropnie uciążliwą nie moc. 

-Ale przecież Monic jest w połowie demonem. Czemu sama nie wyrzuci z siebie tego paskudztwa?- zapytał blondyn.

-Może jest za słaba, a może potrzebowałaby do tego pożywić się.- zaproponował anioł.

-Nie, to nie wchodzi w grę.- wtrącił szybko Sam.

-Może przestaniecie miedzy sobą szeptać i porozmawiamy o Abaddonie!- wykrzyknęła demonica. Mężczyźni spojrzeli na nią.

-Po co chcesz to wiedzieć?- zapytał ją Dean.

-Żeby ją uwolnić kretynie.- powiedziała wrednie jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

-Rycerz Piekieł stwarza tylko chaos i zniszczenie.- powiedział anioł.

-Tak, ale też przejmie władze w Piekle. 

-Czyżby nie pasowały ci rządy Crowley'a?- zapytał Dean. 

-Ah, ten pomiot nie zasługuje na tron, jest nic niewartym ścierwem. I nie tylko ja chce obalenia go.

-Chyba mam pomysł.- powiedział Sam. Dean i Castiel spojrzeli na niego zaciekawieni.- Zadzwońmy do Crowley'a.

Mimo że ten pomysł nie podobał się nawet jego pomysłodawcy zrobili to. Sam zadzwonił do niego z komórki Monic. Jakież było zdziwienie króla Piekła gdy po drugiej stronie nie usłyszał głosu swojej córki tylko młodszego Winchester'a. Jeszcze bardziej był zaskoczony tym co powiedział mu wielkolud i to że ma przybyć do bunkra aby ten problem rozwiązać. Crowley bez zbędnego gadania zgodził się pomóc, nawet zaklinał że demona odpowiedzialnego za to wszystko spotkają tak okrutne tortury jakich świat jeszcze nie widział.

I tak po kilku minutach zjawił się w bunkrze wpuszczony frontowymi drzwiami przez Dean'a.

-Ciekawe miejsce.- Crowley rozejrzał się po pomieszczeniu maszerując za blondynem.

-Lepiej niczego nie dotykaj.- powiedział oschle Dean, bardzo nie podobało mu się że musiał wpuścić do swojego schronu demona.

-Załapałem, po co się tak unosisz wiewiórze?

-Nie nazywaj mnie tak.- warknął.

Weszli do pomieszczenia gdzie byli już Sam i Castiel oraz opętana kobieta. Król Piekła spojrzał na przywiązaną do krzesła granatowowłosą.

-Rey, ty dziwko natychmiast wynoś się z niej!- wykrzyknął mężczyzna z wściekłością.

Reszta spojrzała na niego zaskoczona jego nagłym wybuchem.

-Znasz ją?

-Oczywiście łosiu- szatyn skrzywił się na te określenie i chciał coś powiedzieć, ale Crowley kontynuował swoją wypowiedz- Ta suka wiele nerwów mi napsuła. Jestem ciekawy jak się wydostałaś?- zwrócił się do kobiety robiąc kilka kroków w jej stronę.

-Nie tylko ja chce twojej klęski.- roześmiała się demonica dumnie unosząc podbródek.

-Zaraz nie będzie ci tak wesoło.- ale jej to nie ruszyło, zachowuje się jakby wiedziała coś o czym oni nie.

-Na pewno uda ci się ją wypędzić?- zapytał Sam stojącego niedaleko kobiety demona.

-Myśle, że tak.- odpowiedział mu.

W następnym momencie z ust Crowley'a wydobył się czerwony dym i przedostał się do ust granatowowłosej. Ciało mężczyzny upadło na ziemie, a kobiety nagle znieruchomiało. Po chwili trwającej w nieskończoność czerwony dym wydostał się z ust kobiety i wrócił do poprzedniego ciała. Crowley wstał z ziemi i otrzepał garnitur z brudów z podłogi.

-I co?

Demon odwrócił się przodem do Winchester'ów i anioła.

-Mamy problem, a raczej dwa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro