52. Jestem Tom

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Monic ocknęła się leżąc w łóżku w jasnym pomieszczeniu podłączona do kroplówki. Spojrzała na zabandażowane dłonie. Znajduje się w szpitalu. Najwyraźniej tamten mężczyzna, który prawie ją potrącił musiał ją tu przywieść.

-Dzień dobry. Widze, że już pani się obudziła. Zbadaliśmy panią i mogę stwierdzić że nic groźnego pani nie dolega, oprócz siniaków, ran na dłoniach i tego że jest pani przemęczona i osłabiona.- do pokoju wszedł lekarz i zaczął mówić jakby recytował nauczony na pamieć wiersz spoglądając w jakieś papiery trzymane w dłoniach.- Może pani nawet jeszcze dziś się wypisać.

Kobieta skinęła głową, że rozumie. Lekarz podszedł do kroplówki i coś w niej sprawdził, a następnie wyszedł z pomieszczenia nie obdarzając już kobiety swoim spojrzeniem. Monic zdjęła z siebie biały materiał i usiadła spuszczając nogi w dół dotykając stopami chłodnej posadzki. Zauważyła że ma na sobie szpitalne ubrania, a jej poprzednie leżą na krzesełku obok łóżka. Właściwie to nie ma pojęcia co powinna teraz zrobić. Brak jakichkolwiek wspomnień zciągnął ją w dół jak lina wokół szyi, na której drugim końcu jest kamień, który tonie, a ona razem z nim.

-Hej.

Podniosła spojrzenie i zobaczyła w progu drzwi tego samego mężczyznę, którego spotkała na jezdni. Powoli wszedł do środka niepewnie stając przy jej łóżku.

-Chciałem bardzo cie przeprosić, prawie cie potrąciłem.- podrapał się nerwowo po karku.

-Na szczęście nic mi się nie stało, wiec nie masz czym się martwić.- spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem, a mężczyzna trochę się rozluźnił. Obawiał się że kobieta jeszcze pozwie go albo coś w tym stylu.

-Jestem Tom.- wyciągnął do niej dłoń, którą uścisnęła przedstawiając się.

-Monic.

-Nie chce być wścibski, ale co robiłaś na środku jezdni w środku lasu?- zapytał i skarcił się w myślach za swoją ciekawość. Powinien cieszyć się że kobieta nie robi mu żadnych wyrzutów i po prostu sobie już iść, ale miał wrażenie że Monic potrzebuje pomocy. Tam na jezdni wyglądała na taką wystraszoną i zdezorientowaną, że Tom widząc ją nie mógł jej zostawić samej.

-Pewnie nawet byś mi nie uwierzył albo nawet uciekł byś.- kobieta spuściła wzrok czując zawstydzenie całą tą sytuacją.

-Myśle, że jednak zostanę i przynajmniej spróbują uwierzyć.- powiedział pewnie i usiadł obok na krześle. Monic podniosła na niego swoje spojrzenie i tym razem w jego błękitnych oczach zobaczyła zainteresowanie i upór.

W skrócie opowiedziała mu co ją spotkało. Mimo że ledwo go zna poczuła do niego sympatie i wiedziała że może mu zaufać, a przynajmniej tak coś jej podpowiadało. Tom po usłyszeniu jej historii jeszcze bardziej utwierdził się w przekonaniu, że musi jej pomóc. Bo niby co ona teraz zrobi? Nie ma nikogo, a przynajmniej nie pamięta żadnej osoby. Sam wie jak to jest być samotnym i nie mieć w nikim wsparcia. Mógłby ją zostawić, przecież to nie jego sprawa, a jednak postanowił zostać i ją wesprzeć. 

-To na prawdę przykre co cie spotkało. Ale wiesz co? Pomogę ci.

Monic spojrzała zaskoczona na niego, nie spodziewała się że jej uwierzy a tym bardziej że zaoferuje pomoc.

~~~

Po tym jak Monic wypisała się z szpitala Tom zabrał ją do swojego mieszkania. Mimo że nie było ono zbyt duże kobieta uznała je za całkiem przytulne. 

Usiadła na kanapie w saloniku rozglądając się zaciekawionym spojrzeniem po pomieszczeniu.

-Masz może ochotę coś zjeść? Robie całkiem dobre naleśniki.- zapytał, a kobieta z delikatnym uśmiechem skinęła głową na tak. 

Mężczyzna po chwili wszedł do kuchni połączonej z salonem i zaczął przygotowywać wspomniany posiłek.

Nadszedł wieczór. Tom i Monic w większości czasu rozmawiali o wszystkim tylko nie o sprawie z brakiem pamięci u kobiety. Mężczyzna uznał, że nie da się tego rozwiązać od razu, trzeba na to czasu. Przez myśl przeszło mu nawet, że może ona w ogóle jej nie odzyskać. Ale to mu nie przeszkadzało, mimo że nawet nie wie kim na prawdę ona jest, przecież może być uciekinierką, a nawet morderczą psychopatką. Ale on czuł, że jednak może jej zaufać i to mu w jakiś sposób wystarczyło by pozwolić jej u niego zamieszkać, choć Monic upierała się że to za dużo z jego strony i tak już jej pomógł.

Miło ze sobą spędzili wieczór. Obejrzeli jakąś komedie lecącą w telewizji, choć raczej film był tylko tłem do ich ciągłych rozmów. Niezwykle łatwo było im nawiązać tematy, choć Monic nie pamiętała co lubi i jakie jej były zainteresowania to to nie przeszkadzało, Tom w większej części mówił o sobie, opowiadał gdzie pracuje, jest barmanem, o tym że nie ma kontaktu z swoją rodziną, która po prostu wypięła się na niego. Ale mniej poważnych tematów było więcej, śmieli się i wygłupiali ze sobą jakby byli starymi znajomymi. Zeszło im tak do późnej nocy, ale w końcu przecież trzeba spać. Niestety ale Tom miał tylko jedną sypialnie z łóżkiem dlatego Monic musiała spać na kanapie, choć mężczyzna upierał się że może spać w jego łóżku, a on prześpi się na kanapie. Ale Monic była uparta i nie chciała jeszcze bardziej wykorzystywać jego i tak dużej uprzejmości.

~~~

Sam nie mogąc usiedzieć w miejscu zaczął krążyć po pomieszczeniu. Minęły trzy dni, a niczego nie dowiedzieli się o tym co stało się z Monic i gdzie przebywa. Jego brata siedzącego przy kuchennym stole zaczęło już irytować chodzenie w kółko szatyna.

-Mógłbyś przestać?- zapytał Dean przyglądając się bratu.

Sam przystanął w miejscu i przeniósł wzrok na Dean'a.

-Wybacz, ale nie mogę!- podniósł głos sfrustrowany. Przez ten czas nie mógł normalnie spać, nie mówiąc o jedzeniu. Ciągle tylko myślał o Moniy, niemalże bez przerwy, rozważał różne scenariusze. Przewrócił do góry nogami cały bunkier by znaleźć cokolwiek co mogło by ją odzyskać. 

Jeśli chodzi o demonice, która nadal siedzi zamknięta w lochu. Mogli by wyciągnąć z niej potrzebne informacje, ale to oznaczało by że muszą ją do tego zmusić bo dobrowolnie by tego nie zrobiła. A tortury nie wchodziły w grę, Sam nie mógł by pozwolić, mimo że Monic nie ma w jej ciele i znajduje się tam Rey, zrobić jej jakąkolwiek krzywdę. Bo gdy Monic wróciła by do swojego ciała mogła by się już nie obudzić ponownie gdyby dopuścili się zadania jakichkolwiek tortur na Rey. Demonica bardzo mądrze to rozegrała. 

Ale udało im się jednak wydobyć choć trochę z Rey, polewali ją wodą święcona. Dowiedzieli się że podobno Monic żyje, a przynajmniej Rey twierdzi że żywą ją zostawiła w lesie w swoim poprzednim ciele. Niestety to nie pomogło im za wiele.

-Już jestem.- do kuchni wszedł Castiel. Obaj Winchester'zy spojrzeli jednakowo na bruneta.

-Wiesz gdzie jest?- zapytał z nadzieją młodszy z braci patrząc błagalnie na anioła by powiedział to czego bardzo pragnie.

Castiel zmieszał się i zciągnął usta w wąską linie. Niestety nie ma niczego co mogło by zadowolić Sam'a choć minimalnie. Winchester'owie wyczuli, że ich przyjaciel nie ma dobrych wieści.

-Nie wiem gdzie się znajduje, nie mogę jej zlokalizować. Myśle, że to te zaklęcie utrudnia to.- spojrzał na swoje buty czując, że właśnie zawiódł przyjaciół. Mimo że jest niezwykłą istotą to nie potrafi znaleźć jednej osoby.

-Cas to nie twoja wina.- zaczął Dean widząc przygnębioną postać przyjaciela - To wtedy ja z nią byłem. Dziwiłem się czemu tak długo nie wraca, gdybym poszedł sprawdzić, może wtedy nic by się nie stało.- Dean czuł się w pewnym stopniu odpowiedzialny za to wszystko, a zwłaszcza za Monic, tą sympatyczną granatowowłosą dziewczynę, która zawsze poprawiała go gdy mówił że ma granatowe a nie niebieskie włosy, ale dla niego nie ma to większej różnicy bo i tak nadal jest jego przyjaciółką i ukochaną jego młodszego braciszka, a teraz pozwolił by coś jej się stało.

-Nie mów tak Dean.- powiedział Sam do brata.- Nie mogłeś tego przewidzieć. Chciała bym jechał z wami, a jednak wolałem zostać, to ja jej nie obroniłem, to moja wina.

-Oboje przestańcie, Monic nie chciałaby tego byście się obwiniali. Gdziekolwiek jest na pewno sobie radzi, wierze w to, jest odważna i mądra, poradzi sobie.- Castiel podszedł do Sam'a i położył mu rękę na ramieniu. Szatyn westchnął i smutno uśmiechnął się do anioła.

-Dzięki Cas.

-Crowley mógłby się w końcu odezwać, dupek nawet nie odbiera telefonów.- warknął Dean przewracając w dłoni swój telefon. 

-Racja, odkąd był w bunkrze, zniknął i nadal milczy.

-Może też niczego się nie dowiedział.- zaproponował Castiel. 

-To w końcu Crowley, on na pewno już coś wie tylko nie wiem czemu milczy.- żachnął Sam.

Nagle ich rozmowę przerwał huk z innej części bunkra.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro